0:000:00

0:00

„Wiemy, jak funkcjonują media, jak działają instytucje administracji, umiemy w błyskawicznym tempie dokonywać analizy w najtrudniejszych sytuacjach i skutecznie doradzić. Najważniejsze to jednak nie dopuszczać do sytuacji kryzysowej” - pisze na swojej stronie internetowej agencja R4S.

Ale, choć oferuje swoim klientom usługi z zakresu PR i „zarządzania kryzysem”, sama nie radzi sobie ostatnio z ratowaniem swojego wizerunku.

Kryzys za kryzysem

W poniedziałek (14 grudnia) najbardziej znany z jej wspólników - były poseł i rzecznik PiS Adam Hofman, usiłuje w mediach społecznościowych uprzedzić i zdyskredytować kolejną publikację o R4S, przygotowywaną dla OKO.press przez zespół Fundacji Reporterów (FR).

Wrzuca na Twittera screen wiadomości z prośbą o kontakt, którą wysłał do kogoś, w związku z przygotowywanym artykułem, dziennikarz Fundacji Reporterów. Prośba jest standardowa i kulturalna. Ale Hofman pisze, że dziennikarz „nęka obecnych i byłych pracowników prywatnej firmy. Także ich rodziny.”

„Fundacja pisze teksty za pieniądze. Ciekawe czyje? Myślę, że niebawem się dowiemy. Ciekawe, jaki pierwiastek teraz wezmą. Argon był. Może Operacja Siarka. Śmierdzi z daleka” - insynuuje, nawiązując do operacji CBA o kryptonimie Argon.

Kilka godzin wcześniej „Gazeta Wyborcza” ujawniła fragmenty raportu z tej operacji. Centralne Biuro Antykorupcyjne pisało w nim, że mocny start w branży PR i w ogóle w biznesie, spółka R4S zawdzięczała zleceniom ze spółek Skarbu Państwa. A te z kolei - przyjaźni Hofmana z ówczesnym ministrem skarbu Dawidem Jackiewiczem.

Twitterowicze drwią bezlitośnie z wpisu Hofmana: „Straszne nękanie! Nawet prześladowanie! Jakie chamskie to »dzień dobry«”, „Mnie dzisiaj nękał kurier. Pieprzony stalker usiłował doręczyć paczkę”, „To nie nękanie, ale tortury! Dla tych, którzy mają co ukrywać”, „To całe dziennikarstwo to hieny. Fuj! W odróżnieniu od spółek, które żyją z załatwiania różnych rzeczy po partyjnej znajomości”, „Marna próba spinowania. Coś się chyba komuś pali”.

We wtorek Hofman przeprasza za „emocjonalne wpisy”. „Trudno jest utrzymać firmę, dbać o zatrudnienie w dzisiejszych czasach. (…) R4S to firma transparentna, mam wrażenie, że najlepiej prześwietlona prywatna firma w Polsce” - tłumaczy się.

Jak w praktyce wygląda „transparentność” działań R4S dziennikarze z Fundacji Reporterów opisali na łamach OKO.press na początku grudnia. Jak ujawnili, spółka - pracując dla koncernu Coca-Cola -

prowadziła w sieci dezinformacyjną kampanię, która miała powstrzymać wprowadzenie podatku cukrowego. Dezinformujące publikacje rozpowszechniała farma trolli. Po publikacji Coca-Cola ogłosiła, że kończy współpracę z R4S.

Był to kolejny w ostatnim czasie trudny moment dla R4S. Wcześniej Roman Giertych zarzucił Hofmanowi, że ten złożył biznesmenowi Leszkowi Czarneckiemu dwie „korupcyjne propozycje”: by kupił telewizję TVN24, a następnie odsprzedał ją państwowym spółkom oraz, by zatrudnił Michała Krupińskiego, byłego szefa PZU i Pekao SA, który od lat uważany jest za przyjaciela brata Zbigniewa Ziobro. Miałoby to zapewnić Czarneckiemu spokój ze strony państwowych instytucji.

Wspólnicy R4S, w oficjalnym oświadczeniu, raport CBA uznają za "dowód na ich niewinność". Na publikację o kampanii dla Coca-Coli nie reagują. Oskarżeniom Giertycha zaprzeczają.

Przeczytaj także:

R4S - Relations for Solutions

R4S to właściwie nie jedna, a dwie spółki - z ograniczoną odpowiedzialnością i komandytowa. Pierwsza praktycznie nie ma przychodów; biznesy prowadzi ta druga (takie konstrukcje tworzy się zwykle dla optymalizacji podatkowej).

Obie spółki powstały w lipcu 2015 roku, gdy w powietrzu wisiał już koniec rządów PO-PSL i zwycięstwo PiS.

Ich założycielami byli Mariusz Sokołowski i Michał Wiórkiewicz. Sokołowski to były rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji. Spółka podkreśla, że pełnił tę funkcję za rządów SLD, PiS i PO - czyli umie pracować z każdym. Wiórkiewicz za poprzednich rządów PiS, w latach 2005-2007, był asystentem i doradcą premierów Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. Był także członkiem i doradcą zespołów zajmujących się kampaniami wyborczymi. Od lat jest bliskim współpracownikiem Adama Hofmana.

Sam Hofman początkowo nie miał udziałów w R4S. Współpracował z nią jako „ekspert w zakresie PR”, dzieląc z nią biuro na 26. piętrze wieżowca w centrum Warszawy. Wspólnikiem R4S (komandytowej) został w październiku 2017 roku.

Wspólnicy R4S
Wspólnicy spółek R4S - stan na grudzień 2020. Fot. Agencja Gazeta. Grafika Mateusz Mirys

Portal maneger24.pl, przedstawiając w ubiegłym roku dokonania zawodowe partnerów R4S (przy okazji promocyjnego wywiadu z dyrektor zarządzającą spółki), pisał o Hofmanie, że był on „bliskim współpracownikiem i osobistym doradcą prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego”. I że jako spin doktor PiS „zapoczątkował erę nieszablonowych kampanii wyborczych, opierających się na komunikacji totalnej. Przygotowywał strategie medialne, które szybko zyskały status zwycięskich.” A „w 2015 r. przeszedł do biznesu”.

Nie wspomniano, że stało się to, gdy Hofman został wyrzucony z PiS, po serii wpadek i afer.

Jesienią 2013 roku tygodnik „Wprost” opublikował nagranie jego rozmowy z pracownicą biura PiS, podczas wyjazdowego posiedzenia klubu parlamentarnego tej partii. Hofman rozważał, czy nie pokazać kobiecie swojego przyrodzenia, by udowodnić, że nie ma „małego”. „Ponieważ są paparazzi w krzakach, tylko dlatego nie wyciągnę i nie pokażę” - mówił.

Wkrótce potem CBA zarzuciło mu, że nie zapłacił podatku od pożyczek, które zaciągnął u Roberta Pietryszyna (przyjaciel Hofmana z okresu studiów, świadek na jego ślubie, dziś partner R4S). Na szczęście dla Hofmana, prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie, ze względu na przedawnienie.

Te dwie sprawy mocno nadwyrężyły cierpliwość i zaufanie władz PiS do Hofmana. Ale o jego wyrzuceniu z partii przesądziła tzw. afera madrycka. Hofman i dwaj zaprzyjaźnieni z nim posłowie PiS, w październiku 2014 roku wybrali się służbowo do Madrytu.

Polecieli tam wraz z żonami, tanimi liniami lotniczymi. A delegacje rozliczyli tak, jakby każdy jechał oddzielnym samochodem, dzięki czemu dodatkowo zarobili na „kilometrówkach”.

Sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby nie to, że żony polityków pokłóciły się w samolocie ze stewardesą, co zwróciło uwagę najpierw plotkarskich, a później poważniejszych mediów.

Mocny start w biznesie

Mimo, że Sokołowski nie miał w 2015 roku żadnego doświadczenia w biznesie, a działalność wcześniejszej spółki PR-owej Wiórkiewicza nie zakończyła się sukcesem, debiut R4S był udany.

Według raportu CBA, do którego dotarła „Gazeta Wyborcza”, dobry start firma zawdzięczała m.in. kontraktom z państwowymi spółkami, a kontrakty - wieloletniej przyjaźni Hofmana z Dawidem Jackiewiczem.

Kilkanaście lat wcześniej, gdy Jackiewicz pełnił funkcję wiceprezydenta Wrocławia, Hofman był jego asystentem. Razem budowali struktury PiS na Dolnym Śląsku. W 2014 roku Jackiewicz pojechał z Hofmanem i dwoma innymi posłami do Madrytu. Nie został, jak pozostali, wyrzucony z PiS, bo był tam prywatnie i nie zarobił na kilometrówkach. Po wygranej PiS w wyborach parlamentarnych w 2015 roku został ministrem skarbu, podlegały mu największe państwowe spółki.

Funkcje we władzach spółek objęło wtedy liczne grono kolegów Jackiewicza i Hofmana, m.in. Robert Pietryszyn (jako członek zarządu PZU i najpierw członek rady nadzorczej, a potem prezes Lotosu w niespełna rok zarobił ponad 1 mln zł).

Jak ujawniła „Wyborcza”, operację o kryptonimie Argon CBA uruchomiło w kwietniu 2016 roku, po uzyskaniu informacji „o możliwości istnienia przestępczego procederu polegającego na powoływaniu się przez byłego posła Adama Hofmana na wpływy w instytucjach państwowych, m.in. Ministerstwie Skarbu Państwa, i podejmowaniu się w zamian za korzyści majątkowe pośrednictwa w uzyskiwaniu intratnych zleceń od spółek Skarbu Państwa oraz zatrudniania w nich na wysokopłatnych stanowiskach”. Potem agenci zaczęli interesować się współpracą Hofmana z R4S i samą spółką.

Doszli do wniosku, że „dla prowadzonej przez Adama Hofmana działalności biznesowej kluczowa była wieloletnia znajomość łącząca go z Dawidem Jackiewiczem”.

Jak pisze „Wyborcza”, „z raportu [CBA] wynika, że przynajmniej w pierwszym roku działalności agencja R4S czerpała garściami z politycznych kontaktów swoich twórców”. Państwowe spółki płaciły jej za usługi po kilkadziesiąt - kilkaset tysięcy złotych:

  • Zakłady Chemiczne Police (spółka z Grupy Azoty), na podstawie 3 umów na „usługi public relations”, zawartych ma początku 2016 roku miały wypłacić jej łącznie 775 tys. zł,
  • Polski Holding Obronny - blisko 144 tys. zł,
  • Polfa Tarchomin - 190 tys. zł,
  • Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych - 133 tys. zł,
  • MS TFI - 133 tys. zł,
  • Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych - 111 tys. zł,
  • KGHM - 72 tys. zł,
  • Polska Spółka Gazownicza - 68 tys. zł,
  • Dalmor (część państwowego Polskiego Holdingu Nieruchomości) - 49 tys. zł,
  • Centrala Farmaceutyczna „Cefarm” - 37 tys. zł.

Do wszystkich tych spółek „Wyborcza” wysłała pytania o charakter współpracy i zakres usług świadczonych na ich rzecz przez R4S. Wszystkie odmówiły odpowiedzi, powołując się na „tajemnicę przedsiębiorstwa”.

R4S z zasady nie odpowiada na pytania o klientów i świadczone dla nich usługi. "Klienci mogą powiedzieć o nas wszystko, my o klientach nie możemy powiedzieć nic" - powtarzają jej wspólnicy.

„Śledzenie otoczenia politycznego”

O pracy R4S dla państwowych spółek głośno było już kilka lat temu. Według ustaleń mediów, pierwsze kontrakty podpisano jeszcze przed wyborami parlamentarnymi 2015 roku i tuż po nich.

Jak pisała „Polityka”, na kilka dni przed wyborami, prawdopodobnie czując nadchodzącą polityczną zmianę i chcąc uchronić się przed kadrowymi zawirowaniami, powołane za rządów PO władze KGHM zawarły z R4S umowę na doradztwo „w zakresie społecznej odpowiedzialności biznesu (CSR)”. Jak się okazało, nie pomogło im to przetrwać na stanowiskach.

„Newsweek” ujawnił, że krótko po zwycięstwie wyborczym PiS, umowę z R4S podpisał mianowany jeszcze za PO zarząd Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. „Gazeta Wyborcza” ustaliła potem, że wynagrodzenie R4S miało wynosić 18 tys. zł miesięcznie.

Agencja miała m.in. pomagać PWPW w komunikacji kryzysowej i „ograniczyć negatywne skutki wizerunkowe związane ze zmianami przepisów”.

Jak pisała „Wyborcza”, „chodziło o system CEPiK 2.0 - nową bazę danych o kierowcach i pojazdach zarejestrowanych w Polsce. Przygotowywany przez Centralny Ośrodek Informatyki (COI) system miał działać od 4 stycznia 2016 r., ale nie był gotowy.” „Jego wprowadzenie skończyłoby się paraliżem w urzędach komunikacyjnych w całym kraju. COI próbował zrzucić winę na Wytwórnię, z którą współpracował przy CEPiK. Powstał więc pomysł, aby zneutralizować te ataki dzięki R4S” - tłumaczyła „Wyborczej” osoba zbliżona do ówczesnego zarządu PWPW.

Inna osoba, znająca szczegóły sprawy, wyjaśniała: „R4S miało po prostu dotrzeć do decyzyjnych polityków PiS i wytłumaczyć im, że konieczne jest przesunięcie terminu. I w grudniu PiS zmienił przepisy - CEPiK odłożono o rok”.

Przedstawiciele R4S zaprzeczali, by spółka prowadziła takie rozmowy. „To były wyłącznie standardowe zadania z zakresu PR. Przygotowywaliśmy informacje dla mediów: o CEPiK, o powodach opóźnienia wdrożenia, o możliwych skutkach” - zapewniał Mariusz Sokołowski.

Na początku 2016 roku prezesem PWPW został Piotr Woyciechowski, bliski współpracownik Antoniego Macierewicza. Jak ustaliła „Wyborcza”, nie zrezygnował ze współpracy z R4S. Podpisał kolejną umowę.

Według ustaleń „Wyborczej”, w maju i w czerwcu 2016 roku PWPW zapłaciła R4S po 11 tys. zł brutto. W ramach tego wynagrodzenia agencja „przygotowała rekomendacje działań promocyjnych, umawiała prezesowi PWPW spotkania, analizowała sytuację spółki, prowadziła konsultacje telefoniczne. Monitorowała także doniesienia medialne o spółce, analizowała otoczenie polityczne, biznesowe, prawne i społeczne.”

Państwowa spółka nie odpowiedziała wówczas dziennikarzom, dlaczego za umawianie spotkań prezesa trzeba było płacić zewnętrznej firmie. Sokołowski w imieniu R4S przekonywał: „Jest to standardowa działalność w dziedzinie PR. Wielu prezesów nie zna zasad funkcjonowania mediów, stąd mogą skorzystać z naszych usług”.

Później, w odpowiedzi na interpelację posłanki Anny Białkowskiej ministerstwo skarbu pisało, że „zarząd [PWPW] wyjaśnił, że za bieżącą obsługę działalności zarządu i prezesa spółki odpowiada sekretariat.” A umowa z R4S „dotyczyła relacji biznesowych, tj. pozyskiwania i utrzymywania kontaktów biznesowych mogących pomóc w rozwoju działalności PWPW.” Według ministerstwa, zawarto ją 29 października 2015 roku, a wygasła 1 września 2016.

Kaczyński: kręcą się „różne cwaniaczki”

We wrześniu 2016 roku, kilka miesięcy po rozpoczęciu przez CBA operacji Argon, przemawiając podczas wewnątrzpartyjnych wyborów Jarosław Kaczyński ostrzegł, że na PiS zarzucane są „brudne sieci”, a wokół kręcą się „różne cwaniaczki”. Zapowiedział, że partia będzie z tym walczyć.

Kilka dni później zdymisjonowany został minister Dawid Jackiewicz, a w ślad za nim posady w państwowych spółkach stracili jego nominaci (nazywani „złotymi chłopcami”).

Tuż po dymisji Jackiewicza, CBA zaczęło w Orlenie, Lotosie, Azotach, KGHM i Polskiej Grupie Zbrojeniowej oraz w kilkudziesięciu ich spółkach-córkach kontrolę umów na marketing i doradztwo, zawieranych w latach 2015-16. Efekty tych działań nie były jednak porażające.

Pytania OKO.press z 19 września 2017 r.:

Szanowni Państwo,

W nawiązaniu do pytań, które skierowałam do Państwa blisko rok temu, tj. w dniu 29.11. 2016 roku i do Państwa odpowiedzi, bardzo proszę o udzielenie informacji:

  1. Czy CBA zakończyło już kontrolę umów na usługi PR-owe, doradcze, prawne i inne zawieranych przez spółki Skarbu Państwa?
  2. Czy kontrola w/w umów wykazała jakieś nieprawidłowości?
  3. Czy w wyniku kontroli w/w umów przedstawiono zarzuty członkom władz którejś ze spółek? A jeśli tak- której i jakie?
  4. Czy w ramach w/w kontroli badane były umowy z firmami: R4S (… - wymienione nazwy innych firm) ?
  5. Czy kontrola CBA wykazała jakieś nieprawidłowości w umowach z w/w firmami? Jakie?

Bardzo proszę o udzielenie odpowiedzi do 22.09 br.

Z poważaniem

Bianka Mikołajewska

Redakcja OKO.press

Odpowiedź CBA z 19 września 2017:

Szanowna Pani Redaktor,

Centralne Biuro Antykorupcyjne zakończyło cztery z pięciu kontroli określonych przepisami prawa procedur podejmowania i realizacji decyzji w przedmiocie rozporządzania mieniem w zakresie umów na wybrane usługi zlecane przez: Grupę Azoty S.A., KGHM Polska Miedź S.A., Grupę Lotos S.A. Polską Grupę Zbrojeniową. Protokoły z kontroli zostały doręczone podmiotom kontrolowanym. Czynności kontrolne prowadzone w tym samym zakresie w Polskim Koncernie Naftowym Orlen S.A. jeszcze trwają.

Ze względu na charakter ustaleń kontrolnych, mając na uwadze przepisy ustawy z dnia

5 sierpnia 2010 r. o ochronie informacji niejawnych (Dz.U. z 2016 r., poz. 1167, z późn. zm.) oraz ustawy z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (Dz.U. z 2003 r., poz. 1503, z późn. zm.) CBA było zobowiązane część protokołów kontroli objąć klauzulą niejawności. Protokoły kontroli zawierają także informacje, których przekazanie może m.in. spowodować ujawnienie danych chronionych - tajemnicę przedsiębiorstwa.

Obecnie w Biurze analizowane są możliwości podjęcia dalszych czynności pokontrolnych wynikających z przepisów ustawy o CBA. O szczegółach i zamierzeniach Biuro nie informuje.

Możemy poinformować tą chwilę, że ustalenia dokonane w toku kontroli Grupa Azoty S.A. stanowiły podstawę do skierowania zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Postępowania zostały wszczęte przez Prokuratury Okręgowe w Kielcach i Tarnowie.

Pierwsza sprawa dotyczy m.in. rejestracji domen internetowych i autorskich praw majątkowych m.in. do znaku słowno-graficznego/ logotypu Grupy Azoty. CBA skierowało do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłą Dyrektor Biura Korporacyjnego Public Relations Grupy Azoty SA oraz byłego Dyrektora Zarządzającego Centrum Korporacyjnym Grupy Azoty SA, polegającego na tym, że narazili spółkę na powstanie szkody majątkowej w wielkich rozmiarach w kwocie nie mniejszej niż 1,1 mln zł. Sprawa dotyczy niedopełnienia obowiązków w okresie od 16 sierpnia 2012 roku do 30 czerwca 2016 roku.

Stwierdzono również niekorzystne rozporządzanie mieniem przez byłego prezesa i wiceprezesa zarządu Grupy Azoty Kopalnie i Zakłady Chemiczne Siarki „Siarkopol” SA - narażenie spółki na nieuzasadnione koszty i powstanie szkody w wysokości ponad 300 tys. zł. Zawiadomiono w tej sprawie prokuraturę.

Wydział Komunikacji Społecznej CBA

Choć powszechnie uważano, że kontrola CBA miała związek m.in. z działalnością R4S, nikt z tej firmy i z państwowych spółek, które zlecały jej usługi nie usłyszał żadnych zarzutów.

W oświadczeniu wydanym po artykule „Gazety Wyborczej” dotyczącym operacji Argon, R4S przedstawia się jako ofiara służb i ich manipulacji. „Raport z działań operacyjnych, który powstał na plotkach, pomówieniach i innych niepotwierdzonych informacjach, nie znalazł żadnego potwierdzenia w dowodach” - pisze.

„Dobrze się stało, że taki dokument ujrzał w końcu, po latach, światło dzienne. To dowód na naszą niewinność. Choć, jak wszystko wokół tej byłej sprawy, dzieje się w skandalicznych okolicznościach.

Po operacji specjalnej »Argon«, prowadzonej w roku 2015 i 2016, obejmującej podsłuchy, obserwacje dziesiątek ludzi i firm nie przesłuchano nikogo ani nie postawiono nikomu żadnego zarzutu.

Raport z działań operacyjnych, który powstał na plotkach, pomówieniach i innych niepotwierdzonych informacjach, nie znalazł żadnego potwierdzenia w dowodach. Powinien zostać zniszczony. Skandalem jest, że jest używany jeszcze po latach w tej nieczystej grze.

Jesteśmy zszokowani, że ktoś w służbach doprowadził za pomocą kampanii manipulacji i dezinformacji do dymisji konstytucyjnego ministra Dawida Jackiewicza. Pamiętamy z tamtego okresu, ze media były karmione fałszywymi informacjami. Wielu ludzi zostało medialnie bezpodstawnie oskarżonych. Przypomina to najgorsze praktyki z czasów tzw. szafy Lesiaka czy akcje służb specjalnych przeciwko Andrzejowi Modrzejewskiemu. Przechowywanie przez służby przez wiele lat materiałów operacyjnych jest złamaniem prawa.

Apelujemy do dziennikarzy aby zawsze weryfikowali „sensacyjne” informacje i nie ufali plotkom, którymi sa karmieni. To my staliśmy się ofiarą kampanii pomówień. Nasze prywatne i zawodowe życie zamieniono wówczas w serial medialny. My i wielu innych ludzi, było wtedy ofiarami tych działań, a trudno i kosztownie odbudowuje się wizerunek.

Teraz dokładnie widać, dlaczego staliśmy się wówczas ofiarą manipulacji. Ujawnienie (zamiast zniszczenia raportu, który nie miał potwierdzenia w dowodach) przez kogoś w służbach dopiero dziś tego dokumentu jest powrotem do tamtych praktyk.”

Agencja nie podważa zawartych w raporcie informacji o jej kontraktach z państwowymi spółkami. Przekonuje jednak, że nie wynikały one ze znajomości Hofmana i Jackiewicza, lecz z dobrej oferty i profesjonalnych działań R4S.

Sam Jackiewicz zapewnia, że podejmując decyzje jako minister, kierował się zawsze dobrem państwowych spółek, a Hofman nigdy nie zwracał się do niego, jako „o jakąkolwiek biznesową pomoc.”

Opinia PR-owców bliskich władzy

W 2017 roku partnerem R4S zostaje, odwołany z fotela prezesa Grupy Lotos, przyjaciel Adama Hofmana - Robert Pietryszyn. Rok później grono partnerów powiększają Sławomir Jastrzębowski, były redaktor naczelny „Super Expressu” i Igor Janke, były dziennikarz, potem wspólnik agencji PR, autor mocno hagiograficznych książek o premierze Mateuszu Morawieckim i jego ojcu oraz o Viktorze Orbanie. Nie są oni wspólnikami spółki. Jak napisało R4S w odpowiedzi na nasze pytania - „łączą ich z R4S umowy biznesowe”.

Także w odpowiedzi na pytania OKO.press, R4S zapewnia, że od 2016 roku nie pracuje już dla państwowych spółek.

Wciąż podtrzymuje jednak opinię firmy będącej „blisko władzy”. W branżowych mediach podkreśla, że łączy szerokie kontakty z wiedzą o mechanizmach rządzących biznesem, mediami, polityką i administracją. Pomaga w tym autorski program, który przez jakiś czas Hofman prowadzi na portalu Wirtualna Polska. W rozmowach politycy PiS tytułują Hofmana "redaktorem", a on zwraca się do nich na "ty" i daje do zrozumienia, że wie, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami politycznych gabinetów.

"Dla prywatnych firm, które szukają dojścia do ludzi z obozu władzy albo chociaż wyjaśnienia, jak wyglądają procesy decyzyjne w PiS, brzmi to i wygląda przekonująco. Jeśli mają wybierać między zwykłą firmą PR i firmą, której wartością dodaną są polityczne kontakty i znajomość mechanizmów politycznych, wybierają oczywiście tę z kontaktami" - mówi wspólnik firmy PR działającej na rynku od 20 lat.

Interes idzie więc dobrze. W ciągu 4 lat z kawałkiem R4S osiąga 28.703.302 zł przychodu. I 10.796.105 zł czystego zysku.

Przychody ze sprzedaży usług i zyski spółki R4S sp. z .o.o. spółka komandytowa:

wrzesień 2015 - grudzień 2016

  • przychody - 6.270.633 zł,
  • zysk - 3.645.825 zł.

2017 rok

  • przychody - 4.201.043 zł,
  • zysk - 1.070.369 zł.

2018 rok

  • przychody - 7.880.338 zł,
  • zysk - 3.455.176 zł.

2019 rok

  • przychody - 10.351.288 zł,
  • zysk - 2.624.735 zł.
Przychody i zyski spółki R4S
Przychody i zyski spółki R4S

Prywatni klienci, publiczne sprawy

Według "Polityki" jednym z klientów R4S jest (lub była) największa w Polsce firma oferująca szybkie i drogie pożyczki. W 2018 roku tygodnik pisał: "Dwa lata temu Ziobro hucznie zapowiadał, że szykuje nowelizację, która skończy z lichwiarskim rynkiem. Ustawa miała drastycznie zmniejszyć finansowe zyski firm oferujących szybką pożyczkę. (....) Na razie Ziobro nie przekonał do swoich pomysłów ani ministrów, ani KNF".

Jak pisała "Polityka", z usług R4S korzystała także jedna z największych na świecie firm audytorsko- doradczych - PricewaterhouseCoopers(PwC). Firma Hofmana miała prowadzić dla niej warsztaty z "komunikacji w świecie politycznym".

Kilka miesięcy temu Wirtualne Media informowały, że umowę z R4S podpisała firma IKEA Retail. Kontrakt obejmuje prowadzenie biura prasowego, wspieranie projektów komunikacji zewnętrznej i wewnętrznej oraz doradztwo kryzysowe. W ubiegłym roku Ikea musiała radzić sobie z problemami po zwolnieniu pracownika, który w firmowej dyskusji na temat osób LGBT cytował fragmenty Biblii, mówiące o zabijaniu homoseksualistów. W obronie pracownika stanęli m.in. Zbigniew Ziobro i Ordo Iuris, zarzucając Ikei ograniczanie wolności religijnej.

W ubiegłym miesiącu okazało się, że R4S pracowała także dla biznesmena Leszka Czarneckiego. Z nieoficjalnych informacji uzyskanych przez nas wynika, że gdy banki Czarneckiego znalazły się w finansowych tarapatach i klienci ruszyli do okienek wypłacać swoje oszczędności, R4S miała narzucić w internecie i mediach uspokajającą narrację. Czarnecki był tak zadowolony z jej usług, że powierzył spółce Hofmana także PR innych swoich firm, a także fundacji i rodziny.

Według Romana Giertycha, podczas biznesowych spotkań Hofman miał najpierw złożyć Czarneckiemu propozycję pośrednictwa w przejęciu TVN24 przez państwowe spółki, a następnie - zaproponować zatrudnienie Michała Krupińskiego, byłego prezesa PZU i Pekao SA.

Giertych opublikował w sieci niespełna dwuminutowy fragment rozmowy Hofmana i Pietryszyna z Czarneckim. Tłumaczą oni biznesmenowi, że to minister Ziobro stoi za kłopotami jego firm i że - jeśli Krupiński zostanie zatrudniony - może „pójść do Zbyszka” i wytłumaczyć mu, jakie konsekwencje będą miały jego działania.

Pietryszyn: [Krupiński] jest załamany bardzo wiesz, po tym, co się stało… Z drugiej strony też…

Czarnecki: Myślę, że wiesz, on niewiele może załatwić. Żeby nie powiedzieć: nic nie może załatwić…

Hofman: Nie, on może pójść do Zbyszka i powiedzieć: słuchaj, to ma takie konsekwencje, tak się to stanie, tak się to stanie, na samym końcu będzie na ciebie, musisz wiedzieć, zanim te decyzje tam podejmujesz, czy używasz, musisz wiedzieć, jakie są konsekwencje. A ja jestem z systemu bankowego i wiem, jak to wygląda. Kropka. To może zrobić, a to jest dużo.

Pietryszyn: Oni uznają tam po stronie PiS-owskiej, że jak ktoś coś wie o bankowości, to jest to Michał, a on ma to do siebie, że ładnie mówi, potrafi mówić…

Czarnecki: Ale wiesz, ja nie wiem, co tutaj specjalnie Ziobro ma do czynienia… Moim zdaniem bardziej nawet niż Morawiecki to gdzieś tam, to są działania Glapińskiego i ewentualnie Morawieckiego. Czy ja wiem, czy [to] skutek ataków Ziobry?

Hofman: No wiesz, to nie jest tak, że z jednego źródła to wiemy, tylko z kilku…

Pietryszyn: Jak uznasz, że go ściągamy, to go tu w dwa-trzy tygodnie tu przywieziemy i pogadamy z nim. Jak uznasz że to może mieć jakieś… , jak go użyć, nie? Bardzo formalnie czy nieformalnie?

Czarnecki: Nieformalnie, to znaczy jak?

Pietryszyn: Formalnie jako doradca. A nieformalnie, to nie wiem…

Hofman: Rada…

Pietryszyn: Pogadasz ze wszystkimi: biorę go do rady nadzorczej. [Fragment niezrozumiały] – „Jak zrobić, schować go?”. [niezrozumiałe] Powiedział” „jestem otwarty”, co mnie zdziwiło.

Temu, że miałby składać Czarneckiemu propozycję zakupu TVN 24, Hofman zaprzecza. Twierdzi, że to biznesmen sondował go, czy warto kupić tę stację. A on doradzał, że oczywiście warto.

W tym, że Krupiński miałby dzięki prywatnej znajomości z prokuratorem generalnym dotrzeć do niego i przekonać go, by zmienił podejście do Czarneckiego, Hofman nie widzi nic złego. Ot, po prostu fachowiec od bankowości wytłumaczyłby nie-fachowcowi co i jak.

Na początku grudnia ujawniliśmy na OKO.press, że w 2019 roku, gdy nad producentami słodzonych napojów zawisło widmo podatku cukrowego, firma Hofmana - pracując dla Coca-Coli - przeprowadziła dezinformacyjną kampanię w internecie. Przekonywała, że cukier jest niemal we wszystkich produktach - dlaczego więc nakładać podatek akurat na napoje? Nie wyjaśniała, że w różnych produktach występują różne węglowodany - jedne niezbędne do życia człowieka i zdrowe, inne zbędne i w większej ilości szkodliwe (jak cukier w słodzonych napojach). Dezinformujace artykuły rozpowszechniała wówczas w sieci farma troli.

Udostępnij:

Bianka Mikołajewska

Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.

Komentarze