Sebastian Klauziński
Sebastian Klauziński
Fundacja Ex Bono dostała 9 mln zł z Funduszu Sprawiedliwości na prowadzenie punktów pomocy ofiarom przestępstw w Opolu i Tychach. Nie miała w takiej działalności żadnego doświadczenia, ale miała powiązania z PiS i Solidarną Polską. Po kilku miesiącach pracy w Opolu zniknęła. Ale na tym się nie skończyło
[restrict_content paragrafy="3"]Politycy Solidarnej Polski często wykorzystują Fundusz Sprawiedliwości jak skarbonkę, z której dotowane są powiązane z partią organizacje. Mimo, że piszemy o tym od ponad roku, nic się nie zmienia - bo nadzór nad funduszem sprawuje minister Zbigniew Ziobro, równocześnie szef Solidarnej Polski.
Opisujemy, jak ucierpiały na tym ofiary przestępstw, które miały otrzymywać pomoc z Funduszu.
OKO.press ustaliło, że:
W 2018 roku Ministerstwo Sprawiedliwości ogłasza jeden ze swoich flagowych projektów - Program Pomocy Osobom Pokrzywdzonym. Cała Polska ma zostać usiana punktami, w których ofiary przestępstw będą mogły otrzymać kompleksowe i darmowe wsparcie. Łącznie ma powstać 60 ośrodków regionalnych i 337 lokalnych punktów pomocy.
Czym się mają zajmować? Weźmy przykład: mąż znęca się nad żoną. Kobieta zgłasza się do punktu pomocy, gdzie może liczyć na pomoc prawną, psychologiczną, a także (co wyróżnia ten program) finansową, np. bony na żywność, opłatę za czynsz (gdyby chciała się wyprowadzić z domu).
W 2019 roku resort sprawiedliwości rozpisuje kilkadziesiąt konkursów na świadczenie takiej pomocy w całej Polsce. Każdy konkurs opiewa na kilka milionów złotych.
Pieniądze pochodzą Funduszu Sprawiedliwości, który nadzoruje minister Zbigniew Ziobro.
Za ministerialną dotację zwycięska fundacja lub stowarzyszenie ma otworzyć jeden ośrodek w większym mieście oraz od kilku do kilkunastu lokalnych punktów pomocy w mniejszych miejscowościach. Ministerstwo Sprawiedliwości zapewnia finansowanie do 2021 roku.
Dla organizacji zajmujących się pomocą ofiarom przestępstw konkursy ministerstwa to poważne wsparcie. Nie dość, że gwarantują stabilne finansowanie przez kilka lat, to jeszcze resort podnosi do 25 proc. koszty administracyjne projektu. Pieniądze mogą zostać przeznaczone na wynajem lokalu, szkolenia dla kadry czy lepszy sprzęt. Z kosztów administracyjnych nie trzeba rozliczać z ministerstwem.
Kiedy jednak resort sprawiedliwości zaczyna pod koniec 2018 roku publikować wyniki pierwszych konkursów, okazuje się, że niektóre z nich wygrywają podejrzane organizacje. Mimo tego, że powstają na kilka miesięcy (a nawet dni) przed ogłoszeniem konkursu, pokonują fundacje i stowarzyszenia z wieloletnim doświadczeniem w pomocy ofiarom przestępstw.
Kilka miesięcy później OKO.press zaczyna dostawać sygnały z różnych miejsc z Polski dotyczące działania ośrodków. Ktoś skarży się na nieprofesjonalną pomoc, ktoś inny, że z punktem w swoim mieście w ogóle nie może się skontaktować.
Najbardziej niepokojące są doniesienia z Opola.
"Ośrodek z dnia na dzień przestał działać, fundacja rozpłynęła się w powietrzu. Zostaliśmy bez pomocy, niektórzy z długami" - mówi nam w czerwcu 2019 roku rozżalona opolanka.
Październik 2018. Do konkursu Funduszu Sprawiedliwości w Opolu stają cztery organizacje: Quisisana, Stowarzyszenie Oppen, Diecezjalna Fundacja Ochrony Życia oraz Fundacja Ex Bono. Wygrywa ta ostatnia.
Pracownicy pozostałych organizacji są w szoku. W Opolu działają od wielu lat i dobrze się znają, ale o Ex Bono nigdy nie słyszeli. Nic dziwnego - fundacja została zarejestrowana zaledwie osiem miesięcy wcześniej. Połowa jej statutu jest pisana jak pod linijkę konkursu z ministerstwa.
Wiceprezeską fundacji jest Natalia Julia Obrocka, przez trzy lata asystentka prof. Jerzego Żyżyńskiego, posła PiS z Opola, od 2016 roku członka Rady Polityki Pieniężnej. W radzie fundacji jest Piotr Trypnik, wielki fan Solidarnej Polski, którego Facebook kipi od komentarzy i zdjęć z politykami tej partii.
Jednak wszyscy, z którymi rozmawialiśmy przyznają, że do zarządu i rady fundacji praktycznie nie można się dobić. Wszelkie próby kontaktu kończą się u pracowników lub koordynatorów ośrodków pomocy prowadzonych przez fundację. Nikt nie chce nawet przekazać kontaktu do ludzi zarządzających fundacją.
Doświadczenie Ex Bono, delikatnie mówiąc, nie poraża. Realizuje w Opolu jedno zadanie zlecone przez samorząd: „Poprawa bezpieczeństwa młodzieży w sieci”. Kwota dofinansowania - niespełna 4 tys. zł. Ubiega się także o 5 tys. zł dofinansowania projektu „Kartka dla Powstańca”, ale otrzymuje za mało punktów. Działań dotyczących pomocy ofiarom przestępstw brak.
Mimo tak małego doświadczenia, w listopadzie 2018 Ex Bono wygrywa konkurs Funduszu Sprawiedliwości opiewający na 5 mln 126 tys. złotych.
Za te pieniądze przez najbliższe trzy lata fundacja ma prowadzić ośrodek pomocy w Opolu oraz 11 lokalnych punktów w okolicznych miejscowościach. Łącznie 12 miejsc pomocy.
Magdalena Stańczyk, prezeska Quisisany była mocno zdziwiona. Jak zupełnie nowa organizacja poradziła sobie z przygotowaniem szczegółowej oferty? Jak wspomina, konkurs ministerstwa był bardzo wymagający. Quisisana musiała podpisać przedwstępne umowy w 12 miejscowościach na wynajem lokali oraz zorganizować pracowników.
"Pamiętam, że w sumie musieliśmy znaleźć i uzgodnić warunki współpracy z 25 osobami" – wspomina Stańczyk.
"Działamy 25 lat, Quisisana 10 lat, a przegraliśmy z Ex Bono. Byliśmy bardzo ciekawi ich oferty, więc wystąpiliśmy do ministerstwa o karty ocen z konkursu. Niestety, dostaliśmy informacje, że nie jesteśmy uprawnionym podmiotem do ich otrzymania" - mówi nam z kolei pracownik Diecezjalnej Fundacji Ochrony Życia.
Konkurs to konkurs, ktoś przegrywa, ktoś wygrywa - stwierdzają Quisisana i fundacja diecezjalna. Nie zamierzają przeszkadzać.
Mijają jednak kolejne miesiące, o ośrodku w Opolu oraz o lokalnych punktach, ani widu, ani słychu. Cierpią na tym przede wszystkim ofiary przestępstw. W poprzednich latach pomoc dla nich z ramienia ministerstwa świadczyła Quisisana. Teraz fundacja nie wie, co ma robić. Nie może dalej zajmować się swoimi podopiecznymi, bo nie ma już na to pieniędzy. Odesłać też ich nie może, bo nie ma dokąd. Jak opowiada nam Stańczyk, to były dla jej stowarzyszenia straszne miesiące.
„Ofiary przestępstw, na przykład przemocy domowej, to często wycofani, przestraszeni ludzie. Trzeba bardzo profesjonalnie się nimi zająć, bo jedno nieodpowiednie zdanie może sprawić, że już więcej nie przyjdą. Poza tym w większości przypadków pomoc psychologiczna czy prawna trwa miesiące, a nawet lata. Nie wiedzieliśmy, co mamy im powiedzieć” – opowiada Stańczyk.
W styczniu i lutym 2019 Quisisana próbuje interweniować lokalnie. Stara się zainteresować wicewojewodę opolską Violettę Porowską (obecnie posłanka Zjednoczonej Prawicy) oraz ówczesnego wiceministra sprawiedliwości i posła z Opola Patryka Jakiego (Solidarna Polska). Nikt nie odpowiada na ich prośby o spotkanie.
Quisisana zgłasza też sprawę ministerstwu. Kilkukrotnie dzwoni do Departamentu Funduszu Sprawiedliwości i alarmuje, że ośrodki nie działają, a ludzie zostali bez pomocy.
Dopiero w marcu, kwietniu 2019 roku coś się zaczyna dziać. Z naszych informacji wynika, że Ex Bono najpierw kusi pracowników socjalnych z Opola bardzo dobrymi zarobkami, rzędu 6 tysięcy złotych. Kilka osób korzysta z okazji. Później ci pracownicy jeżdżą po różnych instytucjach, na przykład ośrodkach pomocy społecznej, i proponują pomoc finansową dla ich podopiecznych.
"Pracownicy tych instytucji łapali się za głowę, że oni chcą dawać aż tyle. Wyglądało to tak, jakby koniecznie musieli gdzieś wydać pieniądze" -
mówi nam jeden z naszych informatorów.
W końcu ośrodek w Opolu zaczyna działać. Przynajmniej na papierze, bo pokrzywdzeni zgłaszają mediom i innym fundacjom w mieście, że drzwi lokalu często są zamknięte, trudno też się tam dodzwonić.
Rozmawiamy z dwiema kobietami, które korzystały z pomocy Ex Bono. Chcą pozostać anonimowe. Opowiadają, że w ośrodku pracowała bardzo młoda kadra. "Panie były miłe, ale sprawiały wrażenie, jakby nie wiedziały, co mają robić. O wszystko musiałam się prosić. Było mi ciężko - rozwód, mąż się znęcał. Głupio mi było, ale poprosiłam w końcu, to dostałam bon na 200 zł, raz miałam szybką konsultację z prawnikiem. Z pracownikami ośrodka nie było kontaktu, nie dzwonili, nie pisali, nie opiekowali się" - mówi jedna z kobiet.
Druga wspomina: "Panie z ośrodka często gdzieś wyjeżdżały, na jakieś szkolenia, wyjazdy. Było tak, że 2-3 tygodnie byłam bez konsultacji. Bardzo często ośrodek był zamknięty, chociaż miał działać pięć dni w tygodniu, minimum siedem godzin dziennie. Od czerwca przestali odbierać telefony, zostałam bez pomocy psychologa, a naprawdę bardzo tego potrzebowałam".
Pracownicy Ex Bono zapewnili obydwie kobiety, że fundacja pokryje koszty za miejsca w żłobkach dla ich dzieci.
"Córkę zapisałam do żłobka na początku czerwca. Zaniosłam umowę ze żłobkiem do Ex Bono, a potem wysyłałam im rachunki. W lipcu okazało się, że zalegam z opłatami" - mówi jedna z kobiet.
Okazało się, że fundacja ani razu nie zapłaciła za żłobek. "Razem z okresem wypowiedzenia musiałam w sumie zapłacić ok. 2 tysiące złotych.
Gdyby nie pomoc rodziców byłoby ciężko" - opowiada. Druga z kobiet także została z dwumiesięcznym długiem za żłobek.
Poszkodowane próbowały skontaktować się z Ex Bono, ale fundacja zniknęła. Chociaż miała świadczyć pomoc w Opolu przez trzy lata, ośrodek, który prowadziła został zamknięty po kilku miesiącach. I to z dnia na dzień, bez informowania osób, które korzystały z jego pomocy. Jakiś czas później na drzwiach ośrodka ktoś wywiesił kartkę z informacją, że "ośrodek zakończył działalność".
Kontakt z fundacją urywa się w czerwcu 2019 roku. Poszkodowani, którzy korzystali z ich pomocy, z dnia na dzień zostają na lodzie, bez żadnej informacji o zakończeniu działalności ośrodka. Wielu z nich dzwoni do Quisisany, bo pracownicy ośrodka mieli rozpuszczać plotki, że to to stowarzyszenie będzie teraz pomagać w Opolu.
Ex Bono znika także z lokalnych punktów pomocy, których miała prowadzić - przypomnijmy - jedenaście w okolicznych miejscowościach. Z naszych informacji wynika, że fundacji nigdy nie udało się otworzyć wszystkich punktów.
Punkty te często powstawały przy innych instytucjach pomocowych. Zadzwoniliśmy do kilku z nich. Wszędzie scenariusz był podobny, fundacja znikała praktycznie z dnia na dzień.
"Współpraca zakończyła się bardzo dziwnie. Któregoś dnia po prostu dostałam maila, że od lipca zostaje zakończona współpraca w związku z jakimiś problemami i to było wszystko.
Próbowałam kilka razy dzwonić do koordynatora z Ex Bono - pana Krzysztofa Wódki. Po kilkunastu próbach odebrał, poprosiłam o wyjaśnienia, jakieś pismo. Prezes fundacji obiecał, że tak, tak, wyśle, ale do dnia dzisiejszego żadna informacja nie została dostarczona" – mówi nam Elżbieta Hadaś, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Oleśnie. Hadaś nie dowiedziała się także, ilu właściwie osobom Ex Bono pomogła.
Tak samo nagle fundacja zmywa się z Prudnika.
W styczniu 2020 roku interpelację ws. zniknięcia Ex Bono z Opola składa poseł Koalicji Obywatelskiej Witold Zembaczyński. Wiceminister Marcin Romanowski (pełnomocnik Funduszu Sprawiedliwości) lakonicznie odpowiada, że "po przeprowadzeniu w maju 2019 roku postępowania kontrolnego dotyczącego nieprawidłowości w realizacji zadań (w szczególności chodziło również o godziny otwarcia i lokalizacji punktów),
decyzją z dnia 19 czerwca 2019 roku Dysponent Funduszu Sprawiedliwości rozwiązał przedmiotową umowę".
Co ciekawe, w lipcu 2019 Fundusz Sprawiedliwości rozpisuje nowy konkurs na pomoc ofiarom w Opolu. To logiczne, skoro tak nagle tę pomoc przerwano, to jak najszybciej trzeba wybrać nową organizację, która będzie ją kontynuować. Do konkursu stają Quisisana oraz Fundacja Lex Nostra z Warszawy.
Kwota, na którą opiewa unieważniony konkurs jest niższa o 835 tys. złotych. Prawdopodobnie tyle kosztowało kilkumiesięczne prowadzenie pomocy przez Ex Bono w Opolu.
Z nieznanych powodów resort sprawiedliwości unieważnia konkurs.
W styczniu 2020 sprawę zniknięcia ośrodka opisał lokalny dziennikarz Piotr Guzik. Jak nam opowiada, wybrał się pod adres, pod którym zarejestrowana jest w Opolu Ex Bono.
"To jest zwykłe mieszkanie w bloku robotniczym przy niedziałających zakładach. Otworzyła mi młoda dziewczyna w ciąży. Zapytałem, czy to jest siedziba fundacji. Potwierdziła. Zapytałem, czy można rozmawiać z kimś z fundacji. Powiedziała, że nikogo nie ma na miejscu i nie może przekazać żadnego kontaktu". Na pytania Guzika nie odpowiedziała ani fundacja, ani resort sprawiedliwości.
Chociaż ministerstwo kontroluje Ex Bono w maju 2019 roku, a 19 czerwca rozwiązuje z nimi umowę na prowadzenie pomocy w Opolu i okolicach, fundacja organizuje obóz dla dzieci. 12 czerwca publikuje informacje o wyjeździe i szuka wykonawcy. Do wyjazdu dochodzi w sierpniu, prawie półtora miesiąca po rozwiązaniu z nią umowy przez resort Ziobry.
Dostajemy niepokojące informacje o tym, jak obóz wyglądał. Rozmawiamy z dwiema osobami z kadry pedagogicznej, które brały w nim udział. Chcą pozostać anonimowe.
Ex Bono do organizacji obozu wybrała Włodzimierza Kustrę i jego obiekt o nazwie Villa Daglesia w Pokrzywnej, 60 km od Opola.
Osobom z kadry Kustra miał mówić, że będzie to obóz dla dzieci i kilkorga rodziców z domów dziecka, domów wychowawczych z Tychów. Między innymi podopiecznych Placówki Pieczy Zastępczej "Kwadrat".
Najpierw okazało się, że kadra nie dostała przed wyjazdem kart kwalifikacyjnych, czyli kart ze szczegółowymi informacjami o tym, co dziecku dolega, czy cierpi na jakieś zaburzenia, jakie leki przyjmuje itd. Karty dostali dopiero w dniu wyjazdu po dzieci do Tychów (o tym, dlaczego z Tychów, a nie z Opola w dalszej części tekstu). Jednak były w nich tylko zdawkowe informacje, np. że niektóre dzieci być może są nieśmiałe, ale lubią towarzystwo, zabawę z rówieśnikami.
"Po przyjeździe, kiedy zrobiliśmy wywiad środowiskowy okazało się, że mamy dzieci po odwykach, po gwałtach, z zamkniętych ośrodków zastępczych, dziecko z bardzo wybujałą wyobraźnią, które ciągle zwraca na siebie uwagę, dziewczynkę, która została odrzucona przez matkę. Była dziewczyna po próbach samobójczych, myśmy o tym nie wiedzieli, więc była z koleżankami na trzecim piętrze..." - kobiecie, z którą rozmawiamy drży głos.
Drugi z pracowników: "Pierwsze 2-3 dni to był jeden chaos, ale nie było kompletnie czasu, żeby na to spojrzeć z boku. Tu ktoś się kłóci, tam ktoś się bije, tutaj są dzieci z depresjami, z autyzmem, z nerwicami. Jedno szaleństwo".
W trakcie trwania obozu sytuacja z jednym dzieckiem jest na tyle poważna, że musi je zabrać z obozu szefowa "Kwadratu". Według relacji kadry, dyrektorka jest przejęta, twierdzi, że wszystkie karty zostały przekazane Fundacji Ex Bono.
Pracownicy zgłaszają Kustrze, że panuje chaos, nie ma odpowiednich kart kwalifikacyjnych, a przede wszystkim - turnus powinien być terapeutyczny, a nie profilaktyczny. Dzieci, które biorą w nim udział mają na tyle silne zaburzenia, że potrzebni są wyspecjalizowani terapeuci, lekarze.
W końcu pracownicy nie wytrzymują. Przyciskają Kustrę, pytają, kto odpowiada za ten chaos. Kustra ma przyznać, że on sam nie wiedział, że tak to będzie wyglądać. Wiedział, że dostaną dzieci po przejściach, ale nie myślał, że aż takich. "Dzieci załatwiała fundacja" - miał się bronić.
Kadra obozu żąda spotkania z kimś z fundacji Ex Bono. Do Villi Daglesia przyjeżdża koordynator ośrodka w Opolu Krzysztof Wódka, ale nie potrafi wytłumaczyć, co się stało z kartami.
Z Krzysztofem Wódką nie udało nam się skontaktować.
Dotarliśmy jednak do sprawozdania sporządzonego przez kierownika obozu. Na końcu dokumentu czytamy m.in. "Sytuacja ta [m.in. brak szczegółowych informacji o dzieciach]
spowodowała totalne nadużycie zaufania ze strony kadry, a Fundacją, która przekazywała dokumenty uczestników organizatorowi. Jest to sytuacja niedopuszczalna i karygodna".
Pod sprawozdaniem podpisał się także Włodzimierz Kustra. Według niego za chaos podczas obozu odpowiada Ex Bono. W mailu Kustra tłumaczy nam, że:
Na koniec Kustra dodaje: "Zatajenie przez ProBono [Kustra w mailu do nas pomylił nazwę fundacji-przyp.] informacji o stanie zdrowia uczestników naraziło bezpieczeństwo turnusu. Nie znałem tej fundacji, a krótka współpraca nie była satysfakcjonująca, wręcz przeciwnie! straciłem 3 terminy turnusowe".
Kustra jednak zasłania się klauzulą poufności i nie odpowiada na pytania dotyczące kosztów obozu.
Z naszych informacji wynika, że wyjazd nie był tani, kosztował ok. 4 tys. złotych na jednego uczestnika.
Pracownicy organizacji z Opola, którzy wcześniej organizowali podobne obozy, mówią nam, że płacili ok. trzy, cztery razy mniej. W dodatku były to wyjazdy socjoterapeutyczne, czyli z liczniejszą i bardziej wykwalifikowaną kadrą.
Jak się dowiadujemy, po powrocie z obozu matki, które brały w nim udział miały w ośrodku w Tychach podpisywać oświadczenia, że były na obozie terapeutycznym, a nie profilaktycznym, jak widniało w dokumentach. Dlaczego w Tychach?
Bo także w Tychach Ex Bono wygrała konkurs z Funduszu Sprawiedliwości.
Konkurs w Tychach Ex Bono wygrywa w tym samym czasie, co ten w Opolu (koniec 2018 roku).
Za prawie 4 mln złotych Ex Bono ma otworzyć i prowadzić ośrodek pomocy w Tychach oraz pięć lokalnych punktów w okolicznych miejscowościach.
"W listopadzie 2018 roku dowiedziałam się o konkursie finansowanym przez Fundusz Sprawiedliwości na utworzenie w gminie Okręgowego Ośrodka Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem i Świadkom. W ogłoszeniu konkursowym przekonał mnie szeroki zakres pomocy, jakiej można było udzielić w/w grupom ludzi. Zwróciłam się więc do Fundacji Ex Bono, aby złożyła ofertę na okręg tyski. Po podpisaniu umowy 13 lutego 2019 roku niemal natychmiast rozpoczęliśmy działalność" – wspomina w mediach Ewa Węglarz, która od początku zostaje koordynatorką całego projektu w Tychach.
Węglarz to była tyska radna i aktywna polityk Solidarnej Polski (działa w partii od samego jej powstania, czyli od 2012 roku). Jest także organizatorką Marszów Dla Życia i Rodziny w Tychach, udziela się w miejscowym Klubie "Gazety Polskiej" oraz Radiu Maryja.
Węglarz blisko związana jest z wiceministrem sprawiedliwości i posłem ze Śląska Michałem Wójcikiem. W sieci można znaleźć relacje (np. tutaj, tutaj, tutaj) z wielu wydarzeń i spotkań w Tychach, na których gości Wójcik. Zawsze z Ewą Węglarz u boku.
22 maja 2019 roku Wójcik odwiedza nawet ośrodek pomocy prowadzony w Tychach przez Ex Bono. Oczywiście na zaproszenie Węglarz.
Z naszych informacji wynika, że w działalność ośrodka jest zaangażowana także Monika Fajer działaczka Solidarnej Polski z Częstochowy i asystentka posła tej partii w Sejmie Tadeusza Cymańskiego. Bez powodzenia startowała w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Jest także kierownikiem w Funduszu Górnośląskim, jednej z najważniejszych spółek kontrolowanych przez władze województwa śląskiego. Wiceprezesem funduszu jest inny działacz Solidarnej Polski Jacek Miketa.
Na profilu Fajer na Facebooku, oprócz zdjęć z politykami Solidarnej Polski, znajdujemy wpisy dotyczące ośrodka. Wynika z nich, że Fajer brała udział w organizacji wyjazdów dla dzieci, które organizował ośrodek prowadzony przez Ex Bono w Tychach.
Z Moniką Fajer nie udaje nam się skontaktować.
Nie wiemy, ile obozów dla dzieci zorganizowała Ex Bono. Te wyjazdy pokazują jednak ścisłe związki między działaniami fundacji w Opolu i Tychach. Na przykład obóz profilaktyczny opisany wyżej był prawdopodobnie wspólną inicjatywą obydwu ośrodków. Dlaczego? W dokumentacji obozu jest informacja o tym, że był przeznaczony dla uczestników projektu "Sieć pomocy pokrzywdzonym w województwie opolskim" oraz "Siła dobra".
Z dokumentu Ex Bono, który znajdujemy, wynika, że "Siła dobra" to po prostu nazwa całego projektu w Tychach (tak też nazywa się strona ośrodka na facebooku). To by wyjaśniało także kontaktowanie się i przyjazd na obóz koordynatora z Opola - Krzysztofa Wódki, chociaż na obóz jechały dzieci z Tychów.
W ośrodku w Tychach pracuje, lub współpracuje z nim prawdopodobnie jeszcze jedna osoba związana z Solidarną Polską. Nie wiemy, czy jest członkinią partii, ale bierze udział w partyjnych wydarzeniach, np. konwencji tej partii w lutym 2020 roku.
To nie przypadek, jak pisaliśmy rok temu, wiele organizacji, które wygrywają konkursy Funduszu Sprawiedliwości ma związki z Solidarną Polską.
Z naszych informacji wynika, że w ośrodku w Tychach pracuje też przynajmniej kilka osób, które wcześniej pracowały w Opolu, dopóki nie zniknęli z dnia na dzień. Z jedną z tych osób próbowaliśmy się skontaktować.
"Fundacja cały czas działa i przyjmuje osoby pokrzywdzone, udziela pomocy i wsparcia. Każdy, kto się do nas zgłosi pomoc otrzymuje. Szukacie państwo sensacji, my chcemy spokojnie pracować.
Dziennikarze się też podszywają pod osoby pokrzywdzone, to nam też bardzo utrudnia pracę" - mówi nam pracownik ośrodka w Tychach.
Dowiadujemy się tylko, że ośrodek w Opolu nie został zamkniętych z winy fundacji.
Kiedy pytamy z czyjej w takim razie, rozmowa szybko się kończy. "Jak pan tak świetnie śledzi i chce być pan detektywem, to niech pan się może do ministerstwa zgłosi. Pan dzwoni na mój prywatny numer, ja to mogę zgłosić na policję, że pan mnie nęka".
O fundacji rozmawiamy z wiceprezydentem Tychów Maciejem Gramatyką (bratem posła Koalicji Obywatelskiej). Jak mówi, Ewa Węglarz zgłosiła się do niego, powiedziała, że prowadzi taką fundację, prosiła o pomoc w dotarciu do potencjalnych beneficjentów oraz z akcją informacyjną do różnych instytucji, szkół.
"Pani Węglarz zwracała się do miasta z prośbą o pomoc w wynajęciu biura i taką pomoc otrzymała. Stawka, którą płaci jest preferencyjna. A fundacja? Uważałem i nadal uważam, że skoro są pieniądze, dzięki którym można pomóc osobom potrzebującym to trzeba z nich korzystać" - mówi nam Gramatyka.
Inny ważny polityk z tyskiego ratusza mówi nam już mniej dyplomatycznie:
"miałem wrażenie, że Węglarz ma kasę, tylko nie miała jej jak przerobić. Pracowała w szkole i nagle objawiła się z tą fundacją".
To Gramatyka skontaktował Węglarz z dyrektorką Placówki Pieczy Zastępczej "Kwadrat", z której cześć dzieci pojechała na obóz do Villi Daglesia. Zapytaliśmy dyrektorkę placówki Iwonę Gądek o współpracę z Ex Bono oraz obóz dla dzieci.
Jak odpowiedziała nam Gądek, współpraca zaczęła się z inicjatywy Ex Bono. Fundacja opłaca wizyty kilkunastu dzieci u lekarza psychiatry oraz opłaca pomoc terapeutyczną. Kupiła także 6 tabletów i dwa komputery dla placówki. Fundacja umożliwiła także wyjazd pięciorga dzieci na obozy terapeutyczne. Pytana o obóz w Villę Daglesia Gądek przyznaje, że zdarzył się jeden incydent, kiedy musiała odebrać jedno z dzieci, jednak poza tym współpracę z Ex Bono ocenia pozytywnie. Obóz nazywa "terapeutycznym", chociaż dokumenty - jak pisaliśmy - mówią o wyjeździe profilaktycznym.
Z naszych informacji wynika, że do ministerstwa wpłynęła skarga dotycząca funkcjonowania lokalnych punktów pomocy w Bieruniu i Mysłowicach.
Zadzwoniliśmy do Ewy Węglarz. Kiedy powiedzieliśmy, że chcemy rozmawiać o Ex Bono westchnęła i poprosiła o pytania na maila. Od tygodnia czekamy na odpowiedzi.
Węglarz zapytaliśmy m.in.:
Kilkadziesiąt pytań wysłaliśmy do Ministerstwa Sprawiedliwości i Departamentu Funduszu Sprawiedliwości. Odpowiedzi także nie dostaliśmy. Chcieliśmy się dowiedzieć m.in.
Ministerstwo Sprawiedliwości pod koniec kwietnia tego roku ogłosiło kolejny konkurs na pomoc w Opolu. Wciąż nie został on rozstrzygnięty.
Afery
Polityka społeczna
Patryk Jaki
Marcin Romanowski
Michał Wójcik
Zbigniew Ziobro
Ministerstwo Sprawiedliwości
Fundacja Ex Bono
Fundusz Sprawiedliwości
Solidarna Polska
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze