Stalowa Wola będzie przemysłowym prymusem, a jej rozwój zasilać ma mały atom. To wizja prezydenta miasta Lucjusza Nadbereżnego. Modułowa elektrownia miałaby jednak stanąć na cennym przyrodniczo terenie, który już raz uniknął wykarczowania
Władze Stalowej Woli chciałyby budowy modułowego reaktora jądrowego (SMR) na terenie swojej strefy przemysłowej. Chęć rozmowy na ten temat wyraża spółka Orlen Synthos Green Energy (OSGE). To wspólny interes Orlenu i Michała Sołowowa, jednego z najbogatszych Polaków, właściciela zakładów chemicznych w Oświęcimiu. OSGE ma przeszczepić do Polski kanadyjską technologię reaktorów SMR, osiągających moc do 300 megawatów – a więc stosunkowo niewielkich. Pierwszy taki obiekt na świecie właśnie powstaje w Darlington nad jeziorem Ontario. W czwartek (30 października) miejscy radni wyrazili wolę bezprzetargowej sprzedaży terenu pod elektrownię.
Reaktory SMR według deklaracji OSGE mogą być wykorzystywane między innymi do produkcji ciepła i zasilania dużych zakładów przemysłowych. Dlatego mówi się o ich budowie przy zakładach azotowych Anwil we Włocławku czy zakładach Synthosu w Oświęcimiu. Stalowa Wola na pierwszy rzut oka może więc wydawać się sensowną lokalizacją. To miasto z dużymi tradycjami przemysłowymi i perspektywami rozwoju nowych technologii. Inwestuje tam między innymi koreański SK Nexilis, producent folii potrzebnej do budowy baterii samochodów elektrycznych. Prezydent Stalowej Woli chce, by miasto nawiązało do tradycji Centralnego Okręgu Przemysłowego z lat międzywojennych.
„Osiemdziesiąt osiem lat temu, z fundamentu patriotyzmu, wiary w polskie możliwości, fundamentu spojrzenia poza horyzont, powstał projekt Stalowej Woli, miasta, które zrodziło się z niczego” – mówił w marcu prezydent Miasta Lucjusz Nadbereżny. Nowych inwestorów ma przyciągać nowa strefa przemysłowa – Euro-Park Stalowa Wola. Wtedy wyjawił, że podkarpackie miasto będzie starać się o postawienie SMR-a.
Z planem budowy bloku jądrowego w Stalowej Woli jest jednak kilka problemów. Podstawowy: elektrownia miałaby stanąć na cennych przyrodniczo terenach leśnych, nie po raz pierwszy zagrożonych przez plany wielkich inwestycji. Co więcej, prezydent przeprowadził przez radę uchwałę o bezprzetargowej sprzedaży gruntu, mimo że na razie nikt nie chce jej kupić. Nawet wstępnie zainteresowana inwestowaniem w Stalowej Woli spółka OSGE.
Spór o wycinkę lasu w Stalowej Woli ciągnie się od lat. Zaczęło się w 2021 roku, kiedy rząd PiS wprowadził w wielkim pośpiechu specustawę lex Izera. Dzięki niej nieruchomości należące do Lasów Państwowych można zamieniać na inne grunty i nieruchomości. A na działkach odebranych od LP – inwestować, ale tylko w określone specustawą branże: obronność, energetykę, elektromobilność, nowe technologie, przemysł tworzyw sztucznych, motoryzację czy lotnictwo.
Specustawa była procedowana bez konsultacji międzyresortowych i społecznych. Jej zapisy miały dotyczyć wyłącznie działek w Jaworznie, gdzie planowano budowę fabryki polskiego samochodu elektrycznego Izera (stąd nazwa specustawy). Prezydent Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny zabiegał jednak, żeby również jego miasto zostało włączone do tych przepisów. Chciał ułatwić drogę do utworzenia Strategicznego Parku Inwestycyjnego Euro-Park. To się udało: do lex Izera wpisano dodatkowo niemal 1000 ha lasu w Stalowej Woli.
Prezydent przedstawiał Strefę Inwestycyjną jako szansę na nowe miejsca pracy i rozwój miasta, które dziś tonie w długach. Na koniec 2024 roku zobowiązania wyniosły aż 345 mln złotych. Kawałek lasu wycięto i to tam ruszyła tam budowa zakładu SK nexilis. Do zagospodarowania zostało 878 ha lasu. Państwowa spółka PGE ogłosiła, że w Strefie wybuduje farmę fotowoltaiczną – ta inwestycja wymagałaby wycięcia 100 ha lasu. Co z resztą? – pytali mieszkańcy Stalowej Woli. Latem 2024 zgłosili się do redakcji OKO.press, zaniepokojeni planami wycięcia lasu pod Strefę. Planom Nadbereżnego sprzeciwiało się również Nadleśnictwo Rozwadów.
Formalnie – dzięki lex Izera – ten teren już nie należał do Lasów Państwowych.
„Nadleśnictwo Rozwadów przekazało grunty o powierzchni: 973,5135 ha i wartości ponad 679 mln zł. W zamian za to Lasy Państwowe otrzymały grunty o powierzchni: 974,754 ha i piętnastokrotnie niższej wartości: 45 mln zł. Co więcej, są to grunty rozsiane po całej Polsce, w 18 lokalizacjach. Zaledwie 7 hektarów leży na terenie Stalowej Woli” – mówił nam nadleśniczy Nadleśnictwa Rozwadów Wojciech Chełpa.
Mieszkańcy i Nadleśnictwo zwracali uwagę, że teren przejęty pod budowę Strefy jest cenny przyrodniczo – to wydmy, lasy na siedliskach wilgotnych i bagna. Lasy Państwowe informowały, że pokłady torfu w tym lesie mają nawet 5000 lat. To również obszar lęgowy żurawia i siedlisko ściśle chronionych gatunków, w tym czajki i gniewosza plamistego. Wyznaczono tam również strefę ochrony ostoi i rozrodu bielika.
„Nawet gdyby nie było tam żadnych rzadkich, zagrożonych czy chronionych gatunków, to taki las pełni bardzo ważne funkcje. Począwszy od łagodzenia wpływu katastrofy klimatycznej, przez mitygację jej pośrednich skutków, na przykład powodzi, które są coraz częstsze i bardziej gwałtowne, po takie kwestie jak dostęp do terenów rekreacyjnych” – mówił w rozmowie z OKO.press dr hab. Mateusz Ciechanowski z Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego, członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody (PROP).
Zarówno Nadleśnictwo, jak i PROP, skrytykowali raport środowiskowy, na podstawie którego Stalowa Wola wnioskowała o zgodę na wycięcie lasu, wyliczając w nim szereg błędów. Opisywaliśmy to w OKO.press:
Po tych opiniach i medialnym szumie wokół sprawy prezydent Nadbereżny ogłosił, że robi krok w tył. Poinformował, że wyłącza z postępowania o wycinkę 578 ha. Ministerstwo Klimatu i Środowiska chwaliło się sukcesem w rozmowach z prezydentem i jego deklaracją, że najcenniejsze mokradła będą wyłączone ze Strefy. Nadleśnictwo studziło jednak emocje:
„Miasto nie wycofuje wniosku na wycinkę 1000 ha lasu, a jedynie deklaruje czasowe wyłączenie 578 hektarów z decyzji środowiskowej. Ale nawet za tą deklaracją nie idą żadne konkretne działania. Postępowania administracyjne, w tym procedury dotyczące wydania decyzji na wyłączenie gruntów z produkcji leśnej, nadal się toczą. [...] Panie Ministrze – za chwilę całe 1000 ha nie będzie lasem”.
Nadleśnictwo Rozwadów się nie pomyliło, o czym mogliśmy się przekonać rok później. 22 września 2025 prezydent Nadbereżny uzyskał pozwolenie na wyłączenie z produkcji leśnej 632 ha od Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych (RDLP) w Lublinie. Nie jest ono jednak ostateczne.
„Uczestniczyliśmy w tym postępowaniu i po decyzji pierwszej instancji złożyliśmy odwołanie” – mówi nam Piotr Rymarowicz z Towarzystwa na rzecz Ziemi. Odwołanie złożyła również Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. „Jeśli decyzja zostanie utrzymana w drugiej instancji, zaskarżymy ją do sądu. RDLP w Lublinie wydała pozwolenie bez decyzji środowiskowej. Co więcej, dokumentacja taksacyjna, czyli oficjalny opis lasu zawierający dane m.in. o składzie gatunkowym, wieku drzewostanów, ich stanie zdrowotnym i funkcjach ekologicznych, ma liczne błędy. A to właśnie ona powinna być podstawą do wydawania decyzji o przyszłości lasu. Ponad 600 ha miałoby więc być wycięte bez rzetelnej oceny wpływu na środowisko, co stanowi poważne naruszenie prawa” – dodaje.
Towarzystwo na rzecz Ziemi na Facebooku podkreśla: „Wylesienie w tym miejscu może doprowadzić do nieodwracalnych szkód w środowisku – zagraża cennym siedliskom i chronionym gatunkom, łamie przepisy krajowe i unijne dotyczące ochrony przyrody, a także przyczynia się do pogłębiania kryzysu klimatycznego”.
I tutaj dochodzimy do kluczowej sprawy, która rozpala dyskusje w Stalowej Woli: na części tego terenu (300 ha), wobec którego trwa postępowanie w RDLP w Lublinie i który miałby być wylesiony, mogą powstać małe reaktory jądrowe SMR.
W ostatnich miesiącach o planach postawienia reaktora SMR było słychać coraz częściej, ale bez żadnych konkretów – mówi w rozmowie z OKO.press Urszula Tatys, radna miejska Stalowej Woli. Konkretów do tej pory nie potrafili jej podać przedstawiciele potencjalnego inwestora, czyli spółki OSGE, żadnych informacji nie przedstawiła też Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Jak mówi nam Tatys, prezydent Nadbereżny na temat szans na postawienie nowej elektrowni wypowiada się ogólnikowo, mówiąc o nowoczesnych technologiach i szansie dla regionu. A pytań przybywa.
Jedno z najważniejszych dotyczy wody.
„Reaktory SMR są chłodzone wodą. My mamy – według wstępnych zapowiedzi – postawić cztery takie reaktory. Tymczasem na tym terenie takich zapasów wody nie ma” – mówi nam radna. Towarzystwo na rzecz Ziemi zwraca uwagę, że już teraz dochodzi do „naruszenia przepływów biologicznych w rzecze San” przez 24 dni. Mówiąc wprost: przez prawie miesiąc wody w Sanie jest zbyt mało dla żyjącej tam fauny i flory. Jeśli SMR-y powstaną, będzie jeszcze gorzej, a przepływy będą zaburzone przez co najmniej 38 dni.
„Woda to jedna przeszkoda, drugą są niekorzystne warunki terenowe pod budowę takiej inwestycji – część stanową grunty podmokłe, a część wydmy” – dodaje Urszula Tatys.
Kolejne pytania rodzi wielkość planowanego terenu pod inwestycję.
Piotr Rymarowicz zwraca uwagę na to, że spółka OSGE dostała w grudniu 2023 roku sześć decyzji zasadniczych na budowę łącznie 24 małych reaktorów jądrowych (SMR) w technologii BWRX-300 amerykańskiej firmy GE-Hitachi. Decyzje wydała Anna Łukaszewska-Trzeciakowska, ministra klimatu w dwutygodniowym rządzie Mateusza Morawieckiego.
Jedną z wymienianych wtedy potencjalnych lokalizacji była „Stalowa Wola-Tarnobrzeg”, jednak bez wskazania konkretnego miejsca, w którym miałaby powstać elektrownia.
“Przyglądaliśmy się tym planom, bo OSGE planuje również budowę czterech małych reaktorów – według deklaracji – na Stawach Monowskich. My wiemy, że chodzi tutaj faktycznie o dzielnicę Dwory w mieście Oświęcim. A Towarzystwo na rzecz Ziemi działa właśnie na terenie Oświęcimia” – wyjaśnia Rymarowicz. „Stąd wiem, że w Oświęcimiu SMR miały początkowo zająć 62 hektary. Tyle wystarczy pod tego typu inwestycję, a nagle okazuje się, że w lesie w Stalowej Woli OSGE rozważa zajęcie aż 300 hektarów. Po co? Tego nikt nie wyjaśnia” – komentuje. Towarzystwo na rzecz Ziemi apeluje o „ponowne rozważenie lokalizacji inwestycji przemysłowych z poszanowaniem środowiska naturalnego i dobra wspólnego”.
„Być może SMR-y zmieściłyby się na terenie, który już jest w Stalowej Woli dostępny, bez konieczności wycinki drzew” – kontynuuje Rymarowicz. „Mam jednak wątpliwości także do samej technologii. Mamy trzy rządowe dokumenty dotyczące energetyki – Polski Program Energetyki Jądrowej, Politykę Energetyczną Polski do 2040 r. i Krajowy Plan w dziedzinie Energii i Klimatu. W żadnym z nich nie wymienia się reaktorów SMR jako potencjalnego źródła energii. O energii atomowej pisze się jedynie w kontekście dużych reaktorów. Czy w związku z tym plan OSGE ma szanse na realizację, skoro państwo w ogóle tej technologii nie zauważa i nie wspiera?” – zastanawia się.
Technologia budzi wątpliwości nie tylko Piotra Rymarowicza. Pisaliśmy wcześniej w OKO.press, że SMR wciąż jest energetyczną niewiadomą. Zwracali na to uwagę również autorzy raportu Polityki Insight „Mały atom – nadzieje kontra rzeczywistość”.
Autorzy raportu przyznają, że w przyszłości małe reaktory mogą uzupełniać miks energetyczny i zastępować stare bloki węglowe. W założeniu nie wymagają dużego terenu pod inwestycję, więc będzie je łatwiej budować niż duże elektrownie jądrowe. Będą też niskoemisyjnym źródłem energii. Jednak zanim to będzie możliwe, to z samą technologią SMR wiąże się sporo problemów.
„Przeszkodą w rozwoju SMR-ów jest brak dokładnych i wiarygodnych danych o kosztach. Według producentów przewagą małych reaktorów nad dużymi ma być ich niższy koszt jednostkowy, ale na obecnym etapie trudno go oszacować i potwierdzić. (...) Niektórzy inwestorzy próbują podawać szacunki, ale są one często zmieniane w miarę rozwoju projektu. Przykładowo, OSGE w kwietniu 2023 roku informowało, że budowa pierwszego SMR-a w technologii BWRX-300 będzie kosztować 1,5 mld euro, w maju – że 1,3 mld euro, a w październiku 2023 podniosło prognozę do 1,6 mld euro” – czytamy w raporcie.
Autorzy zaznaczają również, że SMR-y nie są jeszcze dostępne na rynku. „Realne harmonogramy ich wdrażania odbiegają od deklaracji niektórych inwestorów. Szansa na rozpoczęcie budowy w Polsce pierwszych jednostek może pojawić się około 2030 roku. Możliwe, że część projektów nigdy nie doczeka się komercjalizacji, a w przypadku innych nastąpi ona znacznie później, niż oczekuje rynek” – czytamy.
Tymczasem OSGE już informuje o porozumieniu zawartym z władzami Stalowej Woli, “które otwiera drogę do szczegółowych analiz terenów pod lokalizację elektrowni z reaktorami BWRX-300”.
„Dzięki podpisanemu porozumieniu rozpoczną się prace analityczne i środowiskowe, obejmujące obszar około 300 hektarów w granicach Euro-Parku Stalowa Wola. Badania te posłużą m.in. do przygotowania wniosku o wszczęcie postępowania w sprawie oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko. To pierwszy, ale niezwykle istotny krok w procesie licencjonowania technologii jądrowej i budowania nowoczesnego zaplecza energetycznego miasta” – czytamy w oficjalnym komunikacie.
Uchwała o sprzedaży gruntów nie ma na razie żadnego znaczenia, bo do transakcji trzeba kupca. A OSGE na razie się zastanawia i trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek zdecyduje się na postawienie SMR-a w Stalowej Woli. Nie ma nawet kluczowej dla żadnej inwestycji decyzji o wylesieniu, a jej sprawa może ciągnąć się latami. Wtedy przez dłuższy czas uchwała będzie bezprzedmiotowa.
Radna Urszula Tatys uważa, że Stalowej Woli należy się czysta energia, ale nie powinna powstawać kosztem cennych przyrodniczo terenów. Podkreśla, że w mieście można by było znaleźć grunty zdegradowane albo nieużytki pod taką inwestycję. W całej sprawie dwa główne problemy: „Po pierwsze, powstanie nowej strefy przemysłowej na 1000 hektarach lasu to w ogóle nietrafiony pomysł. To są naprawdę wspaniałe tereny, w części bardzo wartościowe przyrodniczo. Specustawa [lex Izera] była podpisywana przez osoby, które tutaj w ogóle nie były. Była robiona na kolanie. Mieszkańcy się sprzeciwiają wycince lasu, powstała w 2024 roku nawet petycja w tej sprawie, którą podpisało ponad 700 osób. Druga kwestia jest taka, że wbrew pozorom nie mamy żądnych potencjalnych kupców na ten teren” – wyjaśnia i pokazuje nam pismo, jakie dostała od OSGE.
Napisano w nim, że spółka dopiero planuje analizy, czy sporny teren nadaje się pod tego typu inwestycję i ile faktycznie reaktorów można by było tam postawić. „Na tym etapie strony (Spółka i władze miasta) prowadzą wstępny dialog dotyczący możliwości realizacji inwestycji przez OSGE” – czytamy.
„Przedstawiciele spółki pojawili się również 7 października na sejmowej komisji do spraw energetyki jądrowej i tam także podkreślali, że cały projekt jest dopiero w roboczych dyskusjach. Tymczasem prezydent przygotowuje uchwałę o sprzedaży, jakby wszystko było już ustalone” – mówiła przed głosowaniem radnych Urszula Tatys.
W jednym z najgorszych scenariuszy teren w Stalowej Woli może podzielić los zadrzewionych działek w Jaworznie. To tam miała powstać fabryka Izery – pierwszego w pełni polskiego samochodu elektrycznego. Na mocy specustawy Lex Izera wylesiono ponad 300 hektarów gruntu, który miał posłużyć między innymi pod budowę obiektu spółkę ElectroMobility Poland (EMP). Według pierwotnych planów pierwsze samochody miały zjechać z linii produkcyjnych w 2024 roku.
Rok po tym terminie nie wbito nawet pierwszej łopaty pod budowę fabryki, EMP zrezygnowała z tworzenia własnej marki aut, a obecna koncepcja mówi o stworzeniu „hubu elektromobilności” z zagranicznych partnerem. Przyszłość tego planu jest jednak nadal niejasna. Jak będzie w Stalowej Woli? Niestety można wyobrazić sobie, że las zostaje wykarczowany, spółka Orlenu i Sołowowa rezygnuje z budowy SMR-ów, a na decyzje o dalszym losie niegdyś cennego przyrodniczo terenu będziemy czekać latami. W końcu elektrownie te mają na razie sens tylko na papierze, a prawdziwy test przydatności tej technologii jest dopiero przed nami.
Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).
Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl. Jeden ze współautorów podcastu "Drugi Rzut Oka". Interesuje się tematyką transformacji energetycznej, transportu publicznego, elektromobilności, w razie potrzeby również na posterunku przy tematach popkulturalnych. Mieszkaniec krakowskiej Mogiły, fan Eurowizji, miłośnik zespołów Scooter i Nine Inch Nails, najlepiej czujący się w Beskidach i przy bałtyckich wydmach.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl. Jeden ze współautorów podcastu "Drugi Rzut Oka". Interesuje się tematyką transformacji energetycznej, transportu publicznego, elektromobilności, w razie potrzeby również na posterunku przy tematach popkulturalnych. Mieszkaniec krakowskiej Mogiły, fan Eurowizji, miłośnik zespołów Scooter i Nine Inch Nails, najlepiej czujący się w Beskidach i przy bałtyckich wydmach.
Komentarze