„Potopowe” powodzie dotknęły nie tylko Australię – zmagało się z nimi wiele państw w Ameryce Łacińskiej, Afryce i Azji, w tym Pakistan, gdzie katastrofa osiągnęła iście biblijną skalę. Poznajcie rzeki atmosferyczne
Rok 2022 został nazwany w Australii czasem „Wielkiego Potopu” (Great Deludge). Zawdzięcza to serii niszczycielskich powodzi, które spowodowały ogromne straty w południowo-wschodniej części kraju. Niektóre obszary były zalewane w ciągu ostatnich 18 miesięcy nawet kilkukrotnie.
„Potopowe” powodzie dotknęły nie tylko Australię – zmagało się z nimi wiele państw w Ameryce Łacińskiej, Afryce i Azji, w tym Pakistan, gdzie katastrofa osiągnęła iście biblijną skalę. Wszystkie te zdarzenia łączy wpływ zmiany klimatu, a według raportu Counting the Cost organizacji Christian Aid, większość znalazła się też na liście najkosztowniejszych w 2022 katastrof związanych z ociepleniem klimatu.
Opublikowany 20 lat temu trzeci raport IPCC wskazywał, że konsekwencją rosnącej temperatury Ziemi jest m.in. bardziej intensywny cykl hydrologiczny, co w niektórych regionach świata zwiększy liczbę silnych ulew i powodzi. Naukowcy przewidywali, że w XXI w. będzie to miało miejsce m.in. w tropikalnej części Afryki oraz latem w południowej i wschodniej części Azji. Większej liczbie powodzi towarzyszyć miały liczniejsze lawiny błotne, osunięcia ziemi, zniszczenia gleby oraz rosnąca presja na rządy i ubezpieczycieli odnośnie wypłaty rekompensat.
Prognozy te spełniają się na naszych oczach, a rok 2022 może okazać się zapowiedzią tego, z czym coraz częściej będziemy się mierzyć w przyszłości (raport IPCC, 2001).
Zaczęło się w lutym 2022, kiedy silne opady doprowadziły do powodzi w południowo-wschodniej części Australii. Zalane zostały m.in. Brisbane i Sydney. W ciągu 3 dni, do 28 lutego, opady w Brisbane przekroczyły 670 mm – jest to najwyższa wartość zanotowana kiedykolwiek w tym mieście. W części stanu Queensland zostały zamknięte szkoły, ze względu na problemy z dostawami pojawiły się niedobory żywności, nie było prądu.
Sytuacja nie wróciła do normy zbyt szybko – następne tygodnie przyniosły dalsze deszcze i kolejne powodzie. W dużej mierze był to skutek utkwienia w miejscu tzw. rzeki atmosferycznej, czyli strumienia pary wodnej przemieszczającej się w tym przypadku znad północnej części kontynentu, na wysokości ok. 1 km.
Wyjątkowo ciepły ocean u wybrzeży Australii zasilał ją w ogromną ilość wilgoci, uwalnianej potem nad lądem w postaci opadów. Choć ten wzrost temperatury morza na początku roku wynikał w dużej mierze z utrzymującej się kolejny rok silnej La Niñy, to także zmiana klimatu odegrała tu pewną rolę (zobacz też Rzeki atmosferyczne: prawdziwe oberwanie chmury, Pięć pytań o ENSO (El Niño i La Niña).
Kimberley Reid, fizyczka atmosfery z Uniwersytetu Monasha, badała podobną sytuację związaną z rzeką atmosferyczną, która doprowadziła do powodzi w Sydney w marcu 2021. Jej zdaniem zmiana klimatu nasila intensywność takich zjawisk i należy się spodziewać, że będzie coraz gorzej.
Przyjrzeliśmy się scenariuszom wysokich emisji, w tym BAU [Business As Usual – „biznes ja zwykle”, czyli bez wdrażania polityk ograniczania emisji – przyp. red.], prowadzącym do wzrostu globalnej temperatury o 4oC do końca wieku oraz scenariuszom, gdzie jest tylko 2oC wzrost temperatury i okazało się, że wzrost prawdopodobieństwa [wystąpienia] takich zdarzeń jest [w obu przypadkach] bardzo podobny – o ok. 80 proc.
Nawet zdecydowane ograniczanie emisji nie spowoduje bowiem, że oceany przestaną się dalej ogrzewać. Tego można byłoby się spodziewać dopiero jakiś czas po całkowitym zatrzymaniu wzrostu koncentracji gazów cieplarnianych, gdy temperatura oceanu dopasowałaby się do jej ostatecznego poziomu (oceany mają dużą bezwładność termiczną, czyli nagrzewają się z opóźnieniem).
Dopóki efekt cieplarniany będzie się nasilał, w oceanach będzie przybywać energii. Przy wyższych emisjach proces będzie zachodził raczej dłużej niż szybciej. A cieplejsze oceany oznaczają m.in. szersze i dłuższe rzeki atmosferyczne, przynoszące silne ulewy (zobacz też: Ocieplenie oceanów – co oznacza i czym się może skończyć?).
W tym samym czasie, gdy południowo-wschodnia Australia zmagała się z powodziami, ulewne deszcze nawiedziły m.in. RPA i Brazylię. W kwietniu powodzie i osunięcia ziemi w 2 południowoafrykańskich prowincjach KwaZulu-Natal i Przylądkowej Wschodniej doprowadziły do śmierci ponad 400 osób i ogromnych zniszczeń w infrastrukturze – m.in. uszkodzenia 2 autostrad.
Duże części Durbanu, trzeciego największego miasta w RPA, zostały pozbawione wody i prądu. Miejscami, w obu prowincjach, opady przekroczyły 350 mm w ciągu 2 dni.
Jeszcze silniejsze ulewy dotknęły brazylijski stan Pernambuco, gdzie 27/28 maja w ciągu mniej niż 24 godzin spadło ok. 70 proc. miesięcznej normy deszczu. Zginęło ponad 100 osób, a lawiny błotne zniszczyły wiele osiedli wokół stolicy stanu Recife zamieszkanych przez uboższe społeczności.
Badania atrybucyjne pokazały, że jeśli chodzi o RPA zmiana klimatu podwoiła prawdopodobieństwo wystąpienia takiego zdarzenia (z 1 raz na 40 lat do 1 raz na 20 lat) i nasiliła jego intensywność o ok. 4-8 proc.
W przypadku Brazylii oszacowano, że tego typu zdarzenie jest ekstremalnie rzadkie nawet w obecnym klimacie (1 raz na 500-1000 lat), jednak bez wzrostu temperatury Ziemi opady byłyby 5 razy mniej intensywne.
Choć w przypadku RPA nie określono wpływu tegorocznej silnej La Niñy, to we wschodniej części Brazylii, gdzie znajduje się stan Pernambuco, znacznie przyczyniła się do wzrostu wilgotności atmosfery. Straty w stanie Pernambuco powiększyło też m.in. wezbranie sztormowe na wybrzeżu (w związku ze wzrostem poziomu morza sięgają one coraz dalej w głąb lądu) (Pinto i in., 2022, Zachariah i in., 2022).
Gdy w Brazylii kończyła się pora deszczowa, w środkowo-zachodniej Afryce dopiero się rozpoczynała. W wielu regionach, m.in. w okolicach jeziora Czad, opady już na początku sezonu były większe niż przeciętnie. W wyniku tego, w połowie czerwca duże powodzie dotknęły Nigier i Nigerię.
Były one jednymi z najbardziej śmiercionośnych w historii obu państw. W Nigrze zginęło około 200 osób, w Nigerii ok. 600. W Nigerii powódź dotknęła w sumie ponad 3 mln ludzi, a prawie 1,5 mln zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Zniszczeniu uległo ok. 300 000 budynków i ok. 500 000 ha ziemi uprawnej.
Duża liczba ofiar w Nigerii to skutek m.in. stawiania osiedli blisko terenów zalewowych. Duża część z nich została wybudowana w latach 80., gdy region ten był bardziej suchy. Jego „osuszenie” wynikało z przesuwania się od lat 50. międzyzwrotnikowej strefy zbieżności i związanych z nią opadów bardziej na południe.
Przyczyną tego zjawiska było gromadzenie się w atmosferze aerozoli emitowanych nad uprzemysłowionymi obszarami Europy i Ameryki Północnej.
Ograniczenie ich emisji pod koniec XX w. oraz wzrost stężenia gazów cieplarnianych, spowodowały, że strefa zbieżności „wróciła” bardziej na północ, a wraz z nią intensywniejsze opady. Jednak prawdopodobieństwo wystąpienia aż tak silnych jak w tym roku, byłoby 80 razy mniejsze w klimacie XIX w., a ich intensywność – słabsza o 20 proc. (Zachariah i in., 2022).
Powodzie dotknęły również wiele innych państw afrykańskich np. w lipcu najsilniejsze od 30 lat opady w Czadzie spowodowały, że część obszarów stolicy N’Djameny była osiągalna tylko łodzią.
W sumie prawie 6 mln osób w zachodniej i centralnej części Afryki zmagało się z konsekwencjami ulewnych deszczy, a w regionie znacznie wzrosła liczba zachorowań na cholerę, malarię i żółtą febrę (Zachariah i in., 2022).
Jeśli chodzi o zasięg powodzi, ich częstotliwość oraz liczbę ofiar, Afryka zazwyczaj ustępuje jednak miejsca Azji. Podobnie było w roku 2022. Rekordowe opady monsunowe od czerwca do sierpnia doprowadziły do ogromnych powodzi w Pakistanie. W sierpniu spadło tu 3 razy więcej deszczu niż zwykle, powodując, że był to najbardziej mokry sierpień od 1961 roku.
Na obszarze dwóch południowych prowincji: Sindh i Balochistan, spadło od 2 do 8 razy więcej deszczu niż typowo w sierpniu.
W prowincji Sindh wylanie Indusu doprowadziło do powstania jeziora długości 100 km.
Powodzie dotknęły w sumie ok. 33 mln ludzi, zginęło co najmniej 1500 osób, 900 000 zwierząt domowych, zniszczone zostało 1,7 mln domów, 6700 km dróg, ponad 250 mostów, ponad 1400 ośrodków zdrowia i ok. 18 tys. km2 upraw, w tym niemal połowa upraw bawełny, jednego z kluczowych dóbr eksportowych Pakistanu. Szkody ekonomiczne przekroczyły 40 mld dolarów.
Według badań atrybucyjnych prawdopodobieństwo takiego zdarzenia w obecnym klimacie to 1 raz na 100 lat (bez wzrostu globalnej temperatury: ok. 1 raz na 1000 lat), a zmiana klimatu zwiększyła intensywność opadów o 50 proc. (Otto i in., 2022).
Intensywne monsuny, takie jak ten, który doprowadził do powodzi w Pakistanie, są wiązane z pojawianiem się silnej La Niñy. W tym roku dodatkowo bardzo wysokie temperatury występowały we wschodniej części Oceanu Indyjskiego (co jest związane z tzw. negatywną fazą IOD, Dipola Oceanu Indyjskiego, jednego z naturalnych procesów prowadzących do występowania na przemian podwyższonych i obniżonych temperatur w wybranych regionach wszechoceanu).
Podobnie jak w przypadku Australii czy Brazylii, ciepły ocean dostarczał więcej wilgoci do atmosfery, czego konsekwencją były niezwykle obfite opady nad częścią Azji. Oprócz Pakistanu powodzie miały miejsce m.in. w północno-wschodnich Indiach i Bangladeszu (maj, 300 ofiar, 9 mln ludzi dotkniętych), w Chinach (sierpień, ponad 6 tys. osób dotkniętych) i w Wietnamie (październik, 400 tys. osób).
Z wszystkimi tymi zdarzeniami wiązał się wzrost zachorowań na malarię (ponad 500 000 przypadków w Pakistanie), choroby biegunkowe czy dengę (ok. 150 zgonów w Pakistanie) (Otto i in., 2022).
Sekretarz Generalny ONZ António Guterres nazwał mieszkańców Pakistanu w swoim przemówieniu ofiarami „ponurego rachunku niesprawiedliwości klimatycznej” wskazując, że kraj płaci ogromną cenę związaną z antropogeniczną zmianą klimatu, chociaż jest odpowiedzialny za mniej niż 1 proc. globalnych emisji gazów cieplarnianych.
Temat „moralnej odpowiedzialności” państw rozwiniętych za szkody klimatyczne pojawił się na COP27 w Egipcie, gdzie premier Pakistanu Shahbaz Sharif został nominowany na wiceprzewodniczącego konferencji. Jego głos mógł przyczynić się do przyjęcia pod obrady tematu rekompensat (loss&damage), które mają być formą wsparcia na mitygację i adaptację płaconego przez państwa uprzemysłowione państwom rozwijającym się.
Wzrost temperatury powierzchni Ziemi to efekt gromadzenia się dwutlenku węgla w atmosferze od początku epoki przemysłowej. Aby określić wkład konkretnego państwa do zmiany klimatu i związanych z nią katastrof i strat, patrzy się w związku z tym nie na jego aktualne emisje w ciągu roku, a na emisje skumulowane – zsumowane od rewolucji przemysłowej.
Kraje, które rozwijały swój przemysł wcześniej niż inne, miały dużo czasu na poprawę standardu życia swoich obywateli i wyemitowanie dużych ilości CO2. Największe emisje skumulowane do 2021 miały kolejno: USA, Unia Europejska, Chiny, Rosja, Wielka Brytania, Japonia, Indie (Friendlingstein i in., 2022).
Zorganizowanie i wypłacanie tych środków staje się coraz bardziej naglące, gdyż szkody ekonomiczne związane z katastrofami napędzanymi wzrostem globalnej temperatury coraz bardziej rosną. Na przykład w południowo-wschodniej Azji mogą sięgnąć do 2050 r. nawet ok. 15 proc. PKB, a w niektórych państwach afrykańskich spadek PKB w wyniku zmiany klimatu może wynieść do 2050 roku nawet ok. 30 proc. Ten problem zaczynają jednak odczuwać także kraje znajdujące się na początku rankingu najbogatszych państw świata.
W południowej części Australii w latach 1970-2019 ok. 30 proc. strat ekonomicznych było związane z powodziami. Tegoroczne powodzie, które powtarzały się w tym regionie właściwie co kilka tygodni, najprawdopodobniej zmniejszą wzrost gospodarczy i podniosą krajową inflację. Insurance Council Of Australia (stowarzyszenie reprezentujące ubezpieczycieli) szacuje, że jest to najbardziej kosztowna katastrofa naturalna w historii państwa. Od lutego do listopada zostały złożone wnioski o wypłatę odszkodowań w wysokości w sumie ok. 5,5 mld dolarów australijskich.
Według Andrew Halla z Insurance Council of Australia wiele firm ubezpieczeniowych wskazało swoim klientom, że ich polisy ubezpieczeniowe nie zostaną odnowione. „Miasto, które jest tyle razy zalewane przez powodzie jest po prostu za drogie, jeśli chodzi o tradycyjne produkty ubezpieczeniowe” – tłumaczy Hall.
Jeśli domy są kilkukrotnie niszczone w ciągu roku, to składki ubezpieczeniowe mogą wzrosnąć na tyle, że ubezpieczenia staną się właściwie niedostępne dla właścicieli wielu z nich.
Climate Council szacuje, że w najbliższej przyszłości może to dotyczyć 1 na 25 nieruchomości. W części regionów ubezpieczyciele mogą nawet zupełnie zrezygnować z oferowania ubezpieczeń budynków. Wiele osób znajdzie się w ten sposób w trudnej sytuacji, gdyż ich domy będą bardzo tracić na wartości. Dodatkowo rządowe raporty wskazują, że w przyszłości zarówno katastrofalne pożary i susze, jak i powodzie, mogą zdarzać się częściej i następować zaraz po sobie.
Australijskie powodzie doprowadziły także do śmierci dzikich zwierząt, m.in. wombatów, kangurów, diugonii i ryb. Spływające do rzek, a potem do mórz, ogromne ilości materii organicznej spowodowały odtlenienie rzek oraz zabicie łąk morskiej trawy – pożywienia diugoni – znajdujących się u ich ujścia.
Zdaniem ekolożki Dany Bergstrom, powtarzające się coraz częściej ekstrema osłabiają podstawy funkcjonowania różnych ekosystemów. „A ty możesz nawet tego nie zauważyć. Ludzie mogą nie widzieć procesu rozpadu, bo to po prostu trochę tu, trochę tam i nagle – bum, jak to się stało” – opisuje prof. Bergstrom.
W Australii straty ekonomiczne związane z powodziami są potęgowane niewłaściwą polityką urbanistyczną, której skutkiem było zabudowywanie tarasów zalewowych. Byłyby jednak mniejsze, gdyby nie to, że zmiana klimatu nasiliła ulewy do takiego stopnia, że meteorolog telewizji ABC Tom Saunders, mówi raczej o „unicestwianiu rekordów”, a nie ich biciu.
W lipcu w części Sydney spadło w 4 dni tyle deszczu, co Melbourne czy Londyn otrzymują przez cały rok, a październik był najbardziej wilgotnym w historii październikiem w zlewni rzek Murray i Darling – pod koniec tego miesiąca sumaryczne opady w Sydney od początku roku wynosiły 2,4 m.
Australijskie Bureau of Meteorology (BOM, Biuro Meteorologiczne) wskazuje, że w ostatnich dekadach nasila się trend krótkotrwałych ale bardzo intensywnych opadów, szczególnie nad północną częścią Australii, a ich intensywność wzrosła o ok. 10 proc. Gdy zdarzają się one w latach utrzymującej/powtarzającej się La Niñy, jak w ostatnich kilkunastu miesiącach, ich potencjał niszczycielski jest większy – poziomy rzek są bowiem podwyższone, a gleba nasycona wodą w wyniku opadów towarzyszących La Ninie.
BOM szacuje, że wraz z ocieplaniem klimatu intensywność takich opadów będzie rosła, gdyż cieplejsza atmosfera może „pomieścić” więcej wilgoci, a wzrost wilgotności atmosfery oznacza nie tylko ulewy ale i więcej energii napędzającej procesy atmosferyczne.
Pogodę w Australii oprócz La Niñy i El Niño kształtują również inne naturalne oscylacje (zjawiska obejmujące wzajemne oddziaływanie oceanu i atmosfery, prowadzące do naprzemiennego występowania cieplejszych i chłodniejszych lub bardziej suchych i wilgotnych warunków w wybranych regionach): głównie wspomniany już IOD i SAM (oscylacja antarktyczna). Negatywna faza IOD i pozytywna faza SAM (czyli taka sytuacja, jak miała miejsce w 2022 roku) sprzyjają bardziej wilgotnym warunkom pogodowym w południowej Australii, ale także silniejszym opadom monsunowym m.in. na południu Azji.
Naturalne oscylacje mają także niewielki, ale w niektórych przypadkach znaczący, wpływ na zachowanie rzek atmosferycznych. W bliskiej przyszłości można spodziewać się zwiększania intensywności katastrof pogodowych także ze względu na zmiany w naturalnych oscylacjach.
Według prognoz ekstremalne zdarzenia La Niña będą mieć miejsce w XXI w. prawie 2 razy częściej niż w XX w. w przypadku scenariusza RCP 8.5 (z 1 raz na 23 lata do 1 raz na 13 lat). Zwiększy się także częstotliwość ekstremalnych zdarzeń El Niño.
Zmiana klimatu powoduje też np. częstsze pojawianie się pozytywnej fazy IOD kilka razy z rzędu (wpływa to m.in. na występowanie susz we wschodniej Azji i Australii oraz powodzi na niektórych obszarach Indii). Ponieważ naturalne oscylacje wpływają na siebie wzajemnie, w przyszłości można spodziewać się dalszych modyfikacji regionalnych wzorców pogodowych (Cai i Cowan, 2009, Cai i in., 2015, Haszpra i in., 2020, Zhang i in., 2020, Cai i in., 2021, Ezaz i in., 2022, Geng i in., 2022 , Reid i in., 2022) (zobacz też: ABC pożarów w Australii).
Autorzy najnowszego raportu IPCC szacują, że w przyszłości będzie rosła ilość ekstremalnych ulew oraz związana z tym częstotliwość i siła powodzi rzecznych. W przypadku ocieplenia o 2oC liczba ludzi dotkniętych powodziami rzecznymi wzrośnie o ok. 120 proc. (czyli 2,2 raza) a szkody o co najmniej 170 proc. (czyli 2,7 raza).
W przypadku Azji południowej i wschodniej nawet dziesiątki milionów osób w każdym z państw mogą ucierpieć w jakimś stopniu co roku na skutek powodzi. W porównaniu do ocieplenia o 1,5oC, przy ociepleniu o 4oC bezpośrednie szkody spowodowane powodziami, liczone jako spadek PKB, wzrosną globalnie cztero - pięciokrotnie (zależnie od scenariuszy emisji i przyjętych założeń) (raport IPCC AR6, 2022).
Wzrost częstotliwości ekstremalnych zdarzeń w uboższych państwach Globalnego Południa oznacza dalsze pogarszanie sytuacji ich mieszkańców. Mark Brown, premier Wysp Cooka wskazuje, że
to od krajów G20, odpowiedzialnych za 80 proc. globalnych emisji, zależy nasze przetrwanie. Nasze przetrwanie jest zakładnikiem zysków i braku woli – pomimo możliwości – do działania.
Brak zdecydowanych działań mitygacyjnych w państwach odpowiedzialnych za największą część emisji gazów cieplarnianych jest jednym z problemów.
Drugim jest brak wsparcia finansowego na działania adaptacyjne w państwach rozwijających się. Choć temat loss&damage od wielu lat pojawia się na klimatycznych COP-ach, nadal finansowanie z tym związane nie osiągnęło poziomu deklarowanego przez państwa Globalnej Północy (100 mld dolarów rocznie).
ONZ szacuje na podstawie planów przedstawionych przez 76 państw rozwijających się, że na samą adaptację do zmiany klimatu potrzeba ok. 70 mld dolarów rocznie od teraz do 2030 r. Bez zwiększenia finansowania przez państwa Globalnej Północy nie będzie możliwe osiągnięcie „klimatycznej sprawiedliwości” i lepszej ochrony wrażliwych społeczności Globalnego Południa.
Bez bardziej ambitnych działań na rzecz redukcji emisji gazów cieplarnianych, której na razie pomimo deklaracji nie widzimy, sytuacja społeczno-gospodarcza na świecie, szczególnie w państwach położonych na niskich szerokościach geograficznych, będzie się jeszcze bardziej pogarszać.
Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres podsumował to na COP27 w Egipcie jednym zdaniem: „Świat pędzi autostradą do klimatycznego piekła trzymając nogę na pedale gazu”. Tegoroczne powodzie dają mały wgląd w to, jak może wyglądać to piekło (raport ONZ Adaptation Gap, 2022).
Konsultacja merytoryczna: dr Aleksandra Kardaś
Tekst został pierwotnie opublikowany na portalu naukaoklimacie.pl.
Komentarze