0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilu. Weronika Syrkowska / OKO.pressIlu. Weronika Syrkow...

Skąd taki nawrót starych plag z czasów, gdy nie dysponowaliśmy jeszcze szczepionkami i antybiotykami, a także nie znaliśmy przyczyn wielu schorzeń?

Ashleigh Furlong, autorka tekstu w „Politico”, wymienia następujące kwestie:

  • niechęć do szczepień profilaktycznych;
  • zmiany w naszym zachowaniu, w tym zmiana nawyków jedzeniowych;
  • ocieplenie klimatu;
  • wreszcie rosnący problem oporności bakterii na antybiotyki, jednej z najważniejszych broni współczesnej medycyny.

O ile bogatym krajom udało się praktycznie wyeliminować niektóre choroby wywołujące dawniej groźne epidemie, o tyle w XXI wieku obserwujemy trend odwrotny. W czasach pandemii COVID-19 i zmian klimatycznych, które coraz dotkliwiej czujemy na własnej skórze, systemy ochrony zdrowia nie radzą sobie ze starymi plagami.

Przeczytaj także:

„Politico” przyjrzało się pięciu takim chorobom. A my sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja w tej kwestii w Polsce.

Odra

Odra to jedna z najbardziej zaraźliwych chorób atakujących człowieka. Wywołuje ją wirus.

Przed wprowadzeniem szczepień (pierwszy preparat tego typu został dopuszczony w roku 1963) w dzieciństwie na odrę chorował prawie każdy z nas. Co 2-3 lata występowały epidemie, wywołując ponad 2 mln zgonów na świecie.

W Polsce szczepienia wprowadzono w roku 1975. Wcześniej, tj. w latach 1955-1974, rejestrowano od 70 tys. do 130 tys. przypadków w latach pomiędzy epidemiami i od 135 tys. do 200 tys. w latach epidemicznych.

W czasie epidemii umierało 200-300 dzieci, a tysiące miało ciężkie powikłania wymagające długotrwałej hospitalizacji.

Najczęstsze powikłania odry to zapalenie ucha środkowego, które prowadzi do utraty słuchu, biegunka, zapalenie płuc, ostre zapalenie mózgu, wreszcie zaburzenia wzroku prowadzące do ślepoty.

Ponieważ choroba się tak łatwo rozprzestrzenia, do utrzymania odporności zbiorowiskowej konieczny jest bardzo wysoki stan zaszczepienia. WHO zaleca, by szczepieniem przeciw odrze objęte było 95 proc. społeczeństwa.

Dziś o taki rezultat coraz trudniej, czego efektem jest wyraźny wzrost zachorowań w Europie. I tak w roku 2018 odnotowano 3-krotnie więcej zachorowań niż w roku 2017 i 15-krotnie więcej niż w 2016. Zdecydowana większość chorych nie była zaszczepiona.

W ostatnich latach status „kraju wolnego od odry” straciły Wlk. Brytania, Grecja, Czechy i Albania. Tylko w ciągu 2 miesięcy 2023 roku w Europie odnotowano 900 przypadków choroby, więcej niż w całym 2022 roku.

W Polsce w 2021 roku stwierdzono 13 przypadków odry, rok później – 28.

Władze Holandii niedawno ostrzegły, iż spadek liczby szczepień prawdopodobnie doprowadzi do powrotu choroby. Z kolei brytyjska Agencja Bezpieczeństwa Zdrowia w lipcu 2023 ogłosiła, że stolica Wlk. Brytanii jest przygotowana na dziesiątki tysięcy przypadków odry z powodu słabego poziomu wyszczepienia populacji w ostatnich latach.

„Dane z Londynu są przerażające” – powiedział cytowany przez „Politico” Andrew Pollard, dyrektor the Oxford Vaccine Group. „Nie wolno nam zbagatelizować tej informacji” – dodał.

W Polsce przez lata udawało się utrzymać bardzo wysoki stan zaszczepienia przeciw odrze na poziomie 98-99 proc. Jednak w ostatnim dziesięcioleciu odsetek zaszczepionych dzieci wyraźnie spada.

W 2021 roku pierwszą dawką potrójnej obowiązkowej szczepionki przeciwko odrze, śwince i różyczce zaszczepiono 91,9 proc. dzieci, zaś drugą dawką – 84,6 proc.

Kiła

Kiła (syfilis) jest chorobą bakteryjną przenoszoną drogą płciową. Do zakażenia może również dojść poprzez łożysko – z matki na dziecko (tzw. kiła wrodzona).

Kiłę we wczesnym stadium leczy się skutecznie penicyliną. Nieleczona prowadzi najpierw do powstania niebolesnych owrzodzeń w okolicy narządów płciowych, na odbycie lub w jamie ustnej i wargach. Owrzodzenia te goją się samoistnie. 9-16 tygodni od zakażenia pojawia się charakterystyczna wysypka na tułowiu i kończynach.

Potem choroba przechodzi w stan utajony, bezobjawowy, który może trwać kilka lat.

Kiła trzeciego okresu, do której obecnie dochodzi coraz rzadziej, może obejmować zmiany w układzie nerwowym, sercowo-naczyniowym, kostnym. Zmiany te mogą nastąpić po kilkunastu, a nawet po kilkudziesięciu latach od zakażenia.

Szacuje się, że pod koniec XVIII wieku ponad jeden na pięciu mieszkańców Londynu w wieku 30-kilku lat był zakażony kiłą.

Dziś brytyjska Agencja Bezpieczeństwa Zdrowia notuje znów duży wzrost zachorowań na syfilis. W 2022 roku w Wlk. Brytanii odnotowano aż 8692 przypadki choroby, najwięcej od 1948 roku.

Trend ten widać też w innych europejskich krajach. Pokazuje to ostatni raport Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób z 2019 roku.

Najwyższą zapadalność na kiłę (liczbę nowych przypadków na 100 tys. mieszkańców) odnotowano na Malcie. Na drugim miejscu znalazła się Irlandia.

W 2019 roku liczba nowych przypadków kiły w krajach Unii Europejskiej przekroczył 35 tysięcy. Zachorowało dziewięciokrotnie więcej mężczyzn niż kobiet, najwięcej w grupie wiekowej 25-34 lata.

Skąd ten nawrót kiły? Przypadkowe kontakty seksualne są dziś łatwiejsze niż kiedykolwiek dzięki wszechobecnym aplikacjom randkowym i wzroście zainteresowania chemseksem.

Ale liczą się tu nie tylko ryzykowne zachowania seksualne – pisze Ashleigh Furlong. Jej zdaniem do wzrostu zachorowań przyczyniły się także cięcia w budżecie przeznaczanym na zdrowie seksualne. Wlk. Brytania po roku 2015 przeznaczyła miliard funtów mniej na ten cel.

W Polsce blisko 2000 zachorowań

W Polsce notujemy również wyraźny wzrost zachorowań na kiłę. W roku 2021 stwierdzono 1127 przypadków, rok później już 1990. W tym roku jest jeszcze gorzej.

Od stycznia 2023 do końca czerwca odnotowano 1 571 zachorowań. Eksperci zauważają, że to zaniżone dane, ponieważ do lekarzy zgłaszają się tylko pacjenci z wyraźnymi i uciążliwymi objawami choroby.

Co gorsze, rośnie też liczba przypadków kiły wrodzonej. Ze wspomnianego raportu Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób wynika, iż w latach 2007-2017 w Europie odnotowano 787 przypadków kiły wrodzonej. Polska jest czwartym krajem, w którym było ich najwięcej (84) – po Rumunii, Portugalii i Bułgarii.

Tylko w roku 2022 odnotowano u nas 15 takich przypadków.

W Polsce choroby przenoszone drogą płciową padają na bardzo podatny grunt. Mniej niż 10 proc. społeczeństwa się bada, brakuje edukacji seksualnej, dostęp do badań i rzetelnej wiedzy jest utrudniony. Edukacji seksualnej rozpaczliwie potrzebuje u nas nie tylko młodzież, ale też dorośli.

Dna moczanowa, czyli artretyzm

Dna moczanowa, inaczej zwana artretyzmem lub podagrą (gdy obejmuje duże palce u stóp), kiedyś zwana była chorobą królów.

Przyczyną dny jest podwyższony poziom kwasu moczowego we krwi. Kwas ten krystalizuje, a jego kryształki odkładają się w stawach i ścięgnach. Choroba najczęściej obejmuje staw mieszczący się u podstawy dużego palca stopy.

Dna moczanowa objawia się atakami bardzo silnego bólu, obrzękiem i ograniczeniem ruchomości zajętego stawu.

Proces zapalny w stawach może mieć charakter ostry lub przewlekły. Powtarzające się epizody ostrego zapalenia (napady dny) i przejście procesu w stan przewlekły prowadzą do postępującego uszkodzenia chrząstki stawowej i kości.

W ostatnich dekadach nastąpił wzrost przypadków dny, która obecnie dotyka ok. 1-2 proc. populacji Zachodu na jakimś etapie życia.

Najwyższe wskaźniki wzrostu zapadalności pomiędzy 1990 a 2017 rokiem odnotowano w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie i w Omanie.

Z kolei w samym 2017 roku najwięcej przypadków dny moczanowej stwierdzono w Nowej Zelandii, Australii i USA.

Do czynników ryzyka choroby należą: płeć męska, otyłość, wysokie ciśnienie krwi, cukrzyca, a także picie napojów słodzonych fruktozą. Obserwuje się także liniową zależność pomiędzy częstością występowania dny moczanowej a spożyciem alkoholu.

Są też dane na temat związku pomiędzy ilością spożywanego mięsa i owoców morza z zapadalnością na dnę. Nie potwierdziły się natomiast przypuszczenia, iż do choroby przyczynia się dieta zawierająca warzywa takie jak fasola, groch, soczewica i szpinak.

Chorym zaleca się zmniejszenie masy ciała (dotyczy to osób z nadwagą lub otyłością), unikanie produktów słodzonych syropem glukozowo-fruktozowym, a także unikanie picia alkoholu (zwłaszcza piwa).

Biorąc pod uwagę fakt, iż osób otyłych w Europie żyje coraz więcej, nie wydaje się, by choroba królów mogła nas szybko opuścić.

Trąd

Groźna choroba skóry wywoływana przez bakterie (2 rodzaje prątków), prowadząca do uszkodzenia nerwów i stopniowego utraty czucia, a także do zwyrodnień i utraty tkanki, była czymś, z czym niewielu ludzi żyjących na Zachodzie kiedykolwiek miało styczność. Do dziś.

Nowe dane wskazują na to, że trąd może stać się chorobą endemiczną na Florydzie.

(Endemia oznacza występowanie zachorowań na danym obszarze utrzymujące się przez wiele lat na podobnym poziomie).

W Stanach Zjednoczonych przez lata zachorowania na trąd należały do rzadkości. Szczyt nastąpił w roku 1983, po czym do roku 2000 liczba przypadków wyraźnie zmalała.

Ale w ciągu ostatnich 10 lat trąd znów powrócił. W jednym tylko 2020 roku odnotowano 159 nowych przypadków, z czego zdecydowanie najwięcej wystąpiło na Florydzie.

O ile wcześniej większość chorych stanowili emigranci z terenów, gdzie choroba wciąż jest obecna, o tyle nowi pacjenci wydają się zakażać na miejscu, na Florydzie – piszą autorzy raportu, na który powołuje się „Politico”. Chociaż liczba przypadków trądu w USA wzrasta, nowo diagnozowani pacjenci coraz rzadziej pochodzą spoza Stanów – dodają.

Terenem szczególnie zagrożonym jest środkowa Floryda. Autorzy raportu zwracają uwagę na to osobom podróżującym w tym kierunku. Sugerują także zwiększanie nakładów na walkę z chorobą i pomoc dla lokalnych działań w tym kierunku.

Trąd to choroba szczególnie związana z piętnem społecznym. Chorych tradycyjnie izolowano w koloniach dla trędowatych. Praktyka ta ma nadal miejsce w Indiach, Chinach, w niektórych krajach Afryki.

W 2012 roku na świecie odnotowano 189 tys. przypadków przewlekłego trądu, a nowych zachorowań 230 tys. Większość z nich występuje w 16 krajach, ponad połowa w Indiach.

Europa od lat była wolna od trądu. Dane Światowej Organizacji Zdrowia z 2015 roku pokazują jednak, że choroba wraca. 8 przypadków zanotowano w Hiszpanii, 4 w Anglii, po 2 w Portugalii i w Niemczech. W Polsce nie było od dawna żadnego przypadku.

Trąd leczy się za pomocą antybiotyków i leków przeciwzapalnych. Leczenie trwa długo – od 6 miesięcy do 2 lat.

Malaria

Malaria nie zawsze była chorobą występującą wyłącznie w tropikalnych rejonach Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej. Pod koniec XVIII wieku chorowali na nią także mieszkańcy podmokłych terenów Paryża czy obszarów położonych wzdłuż londyńskiej Tamizy.

Na Sardynii umierało w tym czasie z powodu malarii 300 osób na 100 tys. mieszkańców (dziś Sardynia liczy ponad 1,6 mln mieszkańców).

W Europie udało się jednak wyplenić tę roznoszoną przez komary chorobę dzięki wielkiemu powojennemu programowi. Obejmował on opryski insektycydami, osuszanie bagien, a także stosowanie leków przeciwmalarycznych.

Malaria do dziś pozostaje jednak wielkim problemem na świecie. W 2017 roku odnotowano aż 219 mln nowych zachorowań, 435 tys. osób zmarło.

Od lat trwają próby znalezienia skutecznej szczepionki. Jak dotąd nieudane. Nadzieje budzi nowa technika produkcji szczepionek, którą wykorzystano podczas opracowywania ochrony przed COVID-19.

W Europie notuje się dziś głównie przypadki malarii importowanej z terenów endemicznego występowania choroby. Sporadycznie dochodzi do wystąpienia przypadków tzw. malarii rodzimej. Notuje się je w Grecji, rzadziej w Hiszpanii, Włoszech i Francji.

W Polsce do połowy XX wieku zdarzały się epidemie malarii, ostatnia miała miejsce w latach 1946-49. W roku 1948 zachorowało ponad 13 tys. osób.

Pod koniec lat 50. w rezultacie akcji przeciwmalarycznej doprowadzono do całkowitego wyeliminowania malarii. Certyfikat kraju wolnego od tej choroby Polska uzyskała w 1967 roku. Od początku lat 60. XX w. notuje się wyłącznie przypadki malarii importowanej u osób, które przyjechały z terenów endemicznego występowania choroby.

Denga i inne

O ile trudno więc mówić jeszcze o powrocie malarii na teren Europy, o tyle niepokój budzą coraz częstsze przypadki innych, przenoszonych przez komary chorób, takich jak denga, gorączka Zachodniego Nilu czy chikungunya.

W 2022 roku w Europie odnotowano 71 przypadków lokalnych zakażeń dengą (65 w Hiszpanii i 6 we Francji). W tym samym roku nastąpił też kolejny szczyt zachorowań na gorączkę Zachodniego Nilu. Zachorowały 1133 osoby (z czego ponad 700 we Włoszech), 92 zmarły. Gorzej było tylko w roku 2018, kiedy to z wirus Zachodniego Nilu zabił 180 mieszkańców Europy.

Częstsze przypadki wspomnianych chorób to efekt inwazji komarów wiążącej się z kolei ze zmianą klimatu. Chodzi tu azjatyckiego komara tygrysiego przenoszącego wirusy wywołujące dengę i chikungunyę, oraz komara żółtej febry przenoszącego wirusy wywołujące dengę, żółtą febrę, chikungunyę, gorączkę Zika i gorączkę Zachodniego Nilu.

Malaria natomiast pojawia się coraz częściej w Stanach Zjednoczonych. W czerwcu 2023 amerykańskie Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) wydały ostrzeżenie na ten temat.

Z kolei szef Światowego Funduszu do walki z AIDS, gruźlicą i malarią Peter Sands ostrzegł, że ostatnie ekstremalne zjawiska pogodowe w Europie mogą spowodować powrót malarii na Stary Kontynent.

;

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze