„Zaburzony styl przywiązania nie jest problemem związku, ale osób w tym związku" – mówi Marlena Ewa Kazoń, psychoterapeutka par i małżeństw, psychoterapeutka traumy
Z tej rozmowy dowiesz się:
Ewa Koza: Czym są style przywiązania?
Marlena Ewa Kazoń*: Tym, czego uczymy się w dzieciństwie od głównych osób, które nas wychowują. Jeśli wychowuje nas babcia, styl przywiązania kształtuje się poprzez nieobecną mamę, nieobecnego tatę i babcię, która jest przy nas.
Co ma wpływ na wykształcenie konkretnego stylu?
Osoby z najbliższego otoczenia – zarówno rodzic żyjący, jak i nieżyjący, obecny i nieobecny, uzależniony i współuzależniony. Wpływa również rodzic obecny i wspierający – wtedy wykształca się styl bezpieczny.
Obok bezpiecznego, mamy trzy zaburzone style przywiązania, czyli unikowy, lękowo-ambiwalentny i najtrudniejszy – zdezorganizowany. On mieści w sobie wszystkie, poza bezpiecznym.
Przejmujemy sposób funkcjonowania osób, które nas wychowują?
Tak, ale są to przede wszystkim wzorce emocjonalne, które kształtują się w dzieciństwie w relacji z opiekunami, niezależnie czy to rodzice, czy nie rodzice. Te osoby wpływają na sposób budowania więzi i stylów przywiązaniu w dalszym życiu. To baza różnorodnych emocji i zachowań, którą nabywamy poprzez obserwowanie i doświadczanie opiekunów.
Czym charakteryzują się poszczególne style przywiązania?
Bezpieczny wykształca się u dziecka, które ma szczęście mieć dostępnych rodziców. Takie osoby dobrze czują się w bliskości, mają pozytywny obraz siebie, wysokie poczucie własnej wartości – oczywiście, adekwatne do rzeczywistości. I, co najważniejsze, potrafią otwarcie wyrażać potrzeby i emocje.
Niewiele takich spotykam. Jeśli ktoś przychodzi na psychoterapię, raczej nie ma bezpiecznego stylu przywiązania.
Nie prowadzono takich badań, ale wiadomo, że takich osób jest niewiele. One wchodzą w zdrowe związki, mają fajne prace i dobre życie. Oczywiście, dotyka je COVID i inne dramaty, ale radzą sobie z życiem i ze sobą.
Osoby z unikowym – nazywanym też unikającym – stylem przywiązania zwykle boją się bliskości, mają duży dystans do partnerki czy partnera. Bagatelizują potrzeby emocjonalne innych, bardzo często również swoje. Dla nich bliskość jest równoznaczna z utratą autonomii. Uważają, że zabierze im możliwość funkcjonowania w sposób, do którego przywykły, ten, który w ich pojęciu jest zdrowy.
Wolą uniknąć niż ryzykować?
Ryzykować, to raz, wolą uniknąć niż być.
Kolejny, bardzo częsty styl przywiązania, to lękowo-ambiwalentny. Ci ludzie mają silną potrzebę bliskości, ale bardzo boją się odrzucenia. Nie znam nikogo, kto się go nie boi, ale w przypadku osób, które mają styl lękowo-ambiwalentny, ta obawa jest wyraźnie większa. Są niepewne, mają niskie poczucie własnej wartości. Nieustannie potrzebują, żeby ktoś im powtarzał, jak bardzo są ważne, jak wiele znaczą. W związku zwykle zalewają bliskością i są nadmiernie zależne od partnera czy partnerki. Bardzo boją się jakiegokolwiek oddalenia, bo w taki sposób się dekompensują (załamuje się ich przejściowa równowaga – przyp. red.), czyli zaburzają. Są niezwykle zazdrosne i mają problem z zaufaniem. To one zabiegają o związek i tworzą dysproporcję.
Ich relacje z przyjaciółmi często wyglądają bardzo podobnie, to one wychodzą z propozycją spotkania, rozmowy, to one szukają kontaktu. Łatwo się podporządkowują, „dla dobra związku” akceptują to, co ktoś powie. Nigdy nie czują się bezpiecznie, więc to „dobro związku” nie ma dla nich granic.
Tylko dobro związku, czy dobro drugiej osoby również przedkładają nad swoje?
To ambiwalentne. Jeśli partner mówi, że musi wyjechać, a osoba, która ma lękowo-ambiwalentny styl przywiązania, czuje, że nie powinien, wiadomo, że bardziej chodzi jej o siebie. To bywa nie do zniesienia, dla obu stron.
Jest jeszcze czwarty – najmocniej zaburzający funkcjonowanie – styl zdezorganizowany, będący wypadkową dwóch poprzednich, czyli lękowo-ambiwalentnego i unikowego. Charakterystyczny jest tutaj lęk przed bliskością i przed odrzuceniem. Relacje, w które wchodzi osoba ze stylem zdezorganizowanym, są bardzo niestabilne. Z jednej strony przyciąga partnera, chce bliskości, ale gdy on jest zbyt blisko, odrzuca go. Później sama boi się odrzucenia. Są sprzeczne emocje i dużo niepewności. Często pojawiają się uzależnienia. Te osoby są impulsywne i mają trudności w budowaniu trwałych związków. Mogą być mocno skonfliktowane i bardzo często silnie reagujące. Bywa, że w sposób destrukcyjny. Mogą też dopuszczać się zachowań przemocowych.
Czy takie zachowania bywają obecne również u osób z innymi zaburzonymi stylami przywiązania?
W unikowym nie, w lękowym bywają, zależy od tego, jaki styl przywiązania ma partner czy partnerka. Zdecydowanie najczęściej pojawiają się u osób ze stylem zdezorganizowanym.
Jest jakaś zależność? Czy osoba ze stylem lękowym najczęściej szuka kogoś, kto wykształcił styl unikowy czy raczej zdezorganizowany?
Jakoś musimy się dobrać. Jeśli założymy, że moja mama miała styl zdezorganizowany, a ojciec unikowy, to mam „szansę” na styl unikowy lub zdezorganizowany, i mój partner paradoksalnie też. Nie ma tu jednomyślności, niektórzy psychoterapeuci to obalają. Uważam jednak, że style przywiązania to coś, w czym jest ogromny zasób do szukania pomocy dla uratowania relacji i poradzenia sobie z raną więzi.
Można zacząć od terapii indywidualnej, a można wyjść od pracy z relacją. Co częściej sprawdza się w twoim gabinecie?
Zwykle zaczynamy od pracy z potrzebami i od nich dochodzimy do relacji.
Często jeden styl przechodzi w drugi. Jeśli mamy zdezorganizowany, to z jednymi ludźmi możemy komunikować się wykorzystując styl unikający, z innymi lękowo-ambiwalentny, a jeszcze z innymi zdezorganizowany. Mamy wtedy kompilację trzech stylów. Większość pacjentów, którzy zgłaszają się na terapię par, ma styl zdezorganizowany.
Od jakiegoś czasu przyglądam się intrygującej relacji dwóch braci. Jeden jest w moich oczach empatycznym, emocjonalnym człowiekiem, drugiego widzę jako zdystansowanego, chłodnego i nieustannie poirytowanego. Różnią ich zaledwie dwa lata, mają tych samych biologicznych rodziców, obaj wychowywali się w domu rodzinnym, w latach 80. Zastanawia mnie, czy ci sami rodzice mogą wpłynąć na wykształcenie innych stylów przywiązania u swoich dzieci? Czy to, jaki styl wykształci się u konkretnej osoby, to tylko kwestia najbliższych dorosłych, czy dochodzą czynniki osobowościowe?
Czynniki osobowościowe to też nie tylko geny, one odpowiadają za temperament. Ten ma – co oczywiste – wpływ na czynniki osobowościowe, ale one tworzą się przede wszystkim w wyniku relacji z rodzicami i innymi osobami z bliskiego otoczenia, a później wskutek relacji społecznych. Zgodnie z doniesieniami naukowymi, najpierw jest styl przywiązania – on determinuje pewne cechy osobowości, które kształtują się w następstwie doświadczeń życiowych. Poszczególni rodzice kształtują u dziecka konkretny styl przywiązania i każdy z osobna indywidualne cechy osobowościowe.
Jeśli chodzi o braci – tak, oczywiście, może tak być. Jeśli matka lub ojciec ma styl zdezorganizowany albo mają go oboje, mogą wpłynąć na wykształcenie u jednego z synów stylu unikowego, a u drugiego lękowo-ambiwalentnego lub zdezorganizowanego. Ale tylko jeśli to są głęboko zaburzeni rodzice.
Głęboko zaburzeni, czyli jacy?
Tacy, którzy boją się odrzucenia i bliskości, są mocno niestabilni emocjonalnie, często z przemocą w konfrontacji i wyrażaniu emocji, nierzadko występują u nich nałogi. Ci ludzie nie potrafią tworzyć bezpiecznych relacji. Rodzic odrzucający i przyciągający to rodzic podwójny. Dziecko nie wie, jak się ustawić w takiej relacji, jak do tego rodzica dotrzeć.
Myślę, że nieprzewidywalność osoby ze zdezorganizowanym stylem przywiązania jest najtrudniejsza.
Jest jeszcze coś, co mnie zastanawia, gdy ich obserwuję. Ten, którego opisuję jako chłodnego, ma wyjątkowo niską tolerancję na emocjonalność brata. Wtedy najbardziej widać jego irytację. Z czego to może wynikać?
Z jakiejś konkurencji, która jest między nimi. Chłodny, z niską tolerancją na emocje, wręcz nimi poirytowany, zachowuje się jak surowy rodzic. Niewykluczone, że w ten sposób może być bliżej matki.
Czy osoba ze stylem unikowym może mieć niską tolerancję na cudzą emocjonalność, nie tylko w najbliższym otoczeniu?
Tak, może tak być. To bardzo częste i, moim zdaniem, bardzo zaburzające.
Jakie są szanse na zmianę?
Jeśli osoba będzie w psychoterapii, ma takie szanse. To się samo nie zmieni.
Ten chłodny mężczyzna ma dwóch synów, trzyletnie bliźniaki. One się do niego dosłownie kleją. Ostatnio byłam świadkinią poruszającej sceny. Szykował się do wyjścia, dzieci przyczepiły się do jego ud. Mam wrażenie, że w taki sposób proszą go o czułość. Tata zasypuje je prezentami, jakby próbował im coś kupić, bo nie potrafi dać.
Zasypywanie dzieci darami nie jest bardzo destrukcyjne. Ważne, żeby nie trwało całe życie. Jeśli ma tego świadomość, może to zmienić, ale nie sam. Sam nie da rady, potrzebuje psychoterapii.
Jak style przywiązania wpływają na relacje, które budujemy w dorosłym życiu?
Bardzo mocno. Często pokazujemy w relacji to, co pokazali nam rodzice w relacji z nami. Związek daje możliwość rekonstrukcji trudnych emocji na emocje pozytywne, jest drugą szansą na to, żeby uratować się w życiu emocjonalnym.
Świat zawodowy jest tak skonstruowany, że funkcjonowanie bez emocji jest dużo bardziej pożądane.
Osoba z każdym z trzech zaburzonych stylów przywiązania ma trudności w utrzymywaniu dobrych relacji, ale ze zdezorganizowanym jest najtrudniej, również w pracy. Jeśli jesteśmy tego świadomi, część rzeczy pokazujemy w życiu zawodowym, ale nie wszystko.
W każdym z tych stylów czujemy, co się z nami dzieje, i czujemy, co dostajemy od osoby, z którą jesteśmy w relacji. Jeśli mamy świadomość, możemy sobie z tym poradzić, jeśli nie, jest to bardzo trudne.
Wrócę jeszcze do pytania, czy lepiej zacząć pracę nad zmianą stylu przywiązania od indywidualnej, czy zgłosić się na terapię par?
Niezależnie czy z partnerem, czy indywidualnie, podjęcie terapii oznacza wprowadzenie zmian, które mogą pomóc związkowi. Często jest tak, że zgłasza się kobieta lub mężczyzna, a później dołącza druga osoba albo idzie na swoją terapię indywidualną. Zaburzony styl przywiązania nie jest problemem związku, ale osób w tym związku, czyli terapia indywidualna jest tu bardziej pożądana.
Czy któryś z zaburzonych stylów przywiązania najmniej zaburza relację romantyczną?
Mam poczucie, że unikowy i lękowy wyraźnie mniej niż zdezorganizowany.
Style przywiązania mają ogromny wpływ nie tylko na relacje romantyczne, ale też seksualne. Tak, jak funkcjonujemy w emocjach, tak będziemy funkcjonować w seksie. Osoba ze stylem unikowym będzie chciała być zapraszana do życia seksualnego, będzie się bała przejmowania inicjatywy. Lękowa będzie się bała odrzucenia i będzie się godzić na to, na co nie ma ochoty. Osoba ze stylem zdezorganizowanym, tak jak w emocjach, tak i w seksie – będzie nieprzewidywalna. Raz może bać się przejawiania inicjatywy, innym razem zgodzi się na to, czego nie chce. To ogromnie obciążające.
Z jakim stylem przywiązania funkcjonują zwykle osoby uzależnione od chemseksu (aktywność seksualna podejmowana pod wpływem narkotyków – przyp. red.)?
Ze zdezorganizowanym.
Znam dwie takie osoby. Od jednej usłyszałam, że narkotyki dają jej większą przyjemność seksualną, druga mówi, że u niej zdecydowanie lepsze doznania pojawiają się, gdy uprawia seks na trzeźwo.
Seks grupowy po narkotykach daje więcej doznań – one mogą być pozytywne, ale negatywnych też może być więcej. To może wynikać z potrzeb autoagresywnych konkretnej osoby. Być może potrzebuje doświadczać czegoś, co dla niej bardzo trudne i co może zagrażać relacji. Ale mam wrażenie, że w tym kierunku bardzo często idą osoby niedostymulowane, potrzebujące narkotyków i wielu partnerów seksualnych, żeby w ogóle cokolwiek poczuć.
Jedna z tych osób przyznała, że odbywa stosunki seksualne również z ludźmi, którzy zupełnie nie są dla niej atrakcyjni, tylko po to, żeby nie poczuli się odrzuceni.
To autoagresja, czyli zachowanie polegające na świadomym wyrządzaniu sobie krzywdy lub bólu – tak fizycznego, jak i psychicznego. Samouszkadzanie – to inne określenie zachowań autoagresywnych – może przybierać różne formy, od zadawania sobie ran, na przykład cięć czy oparzeń, przez nadużywanie substancji psychoaktywnych, po zaniedbywanie podstawowych potrzeb, w tym brak snu czy głodzenie się. Jeśli nasze pobudzenie seksualne rodzi się, gdy ktoś nas odrzuca, to znaczy, że pragniemy być z kimś seksualnie pozornie blisko. Chcemy relacji z kimś, kto nie jest dla nas ani bliski, ani bezpieczny, bo nas odrzuca.
To, że nie dbamy o własne granice i potrzeby – zwłaszcza w sprawach bliskości i seksu – też jest bardzo obciążające i ma na nas destrukcyjny wpływ. Warto zastanowić się, z czego to wynika? Czy obawa przed urażeniem drugiej osoby jest tak silna, że ignorujemy sygnały płynące z ciała i nie dopuszczamy do głosu swoich potrzeb i pragnień?
A który styl przywiązania jest najmniej obciążający w bliskich relacjach zawodowych? Myślę o codziennych kontaktach, na przykład z koleżanką, która pracuje przy biurku obok.
Unikowy jest bezpieczny, najmniej zaburzający więź. Porozmawiamy o pogodzie i nic złego się nie wydarzy. Nie będzie przybliżeń ani odrzuceń, ale z czasem też trzeba będzie nad tym pracować. Unikająca jest relacją bez emocji, a to też jest bardzo trudne.
Czy rodzic funkcjonujący w unikowym stylu przywiązania może wpłynąć na wykształcenie u dziecka stylu lękowego?
Może. U dziecka może wykształcić się i lękowy, i unikowy. Najważniejsze, żeby dać mu szansę pracy nad tym. Styl przywiązania nie jest czymś na całe życie. Możemy to zmienić, zgłaszając się na psychoterapię i mówiąc, z czym sobie radzimy, a z czym nie.
A czy rodzic z lękowym albo zdezorganizowanym stylem przywiązania może mieć wpływ na wykształcenie bezpiecznego stylu u swojego dziecka?
Owszem, może, choć wymaga to świadomej pracy i troski o własne emocje. Dla dziecka najważniejsze jest poczucie, że jego opiekun jest dostępny, przewidywalny i reaguje na potrzeby w sposób wrażliwy. Gdy rodzic zmaga się z silnym lękiem lub chaosem we własnych reakcjach, ma to wpływ na kształtowanie obrazu świata i relacji w oczach dziecka. Jednak nawet trudne wzorce przywiązania nie muszą przekreślać szans na zapewnienie poczucia bezpieczeństwa.
Przede wszystkim istotna jest świadomość własnych schematów. Rodzic, który zauważa, że w sytuacjach stresowych reaguje zbyt intensywnie, wycofuje się lub wpada w poczucie bezradności, może poszukać pomocy w terapii, grupach wsparcia lub innych formach psychoedukacji. Dzięki temu uczy się regulacji własnych emocji, co pozwala mu budować bardziej stabilne i zrozumiałe dla dziecka reakcje. Uważne wsłuchiwanie się w sygnały malucha, zauważanie jego potrzeb i okazywanie zrozumienia wzmacniają więź, ucząc dziecko, że w obliczu trudnych emocji nie zostanie odrzucone ani pozostawione same sobie.
Ważną rolę odgrywa również konsekwencja w zachowaniu i przewidywalność. Dzieci, które wiedzą, że na ich potrzeby odpowiada się w przewidywalny sposób, stopniowo uczą się zaufania. Jeżeli pojawią się sytuacje, w których rodzic zareaguje w sposób nieadekwatny, zbyt gwałtowny lub wycofany, zawsze istnieje możliwość „naprawy”. Oznacza to powrót do dziecka, przeproszenie za swoje zachowanie, wyjaśnienie, co się wydarzyło, i zapewnienie o dalszej opiece oraz miłości. Takie gesty wzmacniają poczucie, że choć rodzic nie jest idealny, to potrafi przyznać się do błędu i dba o relację.
Dorośli mogą też stopniowo zmieniać własny styl przywiązania, ucząc się nowych form reagowania.
Nawet jeśli do tej pory sami nie doświadczali bezpiecznego wzorca, poprzez pracę terapeutyczną i doświadczenie relacji opartych na wzajemnym wsparciu mogą z czasem stać się stabilną bazą dla swoich dzieci. Najważniejsze jest pielęgnowanie w sobie gotowości do nauki, otwartości na sygnały płynące od dziecka i wrażliwości na własne emocje.
Rodzic z lękowym lub zdezorganizowanym stylem przywiązania nie jest skazany na wychowanie dziecka w atmosferze niepewności. Nawet niewielkie zmiany w sposobie reagowania potrafią przynieść znaczną poprawę w jakości relacji. Świadoma praca nad sobą oraz nieustanne szukanie bliskości i autentycznego kontaktu pozwalają dziecku stopniowo budować zaufanie i zyskiwać pewność, że może liczyć na wsparcie i zrozumienie ze strony najbliższych osób.
A rodzic ze stylem unikowym? Czy on też może wpłynąć na wykształcenie u dziecka stylu bezpiecznego?
Rodzic o stylu unikowym może mieć trudności z budowaniem bliskiej więzi z dzieckiem, ponieważ unikanie bliskości emocjonalnej często wpływa na sposób, w jaki odpowiada na potrzeby dziecka. Taki opiekun może być bardziej skłonny do promowania samodzielności dziecka lub unikania sytuacji wymagających emocjonalnego zaangażowania. W rezultacie dziecko może odczuwać brak pełnej dostępności rodzica, co może utrudniać wykształcenie stylu bezpiecznego.
Jednakże, mimo tych trudności, rodzic ze stylem unikowym nadal może pomóc dziecku w rozwoju bezpiecznego przywiązania. Kluczowe jest, aby był świadomy swoich wzorców i pracował nad ich modyfikacją. Świadomość własnych tendencji do dystansowania się emocjonalnie pozwala lepiej rozpoznawać momenty, w których dziecko potrzebuje bliskości, i starać się na te potrzeby odpowiadać. Wrażliwość i konsekwentne reagowanie na emocje dziecka – nawet jeśli początkowo przychodzi z trudem – są fundamentem budowania bezpiecznej więzi.
Ważnym czynnikiem może być również obecność innych osób w otoczeniu dziecka. Jeśli drugi rodzic, dziadek, ciocia, nauczycielka lub inna bliska osoba jest w stanie zapewnić mu stabilne i wspierające relacje, może to w pewnym stopniu zrównoważyć wpływ unikowego stylu opiekuna. Stabilność i przewidywalność w codziennym życiu sprzyjają budowie poczucia bezpieczeństwa u dziecka, nawet jeśli emocjonalna dostępność rodzica jest ograniczona.
Nie oznacza to, że zmiana jest łatwa. Styl unikowy często wynika z doświadczeń rodzica w dzieciństwie, co może sprawiać, że otwieranie się na bliskość emocjonalną staje się wyzwaniem. W takim przypadku pomocne mogą być różne formy wsparcia, takie jak terapia czy konsultacje z ekspertami w zakresie budowania relacji z dziećmi. Jeśli rodzic podejmuje świadomy wysiłek, aby lepiej rozumieć i wspierać swoje dziecko, jest możliwe, że mimo własnych ograniczeń stworzy warunki sprzyjające wykształceniu u dziecka bezpiecznego stylu przywiązania.
Ten proces wymagający czasu, zaangażowania i refleksji, ale może prowadzić do zbudowania głębszej i bardziej satysfakcjonującej więzi między rodzicem a dzieckiem.
*Marlena Ewa Kazoń – psychoterapeutka par i małżeństw, psychoterapeutka traumy SE, EMDR, ISP i Brainspotting. Ukończyła studia doktoranckie na wydziale psychologii w Polskiej Akademii Nauk w Warszawie oraz podyplomowe studium psychoterapeutyczne realizowane przez MABOR Centrum Psychologiczno-Medyczne i Centrum Doradztwa i Szkoleń, atestowane przez European Association of Psychotherapy, zaakceptowane przez Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, a także podyplomowe studia z zakresu psychoonkologii w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Ukończyła pierwszą część podstawowego szkolenia Brainspotting i drugą część zaawansowanego szkolenia Brainspotting, organizowanego przez Brainspotting Polska. Ukończyła trzyletnie szkolenie Somatic Experiencing i dwuletnie szkolenie Integral Somatic Psychology ISP, certyfikowane przez European Association for Somatic Experiencing (EASE), reprezentujące na naszym kontynencie Somatic Experiencing International (SEI), a także Szkolenie Analizy Prenatalnego Przywiązania (APP). Od 2009 r. prowadzi psychoterapię indywidualną, rodzinną oraz psychoterapię par i małżeństw.
Ekonomistka, psycholożka biznesu, redaktorka – związana z mediami od 2013 roku. Pisze o aspektach zdrowotnych i społecznych, z naciskiem na prawa człowieka, prawa kobiet, zdrowie psychiczne osób małoletnich i wszelkie przejawy przemocy w relacjach skośnych, tak prywatnych, jak i zawodowych.
Ekonomistka, psycholożka biznesu, redaktorka – związana z mediami od 2013 roku. Pisze o aspektach zdrowotnych i społecznych, z naciskiem na prawa człowieka, prawa kobiet, zdrowie psychiczne osób małoletnich i wszelkie przejawy przemocy w relacjach skośnych, tak prywatnych, jak i zawodowych.
Komentarze