0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stępień„ / Agencja GazetaAdam Stępień„ / Agen...

Proces z Facebookiem czeka na wyznaczenie terminu w Sądzie Okręgowym w Warszawie. OKO.press poznało zarzuty i żądania wobec najpopularniejszego na świecie serwisu społecznościowego.

Maciej Świrski pozywa Facebooka sam; sprawa nie ma jednak charakteru prywatnego.

Jest on założycielem Fundacji Reduta Dobrego Imienia - Polska Liga Przeciw Zniesławieniom, która za cel stawia sobie m.in. pilnowanie by media nie używały zwrotu „polskie obozy zagłady”, ale ostatnio walczy także z publikacjami o udziale Polaków w zagładzie Żydów w czasie II wojny światowej.

Świrski pełni również funkcję wiceszefa rady nadzorczej Polskiej Agencji Prasowej SA, czyli spółki prowadzącej państwową agencją informacyjną. Zasiada także w zarządzie Polskiej Fundacji Narodowej – założonej przez największe państwowe firmy. Jej celem jest m.in. promocja i ochrona wizerunku Polski i polskiej gospodarki, a także wspieranie działań „mających na celu promocję oraz realizację zasad biznesu społecznie odpowiedzialnego”.

Przeczytaj także:

„Cenzura i dyskryminacja”

Proces Świrskiego przeciw Facebookowi będzie testem, czy światowy gigant ma prawo usuwać radykalne, ale też kontrowersyjne prawicowe treści, czy też musi pozostawiać je w imię zasady „wolności słowa”.

Świrski twierdzi, że został osobiście dotknięty akcją blokowania prawicowych stron przed Marszem Niepodległości w 2016 roku. Administrator serwisu blokował i usuwał wtedy treści naruszające regulamin oraz politykę portalu.

Według Świrskiego, usuwano zwyczajne informacje związane z organizacją Marszu na 11 listopada. Wylicza on, że akcja blokowania na określony czas lub trwałego usuwania dotknęła profile Młodzieży Wszechpolskiej, Obozu Narodowo Radykalnego, Narodowego Odrodzenia Polski, Stowarzyszenia Marsz Niepodległości oraz profile pojedynczych osób np. redaktora naczelnego „Super Expressu” Sławomira Jastrzębowskiego czy posła Kukiz ’15 Marka Jakubiaka.

Świrski uważa, że Facebook naruszył jego dobra osobiste w postaci prawa do informacji „wolnej od jakiejkolwiek ingerencji o charakterze dyskryminacyjnym”.

Żąda by sąd zakazał serwisowi stosowania „cenzury i dyskryminacji ze względu na naród, poglądy polityczne i wyznanie”. I domaga się przeprosin za takie działania.

Patriotyzm czy faszyzm?

Wcześniej - w ubiegłym roku - Świrski napisał też ostry list protestacyjny do spółki zarządzającej serwisem. Przekonywał, że blokowanie profili uniemożliwiało informowanie przez organizatorów Marszu Niepodległości o szczegółach zbiórki. To zaburzyło kontakt pomiędzy nimi, a setkami tysięcy osób zainteresowanych Marszem. Zarzucał, że Facebook opowiedział się po jednej stronie sporu cywilizacyjnego, że to cenzura prewencyjna i niedopuszczalna ingerencja zagranicznego podmiotu w życie publiczne.

„To co dla nas jest patriotyczne dla was jest faszyzmem. To co dla nas ochroną polskiej tradycji dla was seksizmem i językiem nienawiści” – pisał.

Przekonywał właściciela serwisu, że jest odbierany jak arogancki kolonizator, który narzuca tubylcom w co mają wierzyć, jak się mają zachowywać i jak myśleć. I że nie trzeba Polaków uczyć cywilizacji.

Do częściowego błędu przyznał się wówczas Richard Allan z Facebook Irlandia. W liście-odpowiedzi potwierdził, że usunięto również treści nie związane z mową nienawiści. Tłumaczył, że profil Marszu Niepodległości usunięto przez symbol Falangi, który się na niej znajdował. A ten został uznany za niezgodny z polityką Facebooka.

Świrski przekonuje, że symbol Falangi pochodzi z XVI wieku. To wtedy, za czasów króla Zygmunta Starego symbol ręki trzymającej miecz miał zostać umieszczony na proporcu floty kaperskiej. Założyciel Reduty Dobrego Imienia nie wspomina jednak, że przed II wojną używali go polscy nacjonaliści, a obecnie - nawiązujący do ich tradycji ONR i NOP. Dlatego Falanga kojarzy się ze skrajną i radykalną prawicą. Świrski podkreśla jednak, że nie jest ona w Polsce zakazana.

Prześladowanie za narodowość i religię?

Świrski podkreśla w pozwie, że Facebook zrzeszający 1,6 mld ludzi jest monopolistą w serwisach społecznościowych. Zapewnia, że nie wspiera organizacji nawołujących do mowy nienawiści. Szukał tylko na Facebooku informacji o Marszu Niepodległości. Ale przez blokowanie profili nie mógł ich znaleźć.

Wytyka, że według regulaminu Facebooka, serwis jest otwarty na dzielenie się treściami i przepływ informacji. Ma też wśród swoich zasad równość i antydyskryminację.

Tymczasem, jak przekonuje Świrski, Facebook blokował jedynie treści o światopoglądzie konserwatywnym, w tym samym czasie odmawiając blokowania profili, które propagowały zbrodniarzy komunistycznych i hitlerowskich oraz wyśmiewały się z papieża Jana Pawła II. Jako dowód dołączył do pozwu wydruki z internetu potwierdzające odmowę usuwania takich stron. Facebook odmówił np. zablokowania profili „Mistrzostwa Szkalowania Jana Pawła II”, „Nie wstydzę się za Stalina”, „III Rzesza” oraz profili Komunistycznej Młodzieży Polski i Adolf Titler (nazwa oryginalna). Na wezwanie do ich usunięcia serwis odpowiadał, że strony nie naruszają standardów społeczności.

Zdaniem Świrskiego to dowód, że Facebook stosuje cenzurę i dyskryminuje odbiorców ze względu na narodowość i religię. I narusza jego prawo do pozyskiwania informacji, swobodę komunikacji, godność, prawo do uzyskania treści wolnych od zewnętrznej ingerencji i wolnych od cenzury.

Świrski powołuje się na artykuł 54 Konstytucji. Mówi on, że: „Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. (...)”

Co zrobi Facebook?

W aktach sprawy w Sądzie Okręgowym w Warszawie nie ma jeszcze odpowiedzi Facebooka na pozew. Po jego złożeniu najpierw sąd wyjaśniał, czy opłatę sądową wpłacono na właściwe konto. Potem wysłał pozew do tłumaczenia na język angielski. Ustalał też, czy do sprawy jako tzw. interwenient uboczny może przystąpić senator PiS Waldemar Bonkowski. On też chce przeprosin i zakazu dyskryminacji, bo też zablokowano mu kilka razy konto m.in. za komentarze. Sąd odmówił jednak połączenia spraw i zarejestrował jego pozew oddzielnie.

Na razie stanowisko Facebooka znane jest z listu otwartego Richarda Allana z Facebook Irlandia, opublikowanego po akcji blokowania profilu Marszu Niepodległości. Allan tłumaczył w nim, że Facebook ma w standardach równoważenie wolności słowa z odpowiedzialnością za zapewnienie bezpieczeństwa ludziom korzystającym z serwisu. ”Nasze standardy są politycznie neutralne i zezwalają na szeroką gamę politycznych wypowiedzi, włączając w to poglądy, które niektórzy mogą uznać za obraźliwe.

Zabraniają szerzenia mowy nienawiści, w tym otwartych ataków na ludzi ze względu na ich rasę, przynależność etniczną lub narodową, poglądy religijne, orientację seksualną, płeć czy tożsamość płciową, a także poważną niepełnosprawność lub chorobę” - tłumaczył.

Wyjaśniał, że stronę Marszu Niepodległości usunięto, bo były na niej posty zawierające mowę nienawiści. Podkreślał, że na plakatach reklamujących Marsz i umieszczonych na FB był symbol Falangi, a jest on zakazany na portalu, ze względu na historyczne odniesienia do mowy nienawiści. Mimo to ostatecznie zgodzono się na ponowne udostępnienie plakatów, bo Marsz był legalny.

Allan tłumaczył, że weryfikacji zgłoszeń o naruszeniu regulaminu serwisu dokonują przeszkolone osoby w siedzibie w Irlandii, w tym Polacy i, że od zablokowania konta można się odwołać.

Pod koniec lipca 2017 roku Facebook znowu blokował prawicowe treści. Usunął 300 stron. Część stron szybko jednak przywrócił.

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze