Nowa składka zdrowotna obowiązuje już ponad dwa lata. W tym czasie firmy stworzyły ponad milion miejsc pracy. Liczby są gorsze niż przed pandemią. Ale znamy wyjaśnienie
„W naszym programie jest też niższa składka zdrowotna – odejście od tych głupich rozwiązań, które wprowadzili poprzednicy” – mówił 22 sierpnia 2024 rano wicepremier, minister obrony narodowej i szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Polityk sprawia sprawę jasno:
Musi być niższa składka zdrowotna dla przedsiębiorców, bo oni zostali tak dokręceni tą składką, że dzisiaj nie mogą tworzyć miejsc pracy
Niestety swoje postulaty opiera na fałszywym założeniu.
To często powtarzany argument po tym, jak PiS w ramach reform Polskiego Ładu zmienił zasady naliczania składki zdrowotnej: przedsiębiorcy nie dają rady, przedsiębiorcy są dociskani niepotrzebnymi opłatami, firmy upadają przez nowe podatki i składkę zdrowotną, nasza gospodarka na tym cierpi.
Jak jest w rzeczywistości?
Główny Urząd Statystyczny co roku odnotowuje liczbę nowo utworzonych miejsc pracy w polskich firmach. W 2023 roku było to 438,8 tys. To mniej niż rok wcześniej – wówczas było to 534,8 tys.
Od razu widać więc, że stwierdzenie, że nie tworzą się nowe miejsca pracy, jest nieprawdziwe. Jeśli zsumujemy dane dla dwóch ostatnich lat, gdy obowiązywały nowe zasady naliczania składki zdrowotnej, mamy już ponad 970 tys. nowych miejsc pracy. Do dziś ta liczba bez wątpienia przekroczyła milion.
Gdy spojrzymy jednak na liczby sprzed pandemii, można zauważyć coś niepokojącego. W latach 2016-2019, w czasach świetnej koniunktury gospodarczej, tworzono w Polsce co roku 600-700 tys. nowych miejsc pracy. Liczby z dwóch ostatnich lat są więc znacznie niższe, a w 2023 roku mamy zauważalny spadek. Skąd się wziął? Czy winna jest składka zdrowotna?
Spadki z lat 2020-2021 są jasne – to wynik pandemii i związanego z nią kryzysu. Co natomiast działo się w ostatnich dwóch latach? W pierwszym odruchu można ulec wrażeniu, że miały tutaj znaczenie reformy Polskiego Ładu – w końcu pierwsze zmiany weszły właśnie na początku 2022 roku.
Byłoby to jednak zbyt proste wytłumaczenie. Część firm – a konkretnie jednoosobowych działalności gospodarczych – rzeczywiście może być niezadowolona z konieczności opłacenia wyższej składki zdrowotnej, choć podwyżka ta była w dużym stopniu równoważona przez obniżkę podatku dochodowego. Nie ma jednak na razie dowodów, że w istotny sposób powstrzymuje to firmy przed tworzeniem nowych miejsc pracy.
Jest natomiast sporo innych, przekonujących wyjaśnień dla danych z wykresu.
Liczba nowych miejsc pracy silnie koreluje z sytuacją całej gospodarki. Dobre warunki zachęcają firmy do rozwoju i otwierania nowych stanowisk, kiepskie je przed tym powstrzymują. Lata 2017-2019 to najlepszy okres polskiej gospodarki w ostatniej dekadzie. I wysoki wzrost gospodarczy co roku – między 4,5 a 5,9 proc. W roku 2023 Polska otarła się o recesję – wzrost wyrósł zaledwie 0,2 proc.
W dwóch ostatnich latach bardziej niż koszty pracy firmom dokuczała wysoka inflacja i szybkie wzrosty cen energii czy materiałów.
Dziś koszty pracy rzeczywiście mogą stanowić wyzwanie dla części słabiej prosperujących firm. Ale nie chodzi o składkę zdrowotną – kontestowane zmiany dotyczą bowiem wyłącznie osób samozatrudnionych, a na dostosowanie się jednoosobowe działalności gospodarcze miały już dwa lata.
Wciąż dynamicznie rosną natomiast płace. Według danych OECD mamy trzeci najwyższy wzrost realnych płac między czwartym kwartałem 2019 roku a pierwszym kwartałem roku bieżącego wśród krajów zrzeszonych w organizacji – 9,3 proc. Wyprzedzają nas tylko Litwini i Węgrzy.
Dane o nowych miejscach pracy dotyczą jednak wszystkich firm. A, jak już wspomnieliśmy, problem wyższej składki dotyczy tylko części z nich – jednoosobowych działalności gospodarczych. Słuchając polskich polityków, można by dojść do wniosku, że innych firm niż jednoosobowe w Polsce nie ma. Tymczasem jest to bardzo specyficzny wycinek gospodarki. Przyjrzyjmy się mu nieco bliżej.
JDG to bardzo różne firmy. Mogą być to przedsiębiorcy zatrudniający kilku lub więcej pracowników, choć przy większym zatrudnieniu właściwa i racjonalna jest zmiana formy działalności np. na spółkę z o.o. (wówczas kwestia składki zdrowotnej przestaje też mieć znaczenie). Zdecydowana większość pracowników najemnych jest zatrudniona gdzie indziej: w większych przedsiębiorstwach, usługach publicznych itd.
W przypadku JDG częściej mamy jednak do czynienia z osobami, które nikogo nie zatrudniają. Więcej sensu ma w tym przypadku mówienie o „samozatrudnionych” niż o „przedsiębiorcach”. Problemy takich jednoosobowych działalności mogą być bardzo różne, w zależności od branży.
Często zdarza się, że jednoosobowa działalność jest prowadzona dla jednego kontrahenta, spełnia kodeksową definicję stosunku pracy i zgodnie z prawem powinna zostać zastąpiona umową o pracę. Forma zatrudnienia znana jako B2B (business-to-business, czyli umowa zawarta między dwiema firmami) jest jednak forsowana przez niektórych pracodawców.
Znajduje też entuzjastów wśród pracowników, którzy widzą w tym korzyści podatkowe i składkowe. Cierpi na tym m.in. system ubezpieczeń społecznych. Ten trend nazwaliśmy w OKO.press plagą fałszywego samozatrudnienia.
JDG to najczęstsza forma działalności gospodarczej w Polsce. W 2023 roku według urzędowego rejestru REGON było ich 3,65 mln. Ich liczba rośnie od 2020 roku. I tak powinno być też w tym roku, choć wzrost nie będzie duży – firma finansowa Dun & Bradstreet Poland przewiduje, że w tym roku liczba JDG dobije do 3,7 mln. Czyli wciąż więcej jednoosobowych działalności się tworzy, niż się zamyka.
W wypadku JDG odpowiedź na pytanie, czy rośnie liczba miejsc pracy przez nie tworzonych, jest trudniejsza, bo nie mamy takiej kategorii statystycznej prowadzonej przez GUS. W dodatku rejestr REGON fałszuje rzeczywistość.
Jak czytamy w tygodniku Polskiego Instytutu Ekonomicznego z lipca 2023 roku, rejestr niemal dwukrotnie zawyża liczbę prowadzonych działalności: „W rejestrze pojawia się kilka wpisów działalności w momencie formowania spółki cywilnej, czasem osoby prowadzące działalność mogą zdecydować się na rozbicie aktywności na kilka podmiotów z powodów zarządczych bądź podatkowych. W rejestrze pojawiają się też martwe podmioty, które faktycznie nie prowadzą działalności”.
Innych danych dostarcza nam publikacja GUS na temat mikroprzedsiębiorstw. To firmy do 9 pracujących. Ten zbiór nie jest tożsamy ze zbiorem jednoosobowych działalności gospodarczych, ale w dużym stopniu się z nim pokrywa.
Według GUS w 2022 roku w Polsce mieliśmy 2 mln 344 tys. mikroprzedsiębiorstw. 1 mln 734 tys. to firmy z jedną osobą pracującą, czyli samozatrudnieni niezatrudniający nikogo (74 proc. wszystkich mikrofirm).
W 2022 roku, pierwszym, w którym obowiązywały nowe zasady naliczania składki zdrowotnej, liczba mikrofirm spadła (nieznacznie, z 2 mln 355 tys.), ale liczba pracujących w nich osób wzrosła – choć też nieznacznie, z 4 mln 445 tys. do 4 mln 472 tys. Mowa tu łącznie o osobach samozatrudnionych, jak i zatrudnianych pracownikach.
Nie widać w tych danych załamania w zatrudnieniu z powodu zmian w składce zdrowotnej.
Wróćmy jednak do roku 2024. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku polskie firmy utworzą więcej miejsc pracy niż w zeszłym. Po kiepskim zeszłym roku koniunktura gospodarcza się poprawiła, ostatnio ekonomiści podnoszą prognozy wzrostu gospodarczego dla Polski. Optymiści mówią już, że wzrost może przekroczyć 3 proc.
O wysokiej inflacji już zapomnieliśmy. Może trochę niesłusznie, bo ta wciąż nie trzyma się stabilnie celu inflacyjnego NBP. Ale wszystko wskazuje na to, że miesiące gospodarczych szoków są za nami. Wskaźnik wolnych miejsc pracy po prawie trzech latach trendu spadkowego zaczął się odbudowywać.
Najprawdopodobniej więc w momencie, gdy wicepremier Kosiniak-Kamysz mówi, że firmy nie są w stanie tworzyć nowych miejsc pracy, tworzą ich więcej niż w zeszłym roku.
PSL chciałby powrotu do zasad sprzed Polskiego Ładu. Według ujawnionego przez Money.pl miesiąc temu planu partii Kosiniaka-Kamysza, w pierwszym roku po zmianach przedsiębiorcy mieliby płacić dziewięcioprocentową składkę, ale z możliwością odliczenia jej większej części (7,75 proc.) od podatku.
Zdaniem ludowców miałoby to w pierwszym roku kosztować 15 mld zł (odnotujmy, że ten szacunek może być za niski – w 2022 roku wpływy do NFZ ze składki przedsiębiorców wyniosły ponad 19 mld zł, a w tym roku z pewnością będą wyższe). W kolejnych latach zmiany te miałyby objąć również pracowników. Wiadomo, że tutaj koszty z wysokich zrobią się kosmiczne, więc może nie przypadkiem PSL jeszcze ich nie policzył.
Nie wiemy, skąd PSL chciałby wziąć pieniądze na uzupełnienie ubytków, które powstałyby w budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia. Wydawałoby się, że Władysław Kosiniak-Kamysz, z wykształcenia lekarz, powinien się tą kwestią przejmować.
Koalicja obiecała, że podniesie nakłady na ochronę zdrowia i ulży przedsiębiorcom. Problem pojawia się w momencie, kiedy próbuje się robić jedno kosztem drugiego, zrzucając przy tym ciężar utrzymania ochrony zdrowia na pracowników i czyniąc z przedsiębiorców pasażerów na gapę.
Jak pisaliśmy w OKO.press, państwo ma możliwość sensownego wspierania przedsiębiorców. Można np. dać ulgi firmom, które zaczynają zatrudniać pracowników na etatach.
Pomysły polityków koalicji idą jednak w inną stronę – powrotu do stanu sprzed kilku lat i zwolnienia przedsiębiorców z solidarnego wspierania systemu ochrony zdrowia bez względu na rozmiary ich firm i ich dochody.
Politycy, obiecując obniżenie składki zdrowotnej przedsiębiorcom, liczą na ich poparcie. Ale według sondażu Ipsos dla OKO.press z kwietnia 2024 roku większość Polek i Polaków uważa, że rozwiązanie, w którym przedsiębiorcom składka zostanie obniżona, a składka pracowników pozostanie bez zmian, jest niesprawiedliwe.
Podsumujmy: wbrew temu, co twierdzi lider PSL, firmy dalej tworzą nowe miejsca pracy, a pomysł zmian nie cieszy się powszechnym poparciem społecznym. Problemy mikrofirm istnieją i są warte uwagi. Ale obraz odmalowywany przez Kosiniaka-Kamysza i jego partnerów z Polski 2050 jest przesadzony i demagogiczny.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Komentarze