Z danych GUS wynika, że w pierwszym kwartale 2020 roku w Polsce urodziło się 88 tys. dzieci. To o prawie 3 tys. mniej niż w I kwartale 2019. I aż o 12 tys. mniej niż w „górce” 2017 roku. W pierwszym kwartale urodziło się wtedy 100,1 tys. dzieci, a w skali roku “pękła” granica 400 tys. urodzeń.
W marcu 2020 na świat przyszło zaledwie 27 tys. dzieci. To najgorszy miesięczny wynik od grudnia 2015. Dla porównania, w ubiegłym roku, w marcu urodziło się 28,8 tys. dzieci.
Sytuację najlepiej obrazuje suma krocząca, czyli liczba urodzeń z ostatnich 12 miesięcy (od kwietnia 2019 do marca 2020). To najczulsze narzędzie zmian.
Obecnie suma krocząca wynosi 372,2 tys., co oznacza, że urodzenia spadły do poziomu sprzed wprowadzenia programu “Rodzina 500 plus” – wtedy suma krocząca wynosiła 372,8 tys. I z przyrostu 20 tys. w 2017 roku nie zostało już nic.
Przy obecnej polityce państwa nie ma żadnych szans na powrót do poziomu 413 tys. urodzeń w 2010 roku, nie mówiąc już o 550 tys. z początku transformacji (1990) czy 700 tys. z roku 1980. Czyli kryzys, w którym jesteśmy od lat, będzie się pogłębiał.
Liczba urodzeń i zgonów 1980-2019 (w tys.). Rok 2020 wg prognozy (najedź na punkt, aby odczytać wartość)
Koniec mrzonek o boomie demograficznym
W OKO.press wielokrotnie pisaliśmy, że pronatalistyczny cel 500 plus jest przestrzelony. W konsultacji z autorytetami w dziedzinie demografii m.in. prof. Ireną Kotowską z SGH tłumaczyliśmy, że chwilowy wzrost dzietności w 2017 roku – ponad 400 tys. urodzeń – był splotem wielu czynników. Przede wszystkim obserwowaliśmy realizację odroczonych decyzji prokreacyjnych kobiet urodzonych w wyżu lat 80.
A to oznacza nie tyle wzrost, co zmianę kalendarza urodzeń.
Kobiety podejmowały odwlekaną decyzję o drugim (lub trzecim) dziecku ze względu na większe poczucie bezpieczeństwa zatrudnienia, które było w wynikiem poprawy sytuacji na rynku pracy (spadek bezrobocia związany z ustąpieniem recesji).
Ten czynnik – jak odkryliśmy – brał pod uwagę sam ustawodawca. Do rządowego uzasadnienia projektu ustawy „500 plus” załączono wykres, który pokazuje związek między stopą bezrobocia rejestrowanego i współczynnikiem dzietności. W skrócie – im więcej pracy, tym więcej dzieci.

Stabilizację pomogły osiągnąć też mechanizmy polityki rodzinnej za rządów PO-PSL (m.in. dłuższe urlopy czy „kosiniakowe”), a ich zwięczeniem był program 500 plus, który poprawił sytuację materialną wielu rodzin, choć – jak pisaliśmy – niekoniecznie tych najuboższych, które potrzebowały najwięcej pomocy.
Kobiety nie chcą rodzić albo odkładają decyzję
Zysk netto programu 500 plus jest trudny do wyliczenia, ale widać, że nawet jeśli był, nie miał szansy utrzymać zbyt długo. Dlaczego?
Przyrost zawdzięczamy głównie rodzinom, które już miały dziecko, co najlepiej widać na wykresie. Rosła liczba drugich i (trochę wolniej) trzecich dzieci, ale coraz mniej kobiet w ogóle decyduje się na dziecko. Ostatnie szczegółowe dane dotyczące struktury urodzeń GUS opublikował w maju 2018 z okazji „boomiku” poprzedniego (2017) roku.
Liczba urodzeń pierwszych, drugich i trzecich (2009-2017)
Z roku na rok przesuwa się też wiek, w którym kobiety podejmują decyzję o macierzyństwie. W 2019 roku średnia wynosiła 28 lat. A to oznacza, że nie nastąpił zwrot w postawach dotyczących rodzicielstwa.
Optymizmem nie napawa też liczba kobiet w wieku rozrodczym. Maleje nie tylko ogólna liczba kobiet (wykres niżej), ale przede wszystkim liczba kobiet w wieku o najwyższej płodności: 25-29 i 30-34 lata.
Już w 2020 roku spadek liczebności tych grup w stosunku do 2015 roku wynosi odpowiednio 14 i 12 proc.
Za pięć lat będzie to 30 i 24 proc., a za dziesięć – 36 i 38 proc.
Liczba kobiet w wieku 15-49 lat (w tys.). 2013-2050
Epidemia pogłębi kryzys demograficzny
Kryzys ekonomiczny, który w związku z pandemią koronawirusa jest na horyzoncie, z pewnością nie zachęci Polek do rodzenia dzieci. Jak wynika z raportu „Niska dzietność w Polsce w kontekście percepcji Polaków” pod redakcją prof. Ireny Kotowskiej, największymi barierami w posiadaniu dziecka są
trudne warunki materialne i brak lub niepewność zatrudnienia.
Wysoko na liście są też złe warunki mieszkaniowe, niskie zasiłki czy brak dostępności żłobków i przedszkoli. Wszystkie te bariery w podejmowaniu decyzji o dziecku pod wpływem kryzysu pokoronawirusowego jeszcze urosną. Kobiety dokonujące kalkulacji – mieć dziecko, czy nie – będą widziały coraz więcej przeszkód.
-
Zobacz całą listę
11 najpopularniejszych czynników zniechęcających lub opóźniających decyzję o dziecku to:
- trudne warunki materialne (85 proc.)
- brak pracy i niepewność zatrudnienia (85 proc.),
- niemożność zajścia w ciążę (85 proc.),
- złe warunki mieszkaniowe (74 proc.),
- brak odpowiedniego partnera (69 proc.),
- ryzyko chorób genetycznych dziecka (69 proc.),
- niepewność przyszłości (67 proc.),
- trudności godzenia pracy i rodzicielstwa (63 proc.),
- wysokie koszty wychowania dzieci (62 proc.),
- brak miejsc lub zbyt wysokie opłaty w żłobkach i przedszkolach (61 proc.),
- zbyt niski zasiłek na urlopie macierzyńskim lub wychowawczym (60 proc.).
Za to obciążenie ochrony zdrowia i skupienie się na walce z epidemią może – w dłuższej perspektywie – doprowadzić do pogorszenia się ogólnego stanu zdrowia Polek i Polaków, a więc powiększyć stale rosnącą liczbę zgonów.
Rząd wolał zaklęcia od sensownej polityki
Na demograficzne tory dyskusji o 500 plus wprowadził nas sam rząd PiS. Jeszcze w listopadzie 2019 roku minister Jadwiga Emilewicz (dziś wicepremier w rządzie PiS) mówiła, że „rosnąca liczba urodzeń” (która wtedy już spadała) pozwala „z nadzieją spoglądać na przyszłość demograficzną i gospodarczą Polski”. A premier Mateusz Morawiecki w exposé inaugurującym drugą kadencję rządów Zjednoczonej Prawicy „marzył o znacząco większym narodzie”.
Czasy koniunktury były dobrym momentem, by zainwestować w rozwój instytucji opiekuńczych, wprowadzić mechanizmy wyrównujące podział obowiązków nad dzieckiem w rodzinach (urlopy ojcowskie nieprzenoszone na drugiego rodzica), czy dotować program in vitro. Ale rząd wolał przez cztery lata wypowiadać zaklęcia o zbliżającym się „boomie demograficznym” i przegapił moment na ułożenie sensownej polityki demograficznej.
Korekta obywatelska: "zwieńczenia", zamiast "zwięczenia" 😉
Weźcież zwieńczcież 😉
Przewiduję, że w miesiącach grudniu i styczniu liczba urodzeń będzie ponadprzeciętna, jako efekt zamknięcia ludzi w domach.
Czechosłowacy już to przedstawili w filmie "Straszne skutki awarii telewizora".
A to 500+ miało zachęcić do rodzenia??? Wolne żarty. Pis wprowadził 500+ po to aby proste polskie chamy na nich zagłosowały. I to się udało w 100%.
W punkt.
Jakoś dziwnie po wprowadzeniu pińcet plós wzrosła…ilość robionych tatuaży u madek.
Na madkowskich tatuażach nie znam się, ale wystarczy wpisać w wyszukiwarkę internetową hasło "wzrost sprzedaży a 500+".
Najbardziej wzrosło spożycie alkoholu, import starych samochodów i liczba odejść z pracy.
korupcja wyborcza
_ Po co nam jakiś „boom demograficzny”? Czy naprawdę chodzi o to, żeby wyhodować robotników do utrzymywania rosnącej rzeczy emerytów? To tak ma wyglądać przyszły szczęśliwy świat?
_ Wiadomo że dla PiS-u liczyło się zdobycie władzy i to im się udało. Wiadomo też, że dla wielkiej rzeszy ludzi, 500+ zastąpiło prawo do przyzwoitych wynagrodzeń za pracę, przynajmniej na krótko. Zwłaszcza w grupach społecznych dotkniętych skrajną biedą lub wstydliwym niedostatkiem, 500+ na chwilę dało jakiś oddech i przywróciło odrobinę godności. Z wyjątkiem osób i rodzin bezdzietnych.
_ Ale produkowanie dzieci, czyli rąk do pracy, aby wyżywić rosnącą liczbę emerytów, albo twierdzenia, że w przeciwnym wypadku emerytury będą za 30-50 lat bardzo niskie, mogą się okazać kompletną bzdurą. Kto powiedział, że za 30-50 lat wydajność pracy, automatyzacja i technologie mają być takie jak dzisiaj? Dlaczego jeden pracujący za 30-50 lat (czyli dzisiejsze dziecko) ma wytwarzać tyle samo produktów co dzisiaj i w związku z tym ma zabraknąć tych produktów(=pieniędzy) dla emerytów? Takie sugestie przebijają się przez twierdzenia niektórych „uczonych” ekonomistów.
_ Naciski na politykę prodemograficzną nie uwzględniają CZYNNIKA CZASU w gospodarce, czyli nie uwzględniają PRZYŚPIESZENIA TECHNOLOGICZNEGO, w którym obecnie żyjemy oraz zakładają CIĄGŁY WZROST CEN podstawowych produktów i usług. I zakładają trwałość ekonomii liberalnej, która już dzisiaj nie radzi sobie z globalnymi problemami, np. klimatycznym, demograficznym (czyli nadmiarem ludzi!), rozwarstwieniem społecznym. Czekają nas przemiany społeczne, polityczne i gospodarcze, o jakich w Polsce nikt nawet nie próbuje pomyśleć.
Coraz więcej słyszy się głosów, że świat przechodzi w kolejna fazę rozwoju cywilizacyjnego. To naturalna kolej rzeczy. Było średniowiecze, oswiecenie, epoka industrialna. Nikt tego nie kwestionuje i nie dziwi się temu. Nie można także się dziwić milczeniu polskiej "nauki" czy też "inteligencji". Te pojęcia czy też zjawiska przechodzą do przeszłości.
Raczej gospodarka przejdzie do fazy, w której praca stanie się luksusem, usługi będą wykonywać roboty, pracować będzie niewielka grupa, a całe rzesze przejdą na dochód podstawowy. I wtedy korzystne będzie posiadanie niewielkiej (a nie dużej) liczby mieszkańców.
——-
Szanowna Redakcjo,
jeżeli już publikujecie wykresy, to zróbcie wszystko, żeby opis osi czasu był dobrze opisany i widoczny, bo to co pokazaliście w tym artykule woła o pomstę do nieba. Gdyby był to wykres wyników pomiarów, sporządzony przez studenta, to za taki "obrazek" student dostałby pałę. Poprawcie się.
1) W przypadku wielu rodzin pomoc rządowa podniosła ich po prostu z błota i nie ma sensu tu wchodzić w motywacje -bo to było po prostu niezbędne.Niezbędne do podstaw życia którymi jakoś poprzednicy się zbyt nie interesowali licząc że to "jakoś się wyreguluje"(Od 30 lat)
2)Zmiany w demografii wymagają wielu działań i przewrócenia zasad,priorytetów,nawet filozofii bo ta którą widzę u poprzedników jest żałosna i ….życzę pogodnej starości.
3)Sprawa dotyczy też fałszywej propagandy w dziedzinie związków i pozycji kobiet i mężczyzn w społeczeństwie.Mamy teraz sytuację w której zarówno kobiety są pozbawiane praw ,jak i mężczyźni są deprecjonowani w ich wprost ludzkich rolach a zwykłe związki i zwykłe życie znalazły się na marginesie.Najlepszym przykładem jest powyższy artykuł w którym o dziecku decyduje jedynie kobieta-tak jakby partner był potrzebny wyłącznie do zapłodnienia i potem do dostarczania kasy i naturalnie do zmywania.O katastrofalnej sytuacji facetów zazwyczaj mówi się tylko "on pije"-cóż, ja nie piję tylko dlatego że zdrowie nie pozwala.Problemy z tolerancją alkoholu chyba uratowały mi życie-bo to często jedyne wyjście dla niewykształconego Polaka płci brzydkiej.Niestety tekst obniżył moje nadzieje na kontakt polskiej inteligencji z rzeczywistością.