0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. archiwum Macieja KrajewskiegoFot. archiwum Maciej...

- Słyszałeś? Synagoga się pali!

Maciej Krajewski odebrał telefon od znajomego, wsiadł na rower, w 10 minut był na miejscu.

- Znam ten budynek. Gdyby pożar wybuchł na poddaszu, gdzie są belki drewniane, byłoby już po wszystkim – mówi.

Strażacy poinformują, że cztery zastępy „zadysponowano do pożaru zabytkowego pustostanu. Wewnątrz pożarem objęty był hol wejściowy, gdzie paliły się głównie znajdujące się tam śmieci”.

Naturalnie, że Poznań tu pływał

Potężny budynek stoi w centrum Poznania. Sypiący się dach, odpadający tynk, na froncie ślady po skutych literach: PŁYWALNIA MIEJSKA.

Za prowizorycznym płotem widać tablicę wmurowaną w ścianę: „Pamięci Żydów zamordowanych w latach 1939-1945 przez niemieckich okupantów. W tym budynku znajdowała się synagoga zbezczeszczona i zamieniona na pływalnię przez Niemców w czasie II wojny światowej”. Obok informacje o prowadzonej tu inwestycji: „Nadbudowa i przebudowa oraz zmiana sposobu użytkowania budynku pływalni na hotel”. Data pozwolenia na budowę: luty 2016 r.

Paliło się 11 czerwca 2023 r. Dwa dni później Maciej Krajewski – pielęgniarz, fotograf, założyciel stowarzyszenie Łazęga Poznańska – opublikował apel o „objęcie ochroną dawnej Synagogi”. Podpisało go do dziś 2500 osób.

5 września pod budynkiem stoi 50 osób.

- Proponuję, żebyśmy wznieśli okrzyk: „To jest zabytek! Nasze dziedzictwo!” – inicjuje Krajewski. Zwołał manifestację pod hasłem „Ocalmy Synagogę – w sercu Poznania!”. 5 września, bo tego dnia w 1907 r. otwierano uroczyście Nową Synagogę, zwaną też Wielką.

Wśród skandujących jest Sabina, lat 73. – Ja tu chodziłam na pływalnię, w szkole podstawowej uczyliśmy się pływać. Było to dla mnie dziwne wnętrze, inne… Naturalnie, że Poznań tu pływał. Mnie to bardzo boli. Chodzi mi o prawdziwą pamięć, prawdę. Wie pani, że dopiero niedawno się dowiedziałam, że na dnie jeziora Rusałka są żydowskie nagrobki?

24-latka, studentka: – Przez całe moje życie obserwuję, jak to się rozpada.

Krajewski odczytuje wniosek do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków: o wpis do rejestru zabytków. – Apelujemy o ochronę budynku przed działaniami obecnego właściciela, który nie zabezpiecza go odpowiednio i doprowadza do ruiny – mówi.

Manifestacja rusza pod wojewódzki urząd ochrony zabytków i urząd miasta. Idą ul. Żydowską, przystają. – Tutaj były dwie synagogi, przetrwały wojnę. Rozebrano je w 1947 r. – Krajewski pokazuje miejsce, w którym stoi nowy apartamentowiec.

Klęka na ulicy. – A tu fragment macewy – pokazuje. – Tego dziedzictwa sponiewieranego w czasie wojny jest w Poznaniu więcej – mówi. Idący za nim przyklękają, dotykają brukowej kostki. Samochody zatrzymują się, ktoś dopytuje, w jakiej sprawie idą. Dostaje grafikę Maxa Skorwidera: synagoga z sercem wpisanym w jej dawny kształt.

Na dziedzińcu magistratu zostawiają transparenty: „Ocalmy dziedzictwo wielokulturowe Poznania”.

Podchodzę do dwóch najmłodszych uczestniczek.

Marysia, lat 16: – Mieszkam tu od czterech lat, a o synagodze dowiedziałam się dwa miesiące temu. I że miasto wiele lat po wojnie jeszcze korzystało z tego jako z pływalni. To straszne, moim zdaniem.

Ania, lat 17: – Moja mama jest z Leszna, tam też była synagoga w bardzo złym stanie, a teraz jest muzeum, naprawdę bardzo ładne. A Leszno jest dużo mniejsze od Poznania. Tego nie rozumiem.

archiwalne zdjęcie synagogi z kopułą
Pocztówka z Nową Synagogą w Poznaniu, ok. roku 1910. Archiwum Macieja Krajewskiego.

Basen, hotel, mieszkania

Ostatnie nabożeństwo odprawiono w Nowej Synagodze w sobotę 9 września 1939 r. Dzień później do Poznania weszły wojska niemieckie. Trzy miesiące później Żydów wywieziono z miasta. Z około 3 tysięcy mieszkających tu przed wojną, większość zginie w gettach, obozach zagłady.

„A wewnątrz, w samym centrum synagogi, na suficie, w słoneczny dzień pięknie mieniła się kopuła z kolorowymi szybami” – zapamiętał Baruch Bergman urodzony przy ul. Żydowskiej. Ojciec zabierał go tam co sobotę. „Wyraźnie pamiętam rabina Sendera, poważanego i lubianego. Z rudą brodą, raczej wysoki, zawsze obdzielał uśmiechem dzieci. Jego żona była bardzo łagodna i rabin stale był w niej zakochany. Był jednym z pierwszych zamordowanych, wraz z żoną i jednorocznym synem”.

Rabin Sender 1 września 1939 r. odprawił nabożeństwo w intencji zwycięstwa oręża polskiego. Prawdopodobnie śpiewał wtedy kantor Dawid Sonnabend. Głos miał taki, że nawet niereligijni Żydzi zatrzymywali się pod drzwiami, żeby słuchać. Zginął w Treblince z żoną i trojgiem najmłodszych dzieci.

„Gwiazda Dawida już chwieje się pod silnymi pociągnięciami członków Technische Nothilfe. Jeszcze jedno szarpnięcie i na zawsze zniknie z poznańskiego pejzażu” – relacjonuje nazistowska gazeta, „Ostdeutscher Beobachter”, 4 kwietnia 1940 r. Na zdjęciu: ciągną linę zaczepioną o gwiazdę na kopule synagogi. By akt uczcić, naziści zorganizowali przemarsz wojska z orkiestrą ulicami Poznania.

9 kwietnia 1940 r. ta sama gazeta informuje: „(…) Po dokładniejszym zbadaniu planów rozbiórki (…) okazało się jednak, że wymagałaby ona nakładów rzędu 100 tys. marek. Doprowadziło to do kolejnych rozważań, wskutek których zaczęto brać pod uwagę halę sportową, magazyn, archiwum lub bibliotekę. Najlepszy pomysł przyszedł, jak to zwykle w ludzkim życiu bywa, na końcu: stworzymy z niej pływalnię!”.

Bryłę przebudowano, by zatrzeć sakralny charakter.

Wkrótce zaczęli tam się kąpać żołnierze Wehrmachtu.
strona starej niemieckiej gazety, na fotografii hitlerowcy zrzucają gwiazdę Dawida z kopuły synagogi z
„Gwiazda Dawida już chwieje się pod silnymi pociągnięciami członków Technische Nothilfe. Jeszcze jedno szarpnięcie i na zawsze zniknie z poznańskiego pejzażu” - „Ostdeutscher Beobachter”,  4.04.1940 r. Materiały Chaim/Życie.

26 maja 1946 r. polski już „Kurier Ilustrowany”, dodatek do „Walki Ludu”, cieszył się: „Piękny gmach pływalni stoi przy ul. Wronieckiej. Prócz obszernego doskonale urządzonego basenu z trzema natryskami, nie brak tu i łazienek z wannami i natryskami o zimnej i gorącej wodzie”.

Na dwóch stronach zamieszczał zdjęcia odnowionej pływalni i ani słowa o synagodze.

Pływalnia miejska działała tu do 2011 r. „Nade wszystko ceni gospodarność, porządek i czystość: / zamieniło synagogę w miejską pływalnię, na parkingach targowych / nie ma śladu po żydowskim cmentarzu” – pisał poznaniak Ryszard Krynicki w wierszu „Miasto”, w 1979 r.

Po 1989 r. przetaczały się przez Poznań dyskusje, czym to umęczone miejsce powinno się stać. „Budynek Nowej Synagogi to samoistny i największy pomnik Holokaustu w tej części Europy” – pisał Janusz Marciniak, jeden z artystów, który robił w jej murach przejmujące projekty. Polityk prawicy i historyk sztuki Marcin Libicki proponował, by obiekt zburzyć. Poznańska filia Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich RP zapowiadała stworzenie Centrum Judaizmu i Dialogu. Architekci przygotowywali koncepcje. W stulecie otwarcia synagogi modlitwę prowadził tu Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich.

W 2002 r. budynek odzyskał Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich RP (w ramach ustawy o restytucji mienia). Niewielki poznański odział ZGWŻ, utworzony trzy lata wcześniej, szukał funduszy na remont. Mówiło się o współpracy z władzami miasta, województwa, funduszach norweskich, unijnych. Gmina dzierżawiła jeszcze obiekt przez kilka lat na pływalnię. Gdy basen zamknięto, budynek zaczął podupadać.

Kilka lat temu pojawiła się informacja, że w synagodze powstanie hotel, który sfinansuje utrzymanie obiektu i części muzealnej. Pomysł zdumiał wielu, podzielił też środowisko żydowskie. Poznańska gmina żydowska planowała to zrealizować wspólnie z prywatnym inwestorem. W 2019 r. Alicja Kobus – kierująca gminą – poinformowała jednak, że synagoga w Poznaniu została sprzedana: powstanie hotel z izbą pamięci. Media publikowały wizualizacje i nazwę znanej hotelowej sieci. Budowa się nie zaczęła.

Wydział Urbanistyki i Architektury informuje teraz, że w marcu 2021 r. dostał nowy wniosek: o warunki zabudowy dla inwestycji określanej jako „budowa, rozbudowa, nadbudowa i przebudowa budynku dawnej pływalni na budynek mieszkalny wielorodzinny z usługami i handlem w parterze”. Postępowanie zawieszono, bo trzeba sporządzić nowy plan miejscowy. Projekt planu jest właśnie wyłożony do wglądu. Miejsce synagogi zaznaczono jako „teren zabudowy mieszkaniowej wielorodzinnej lub zabudowy usługowej”.

Inwestor złożył w urzędzie projekt budynku. Urzędnicy tłumaczą, że zgodnie z przepisami nie mogą go nam udostępnić.

Przeczytaj także:

Uwaga, skały podwodne

Ma koszulkę z napisem: „Jestem Żydem”.

- Jesteś? – pytam.

- A kto w Polsce, kraju z taką historią, może powiedzieć, że na pewno nie jest? – odpowiada Krajewski. Koszulka pochodzi ze społecznego projektu „Tiszert dla Wolności”.

Rozmawiamy w zabytkowym atelier fotograficznym, w którym Łazęga Poznańska prowadzi stowarzyszenie. Przed wejściem zbiór kafli z pieców znalezionych na śmietnikach. W środku wystawa o synagodze, wśród eksponatów wieszak z pływalni.

- Czuję się zobowiązany wobec tych mieszkańców Poznania, którzy byli na ostatnich modłach we wrześniu 1939 r. I którzy zostali zabici. Niemcy przebudowali synagogę i użytkowali jako pływalnię 4 lata. A my 66. Bez zająknięcia się – tłumaczy.

- Powinno nam, poznaniakom, zależeć, żeby przywrócić godność temu miejscu. Powinniśmy opowiadać historię żyjących tu kiedyś Żydów, bo takiego miejsca w Poznaniu nie ma. Jak to możliwe, że odbudowuje się u nas jakieś nieistniejące mury obronne, zamki, które nie wiadomo jak wyglądały, a coś takiego, co jest budynkiem okaleczonym, ale też przez to znaczącym, tracimy? – pyta.

Jak mówi Krajewski, wiele miast w Polsce czyni teraz z wielokulturowości atut, tymczasem w Poznaniu dziedzictwo żydowskie znika. – Działania są fasadowe. Przez kilkadziesiąt lat nikomu, z nielicznymi wyjątkami, nie przeszkadzały sponiewierane macewy w bruku i w jeziorze – zauważa.

Jezioro Rusałka to popularne w Poznaniu miejsce, latem kąpią się tu tłumy, ludzie spacerują, biegają, jeżdżą na rowerach. Krajewski zobaczył wystające z wody macewy.

Sztuczny akwen zaprojektowali hitlerowcy. Miał być miejscem rekreacji, obok planowano lunapark. Przy budowie pracowali więźniowie, głównie Żydzi, których – po wywiezieniu poznańskich – hitlerowcy ściągnęli z gett z innych miast i umieścili w obozach pracy, m.in. na stadionie. Kilkanaście tysięcy Żydów pracowało przy przebudowie Poznania i okolic, bo z Kraju Warty naziści chcieli utworzyć wzorcową prowincję III Rzeszy. Ludzie ginęli od morderczej pracy, głodu, egzekucji. Do budowy Rusałki – mostków i ścieżek, utwardzenia dna i brzegów – użyto nagrobków z likwidowanych cmentarzy, przede wszystkim macew.

O tym, że coś jest na dnie jeziora, informował do niedawna tylko trójkąt ostrzegawczy z napisem: „Skały podwodne”.

Krajewski wsparty przez innych społeczników zaapelował do miasta, by wydobyć macewy, umieścić w lapidarium, a przy jeziorze postawić tablicę informującą o historii. Na sfinansowanie tablicy społecznicy ogłosili zbiórkę, stanęła 1 września 2020 r. – Też musieliśmy pokonać opory urzędnicze. Argumenty, że „mieszkańców nie można traumatyzować”, „że ludzie się tam kąpią”, „że ktoś coś antysemickiego napisze albo gacie powiesi” – opowiada.

Obok stołu, przy którym siedzimy, leży teraz rozbita tablica znad Rusałki.

- Jestem skłonny nie widzieć w tym antysemickiego aktu, bo stała spokojnie dwa lata. Ludzie składali tam kwiaty. A w tym czasie były wichury – tłumaczy. Będzie teraz nowa tablica, metalowa.

Cztery macewy z brzegu jeziora miejskie służby przetransportowały do lapidarium. Na taczce wyciągał je Krajewski. Reszta nadal jest w jeziorze.

Czy o synagodze rozmawiał z przewodniczącą poznańskiej gminy żydowskiej?

- Teraz już nie. Słyszałem wielokrotnie, jak mówiła, że nie mieli pieniędzy na utrzymanie. Że nie dostała pomocy. Gmina sprzedała synagogę w Poznaniu, dlatego teraz zwracamy się już bezpośrednio o ochronę tego miejsca do władz miasta, województwa – tłumaczy. Wniosek o wpis do rejestru zabytków podpisał razem z nim Zbigniew Pakuła ze Stowarzyszenia Miasteczko Poznań, który od lat przypomina miastu o jego żydowskiej historii.

Krajewski: – A nasz apel podpisało dwa i pół tysiąca osób. Można to zlekceważyć?

Jakiej odpowiedzi oczekiwałby?

- Budynek jest własnością prywatną, ale wciąż można wiele zrobić. Usiąść do stołu z inwestorem. Powołać zespół do spraw synagogi i dziedzictwa wielokulturowego. Byłbym też ciekaw, co miasto zrobiło, żeby synagogę ocalić, zanim doszło do sprzedaży. Czy urzędnicy szukali dotacji, zaproponowali pomoc w napisaniu projektu, wyszli z inicjatywą? – pyta. – I kiedy poznaniacy zobaczą projekt budynku, który planuje nowy inwestor.

macewa wyłaniająca się z jeziora
Macewa w jeziorze Rusałka w Poznaniu. Fot. Maciej Krajewski.

To nie jest zabytek

Dlaczego obiekt z taką historią nie został wpisany do rejestru zabytków?

„Sprawa była wielokrotnie rozważana” – odpisuje mi Joanna Goszczyńska, Wojewódzka Konserwator Zabytków. „(…) jednakże z uwagi na przebudowę dokonaną przez okupanta w czasie II wojny światowej, w wyniku której synagoga w znacznej mierze utraciła swój pierwotny charakter, uznano, że dotychczasowa forma ochrony historycznego budynku jest wystarczająca”.

Jaka będzie odpowiedź urzędu na apel społeczników?

Goszczyńska potwierdza, że organizacje społeczne mogą żądać wszczęcia postępowania, jeśli zajmują się ochroną zabytków. Decyzję, czy je rozpocznie, podejmie po konsultacjach z Narodowym Instytutem Dziedzictwa, Wojewódzką Radą Ochrony Zabytków i miejskim konserwatorem.

Miejski konserwator skontrolował budynek miesiąc temu. Stwierdzono, że „zabezpieczenie przed dostępem osób postronnych jest niedostateczne”, na elewacjach i w środku są „ślady licznych zalań, odspojenia i ubytki tynku, łuszcząca się farba”, na dachu „ubytki pokrycia”. Zalecono właścicielowi naprawy i zabezpieczenie – do końca listopada. Wcześniej Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego kilkakrotnie wzywał właściciela do napraw i – jak informuje PINB – były one wykonywane.

Miasto złożyło na policję zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, „polegającego na braku właściwego zabezpieczenia i utrzymania obiektu”.

Deszcze padające przez dziury w dachu rozpuszczają tynk, odsłaniają się oryginalne polichromie synagogi.

Umywamy ręce

- To nie zadziała – mówi Andrzej Niziołek o apelach Krajewskiego. – Przeżyłem kilkanaście apeli i dyskusji wokół synagogi i one nie przynoszą żadnego efektu.

Od ponad 20 lat zajmuje się w Poznaniu przypominaniem, że tu żyli Żydzi. Jako dziennikarz, autor książek, przewodnik wycieczek ich śladami.

- Poznań nie pamięta za bardzo. Po prostu. A polityka historyczna władz miasta to tylko odpowiedź na politykę historyczną aktualnie rządzących krajem. Nie zmienia tego fakt, że władze Poznania są z innej opcji. O dziedzictwie wielokulturowym od władz miasta słychać od święta. Spływa po nich to, w jakim stanie jest synagoga. Jakby od zawsze dominowało myślenie: „Dobrze, że Żydzi ją odzyskali, przestaje być naszym problemem”.

– Prawie 70 lat korzystaliśmy z pływalni, a teraz umywamy ręce – mówi. – Synagoga w Poznaniu jest jak wyrzut sumienia, który uwiera jednak wielu mieszkańców. Ale ja nie chciałbym już, żebyśmy mówili o winie, wstydzie, przeszłości. To miejsce potrzebuje wizji, pozytywnych emocji, zobaczenia w nim szansy dla Poznania.

Zdaniem Niziołka można by tam stworzyć współczesne, żywe centrum kultury. – To mogłoby być miejsce „nieżydowskie”, ale zachowujące świadomość przeszłości. Nie Żydzi, ale Poznań tego potrzebuje. Można krytykować gminę żydowską, ale Alicja Kobus naprawdę chciała coś zrobić. Nie potrafiła. Póki ten budynek nie zostanie zamieniony w mieszkaniówkę albo rozebrany jako zagrażająca życiu przechodniów ruina, ciągle jest to możliwe. Muzeum POLIN też 30 lat temu musiało wydawać się mrzonką – podsumowuje.

- Ja myślę, że tylko ktoś z Poznania, z Polski, mógłby to zrobić. Żeby nie było pretensji, że „Żydzi chcą tu swoje rzeczy wprowadzać – mówi Hana Lasman, która razem z Niziołkiem prowadzi fundację Tu Żyli Żydzi i portal Chaim/Życie. Urodziła się w Poznaniu, jest córką Noacha Lasmana, geologa i pisarza. Noach miał bar micwę w Nowej Synagodze. W szkole w Poznaniu przed wojną przyjaźnił się z Zygmuntem Baumanem, też urodzonym poznaniakiem, przyjaźń przetrwała do końca życia. Lasman był jednym z dwóch Żydów, którzy po 1945 r. wrócili do Poznania, przeżył jako jedyny z rodziny. W 1957 r. z żoną i dziećmi emigrował do Izraela.

- Ja tutaj uczyłam hebrajskiego na uniwersytecie przez cztery lata, moi studenci spoza Poznania nie mieli pojęcia, że tu żyli Żydzi. Dla mnie pytanie o synagogę to pytanie do miasta: czy chcemy pamięci o Żydach tutaj? – mówi Hana, która od kilku lat wraca do Poznania. Nie należy do poznańskiej gminy żydowskiej.

- Często myślę, co mój ojciec by powiedział… Ale on ze mną o Polsce nie rozmawiał. On mnie do Polski nie chciał zabrać. Pewnego dnia na kolacji szabatowej powiedział, że napisał tekst, który ukaże się w „Kronice Miasta Poznania” i czy jadę z nim. „Gdzie?” – zapytałam. W ogóle mi nie przyszło do głowy, że mówi o Polsce – opowiada Hana. Przyjechali w 2006 r. – Dlaczego nie chciał mnie tu zabrać, usłyszałam na spotkaniu w Poznaniu. Opowiedział, że był tutaj na początku lat 90. i widział napisy antysemickie i to bardzo go uderzyło, nie chciał, żebym je widziała.

– Zobaczył puste miasto, żadnych śladów po Żydach, w synagodze pływalnia, a na murach napisy – dopowiada Niziołek.

Nowy projekt Hany i Niziołka to: „Sonnabendowie”. Ze skrawków odtwarzają losy rodziny ostatniego kantora z poznańskiej synagogi. Odszukali wnuków. – Nie byli tu nigdy. Polska jest dla nich traumą – mówi Niziołek. Teraz przyjadą. Z pięciu kontynentów zjadą się do Poznania za rok. Jeden z wnuków, Yaacov, podpisał się pod apelem Krajewskiego. Jego ojciec, ocalały z Holocaustu syn kantora, przyjechał do Poznania na początku lat 90. Gdy wrócił do Izreala, rodzina przyszła na lotnisko, szedł do nich rozgorączkowany. – Oni zrobili tam pływalnię! – powiedział i rozpłakał się.

Teraz wnuk pisze w swoim apelu: „Jako przedstawiciele resztek wspaniałej społeczności żydowskiej obecnej przez wieki w życiu Poznania, wzywamy władze miasta do zadania właścicielom, którzy nabyli prawa własności do budynku dawnej synagogi, pytania o plany jego przebudowy lub renowacji i zaangażowania się w jej ratowanie”.

Rysunek: budynek z gwiazda Dawida czerwone serce wpisane w kopułę.
Grafika Maxa Skorwidera z poznańską synagogą.

Wyparte historie

- Prawda jest taka, że niemal wszyscy czekają, aż to się rozpadnie. Uważam zatem, że zaniechanie działań związanych z synagogą może być celowe. A najgorsze, że w mieście jest klimat do tego, żeby tak się stało – mówi Jakub Głaz, krytyk architektury. Wiele razy pisał o synagodze.

- Jeden z decyzyjnych urzędników wydziału urbanistyki podczas opiniowania planu miejscowego powiedział: „Skoro Żydzi to sprzedali, to ja bym to wywalił”. Często słyszę argument, że „skoro Żydzi to dostali i sprzedali, to nie nasza sprawa”. To jest dla mnie nie do przyjęcia. Zwłaszcza, że Żydzi niczego nie „dostali”, tylko została im zwrócona własność, i to bez rekompensaty za używanie ponad pół wieku. Dostali coś, z czym mała poznańska gmina nie dała sobie rady. Jedyne znaczące świadectwo obecności Żydów w mieście, przerobione na basen, ale jednak ocalałe. I to ma zniknąć z przestrzeni miasta albo być przerobione na mieszkaniówkę? – pyta.

Ostatnio napisał na portalu „Architektura&Biznes” o pomyśle, który się pojawił: znajdujące się w pobliżu Archiwum Państwowe chce się rozbudować. Zamiast nowego skrzydła mogłoby zająć dawną synagogę. – To luźny pomysł, ale bardzo dobrze, że takie powstają. Rozbudzenie wyobraźni związanej z tym miejscem jest w tej chwili najważniejsze. Widać, że właściciel ma trudność z budynkiem. Mówiło się o konkursie. Inwestor chciał zaangażować poznański SARP. To się niestety nie wydarzyło… Ale uważam, że ciągle nie wszystko stracone. Potrzeba jednak kreatywnego udziału miasta, które teraz zachowuje się biernie.

- Można mieć pretensje do gminy żydowskiej o to, co robi. A do miasta o to, czego nie robi – dopowiada historyk z Poznania, który woli pozostać anonimowy. – Od kilku pokoleń historia żydowska jest w historii Poznania albo wymazana albo marginalizowana. Już nie mówię o antysemityzmie, ale jej po prostu nie ma w świadomości miasta. Pojedynczymi wydarzeniami jej się nie zbuduje – uważa.

- Po wojennej zawierusze ocalały w Poznaniu trzy synagogi. Dwie rozebrano, mimo że nie były zniszczone bardziej niż sąsiednie gmachy. Musiała zapaść konkretna decyzja, aby ich nie odbudowywać. Zapewne to samo spotkałoby Nową Synagogę, gdyby nie funkcja pływalni – zauważa historyk z UAM prof. Maciej Michalski, współautor książki „Wyparte historie. Antysemityzm na Uniwersytecie Poznańskim w latach 1919-1939”.

Symbolem klimatu, jaki panował tuż przed wojną w Poznaniu jest zdjęcie w książce: 1938 rok, parada umundurowanych członków Stronnictwa Narodowego przechodzi z faszystowskim salutem rzymskim obok pomnika Serca Jezusowego. – Poznań był w okresie międzywojennym miastem narodowym i nacjonalistycznym. Po wojnie obecność budynków synagog nie była pożądana ze względu na niechcianą pamięć o Żydach. I po prostu wykorzystano fakt, że nikt się o to dziedzictwo nie upominał – przypomina.

Niedaleko synagogi stoi rzeźba Davida Černego. Zwielokrotniona postać, jakby wychodząca z siebie. Powstała w 2010 r. w ramach projektu Poznań Miasto Sztuki; podobno poproszono artystę, by zrobił coś, co nie obrazi uczuć religijnych. Wyrzeźbił golema. Bo to w Poznaniu w XVI w. urodził się słynny rabin Maharal, jeden z najważniejszych znawców żydowskiej filozofii i mistyki, który – według legendy – stworzył z gliny i ożywił olbrzyma, by bronił praskich Żydów.

Maharal był rabinem Moraw, potem Pragi i przez kilkanaście lat Poznania. Wtedy Poznań należał do największych ośrodków żydowskich w Polsce. O tym miastu przypomina dziś golem.

manifestacja uliczna, na pierwszym planie mężczyzna z megafonem, na kartonach niesionych przez demonstrantów hasła: "To jest zabytek", "Nowa Synagoga", "Ocalmy synagogę".
Manifestacja w obronie synagogi, z megafonem Maciej Krajewski, 5.09.2023. Fot. Wojtek Antczak.
manifestacja uliczna, młodzi ludzie idą z hasłami" Synagoga wielokulturowe dziedzictwo Poznania"
Manifestacja, Poznań, 5.09.2023. Fot. Wojtek Antczak.
młody czarnoskóry mężczyzna stoi w drzwiach kamienicy, trzyma za rękę małą dziewczynka uśmiecha się i pozdrawia ręką
Reakcje na manifestację w sprawie poznańskiej synagogi. Fot. Wojtek Antczak.
ludzie przyklękli i dotykają kamieni brukowanej ulicy. Jeden trzyma megafon.
Fragment macewy w miejskim bruku, fot. Wojtek Antczak.
widok na manifestację uliczną spod parasoli ogródka miejskiej kawiarni. na parasolach napis cocacola, w głębi ludzie z hasłami w obronie poznańskiej synagogi
Fot. Wojtek Antczak.

Prezydent: sprawa jest prosta

Jacek Jaśkowiak, prezydentem Poznania jest od 2014 r. Urodzony poznaniak.

- Gmina żydowska podjęła decyzję o sprzedaży. Nie komentujemy tego, tak jak nie komentujemy sposobu, w jaki Kościół katolicki dysponuje swoją własnością. Szanujemy wolę gminy i wolę obecnego inwestora – mówi.

- Miasto nie może tu odegrać żadnej roli? – pytam.

- Nie mamy do tego tytułu. Inwestor zatrudnił dobrego architekta, gmina zapowiada, że dążą, by projekt zawierał element upamiętniający Żydów. Dlaczego mamy ich blokować, tworzyć wokół inwestycji negatywną, nerwową atmosferę? Z naszego punktu widzenia ważne jest, by projekt był zgodny z miejscowym planem oraz standardami urbanistycznymi. Do tych kwestii możemy się odnieść. Czyli bardziej nie przeszkadzać, niż ingerować.

- Jak miasto wsparło gminę w sprawie synagogi?

- O jakim wsparciu mówimy? Jeżeli ktoś chciałby, by powstało tam muzeum i oczekuje, że to miasto je wybuduje, a potem będzie utrzymać, to nie mówimy tu już o wsparciu, tylko o przerzuceniu odpowiedzialności. Skoro dla tej społeczności to nie było istotne, to ja nie będę kogoś na siłę uszczęśliwiał. Wielokrotnie uczestniczyłem w spotkaniach z panią Alicją Kobus i nie pamiętam, żeby za moich kadencji wychodziła z propozycją w tej sprawie. Spotkałem się też wielokrotnie z panem rabinem Schudrichem i też o tym nie wspominał.

– Mam bardzo dobre relacje ze środowiskami żydowskimi, na ich inicjatywy odpowiadam zawsze z życzliwością – ciągnie Jaśkowiak. – Poznań ma umowę partnerską z miastem Raanana w Izraelu, byłem tam kilka razy, współpracujemy w różnych obszarach. Ostatnio spotkałem się też z American Jewish Comitee w sprawie podpisania przez Poznań deklaracji dotyczącej przeciwdziałania antysemityzmowi. Poznań na mapie priorytetów nie jest tak istotnym miejscem dla społeczności żydowskiej jak Warszawa, Łódź, Kraków czy Białystok. Jeżeli ta społeczność nie ma planów wobec tego budynku, to nie widzę powodów, by miasto miało robić coś na siłę. To jest dla mnie proste.

- Czy dla poznaniaków to miejsce nie powinno być istotne?

Dla mnie nie jest to wybitny budynek pod względem jakości architektury.

- A jako część historii miasta?

- To co miasto miało zrobić? Zablokować sprzedaż? – pyta prezydent.

- Pływał pan tam?

- Nie mam żadnych osobistych wspomnień z tym miejscem. Nigdy nie korzystałem z funkcjonującego tam kiedyś basenu.

Także Grzegorz Ganowicz, przewodniczący Rady Miasta Poznania od 2005 r., nie przypomina sobie, by tam pływał. Członek PO tak jak prezydent, startuje do Sejmu z listy Koalicji Obywatelskiej.

- Przykre, że budynek niszczeje. Z drugiej strony nie widzę, jakie miasto ma instrumenty, żeby zareagować. Jest właściciel, już nawet nie wiem jaki, bo zmieniało się to przez lata.

Denerwuje się, gdy słyszy, że Poznań marginalizuje żydowską historię. Wymienia wspierane przez samorząd inicjatywy: utworzenie skweru wokół synagogi imienia rabina Akivy Egera i upamiętnienie jego grobu, wymiana grup młodzieży z partnerskim miastem w Izraelu, wystawa o obecności Żydów w mieście przez stulecia, która pojechała do Izraela, Dni Judaizmu. – To wszystko jest nieważne? – pyta.

- Wniosek o wpis do rejestru zabytków mógłby być bardzo pomocny w podjęciu starań o dofinansowanie – dodaje.

Gmina: będzie muzeum

- 17 przeszło lat walczyłam o synagogę, żeby ktoś mi pomógł, nikt mi w Poznaniu ręki nie podał! Teraz manifestacje? Śmiech na sali – mówi Alicja Kobus, przewodnicząca poznańskiej gminy żydowskiej.

- Dajcie ludziom żyć. Tym, co są zainteresowani naprawdę synagogą, a nie tym, co się obudzili rano i stwierdzili, że muszą iść na manifestację. Trzeba było mi pomóc, kiedy była w naszych rękach. Ilu jest tam mądrych, co projekty piszą? Mogli zaproponować pomoc. Czy ktoś tam mówi o pieniądzach? Mają ci ludzie pomysł, jak zdobyć środki? Mnie zależało, żeby to przebudować na Centrum Judaizmu i Dialogu. Ale ze względu na wstyd i hańbę dla Poznania, że w takim stanie jest synagoga nasza, musiałam co innego zrobić. Kogoś obchodziło, że to się wszystko wali? Proszę pani, tam bezdomni, powyrywane wszystko, tam wygląda strasznie. Tylko usiąść i zapłakać. Nie nad synagogą, nad historią Żydów w Poznaniu.

- Gdzie pani szukała wsparcia?

- Gdzie ja z tym nie byłam! U naczelnego nawet rabina Izraela.

- A w Poznaniu?

- Co ja będę pani teraz opowiadała. Zapraszałam, pokazywałam. Po prostu: ludzie nie byli zainteresowani. Wjeżdża pani z każdej strony miasta do centrum i widzi ten obiekt rozwalający się. Radni tego miasta nie widzieli? Żeby stanęli i powiedzieli: tak, musimy się zaangażować. Ale nie chcę obrażać, oskarżać… Nie dali, widać nie mogli.

- Prezydent Jaśkowiak mówi, że nie pamięta takich rozmów.

- Pan prezydent może nie pamiętać, bo ja przez 17 lat walczyłam. Tak jak przez sześć lat walczyłam, żeby upamiętnić grób rabina Akivy Egera – przypomina.

Akiva Eger, do którego grobu pielgrzymowano, pochowany został w 1837 r. na cmentarzu przy ul. Głogowskiej. To ten cmentarz zniszczony przez hitlerowców, z którego macewy są w jeziorze. I te „parkingi targowe”, o których pisał Krynicki. Bo po wojnie pobudowały się tu Międzynarodowe Targi Poznańskie i spółdzielnia mieszkaniowa, zajmując kilka pocmentarnych hektarów. Na grobie rabina stał garaż. Żydzi musieli wykupić ten skrawek ziemi. Wchodzi się na podwórko, gdzie między kamienice i tereny targowe wciśnięte jest miejsce pamięci z nowymi macewami na grobach rabina i jego rodziny. Jest też kilka wyciągniętych z Rusałki. W ten symboliczny kawałek cmentarza wcina się należący do sąsiednich kamienic śmietnik. Obok macew leży dziwne koło.

- Robiłam grób Akivy Egera i kobieta mi dzwoni: „Proszę pani, ogródek kupiłam działkowy w Poznaniu, siadam z mężem do kawy, patrzę… Na stoliku macewa jest wycięta w kółeczko” – opowiada Alicja Kobus.

- Co dalej z synagogą?

- Czekam, aż pójdę na sesję rady miasta, usłyszę akceptację planu i zainteresowane osoby zaczną działać.

- Co tam powstanie?

- Niech pani rozmawia z właścicielami. Moim zadaniem jest zrobienie tam muzeum.

- Będzie muzeum?

- Oczywiście. Żydów Poznania i Wielkopolski. Mam w akcie notarialnym zapisane, że miejsce będzie. Różni ludzie chcieli to kupić, ale mój warunek był, że nie starczy tablica na obiekcie, musi być muzeum. Jedyne dwie osoby się zgodziły.

Jak mówi: w umowie zapisano, że muzeum znajdzie się na 140 m kw, a gmina będzie musiała tę przestrzeń wykupić od obecnego właściciela.

- Wykupię. Do muzeum będzie się wchodzić tak jak teraz – wejściem głównym do synagogi.

- Muzeum, a w drugiej części mieszkania?

- To już właściciel wkrótce pokaże. Niech pani się zwróci do tych, którzy protestują, jeśli chcą pomóc, to szukam przedmiotów, które będą w muzeum wypełniały półki.

Spod odpadającego tynku wyłaniają się dawne polichromie
Odpadający tynk odsłania polichromie Nowej Synagogi. Archiwum Macieja Krajewskiego.

Miejsce jak Polska

„Niewinne oko nie istnieje” – zatytułował swoją książkę Wojciech Wilczyk, który w 2007 r. objechał Polskę i sfotografował ponad 300 dawnych synagog. Znalazł w nich: sklepy, remizy, kina, restaurację w stylu kowbojskim, auto-części, mieszkania, domy kultury, galerie, biblioteki, szkoły, ruiny.

„Żydowskie czy wspólne dziedzictwo? Wy- i za-właszczenie architektury synagogalnej w Europie Środkowo-Wschodniej po 1945 r.” – to temat konferencji, która właśnie odbyła się w muzeum POLIN (12-14 września).

- W Polsce najlepsze rzeczy z budynkami po synagogach dzieją się wtedy, kiedy odpowiedzialność za nie bierze miasto. Gminy żydowskie niestety często przejmując obiekty, nie miały wizji, co z nimi zrobić – mówi mi w kuluarach konferencji Eleonora Bergman, ceniona badaczka architektury synagog, związana z Żydowskim Instytutem Historycznym, którego była dyrektorką. W 1996 r. wspólnie z Janem Jagielskim wydała katalog budynków synagog i domów modlitw, które ocalały w Polsce. Znaleźli ich wtedy 321.

- Najlepszym przykładem w Polsce jest według mnie Ostrów Wielkopolski. Tam od początku miasto miało pomysł, zdobyło fundusze, poprowadziło prace jak należy od strony konserwatorskiej. Bardzo dobrze działa tam centrum kultury – wskazuje. – Mnie się marzy, żeby budynki po synagogach były wykorzystywane na edukację. Potraktowane jako przestrzeń, która rozszerza umysły.

A synagoga w Poznaniu? – Mimo że okaleczona, pozostaje dokumentem historycznym – odpowiada. – W Berlinie stację metra Nollendorfplatz projektowali ci sami architekci, Cremer & Wolffenstein – i tam też była kopuła… Stacja została zniszczona w czasie wojny. Odbudowując ją, zrobiono kopułę ażurową. Fenomenalne przypomnienie, lekka konstrukcja zarysowująca to, czego już nie ma – podpowiada.

- Historia każdej z synagog jest inna, lokalne konteksty są istotne – dodaje Aleksandra Paradowska, która na konferencji mówiła o Wielkopolsce. Historyczka sztuki, wykładowczyni Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Pytam ją, dlaczego w Lesznie czy Ostrowie Wielkopolskim udało się, a w Poznaniu nie. – W mniejszych miejscowościach biorą to na siebie muzea regionalne, w których pracują lokalni badacze historii zaangażowani w ochronę żydowskiego dziedzictwa. Kontakty między nimi a władzami miasta są bardziej bezpośrednie. W Poznaniu takiego udziału instytucji muzealnych nie zauważyłam – mówi.

- Ostatnio oglądałam synagogi na Dolnym Śląsku i tam są w nich tak różne rzeczy. W Chojnowie jest klub bokserski i siłownia. Pan, który kupił budynek od wrocławskiej gminy żydowskiej, odnowił go starannie. Mówił mi, że chciałby powiesić tablicę z historią i żebym mu pomogła ułożyć treść. Czy to jest źle? – pyta Zuzanna Światowy, współorganizatorka konferencji. Absolwentka hebraistyki i architektury, teraz robi doktorat w Bet Tfila – Centrum Badań nad Architekturą Żydowską na Uniwersytecie Technicznym Braunschweig.

Ruth Ellen Gruber przyleciała na konferencję ze Stanów. Autorytet w temacie, była dziennikarka. Gdy pytam o Poznań, od razu wspomina: – Był tam taki Amerykanin…

Chodzi o człowieka, który pojawił się w Poznaniu na początku lat 2000, roztoczył imponującą wizję remontu synagogi, zaczął zbierać fundusze po świecie, po czym zniknął.

Co Ruth Ellen Gruber sądzi o przerobieniu synagogi na mieszkania?

- W Nowym Jorku czy w Anglii to się robi – mówi. W judaizmie same mury synagogi nie są święte, uświęca je obecność Tory. – Ale gdy patrzysz na miejsca jak Polska, gdzie synagogi były niszczone przez hitlerowców, Żydzi zabijani,

to te ocalone mury stają się symbolem Holocaustu. Stają się uświęcone.
Budynek ze śladami napisu: "pływalnia miejska"
Budynek dawnej synagogi i niedawnej pływalni miejskiej w Poznaniu. Zdjęcie współczesne, archiwum Macieja Krajewskiego.

Plany inwestora: ruszymy dynamicznie

Wysłałam pytania do Naczelnego Rabina Polski Michaela Schudricha – na razie nie dostałam odpowiedzi. W ostatnich dniach wniosek o wpis do rejestru zabytków złożyło natomiast Stowarzyszenia Ahawas Tora, którego prezesem jest mieszkający w Berlinie rabin Marcin Natan Dudek-Lewin.

Inwestor dotąd nie komentował sprawy. Urzędnicy informują, że w 2016 r. pozwolenie na budowę dostała spółka Capital Budownictwo 2, rok później zostało ono przeniesione na Omers sp. z o.o. W internecie informacji o niej niewiele. Zarejestrowana we Wrocławiu, w 2017 r.

Mail od zarządu firmy przekazuje mi Iwo Borkowicz, architekt pracujący teraz przy projekcie. Kontynuuje projekt swojego ojca – Przemysław Borkowicz zmarł rok temu, był jednym z bardziej znanych poznańskich architektów, współautorem m.in. Starego Browaru.

Zarząd pisze, że jest obecnie za granicą i rozmowa będzie możliwa najwcześniej pod koniec października. „Nadmieniamy, iż na dzień dzisiejszy nadal trwają ustalenia techniczne mające na celu ostateczne uzgodnienie funkcji i formy budynku. Przypominamy, iż przedsięwzięcie przeciąga się w czasie między innymi ze względu na ogólnoświatową pandemię, która w latach 2020 – 2022 nie pozwoliła nam na realizację obiektu w pierwotnym zamierzeniu. Jesteśmy przekonani, że w niedługim okresie czasu inwestycja ruszy dynamicznie do przodu”.

Korzystałam m.in. z materiałów zamieszczonych na portalu Chaim/Życie. Cytaty z Barucha Bergmana za książką Joanny Roszak „Słyszysz? Synagoga. Wychodząc spod poznańskiej synagogi przy Wronieckiej”, Warszawa 2015.

;
Na zdjęciu Violetta Szostak
Violetta Szostak

Violetta Szostak – absolwentka filologii polskiej na UAM w Poznaniu, dziennikarka, przez 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą” w Poznaniu, autorka reportaży i wywiadów publikowanych m.in. w „Dużym Formacie” i „Wysokich Obcasach”. W 2022 r. w wydawnictwie Agora ukazała się książka "Onyszkiewicz. Bywały szczęśliwe powroty" - rozmowa z Januszem Onyszkiewiczem, którą przeprowadziła wspólnie z Włodzimierzem Nowakiem

Komentarze