Największe napięcie polityczne przed wyborami do Parlamentu Europejskiego czuć dziś w centrum: między centroprawicą zrzeszoną w Europejskiej Partii Ludowej a centrolewicą z grupy Socjalistów i Demokratów. Czy ten centrowy sojusz pęknie i pchnie nowy parlament na prawo?
„Jesteśmy partią założycielską Europy. Jesteśmy partią Adenauera, de Gasperiego, Schumana. Będziemy więc chronić naszą Europę przed nacjonalistycznym podejściem. O to właśnie nam chodzi. To jest nasze DNA jako EPL” – mówił podczas konferencji prasowej 16 stycznia 2024 roku Manfred Weber, szef Europejskiej Partii Ludowej (na zdjęciu) w odpowiedzi na pytanie OKO.press.
Jednak nie wszyscy mu wierzą.
Lider centroprawicowej frakcji zapewnił, że wbrew temu, o co Europejska Partia Ludowa jest zdaniem wielu nie bez podstaw oskarżana, nie planuje powyborczej współpracy na forum PE z partiami skrajnej prawicy. I przypomina, że „jasno określił czerwone linie dla EPL”, które wyznaczają, z kim grupa może współpracować. To proeuropejskość, wsparcie dla Ukrainy oraz stanie na straży praworządności. Wybory do Parlamentu Europejskiego już za chwilę, na początku czerwca (6-9 czerwca 2024 roku).
„Są to trzy kluczowe kryteria, które (…) określają nasze opcje, jeśli chodzi o potencjalnych partnerów [koalicyjnych]. Zasadniczo wyklucza to wszystkich nacjonalistów na poziomie europejskim” – tłumaczył Manfred Weber, przywołując „test Webera”, o którym w OKO.press już pisaliśmy.
Szef EPL z zadowoleniem przyznał też, że „symbolem tej strategii EPL” jest to, co w Polsce zrobił Donald Tusk.
Wygrywając wybory 15 października i budując koalicję z partiami proeuropejskimi, propraworządnościowymi i opowiadającymi się za koniecznością pomocy Ukrainie, Tusk odbił kraj z rąk nacjonalistycznej skrajnej prawicy, która zdążyła już bardzo poważnie nadwyrężyć demokratyczny ustrój i pchnąć kraj w praworządnościową próżnię, z której – jak pokazują ostatnie tygodnie – bardzo trudno się wydostać.
„Wrócił do Polski. Prowadził kampanię. Próbował przekonać Polaków do innej drogi dla Polski. I Polacy na niego zagłosowali. Tusk ma większość [w parlamencie]. [Odebranie władzy nacjonalistycznej skrajnej prawicy przez ugrupowanie Tuska] to wyraźny symbol tego, o co chodzi w EPL i co EPL chce robić w Europie. Nasze zasady są jasne” – stwierdził szef EPL.
Jednak nie dla wszystkich obserwatorów i uczestników europejskiej sceny politycznej stanowisko EPL jest tak jasne, jakby chciał tego Manfred Weber.
Wątpliwości w tej sprawie mają nawet, a może przede wszystkim, dotychczasowi partnerzy koalicyjni Webera – centrolewicowa grupa Socjalistów i Demokratów. Oskarżają EPL o niebezpieczny flirt z siłami skrajnie prawicowymi oraz normalizację dyskursu skrajnej prawicy.
„Część konserwatystów z Europejskiej Partii Ludowej, zarządzanej przez Webera, otwiera drzwi tym, którzy chcą zniszczyć europejski projekt. Musimy być tego świadomi, bo normalizacja skrajnej prawicy oznacza normalizację polityk łamiących prawa podstawowe – zarówno indywidualne, jak i kolektywne. Chodzi o prawa obywatelskie, prawa kobiet, prawa mniejszości. Taka współpraca normalizuje też dyskurs negacjonistyczny – czy to w kwestii globalnego ocieplenia, czy praw człowieka” – mówiła we wtorek 16 stycznia Iratxe Garcia Perez, szefowa grupy Socjalistów i Demokratów w PE.
Europosłowie S&D jednym tchem wymieniają przykłady krajów, w których partie zrzeszone w EPL współrządzą z partiami eurosceptycznymi i nacjonalistycznymi: są to Finlandia, Włochy, po trosze Szwecja (rząd jest wspierany w parlamencie przez eurosceptyczną i antyimigrancką partię Szwedzkich Demokratów) czy Hiszpania na poziomie lokalnym. Takie rządy przymykają oko na to, że narracja ze strony partnerów jest skrajnie antyimigrancka i rasistowska albo że koalicjanci partii proeuropejskich wzywają do wyjścia z Unii Europejskiej, jak regularnie zdarza się w Finlandii, gdzie centroprawica (Partia Narodowej Koalicji) rządzi ze skrajnie prawicową i nacjonalistyczną Partią Finów.
Szefostwo grupy S&D do szału doprowadzają takie sytuacje, jak ta, która miała miejsce na początku stycznia we Włoszech. 7 stycznia w Rzymie odbył się marsz włoskich neofaszystów, upamiętniający śmierć trzech młodych działaczy skrajnej prawicy w 1976 roku. Tłum zgromadził się przed dawną siedzibą Włoskiego Ruchu Społecznego (WRS), założonej po II wojnie światowej neofaszystowskiej partii, która ostatecznie przekształciła się w partię Bracia Włosi kierowaną przez Giorgię Meloni.
Uczestnicy marszu hajlowali. Kilku drugoplanowanych polityków rządu, mniej lub bardziej wstrzemięźliwie, skomentowało sprawę. Najbardziej prominentą postacią z rządu, która zabrała głos, był Antonio Tajani, wicepremier z koalicyjnej wobec Meloni partii Forza Italia, należącej do EPL. Tajani napisał, że „Jesteśmy antyfaszystami. Ktokolwiek zachowuje się tak [jak uczestnicy marszu], powinien zostać potępiony”. Ale wprost potępienia nie wyraził.
Minister spraw wewnętrznych Włoch, Matteo Piantedosi, były prefekt Rzymu, stwierdził, że uczestnicy marszu „zachowywali się niezgodnie z naszą demokratyczną kulturą".
Wznoszenia rzymskich salutów nie potępiła jednak premierka Włoch, Giorgia Meloni.
Milczenie zachowało też szefostwo grupy EPL, do której należy koalicyjna wobec Meloni Forza Italia.
Partia Meloni to przykład ugrupowania skrajnej prawicy, z którym flirtuje EPL. Manfred Weber wielokrotnie podkreślał, jak dobre relacje łączą go z Meloni oraz jak dobrze układa się ich współpraca na forum UE.
„Meloni miała wybór i wybrała milczenie. Nie da się milczeć w takich sprawach, a jednocześnie przekonywać innych do tego, że się szanuje europejskie wartości. Jedno z drugim nie idzie w parze” – denerwuje się Pedro Marques, europoseł z portugalskiej Partii Socjalistycznej (PS), wiceprzewodniczący grupy Socjalistów i Demokratów, w rozmowie z OKO.press. Jego partia, PS, jeszcze do listopada miała rząd mniejszościowy w Portugalii, jednak ze względu na wybuch afery korupcyjnej premier António Costa podał się do dymisji. Przedterminowe wybory parlamentarne w Portugalii są zaplanowane na 10 marca.
Ale problem w koalicji rozbija się dziś o znacznie więcej wątków niż flirty EPL ze skrajną prawicą. Grupy coraz bardziej rozjeżdżają się w kwestii Europejskiego Zielonego Ładu, dość ambitnego planu zielonej transformacji gospodarczej UE. EPL głosowała razem z S&D nad 22 legislacjami z tego pakietu, ale przy dwóch ostatnich odmówiła współpracy (chodziło o rozporządzenie o odbudowie zasobów przyrodniczych oraz o pestycydach).
Partie z tych grup bardzo mocno różni też podejście do kwestii polityki migracyjnej. EPL kładzie nacisk na ograniczenie i spowolnienie migracji, a S&D ma większe wymogi co do przestrzegania praw człowieka w tym procesie. Grupy ostatecznie zgodziły się na niezbyt zadowalający kompromis w tej sprawie w grudniu – częściowo po to, by już zakończyć temat.
W dzisiejszych okolicznościach dla europosłów z partii lewicowych jest to dość niewygodny temat.
Przy takich nastrojach w Europie, jak te, które panują od czasu wybuchu wojny w Ukrainie, a wcześniej pandemii, lobbowanie za ambitnym paktem migracyjnych jest trudnym zadaniem. Za to partie centroprawicowe płyną na tej fali z lubością, wrzucając na sztandary takie hasło jak „bezpieczeństwo”, co pokazał nawet Donald Tusk w trakcie kampanii do parlamentu.
Najnowszą sprawą, która poróżniła bardzo S&D oraz EPL jest też to, że europosłowie z EPL pracujący w komisji kultury poparli poprawkę do rezolucji PE, w której proponują odblokowanie Węgrom pieniędzy na program wymiany akademickiej Erasmus. Głosowali tak samo, jak posłowie ze skrajnie prawicowych grup ID oraz EKR.
W 2022 roku Komisja zamroziła fundusze Erasmus dla Węgier po tym, jak rząd Orbána przejął kontrolę nad szkolnictwem wyższym, tworząc nieznane nigdzie indziej w Europie fundusze zarządzające uczelniami, do których przeniósł ich majątki. To, zdaniem Komisji, zagroziło nie tylko wolności akademickiej, ale też prawidłowości wydatkowania funduszy UE, czyli bezpieczeństwu budżetu UE.
Wcześniej Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że ograniczenia nałożone przez Orbána na zagraniczne uniwersytety, w tym Uniwersytet Środokowoeuropejski, były niezgodne z prawem UE.
Czy wobec tego współpraca w łonie europejskiego centrum, która kształtowała Unię przez dziesięciolecia, bo centroprawica współrządzi Europą z socjaldemokratami od momentu, gdy wybory do PE są bezpośrednie, jest jeszcze możliwa?
Z sondaży przedwyborczych wynika, że po raz kolejny to EPL będzie głównym rozgrywającym po wyborach europejskich, bo wyraźnie przoduje w sondażach. W ostatniej kadencji Parlamentu Europejskiego tylko przez około 8 miesięcy, między sierpniem 2021 roku a marcem 2022 roku, lepiej niż EPL w sondażach wypadała grupa Socjalistów i Demokratów. Teraz dzieli je około 30 mandatów.
To, co dzieje się na prawicy – wyraźny wzrost poparcia dla partii prawicowych w Europie – teoretycznie oferuje EPL alternatywę. Symulacje podziału mandatów w PE według sondaży pokazują, że większa część wyborczego tortu przypadnie w udziale prawicy, jeśli do ich grona doliczyć część posłów niezrzeszonych (a wśród niezrzeszonych dość licznie reprezentowany jest m.in. prawicowy Fidesz Viktora Orbána – grupa posłów niezrzeszonych to dziś, m.in. w związku z aferami korupcyjnymi, aż 51 osób).
Pomysł, że EPL mógłby próbować formować bardziej prawicowy blok, w ramach którego łatwiej będzie realizować mniej progresywną agendę, do której skłania się Manfred Weber, nie jest więc zupełnie pozbawiony podstaw.
O tym, że EPL jest gotowa na współpracę przynajmniej z częścią partii zrzeszonych w grupach na prawo od EPL, czyli przede wszystkim w EKR (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy), mówił w rozmowie z OKO.press już w październiku także sekretarz generalny tej partii, Thanasis Bakolas. Bakolas podkreślał, że w części krajów partie z EPL wchodzą we współpracę z partiami z EKR, by „zwyciężyć populistów”, więc EPL nie widzi nic złego w takiej współpracy. Jako przykład podał Czechy, gdzie trzy partie z EPL tworzą rząd z Obywatelską Partią Demokratyczną (ODS z EKR), z której pochodzi premier Petr Fiala, bo chciały nie dopuścić do powrotu do władzy populisty Andrej Babiša z ANO.
„EPL jest bardzo silną, spójną i zjednoczoną rodziną polityczną. EKR nie jest, ta grupa ma problem z tożsamością. Nie ma co do tego wątpliwości. Jej część jest skrajnie prawicowa, antyeuropejska, antyrządowa, antyukraińska. Przykładem jest PiS w Polsce. Ale jest też inna część EKR, która jest konserwatywna, ale też niezaprzeczalnie proeuropejska, praworządna i proukraińska” – mówił Bakolas i wymieniał: ODS w Czechach, Wolność i Solidarność (SaS) na Słowacji.
Pole do takich spekulacji tworzy też sam Manfred Weber. Z jego strony nigdy nie padła żadna stanowcza deklaracja o tym, że grupa wyklucza współpracę z partiami zrzeszonymi w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR, do których należy PiS i Suwerenna Polska) oraz grupy ID (Tożsamość i Demokracja). Wyznaczając swoje „czerwone linie”, Manfred Weber wymienia tylko kilka partii, które trzech kryteriów do współpracy nie spełniają. Najczęściej są to tylko PiS z Polski, niemiecki AfD oraz francuski Front Narodowy.
Tymczasem w grupie EKR i ID zrzeszonych jest w sumie niemal 30 partii politycznych. Według najnowszych sondaży obie grupy mogą mieć w nowym parlamencie nawet 170 mandatów!
Weber nie dał też jasno do zrozumienia, czy chce kontynuować współpracę koalicyjną z S&D, ani też temu nie zaprzeczył.
W swoich publicznych wypowiedziach dla mediów dość przyjaźnie wypowiada się o partnerach z grupy Renew, czyli europejskich liberałach, a posłom z S&D nie szczędzi krytyki. Na zamkniętych spotkaniach prasowych mówi, że zależy mu na trwaniu wielkiej koalicji, że będzie chciał po wyborach współpracować z liberałami i socjaldemokratami.
Najważniejszym pytaniem, jakie wielu sobie dziś zadaje, jest to, jak będzie wyglądał Parlament Europejski po kolejnych wyborach.
Czy centrowa koalicja wspierana przez liberałów oraz częściowo przez Zielonych w ostatniej kadencji przetrwa? Czy może jednak EPL da się pociągnąć w prawo przez rosnące w siłę ugrupowania skrajnie prawicowe, którym Manfred Weber zdaje się zostawiać otwartą furtkę?
Ale usiłując zrozumieć dynamikę między EPL a S&D na forum UE, nie można zapominać o tym, że grupy te przeważnie przyjmują bardzo konfrontacyjną wobec siebie retorykę. Z prostego powodu: toczą zażartą konkurencję o władzę w państwach członkowskich. Choć to oczywiście dotyczy wszystkich grup.
Już w marcu partie należące do S&D i EPL zawalczą o władzę we wspomnianej już Portugalii. Partia Socjalistyczna (PS) z S&D zetrze się z (nie dajmy się zwieść nazwie) Partią Socjaldemokratyczną (PSD), która jednak należy do EPL, bo jest partią z gruntu centroprawicową. Oba ugrupowania w sondażach idą łeb w łeb (28 proc. poparcia mają PS, a 27 proc. PSD).
S&D chce, by tradycyjna koalicja z EPL, Liberałami, a najlepiej i Zielonymi była możliwa, a także, żeby następny Parlament realizował jak najbardziej socjalną i zieloną agendę. Dlatego martwi ich, że EPL patrzy w innym kierunku i przez krytykowanie sojuszu z radykałami próbuje EPL-em wstrząsnąć.
I są w tym dość skuteczni – EPL musi się gęsto tłumaczyć ze swoich wyborów w wielu europejskich mediach.
Szefowa frakcji S&D w PE, Iratxe García Pérez z Hiszpanii, nie ma jednak wątpliwości: w którymś momencie Manfred Weber będzie się musiał zdecydować.
„EPL będzie albo jak partia Tuska w Polsce, albo jak partia pana Feijóo [Partido Popular, czyli centroprawicowa Partia Ludowa – przyp.red.] w Hiszpanii, który współpracuje z Voxem (…) EPL musi skończyć z tym podwójnym językiem, a Weber musi się zdecydować, co reprezentuje" – mówi García Pérez.
Świat
Wybory
Donald Tusk
Parlament Europejski VIII kadencji
Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy
Europejska Partia Ludowa
Manfred Weber
Partia Europejskich Socjalistów
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze