Europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk twierdzi, że Słowacja od euro zbiedniała, wiceminister Romanowski, że własna waluta daje przewagę we wzroście gospodarczym. Obaj się mylą. Manipulują danymi lub nie umieją z nich korzystać. Na liczbach tłumaczymy, jak jest w rzeczywistości.
W RMF FM 29 maja 2023 europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk powiedział, że jest przeciwny przyjmowaniu euro w Polsce. Przedstawił też argument:
„Jest doskonałe porównanie ze Słowacją. […]
Po 14 latach bycia w strefie euro ich poziom zamożności jest niższy niż przed wejściem do strefy euro, co oznacza, że stracili te kilkanaście lat
I doprecyzował: „Chodzi o PKB na mieszkańca mierzone siłą nabywczą pieniądza. Na Słowacji jest niższy niż przed wejściem do strefy euro. To jest ciężkie doświadczenie tego kraju”.
Trudno rozstrzygnąć, czy jest to kłamstwo, czy niewiedza. Z pewnością jednak jest to piramidalna bzdura.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Europoseł Kuźmiuk nie przytoczył w swoim wywodzie źródła danych, nie możemy więc z pewnością powiedzieć, skąd wziął swoje liczby. Określił je jednak dosyć precyzyjnie („PKB na mieszkańca mierzone siłą nabywczą pieniądza”), daje nam więc to możliwość domyślenia się, że źródłem był Eurostat. Jeśli tak, dane zostały błędnie odczytane.
Według danych Eurostatu, w 2009 roku PKB na osobę mierzone według siły nabywczej wynosiło 72 proc. średniej unijnej, a w 2022 roku – 67 proc. Mamy tutaj jednak dwa problemy. Po pierwsze, takie dane nie oznaczają, że przeciętny Słowak jest dziś uboższy niż w 2009 roku, gdy Słowacja przystąpiła do strefy euro. To od średniej unijnej. A ta rosła i w całej UE, i na Słowacji. Liczby te mogłyby co najwyżej oznaczać, że w procesie konwergencji (dążenia do zbieżności, w tym wypadku – zbliżania się słabiej rozwiniętych krajów do średniej unijnej) Słowacja jest na niższym etapie, niż w 2009 roku.
Mogłyby, bo tutaj należy zwrócić uwagę na drugi problem. Przy tabeli znajduje się bowiem zastrzeżenie:
„Należy pamiętać, że indeks ten przeznaczony jest do porównań między krajami, a nie do porównań czasowych”.
Czyli – porównywanie danych dla Słowacji w 2009 i 2022 roku jest tutaj nieuprawnione. Ze względu na komplikacje związane z przeliczaniem danych na siłę nabywczą, dane są nieporównywalne w czasie.
Samo PKB na osobę wyrażone w euro PPS z 2020 roku (abstrakcyjnej walucie skalibrowanej dla porównań według parytetu siły nabywczej) na Słowacji wynosiło 17,3 tys. w 2009 roku i 23,6 tys. w 2022 roku. Wiemy już jednak, że dana ta nie służy porównaniom w czasie. Gdyby jednak europoseł Kuźmiuk chciał na tej podstawie powiedzieć coś o poziomie PKB na osobę na Słowacji w momencie wejścia euro i dziś, musiałby powiedzieć, że poziom ten wzrósł.
By pokazać, jak różne wyniki może dać różna metodologia w wypadku przeliczeń według siły nabywczej, starczy zajrzeć do danych Banku Światowego. Tam korzysta się z dolarów międzynarodowych z 2017 roku. Według tych danych stosunek PKB na osobę do średniej unijnej między 2009 a 2021 rokiem w Słowacji wzrósł z 63 proc. do 72 proc. Według tej samej jednostki PKB na osobę w Słowacji w tym okresie wzrosło o 33 proc.
Dla ekonomisty jest jasne, że to, co mówi europoseł Kuźmiuk, jest ekstremalnie mało możliwe.
"Teoria konwergencji mówi dosyć jasno, że konwergencja jest najszybsza, gdy różnice są największe. Innymi słowy: im bliżej jesteśmy średniej unijnej, tym wolniej się do tej średniej będziemy zbliżać” – tłumaczy dla OKO.press dr Wojciech Paczos z Cardiff University.
Pytamy go, czy jego zdaniem wejście do strefy walutowej może mieć negatywny wpływ na wzrost gospodarczy.
„Wedle mojej najlepszej wiedzy to, co jest narysowane na banknotach (czy to król z XI wieku, czy antyczne budowle), nie ma wpływu na wzrost gospodarczy w długim okresie” – mówi dr Paczos.
„W krótkim okresie owszem: przyjęcie banknotów z antycznymi mostami wiąże się z rezygnacją z niezależnej polityki monetarnej (która znów – nie ma wpływu na rozwój w długim okresie), ale zmniejsza koszty transakcyjne w handlu zagranicznym z największym partnerem handlowym. Tylko że empirycznie nie zaobserwowano istotnego wpływu obecności w strefie euro na tempo wzrostu – ani negatywnego, ani pozytywnego”.
Dr Paczos zwraca uwagę, że do pokazania tej zależności na danych właściwe będzie PKB na osobę w cenach stałych, bez odnoszenia do siły nabywczej.
Spójrzmy na te dane również w trybie konwergencji, czyli w odniesieniu do średniej unijnej dla wszystkich krajów, które w ostatnich dwóch dekadach przyjęły euro (poza Chorwacją, która przyjęła je dopiero w tym roku):
Tylko jeden z siedmiu krajów (Cypr) jest dziś na niższym poziomie PKB na osobę w odniesieniu do średniej unijnej niż w momencie przyjmowania euro. W wartościach bezwzględnych wszystkie odnotowały wzrost. Jednak we wszystkich krajach po 2008 roku widać stagnację związaną z globalnym kryzysem gospodarczym.
Cypr dodatkowo doświadczył własnego kryzysu finansowego w latach 2012-2013, który opóźnił powrót na wcześniejszą ścieżkę.
W krajach nam bliższych – Litwie, Łotwie, Estonii i Słowacji – konwergencja przebiega równą ścieżką w górę, zgodnie z tym, co mówił dr Paczos – podobnym biegiem przed jak i po przyjęciu euro.
Sprzeciw PiS wobec euro w Polsce jest polityczny – partia mówi to, co uważa, że chce usłyszeć jej wyborca. O wspólnej walucie można i należy dyskutować, można zastanawiać się, na ile przydatny jest nam własny bank centralny, który utraci dzisiejszą funkcję, gdy do strefy euro wejdziemy.
Ale politycy Zjednoczonej Prawicy uciekają się do nieprawdziwych argumentów ekonomicznych. A wszystko po to, by zaspokoić strach własnego elektoratu przed europejską walutą. Bo nie chodzi tylko o Zbigniewa Kuźmiuka. Na początku roku premier Morawiecki straszył ogromnym wzrostem cen w momencie przyjęcia euro, co oczywiście okazało się nieprawdą.
Poza Kuźmiukiem zabłysnąć próbował ostatnio też wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski z Suwerennej Polski. W sobotę 27 maja na Twitterze napisał:
„Mimo kryzysu i wojny za wschodnią granicą Polska wciąż odnotowuje wzrost PKB, a złoty umacnia się na rynkach. Narodowa waluta ma kluczowe znaczenie dla polskiej gospodarki. Mówimy stanowcze nie dla euro”.
Do wpisu dołączył grafikę, która przedstawia realny wzrost PKB w 15 krajach Unii między czwartym kwartałem 2019 a pierwszym kwartałem 2023:
Dopuścił się jednak dosyć prostackiej manipulacji – obciął wykres tak, by lepiej pasował mu do prezentowanej tezy. W pełni wykres wygląda tak:
Romanowski prezentuje wykres, na którym nie ma dwóch ostatnich krajów – Wielkiej Brytanii i Czech, w których mamy spadek PKB w tym okresie. Mimo że komentarzach użytkownicy Twittera zwracają mu na to uwagę ani się do tego nie odniósł, ani nie usunął wpisu.
Romanowski najpewniej nie jest tutaj aktywnym manipulantem, który własnoręcznie dokonał obcięcia wykresu. Bardziej prawdopodobna jest banalna bezmyślność. Źródłem wykresu jest Daniel Kral, starszy ekonomista z firmy analitycznej Oxford Economics, która jest tutaj źródłem danych. Ale Kral zaprezentował też dane inaczej:
Wersja, którą umieścił na swoim profilu wiceminister Romanowski, pojawiła się na Twitterze wcześniej choćby na profilu użytkownika Zbigniew Czaban, który twierdzi, że mieszka w Dortmundzie i publikuje przede wszystkim antyniemieckie wpisy. Na profilu Czabana wykres jest już ucięty.
Już sam pełny wykres pokazuje, że teza Romanowskiego jest nieuprawniona. Warto do tego dodać kontekst. Czas między końcem 2019 roku a początkiem 2023 roku jest dla europejskiej i światowej gospodarki bardzo specyficzny.
To pandemia, późniejsze zakłócenia w globalnych łańcuchach dostaw, następnie napaść Rosji na Ukrainę. Wyciąganie głębszych wniosków na temat wpływu wspólnej waluty na rozwój z tak burzliwego dla gospodarki okresu, jest nadużyciem.
Kryzysy rządzą się swoimi prawami. Widać to też na wykresie wyżej – okres po 2009 roku to spadki, ale nie daje nam to prawa do uznania, że euro jest dla rozwoju złe. Po kryzysie ścieżki wzrostu wracają na swój tor. Inna sprawa, że użycie Danii jest tutaj manipulacją. Kurs korony duńskiej jest ściśle powiązany z kursem euro.
Oczywiście tak wysoki wzrost w tak trudnych czasach jest dla Polski dobrą informacją. Ale ma on też swoją drugą stronę.
Wysoki wzrost w tym okresie łączy się z wysoką inflacją. Zwrócił na to uwagę na Twitterze Mateusz Urban, również z Oxford Economics.
To również spore uproszczenie, które nie uprawnia do stwierdzenia, że własna waluta to automatycznie wyższa inflacja. Ale jest to odwrócenie logiki, którą próbował zaprezentować Romanowski: podobne dane można zaprezentować tak, że nie będą już tak dla Polski korzystne.
Na wykresie Romanowskiego brakuje kilku krajów.
Nie mamy dostępu do bazy Oxford Economics, możemy jednak bardzo podobny wykres stworzyć na podstawie danych Eurostatu, na danych za lata 2020-2022. Pomijamy tutaj Irlandię, która jest rajem podatkowym i dlatego jej dane o PKB są nieporównywalne z innymi krajami wspólnoty.
Na czerwono zaznaczone kraje spoza strefy euro, na niebiesko – te, które mają wspólną walutę.
Na szczycie mamy dwa kraje spoza strefy euro (Chorwacja dołączyła w 2023 rok), ale następnie mamy cztery kraje ze strefy euro, których na wykresie Romanowskiego nie było.
Czyli – Zjednoczona Prawica chce nas przekonać, że euro jest dla nas niekorzystne. Ale argumenty, na które ją stać wynikają z intelektualnego lenistwa i słabego zrozumienia podawanych liczb. Polska zasługuje na coś lepszego w debacie o przyjęciu euro.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze