Sobotni (18 lipca) kościelny ślub Jacka Kurskiego i Joanny Kurskiej wzbudził ogromne kontrowersje. Jak to możliwe, że osoby, które były już w związkach małżeńskich uświęconych katolickim sakramentem, ponownie stają przed ołtarzem? To proste: katolik nie może dostać „rozwodu kościelnego”, za to może się postarać o stwierdzenie nieważności małżeństwa.
Łagodny Sędzia stwierdza nieważność
Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego podaje, że w 2017 roku do sądów kościelnych pierwszej instancji wniesiono na wokandę 4,3 tysiące takich spraw, a rozstrzygnięto 3,9 tysiąca. W 2,8 tysiącu przypadków stwierdzono nieważność małżeństwa, co stanowi 71 proc. wszystkich rozstrzygnięć. W 907 sprawach wydano wyrok przeciw nieważności. W 94 przypadkach zrzeczono się procesu.
Co ciekawe, odsetki te wahają się w zależności od diecezji. W gdańskiej „rozwodem” zakończyło się zaledwie 40 proc. postępowań, w przemyskiej – aż 95 proc.
To ostatnie oficjalne dane pochodzące z rocznika statystycznego opublikowanego w 2019 roku. W tegorocznym roczniku ISKK za rok 2018 pominięto już statystyki dotyczące „rozwodów”, ale z obserwacji ostatnich kilkunastu lat łatwo można się domyślić, że liczby te konsekwentnie rosną. I to nie tylko dlatego, że wiedza o takiej możliwości jest coraz bardziej powszechna.
W 2015 roku papież Franciszek listem Mitis Iudex Dominus Iesus (Łagodny Sędzia Pan Jezus) zapoczątkował reformę całej procedury, która znacznie skróciła i ułatwiła uzyskanie „katolickiego rozwodu”.
Zdjęto obowiązek pozytywnego rozpatrzenia unieważnienia przez dwie instancje, wprowadzono możliwość wyboru miejsca procesu oraz wprowadzano procesy skrócone, trwające nie więcej niż kilka tygodni, w przypadkach oczywistych.
Franciszek wezwał też diecezje do minimalizowania kosztów sądowych postępowań. W Polsce to wydatek rzędu ok. 1,5 – 2 tysiąca złotych. Do tego doliczyć trzeba kilkaset złotych za opinie biegłych i oczywiście wynagrodzenie prawników. W Polsce działają kancelarie prawa kanonicznego, które specjalizują się w kościelnych rozwodach i chwalą swoją skutecznością.
Co trzeba wykazać, by uzyskać „katolicki rozwód”?
Istnieją tzw. przeszkody małżeńskie. To między innymi brak odpowiedniego wieku, wcześniejsze małżeństwo, trwała impotencja, brak chrztu, pokrewieństwo. Kolejną kategorią są braki formalne – na przykład brak świadków, czy brak uprawnień księdza udzielającego ślubu.
Najczęstszą przyczyną stwierdzenia nieważności są jednak wady zgody małżeńskiej, z których najpopularniejszą jest „niezdolność podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej”.
Zaliczają się do nich na przykład alkoholizm, narkomania, seksoholizm, hazard, a nawet pracoholizm, czy uzależnienie od gier komputerowych i internetu. Warunkiem jest wykazanie nie tylko, że skłonności te doprowadziły do rozkładu pożycia, ale też istniały jeszcze przed zawarciem małżeństwa.
zobacz kodeks postępowania kanonicznego
Kan. 1095.
Niezdolni do zawarcia małżeństwa są ci, którzy: 1° są pozbawieni wystarczającego używania rozumu; 2° mają poważny brak rozeznania oceniającego co do istotnych praw i obowiązków małżeńskich wzajemnie przekazywanych i przyjmowanych; 3° z przyczyn natury psychicznej nie są zdolni podjąć istotnych obowiązków małżeńskich.
„Każda kartka przekładana grubym banknotem”
Z jednej strony dogmatyczny opór Kościoła wobec rozwodów, z drugiej kazuistyczne podejście do unieważnień, otwierające drogę do nadużyć – wszystko to budziło kontrowersje od setek lat.
Kościół nie uznaje, że małżeństwo jest dysfunkcjonalne i trzeba je przerwać, ale, jak pisał w dwudziestoleciu Tadeusz Boy-Żeleński, „sięga wstecz, stara się znaleźć w nim od początku pozór nieważności, szuka niezapalonej świeczki przy ołtarzu, stwierdza, wbrew prawdzie, że »małżeństwo nie było dokonane«, szuka świadków, przyjmuje fałszywe przysięgi, słowem, szerzy (mimo woli i z bólem w sercu zapewne) fałsz i zgorszenie”.
Jak pisze Boy, „akta takich spraw mają to do siebie, że każda kartka musi być przekładana grubym banknotem”.
„Rozwody katolickie” były przywilejem najbogatszych i najbardziej wpływowych. Dla mniej zamożnych możliwością rozwodu było zmienienie wyznania na ewangelickie, biedni zaś musieli „żyć w wierze”.
Boy „Dziewice konsystorskie”, zbiór felietonów, skąd pochodzą cytaty, wydał w czasach, gdy w Polsce, między innymi dzięki silnemu lobby kościelnemu, nie funkcjonowały świeckie małżeństwa, a więc także świeckie rozwody.
Obecnie rozwody cywilne nie tylko istnieją, ale cieszą się niesłabnącym powodzeniem. Co roku w Polsce dochodzi do ponad 60 tysięcy rozwiązań węzłów małżeńskich. Osoby, które starają się więc dodatkowo o stwierdzenie nieważności ślubu nie tyle chcą się uwolnić ze źle urodzonego związku, ile zazwyczaj pragną zawrzeć kolejny, uznany w oczach Kościoła za pełnoprawny.
Kurski psychicznie niezdolny do małżeństwa?
Jacek Kurski rozwiódł się z żoną Moniką w 2015 roku po 24 latach małżeństwa. W tym czasie dorobili się trójki dzieci, w 1999 roku ich rodzinę pobłogosławił sam papież Jan Paweł II.
Joannę Klimek, swoją przyszłą drugą żonę, poznał w TVP. Klimek była dyrektorem programowym. Zakochana para wzięła ślub cywilny w lipcu 2018 roku, jak donoszą media, zaledwie kilka tygodni po rozwodzie Klimek.
Niewykluczone, że oboje rozpoczęli procedury unieważnienia swoich małżeństw jeszcze przed 2018 rokiem, formalnie rozwód cywilny nie jest do tego wymagany.
Z ulotki wyborczej p. Kurskiego (tego, który właśnie załatwił sobie unieważnienie małżeństwa i wziął drugi już ślub…
Geplaatst door Witold Jurasz op Zondag 19 juli 2020
Według informacji „Newsweeka” Jacek Kurski ma zresztą unieważnienie ślubu kościelnego od wiosny ubiegłego roku, ale znalazła się w nim klauzula zakazująca mu ponownego małżeństwa z powodu psychiczno-fizycznej niezdolności do zawarcia go. To standardowa procedura przy tej przesłance nieważności małżeństwa. Klauzulę po konsultacji z biegłymi zdejmuje sąd pierwszej instancji, który wydał wyrok.
Kancelarie specjalizujące się w katolickich rozwodach uspokajają, że ta operacja jest stosunkowo prosta i szybka.
Zresztą, jak wskazują eksperci, stwierdzanie nieważności małżeństw z tak długimi stażami jest rzadkim widokiem (link 1, link 2). A co dopiero ślub pary z podwójnym unieważnieniem, która w dodatku o to stwierdzenie ubiegała się, będąc już w związku cywilnym. Trudno tu nie dopatrywać się przełamania niedasizmu, do którego zdolni są jedynie ludzie obdarzeni przywilejem władzy. A na tym cuda się przecież nie kończyły.
Sakrament w sanktuarium
Para młoda na miejsce ceremonii wybrała bowiem sanktuarium w Łagiewnikach, ważne dla katolików miejsce, które co roku odwiedzają setki tysięcy pielgrzymów. Co więcej, ślub Kurskich nie odbył się w bazylice, ale w kaplicy klasztornej sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, która jest miejscem kultu.
Tam, według katolików, doszło do objawienia, w tym miejscu pochowano siostrę Faustynę, świętą kościoła. Religijni komentatorzy odbierali ten krok jako ostentacyjny, graniczący z prowokacją pokaz władzy.
„Jako katolik i słoikowy krakus czuję od wczoraj autentyczne zgorszenie. Po pierwsze, unieważnieniem ślubu ojca trójki dzieci, po wieloletnim małżeństwie. Wreszcie odprawianiem z celebrą nowego ślubu w najważniejszym sanktuarium w regionie. Przepraszam, ja wysiadam” – napisał Bartosz Brzyski, redaktor Klubu Jagiellońskiego.
Głos w dyskusji zabrała także znana z ultrakatolickich poglądów i oddania władzy krakowska kurator oświaty, Barbara Nowak: „Mam podobne odczucia. Bolesne doświadczenie dla katolika.
Pokaz siły w miejscu, które jest dla mnie święte i w zestawie najważniejszych osób wśród gości.
Wielki smutek, gorycz porażki nauki i zasad na jakich zostałam wychowana”.
Wydarzenie krytykował także ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, publicysta katolicki Tomasz Terlikowski, ksiądz Kazimierz Sowa.
Na udzielenie Kurskim sakramentu pozwolenie musiał wydać Marek Jędraszewski, arcybiskup archidiecezji krakowskiej, która nadzoruje sanktuarium. Sam Jędraszewski mianował też zarządzającego Łagiewnikami kustosza – księdza Zbigniewa Bielasa. Zażyłość Marka Jędraszewskiego z Prawem i Sprawiedliwością jest rzeczą powszechnie znaną
Cudownym zbiegiem okoliczności jest też fakt, że TVP 3 zaczęło w maju 2020 roku codziennie emitować Koronkę do Bożego Miłosierdzia spod obrazu w Łagiewnikach.
Łagiewniki miały być nie tylko wielkim honorem i nobilitacją dla Kurskich, ale też gwarantem, że wokół ceremonii nie zacznie węszyć prasa. Informacje o ślubie wyciekły w końcu dopiero po wyborach, w których – z wartościami rodzinnymi na ustach – wygrał Andrzej Duda.
Ceremonia uświęcona partyjnie
„Rodzinę widzimy tak jak tutaj, jedna kobieta, jeden mężczyzna w stałym związku i ich dzieci. To jest rodzina!”, „Bronimy tradycyjnego modelu rodziny”, „trwały związek między kobietą a mężczyzną i dziećmi, które przychodzą na świat jest czymś niezwykle cennym w wymiarze naszej cywilizacji chrześcijańskiej, która niewątpliwie w dziejach świata jest najbardziej życzliwa człowiekowi” – mówił jeszcze we wrześniu 2019 roku Jarosław Kaczyński.
W sobotę 18 lipca celebrował życzliwość cywilizacji chrześcijańskiej razem z Jackiem Kurskim jako najważniejszy gość honorowy jego ślubu.
Oprócz prezesa PiS do Łagiewnik pielgrzymowali także między innymi Beata Szydło, Jarosław Sellin, Michał Dworczyk, Joachim Brudziński, Zbigniew Ziobro, Beata Mazurek, Marek Suski, Ryszard Terlecki, Ryszard Czarnecki, Dominik Tarczyński, Jadwiga Wiśniewska, Adam Glapiński, Andrzej Adamczyk.
Nie zabrakło też oczywiście pracowników TVP – Danuty Holeckiej, Michała Adamczyka, Michała Rachonia, Marcina Wolskiego.
Po ślubie przyszedł czas na rytuał partyjno-religijny, czyli miesięcznicę pogrzebu Lecha i Marii Kaczyńskich. Kurscy wraz z samym Jarosławem Kaczyńskim pojechali na Wawel i złożyli naręcza białych i czerwonych róż na grobie pary prezydenckiej.
Dobra zmiana, tacy oni skromni, religijni, wreszcie władza zwykłego prostego Polaka a nie kasta lub "elyty" z Warszawy, prawda? 🙂
W ten sam sposób swoje małżeńskie sprawy załatwiał Przemysław Edgar Gosiewski. A kiedy zginął w katastrofie smoleńskiej, to jego obie żony – eks, czyli Małgorzata oraz wdowa, czyli Beata całkiem jawnie (choć w białych rękawiczkach, to fakt) rywalizowały między sobą o miano wdowy smoleńskiej. Było wtedy też sporo niesmaku, nawet w środowiskach bliskich PiS, jak pamiętam.
Patrząc z teologicznego punktu widzenia, podejście Kościoła do małżeństwa jako sakramentu jest co nieco dziwne, przynajmniej ja tak sądzę. Pamiętam, jak mnie w latach szkolnych na lekcjach religii (w salce katechetycznej – lata 1966-78 😛 ) uczono, że jeśli ktoś np. włamie się do tabernakulum i napluje do cyborium albo rozsypie i podepcze hostie, to jest świętokradztwo i profanacja Najświętszego Sakramentu. Tak samo jak przyjęcie komunii w stanie grzechu śmiertelnego. Świadome zatajenie grzechu w konfesjonale (jeśli pamiętało się o nim w rachunku sumienia) jest z kolei profanacją sakramentu pokuty i skutkuje nieważnością spowiedzi, tj. brakiem odpuszczenia grzechów. Taką wiedzę, jak łatwo można sprofanować sakramenty, wpajano mnie przez 12 lat i wpaja się dalej. Ale sakrament małżeństwa jakoś dziwnie jest odporny na zbezczeszczenie. Pomimo tego, że zawierając sakrament małżeństwa w kościele, nowożeńcy przed Bogiem przysięgają sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że jedno drugiego nie opuści aż do śmierci, to złamanie któregokolwiek z elementów tej przysięgi profanacją sakramentu małżeństwa nie jest. Niekoniecznie mam na myśli przemoc w formie fizycznej albo zdradę, ale wg mnie przemoc werbalna, obmawianie współmałżonka za jego plecami albo wyprowadzanie po cichu wspólnych pieniędzy to jednak jest złamaniem przysięgi w zakresie miłości i uczciwości… A jeśli w małżeństwie całymi tygodniami trwają tzw. ciche dni i mąż z żoną robią w mieszkaniu wszystko, by być jak najdalej od siebie i nie patrzeć jedno na drugie, to jest to w zgodzie z przysięgo przed ołtarzem, czy nie? Niestety ktoś, kto już w takiej gęstej atmosferze nie może wytrzymać, od księdza usłyszy co najwyżej zachętę do modlitwy i zapewnienie, że ta druga strona na pewno się zmieni (zresztą to samo dotyczy najdrastyczniejszych przypadków, czyli przemocy fizycznej)…
A z drugiej strony, cała ta procedura unieważnienia małżeństwa zasadza się na mówieniu fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu (zgadnijcie, skąd ten cytat? 😛 ) albo fałszywemu przyznaniu się do niezdolności do zawarcia małżeństwa.
"Uczciwość Małżeńska" jak każde pojęcie z dodatkową przydawką znaczy coś innego, niż po prostu uczciwość. Podobnie, wśród katolickich konserwatystów, ten sam wyraz napisany wielką literą znaczy coś innego, niż napisany zgodnie ze słownikiem. Na przykład "Prawda" (lub "Prawda Objawiona") nie ma nic wspólnego z prawdą, z punktu widzenia logiki jest albo zdaniem, którego prawdziwości określić się nie da, albo wręcz jest fałszem. Tak samo rzeczona "Uczciwość Małżeńska" jest, jak mi kiedyś objaśniono na naukach małżeńskich, wymogiem uprawiania seksu "po bożemu", czyli bez jakiś tam przerwań (mechaniczno-prawdziwe znaczenie "grzechu Onana" bo w przypowieści chodziło o coś zupełnie innego, a konserwatyści robią z tego Monty-Pythonowskie "every sperm is sacred"), antykoncepcji czy innych bezbożności. No i oczywiście, z właściwą osobą, a nie, że pomyliliśmy męża z jego bratem bliźniakiem.
Nauki małżeńskie przechodziłem 35 lat temu, więc mogę już niewiele pamiętać. Ale w moim poście mam na myśli to, że nawet jeśli pomylimy męża z jego bratem bliźniakiem albo żonę z koleżanką z pracy, to nawet fakt, że myliliśmy ich z pełną premedytacją i permanentnie od pięciu lat, nie jest dla urzędników Kościoła dostatecznym powodem, by przerwać dysfunkcyjny związek małżeński. Co najwyżej możemy odgrywać przed sądem diecezjalnym komedię pt. "20 lat temu nie byłem dojrzały do małżeństwa", a fakt złamania sakramentalnej przysięgi jest bez znaczenia. To dokładnie tak, jakbyśmy mieli obowiązek zapłacić komuś pomimo niewykonanej pracy czy usługi, albo wykonać pracę dla kogoś, kto za nią nie zapłaci – a przecież nikt nie podpisze umowy, która by na taki układ przyzwalała. A "sakramentalna" przysięga przyzwala – i interpretacja "uczciwości małżeńskiej" jest tu sprawą drugorzędną. Inaczej mówiąc, są sakramenty lepsze i gorsze…
Swoją drogą ciekawe jest, czy ksiądz albo zakonnik / zakonnica, który zechce wystąpić ze stanu duchownego i zwróci się z oficjalną prośbą o zwolnienie ze święceń czy ślubów zakonnych, też musi pod przysięgą oświadczyć, że w przeszłości wstępując do stanu duchownego był "psychicznie niezdolny" do podjęcia życia konsekrowanego?
Mój osobisty stosunek do kwestii wiary w istoty wyższe i do wszelkich instytucji, stworzonych w celu utrwalania ich kultu mógłbym określić tytułem świetnej piosenki zespołu „U2” – „I still haven‘t found what I‘m looking for” z ich genialnej płyty sprzed ponad 30 lat. Celowo napisałem „mógłbym”, gdyż tak naprawdę nie tracę czasu na szukanie tego, czego nie ma.
"Największą firmą jest Kościół katolicki, który handluje czymś czego nikt nigdy nie widział, czego nikt nigdy nie dotknął, jak świat światem nigdy tego nie spotkał, i to jest właśnie to, co nazywamy Bogiem." B.Hrabal, Obsługiwałem angielskiego króla. Panie Grzegorzu. W celu utrwalania ich kultu? Raczej w celach biznesowych :).
Pisowcy tak bronią tradycyjnego modelu rodziny,że zakładają ich po kilka.
Zwróciłem uwagę na określenie "rytuał partyjno-religijny", gdyż od razu skojarzyło mi się z czasami budowy III Rzeszy. Hitler organizował i tworzył coraz to nowe wspaniałe masowe partyjne rytuały, wiedząc jak ważne one są dla narodu. Zapierały dech swym rozmachem. Świetna reżyserka Leni Riefensthal uwieczniła je.
Ich istotą była masowość, aby każdy obywatel mógł z łatwością odczuć swój udział w czymś wielkim. Ciekaw jestem czy Kaczyński po zwycięskich wyborach nie pójdzie tą drogą? Takim przedsmakiem co nas czeka, może być Sylwester w Zakopanem Jacka Kurskiego.
Hipokryzja katopisowskiej bolszewii wylewa się uszami.
Ten prostacki ciemnogród nie ma pojęcia czym jest moralność, honor, kultura, ale czują się uprawnieni do nauczania maluczkich.
A pan Kurski z rady fundacji OKO był obecny na ceremonii?
.
Pozdrawiam
Oczywiście nie na temat. Czemu nie odnosisz się do sedna sprawy? Jak widać twoja "moralność" jest identyczna jak podwójnie żonatego Jacusia.
Drogi Olku, obecność rodzonego brata pana Jacka Kurskiego w zarządzie wydawcy Oka jest bez cienia wątpliwości w najściślejszym centrum tego tematu.
.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Bzdury piszesz człeku. Artykuł jest o ślubie Jacka K., który po 24 latach małżeństwa dziwnym trafem uzyskał jego unieważnienie. Ale do tego już się nie odnosisz, bo dla katoli to niezwykle niewygodny temat. Ach te podwójne standardy.
"Głos w dyskusji zabrała także znana z ultrakatolickich poglądów i oddania władzy krakowska kurator oświaty, Barbara Nowak: „Mam podobne odczucia. Bolesne doświadczenie dla katolika. Pokaz siły w miejscu, które jest dla mnie święte i w zestawie najważniejszych osób wśród gości. Wielki smutek, gorycz porażki nauki i zasad na jakich zostałam wychowana”. Dla jasności, to obłudne katolskie babsko, z różańcem w łapie, brało udział w modłach pod krakowską kurią w obronie jędraszewskiego, gdy ten szczuł na gejów, nazywając ich "tęczową zarazą". Jej wrażliwe, załgane katolskie serduszko nawet nie załkało nad losem ludzi prześladowanych z podjuszczenia katolskiego hierarchy. Kto wie, ile osób wtedy zostało zwyzywanych albo pobitych, bo jędraszewskiemu coś się ulało, a małopolska kurator oświaty legitymizowała jego słowa, oddając się publicznym modłom w jego obronie pod krakowską kurią.
Ja stawiam , że przyczyną unieważnienia poprzedniego małżeństwa była jednak trwała impotencja. Tego się trzymajmy.
Za to jego synuś przejawia nad wyraz wysoki poziom potencji.
Cała ta sytuacja byłaby humorystyczna, żeby nie była tragiczna. Jak się czują te dzieci, które dowiadują się nagle, że są z nieprawego łoża. Piękne, eufemistyczne określenie : urodzone na nieodpowiedniej stronie koca. Born on the wrong side of the blanket. A może by tak wprowadzić z powrotem paragrafy dotyczące bękartów? Skończyły by się manipulacje obłudnych katolików. A Marta Kaczyńska – wieczna dziewica? Ale widocznie suwerenowi to nie przeszkadza. Natomiast sędzia co to rzekomo ukradł kiełbasę już tak. Co trzeba mieć we łbie, żeby to wszystko tolerować?
To taka stara kościelna tradycja, nawiązująca do czasów gloryfikowanego 20-lecia międzywojennego, gdy w prawie cywilnym rozwodów nie było. Bogaty zawsze mógł i nadal może za odpowiednią opłatą załatwić wszystko w kurii, dla biednego ludu pozostaje dyscyplinująca bajeczka o "prawie Bożym", w końcu baranów do strzyżenia ubywa, więc te które jeszcze stoją w zagrodzie trzeba golić do skóry.
Z teologicznego punktu widzenia – list Papieża Franciszka " Pan Jezus Łagodny Sędzia" tłumaczy wiele.
Czy rytuał partyjno – religijny, czy demonstracja siły i podporządkowanie sobie ludzi (myślących) przez Kawalera niemaltanskiego?
Wybitnie nieeleganckie było połączenie ceremonii ślubnej ze spóźniona miesiecznica.
Chociaż miejsce ceremonii by na to wskazywało, ślub nie był uroczystością kameralną.
Kokluzja ad hoc : Aby uzyskać rozwód katolicki należy prowadzić "Dziennik małżeński" – eliminuje to przeszkody małżeńskie bądź jest podstawą do szczególnych gratyfikacji.
A może to jest inna cywilizacja, np. Śródziemnomorska ??
Uzupełnienie : Kawaler niemaltanski z powodu zamieszania wokół Konwencji Stambulskiej ratyfikowanej przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego w 2015 roku.
To już nie wojna domowa a przekazanie sprawy w ręce kobiet zaradnych ??
Ile w końcu Kurski ma bękartów? I jak się teraz jego dzieci czują?" Zwykła menda prezesem" jak mawia Kiepski.