0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. FREDERICK FLORIN / AFPFot. FREDERICK FLORI...

W Polsce powoli rozkręca się kampania przed wyborami samorządowymi, ale w Brukseli i Strasburgu już trwają polityczne rozgrywki przed nadchodzącymi wyborami europejskimi. A jest o co walczyć. Sondaże pokazują, że skrajna prawica ma szanse nawet na kilkadziesiąt mandatów więcej w tych wyborach. Nigdy nie była jeszcze tak blisko realnego sprawowania władzy w UE.

Choć o wzroście skrajnej prawicy komentatorzy mówią przed każdymi wyborami co najmniej od 2014 roku, to tym razem sondażowa matematyka straszy trochę bardziej. Pojawiają się trzy wnioski:

  • skrajna prawica jest coraz bliżej władzy w kilku państwach członkowskich,
  • los Europy może leżeć w rękach znienawidzonego przez PiS lidera Europejskiej Partii Ludowej Manfreda Webera.

Prawica wyprzedza lewicę

Jeśli przyjrzeć się temu, jak wygląda potencjalny podział mandatów w PE w nadchodzących wyborach do parlamentu, to w oczy rzucają się dwie rzeczy:

  • prawicowa część tortu jest wyraźnie większa niż lewicowa,
  • jeszcze nigdy w parlamencie nie było tylu posłów niezrzeszonych.

Dwie grupy polityczne zrzeszające partie prawicowe i skrajnie prawicowe – obecnie piąta co do wielkości grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR, do której należy PiS i Suwerenna Polska) oraz szósta co do wielkości, zrzeszająca dużo bardziej antyunijne i radykalne partie grupa Tożsamość i Demokracja (m.in. AfD i Front Narodowy), rosną do pozycji trzeciej i czwartej największej grupy w PE.

Z dużym prawdopodobieństwem obie prześcigają liberałów z Odnowić Europę (obecnie trzeci najwięksi) i zostawiają daleko w tyle Zielonych (obecnie czwarci). Co więcej, rzucają wyzwanie grupom od dekad dominujących europejski krajobraz polityczny: ludowcom i chadekom z Europejskiej Partii Ludowej (tu zrzeszona jest PO i PSL) oraz socjalistom i demokratom z S&D (tu należy polska Lewica).

Zieloni i liberałowie w nadchodzących wyborach mogą stracić nawet po 20 mandatów. Centroprawica i centrolewica ma szansę utrzymać stan posiadania.

Każdy chce być największy

A w PE wielkość grupy ma znaczenie.

To od niej zależy, w jakiej kolejności posłowie zabierają głos na sesjach plenarnych i ile mają na te wypowiedzi czasu. Największa grupa zabiera głos pierwsza i sumarycznie, podczas sesji, ma na wypowiedzi najwięcej czasu. To daje jej też większą widoczność medialną.

Wielkość grupy decyduje też o stanowiskach w komisjach parlamentarnych oraz udziale w pracach legislacyjnych. Grupy największe, które są w stanie sformować nieformalne koalicje, szefują większej liczbie komisji. Tym samym mają większy wpływ na unijne prawodawstwo.

Wreszcie kluczowe znaczenie ma to, które grupy są w stanie sformować mniej lub bardziej formalną koalicję, by mieć większość (50 proc. głosów plus jeden) umożliwiającą przegłosowywanie aktów prawnych oraz brać udział w wyborze szefów unijnych instytucji – w tym szefa KE. Szefa KE proponuje Rada, czyli państwa członkowskie, ale Parlament go w głosowaniu zatwierdza.

Dlatego celem wszystkich grup politycznych jest jak najmocniej poszerzyć swoje szeregi, a tym samym:

  • zyskać wpływ na wybór szefów unijnych instytucji na następną kadencję,
  • zyskać wpływ na wychodzące z Parlamentu prawo, a tym samym na kierunek, w którym zmierza Europa.

Przeczytaj także:

Cenny nabytek: niezrzeszeni

Na przedwyborcze i powyborcze roszady w grupach przy okazji tych wyborów, duży wpływ będzie miał fakt, że niezrzeszonych pozostaje dziś aż 50 eurodeputowanych. To efekt afer korupcyjnych, zarówno na forum UE, jak i w poszczególnych państwach członkowskich, a także wydaleń partii ze względu na łamanie praworządności (to m.in. kazus Fideszu, który opuścił Europejską Partię Ludową w 2021).

Najliczniejszą grupę stanowią Węgrzy z Fideszu (13 osób). Ale dość liczni są też Włosi (9 osób, głównie z Ruchu 5 Gwiazd), Grecy (6 osób) oraz Słowacy (4 osoby, w tym dwie osoby ze Smeru, który po aferze korupcyjnej na Słowacji został wydalony z grupy Socjalistów i Demokratów).

To oni – podobnie jak potencjalnie obecni w pozostałych grupach posłowie zniechęceni, którzy mogą rozważać zmianę przynależności politycznej – stanowią łakomy kąsek dla poszukujących wzrostów grup. W tym rosnącej w siłę prawicy.

Radykalna prawica rośnie bardziej niż konserwatyści

Szczególnie niepokoi fakt, że nastroje społeczne sprzyjają dziś przede wszystkim zrzeszającej przodujący w sondażach we Francji Front Narodowy oraz rosnącą w siłę Alternatywę dla Niemiec grupie Tożsamość i Demokracja (ID).

ID to grupa twardych eurosceptyków, a do jej grona należą partie postulujące rozpad Unii (jak np. holenderska PVV Geerta Wildersa), otwarcie prorosyjskie (jak FPÖ w Austrii), o wyraźnych inklinacjach faszystowskich (wspomniane już austriackie FPÖ czy niemieckie AfD) oraz niechętne NATO (jak Front Narodowy).

Spoiwem łączącym grupę jest też niechęć do wspierania Ukrainy i rozszerzania Unii, antyislamizm i chęć powstrzymania imigracji do UE.

Jak wynika z najnowszego sondażu Europe Elects opublikowanego 5 lutego, Tożsamość i Demokracja może liczyć w następnym parlamencie nawet na 91 mandatów. To o 32 mandaty więcej niż ma obecnie (59). Inny sondaż, Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych, daje ID nawet 98 mandatów.

Lokomotywą tych wzrostów są przede wszystkim Francja, Holandia i Niemcy, ale po trosze też Austria i Belgia.

Tam ID może zarobić – według sondażu Europe Elects – nawet o 37 mandatów więcej niż ma teraz (o 13 więcej w Niemczech, 12 w Holandii, 8 we Francji, 3 w Austrii, 1 w Belgii).

Kryzys zaufania i strach o przyszłość

We Francji Front Narodowy rośnie na fali coraz głębszego i narastającego od lat kryzysu zaufania do elit, wysokiego bezrobocia, rozwarstwienia społecznego, kryzysu zadłużenia, który ogranicza władzy możliwość uspokajania nastrojów społecznych świadczeniami socjalnymi, oraz migracji.

W Niemczech Alternatywa dla Niemiec rośnie na fali pogłębiającego się pesymizmu społecznego i zaniepokojenia takimi zjawiskami jak bezrobocie, imigracja, przestępczość czy osłabiające się więzi społeczne.

To samo dzieje się w Holandii

Tam skrajnie antyislamska i antyeuropejska, należąca do ID Partia Wolności Geerta Wildersa w listopadzie 2023 wygrała wybory parlamentarne. Nie udało się jeszcze utworzyć rządu, bo Wilders ma problemy ze sformowaniem koalicji.

Los Holandii leży więc w dużym stopniu w rękach centroprawicowego mainstreamu.

Wilders prowadzi bowiem rozmowy koalicyjne m.in. z nową na holenderskiej scenie politycznej centrową partią NSC (Nowy Kontrakt Społeczny) oraz należącą do grupy Odnowić Europę VVD, odchodzącego premiera Marka Ruttego. To od powodzenia koalicji zależy, czy Holandia będzie rządzona przez „holenderskiego Trumpa”, jak o Wildersie mówi prasa. Polityka, który chce wyjścia Holandii z UE, wydalania z kraju migrantów, zagranicznych studentów i pracowników oraz ograniczenia praw mniejszości religijnych, w tym muzułmanów.

Ale skrajna prawica rośnie także w Austrii, która jesienią idzie do wyborów parlamentarnych

Sondaże przed wyborami parlamentarnymi pokazują, że na skrajnie prawicową i populistyczną Wolnościową Partię Austrii (Freiheitliche Partei Österreichs, FPÖ) chce głosować 27 proc. badanych. Na socjalistów 23 proc., a na chadeków 22 proc. Ten trend utrzymuje się od listopada 2022. W wyborach do europarlamentu, jak wynika z sondaży, FPÖ podwaja stan posiadania – wzrośnie z 3 do 6 mandatów.

FPÖ bardzo dobrze poradziło sobie już w zeszłorocznych wyborach w niektórych krajach związkowych, m.in. w Dolnej Saksonii, Karyntii i Salzburgu. Zwycięstwo skrajnej prawicy w Dolnej Saksonii było politycznym trzęsieniem ziemi. Ten land od zawsze pozostawał matecznikiem centroprawicowej Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP). Zaskoczył też Salzburg, w którym należąca do Europejskiej Partii Ludowej ÖVP zdecydowała się wejść z FPÖ w koalicję.

Skrajna prawica rośnie także w Belgii

Ważne jest też to, co w najbliższym czasie wydarzy się w Belgii.

Belgowie w czerwcu głosują nie tylko w wyborach do Parlamentu Europejskiego, ale i w wyborach krajowych. Tu w sondażach też przoduje eurosceptyczna, nacjonalistyczna prawica. Partia Vlaams Belang, Flamandzki Interes, w grudniu 2023 notowała 31 proc. poparcia w wyborach do parlamentu krajowego. Sondaże przed wyborami do PE pokazują, że VB może liczyć na 4, a nie 3, jak dotąd, mandaty.

Szacunki podziału mandatów po nadchodzących wyborach europejskich pokazują, że we wszystkich tych krajach: Austrii, Holandii, Francji i Niemczech, ale także Belgii, delegacja należąca do ID będzie największą delegacją krajową.

Jedyną partią, która przyniesie w tych wyborach straty grupie ID, jest włoska Lega Matteo Salviniego.

Z posiadanych obecnie 23 mandatów, może jej zostać 8.

Lega to partia, która pozostaje w koalicji rządzącej ze zrzeszoną w EPL Forzą Italią (byłą partią nieżyjącego już Silvio Berlusconiego) oraz z zarządzaną przez premierkę Włoch Giorgię Meloni Bracia Włosi. Jeszcze w poprzednich wyborach do PE w 2019 roku to Lega dominowała, zdobywając 34 procent głosów. Ale została przyćmiona przez Meloni i jej partię, która w ostatnich latach wyrosła na faktyczną liderkę włoskiej prawicy.

Włoskie media piszą o tym, że Salvini szykuje się na ostre starcie z Meloni w kampanii do PE. Liczy na to, że uda mu się odrobić straty.

EKR trochę słabiej, ale też dobrze

Sondaże pokazują, że partia Meloni – Bracia Włosi (Fraterlli d'Italia – FI), która zasila grupę Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, rośnie kosztem Legi. Partia Meloni jest dziś lokomotywą napędową dla EKR – grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do których należy także PiS (obecnie 25 europosłów) i Suwerenna Polska (dwóch europosłów).

Jak wynika z sondaży, po wyborach EKR może liczyć nawet na 80 mandatów.

To o 12 więcej niż ma w tej chwili (68). Według badania Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych EKR może liczyć nawet na 85 mandatów.

W drugim roku sprawowania władzy Bracia Włosi cieszą się we Włoszech stabilnym i wyższym niż w dniu wyborów poparciem społecznym (we wrześniu 2022 na partię Meloni zagłosowało 26 proc. osób; dziś chęć głosowania na FI deklaruje 29 proc. badanych). W tych wyborach do PE Bracia Włosi mogą zdobyć nawet 23 mandaty, wobec 10, które mają teraz.

Tym samym zupełnie odwróci się proporcja – Lega, zrzeszona w ID, spadnie z 23 mandatów do 8. Bracia Włosi w EKR wzrosną z 10 do 23.

W Hiszpanii rośnie Vox, PiS najsłabszym ogniwem w EKR

Na wzrost liczby mandatów w PE może też liczyć hiszpański Vox (prognozowany wzrost z 4 do 7 mandatów), który o mały włos nie został „king makerem” po hiszpańskich wyborach parlamentarnych. W wyborach w lipcu 2023 w Hiszpanii zwyciężyła centroprawicowa Partia Ludowa (PP – Partido Popular) zrzeszona w EPL. Nie zdołała jednak pozyskać większości w parlamencie. Przy władzy zostali socjaliści.

W Szwecji rosną też antyimigranccy Szwedzcy Demokraci (prognozowany wzrost z 3 do 5 mandatów), którzy jednak pozostają poza rządem. Obecny rząd Szwecji tworzy proeuropejska centroprawica z liberałami.

Najsłabszym ogniwem EKR jest po przegranych wyborach w Polsce Prawo i Sprawiedliwość.

Sondaże pokazują, że PiS zrobi w tych wyborach europejskich gorszy wynik niż w poprzednich. Może kosztować EKR utratę nawet 11 mandatów. Tym samym delegacja partii do PE zmniejszy się z obecnych 25 do 13 osób.

Zysków nie przynosi także należący do EKR czeski ODS – Obywatelska Partia Demokratyczna, która może stracić jeden mandat. Ale ODS ma w EKR dużo mocniejszą pozycję niż PiS, bo jest w Czechach partią rządzącą. To dzięki Czechom i Włochom EKR ma obecnie reprezentację w Radzie Europejskiej oraz Radzie UE. A to dla grupy politycznej wartość sama w sobie.

Wszyscy mówią językiem prawicy

Jak widać EKR może liczyć na dużo mniejszy wzrost niż ten, na który liczyć może ID, a to oznaczać może jedno. Obserwując trendy sondażowe EKR, podobnie zresztą jak pozostałe grupy polityczne, będzie próbował zbliżać swój ton i agendę do tego przyjmowanego przez ID, chcąc mocniej popłynąć na fali najbardziej nośnych nastrojów społecznych.

A te dla europejskiej prawicy to dziś przede wszystkim protesty rolników, niepokój związany z wojną i rosnącymi kosztami życia, pogłębiającymi się nierównościami, strach przed imigrantami, czy Zielony Ład – według skrajnie prawicowej nomenklatury „ekoszaleństwo”, które rujnuje konkurencyjność europejskich gospodarek i przychody rolników.

Według prawicy wszystkiemu winien europejski establishement, do którego należeć mają politycy EPL, S&D, liberałowie z Odnowić Europę oraz Zieloni

To oni mają być reprezentantami wielkiego biznesu i globalistycznych elit, w interesie których forsują umowy o wolnym handlu i regulacje ekologiczne, co skrajna prawica określa mianem polityki „dewzrostu”.

Skrajna prawica będzie więc sięgać w tych wyborach po język protestu.

Ten retoryczny zwrot na prawo w PE już widać. Zwłaszcza w największej grupie politycznej w PE, czyli Europejskiej Partii Ludowej. EPL już odżegnuje się od promowania Europejskiego Zielonego Ładu, obawiając się strat, które może to przynieść w wyborach. A Zielony Ład to flagowy projekt obecnej szefowej KE z EPL: Ursuli von der Leyen.

Skrajna prawica, ale i skrajna lewica, prześcigają się w tym, kto bardziej jest głosem protestujących rolników.

Kto zyskuje, a kto traci

Parlamentarna matematyka jest więc zgodnie z obecnymi sondażami taka:

  • Największa obecnie w PE Europejska Partia Ludowa, zrzeszająca partie chadeckie oraz ludowe, ma szansę utrzymać swój stan posiadania. Może też nieznacznie wzrosnąć ze 177 mandatów do 181, jak pokazuje najnowszy sondaż Europe Elects. Estymacje Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych dają EPL 173 mandaty.
  • W podobnej sytuacji są socjaliści i demokraci z grupy S&D. Sondaże dają im 140 mandatów w nowym parlamencie wobec 141 obecnie.
  • Najwięcej tracą liberałowie z grupy Odnowić Europę (ze 101 do 82 mandatów) oraz Zieloni (spadek z 72 do 51 mandatów).
  • Rośnie EKR (z 68 do 80 lub nawet 85 mandatów) oraz Tożsamość i Demokracja (z 59 do 91 lub nawet 98).
  • Nieznacznie rośnie też skrajna, eurosceptyczna Lewica (z 37 do 42 mandatów), która jednak trawiona jest wewnętrznymi konfliktami. Część bardziej umiarkowanych partii z tej grupy chce przejąć S&D.

Polityczne pytanie, które zadaje sobie dziś wielu obserwatorów sceny politycznej w Europie, jest takie:

Jak będzie wyglądać nieformalna koalicja, która będzie wyznaczać kierunek UE przez następnych pięć lat?

Czy przetrwa nieformalna współpraca i trudne ucieranie konsensu między centrolewicą i centroprawicą, jak było przez ostatnich niemal 50 lat? Czy może jednak siła ciążenia, której wektor wyraźnie skierowany jest na prawo, zmieni polityczny układ sił w Parlamencie Europejskim?

Parlament Europejski: Wywrócić stolik

Czymś, co zdecydowanie mogłoby wywrócić europejski stolik, jest jedno: gdyby partie skrajnej prawicy z EKR i ID zdecydowały się połączyć siły. Tym samym liczebnie doganiałyby centroprawicę, przeganiały socjalistów i demokratów, a także daleko w tyle zostawiały liberałów i zielonych.

Gdyby EKR i ID zdecydowały się na ten krok, mogłyby liczyć nawet na 171 mandatów – według sondaży Europe Elects. Według badania Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych nawet na 183 mandaty.

W zależności od szacunków połączona grupa EKR i ID mogłaby okazać się największą grupą w Parlamencie Europejskim.

A to oznacza największą widoczność i realny wpływ na wyniki głosowań w PE.

Narracja o możliwości powstania wielkiej prawicowej grupy w PE jest chętnie podsycana przez europosłów z należących do tych grup partii.

„Rośniemy i musimy się poszerzać” – mówi OKO.press poseł PiS Ryszard Czarnecki. „Tak naprawdę są dwie opcje – albo pójście w kierunku wielkiej frakcji prawicowej, albo poszerzanie EKR-u” – dodaje Czarnecki.

„Takie rozmowy będą się toczyły przede wszystkim po wyborach, ale jesteśmy otwarci na współpracę w gronie europejskiej prawicy. Pora skończyć z dominacją dotychczasowego establishmentu. Czas na prawicową Europę” – mówi OKO.press Jean-Paul Garraud, szef europarlamentarnej delegacji Frontu Narodowego i członek ID.

Zneutralizować sanitarny kordon

Partiom skrajnej prawicy, zwłaszcza zrzeszonym w ID, szczególnie doskwiera funkcjonujący do niedawna „kordon sanitarny”, czyli niepisana zasada partii demokratycznych, że radykałów nie bierze się do koalicji, by nie umożliwiać im sprawowania władzy i szerzenia niedemokratycznej agendy.

Mają nadzieję, że wzmocnione po wyborach będą mogły rozbić dotychczas dominującą współpracę między centroprawicą, centrolewicą i liberałami wspieranymi niekiedy przez Zielonych (np. w przypadku Zielonego Ładu) i znaczenie częściej nadawać Europie kierunek poprzez głosowania wspólnie z Europejską Partią Ludową.

„Dzięki nam Europejska Partia Ludowa będzie mogła wreszcie działać jak partia faktycznie centroprawicowa. A nie partia, która realizuje progresywną, zieloną agendę” – mówi OKO.press rozmówca z szefostwa EKR.

Wygląda więc na to, że wielki wpływ na funkcjonowanie UE przez następnych pięć lat będzie miał szefujący EPL Manfred Weber.

To od niego będzie bowiem zależeć, czy jego grupa będzie częściej sięgać po współpracę z liberałami i centrolewicą, czy jednak skusi się na realizowanie bardziej prawicowej agendy, ramię w ramię z EKR i ID. Obecna szefowa KE wywodząca się z EPL Ursula von der Leyen, która prawdopodobnie będzie ubiegać się o reelekcję, chce trzymać się współpracy z lewicą i kontynuować zielone reformy. Ale Weber bardzo wyraźnie puszcza oko prawej stronie.

Wydarzenia z ostatnich wyborów europejskich napawają nadzieję

W Hiszpanii Partia Ludowa nie zdecydowała się na koalicję z Voxem. W Holandii Wilders jak dotąd nie dogadał się z VVD.

Z drugiej strony jednak ostatnie głosowania na forum PE pokazują, że EPL skręca na prawo. Krok po kroku, z powodu braku poparcia wśród europosłów, padają kolejne części Europejskiego Zielonego Ładu. Wynegocjowany pomiędzy Parlamentem a Radą kształt paktu migracyjnego to pakt tak naprawdę zaostrzający polityką migracyjną, którego celem jest ograniczenie migracji do UE.

O tym, że Europejska Partia Ludowa w nadchodzących wyborach ma zamiar zachować daleko idącą ostrożność i odejść od progresywnej agendy, na czym ucierpi przede wszystkim zielona transformacja, OKO.press mówi europoseł Platformy Obywatelskiej i były komisarz ds. unijnego budżetu Janusz Lewandowski.

„Trzeba brać pod uwagę nastroje społeczne. A te są bardzo rozedrgane. Trzeba zachować ogromną ostrożność” – mówi.

Lewandowski podkreśla, że są ważne tematy, o których warto byłoby rozmawiać przed wyborami, także w Polsce: reforma UE, przyszłość strefy euro czy niezbędna reforma systemów emerytalnych w Europie. Ale „nie da się o tym rozmawiać, nie ryzykując przegranej w wyborach”.

Miejsce przy stole

Z wywiadów z europosłami z ID i EKR wynika, że rozmowy o ewentualnym połączeniu lub wzmocnionej współpracy między EKR a ID mają się formalnie zacząć mniej więcej w marcu. Wygląda też na to, że rozbieżność światopoglądowa grup z tych partii będzie traktowana jako drugorzędna wobec szansy na wzmocnienie liczebne.

Partie zrzeszone w EKR to w dużym stopniu partie bardzo wspierające pomoc dla Ukrainy – przeciwnie do partii zrzeszonych w ID. Obie grupy dzieli też mocno stosunek do europejskiej integracji. EKR to partie tzw. miękkiego eurosceptycyzmu, który nie nawołuje do wyjścia z Unii, a jedynie chce ograniczenia jej roli i zwiększenia udziału samych państw w procesie decyzyjnym. EKR ma w swojej deklaracji wpisaną też pracę na rzecz reformy UE oraz jej rozszerzenia.

Tożsamość i Demokracja to grupa dużo bardziej antyunijna, przeciwna rozszerzeniu. ID postuluje odebranie instytucjom UE szeregu kompetencji i przekazanie ich na poziom państw członkowskich.

Oznaczałoby to de facto rozkład Unii, jaką znamy.

ID podkreśla też, że forum UE powinno być dużo mocniej odzwierciedleniem sytuacji państw członkowskich. Parlament Europejski nie powinien być samodzielnym parlamentem, lecz przedłużeniem parlamentów narodowych.

Ale te różnice nie mają znaczenia, jeśli jest szansa dosiąść się do stołu.

;

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze