Jarosław Szarek odchodzi z IPN, a PiS szykuje na jego miejsce Karola Nawrockiego. Ulubieniec ministrów Glińskiego i Sellina czeka na decyzję Senatu ws. swojej nominacji. Co będzie, jeśli jej nie uzyska? Czy obóz władzy będzie chciał go zainstalować w IPN tylnymi drzwiami?
„Równia pochyła. Od katastrofy do katastrofy” – tak poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba ocenił 24 czerwca w Sejmie pięcioletnią kadencję szefa Instytutu Pamięci Narodowej Jarosława Szarka. Szarek za niecały miesiąc kończy kadencję, a w parlamencie podsumował działalność IPN w ubiegłym roku. To było jego ostatnie sprawozdanie.
Z woli PiS ma go zastąpić Karol Nawrocki (28 maja zdobył większość w Sejmie, czeka na decyzję Senatu), wcześniej nominat ministrów Piotra Glińskiego i Jarosława Sellina w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, gdzie spełniając oczekiwania polityków i prawicowych publicystów, wprowadził kilkanaście zmian w wystawie stałej. A z początkiem czerwca został... wiceprezesem IPN.
Staje się coraz bardziej prawdopodobne, że jeśli Nawrocki nie uzyska wymaganego przez ustawę poparcia Senatu, koalicja rządząca będzie próbowała zainstalować go na stanowisku szefa IPN w inny sposób. Czy wiceprezes IPN może zostać p.o. prezesa lub prezesem po odrzuceniu jego kandydatury przez Senat? „W obecnym stanie prawnym nie widzę legalnej drogi, która by na to pozwoliła” – odpowiada dr Krzysztof Persak, dyrektor biura prezesa IPN w latach 2011-2016.
OKO.press rozkłada na czynniki pierwsze argumenty, którymi bronił się w Sejmie odchodzący prezes Szarek, a także analizuje ustawę, sprawdzając, czy Nawrocki może go zastąpić bez poparcia senatorów.
Jarosław Szarek w Sejmie bronił się przed zarzutami upolitycznienia IPN i przekształceniem go w „instytucję propagandową” (Adam Szłapka, KO) oraz "wykończenia pluralizmu" (poseł Szczerba).
„Jesteśmy instytucją państwa polskiego, nie jesteśmy instytutem jednego czy drugiego obozu politycznego” - argumentował Szarek. W rzeczywistości kadencja Szarka upłynęła pod znakiem upolitycznienia Instytutu, zarówno w sensie opowieści o historii jak i wymiarze personalnym.
Przykład? W lipcu 2017 dr Dariusz Rogut, dyrektor łódzkiego oddziału IPN, zwolnił z pracy Milenę Przybysz i Pawła Spodenkiewicza, których wrażliwość historyczna odbiega od dominującej dziś w Instytucie prawicowej opowieści. Za Spodenkiewiczem – badaczem getta w Łodzi i opozycji demokratycznej, działaczem KOR, informatorem Radia Wolna Europa - ujęło się ponad 130 badaczy z polskich i zagranicznych uczelni. Bezskutecznie.
Obie sprawy skończyły się w sądzie. Przybysz wygrała proces i wróciła do pracy. Zaś fragment ugody zawartej ze Spodenkiewiczem brzmi następująco: „Przyczyną rozwiązania umowy o pracę z Pawłem Spodenkiewiczem była (...) zmiana kierunku działania pracy IPN dotyczącej polityki historycznej w związku z nowelizacją ustawy o IPN z 2016 r.”.
Inny dowód na to, że IPN przez ostatnie powielał opowieść polityczną obozu władzy, to przygotowany w 2019 r. na rocznicę powstania w getcie warszawskim krótki film: w otwierającym go kadrze zacytowany został powszechnie znany fragment „Medalionów” Zofii Nałkowskiej „Ludzie ludziom zgotowali ten los”, z tym, że zarówno w wersji oryginalnej, jak i w anglojęzycznej obok słowa „Ludzie” („People”) dopisano w nawiasie „Niemcy” („Germans”).
Niemal każde wystąpienie w sejmowej debacie nad sprawozdaniem Szarka zaczynało się od przypomnienia, że 9 lutego 2021 prezes IPN powołał na stanowisko p.o. dyrektora wrocławskiego oddziału Instytutu dr. Tomasza Greniucha, byłego lidera opolskich struktur skrajnie prawicowego IPN, znanego z unoszenia przed laty ręki w hitlerowskim pozdrowieniu. Szef IPN bronił się nieudolnie: „Słaba jest Polska, jeżeli jedna decyzja ma wywrócić nasz obraz na całym świecie”.
Sprawa awansu dla Greniucha była szeroko opisywana przez światową prasę, protestowała Ambasada Izraela i europejski oddział American Jewish Committee. Rozmiar katastrofy porównywalny był jedynie z tą, do której koalicja rządząca przy braku sprzeciwu Szarka doprowadziła trzy lata wcześniej, przyjmując tragiczną w skutkach nowelizację ustawy o IPN.
Bagatelizując sprawę Greniucha, Szarek przeczył sam sobie. Bo w wywiadzie, którego udzielił Jackowi Karnowskiemu dla „Sieci”, mówił tak: „Okazało się, że z wielką siłą wybuchła na nowo dyskusja o przeszłości dr. Greniucha, ujawnione zostały fakty z niedalekiej przeszłości, które nie były nam znane i których nie akceptuję. Dla dobra IPN uznałem, że trzeba to przeciąć”.
22 lutego Szarek poinformował, że przyjął dymisję skrajnie prawicowego działacza. Jak pisaliśmy w OKO.press, ta afera mogła przekreślić jego szanse – wcześniej bardzo duże – na drugą kadencję w IPN.
Inną historię - pierwsze opisało ją OKO.press - przypomniał poseł Maciej Konieczny z Lewicy Razem: wiosną tego roku z lubelskiego oddziału IPN został zwolniony dr Mariusz Sawa zajmujący się historią stosunków polsko-ukraińskich i zbrodnią polskiego podziemia w Sahryniu.
Zaś pierwszą decyzją personalną Szarka podjętą zaraz po objęciu stanowiska było zwolnienie dr. Krzysztofa Persaka, jednego z najbardziej doświadczonych pracowników IPN, który podpadł prawicy tym, że był konsultantem filmu „Pokłosie”.
Szarek był również pytany o postępującą za jego kadencji rehabilitację kpt. Romualda Rajsa „Burego”. Dowodzona przez niego 3. Wileńska Brygada Narodowego Zjednoczenia Wojskowego odpowiadała za zbrodnie w Zaleszanach (2 stycznia 1946 roku), Puchałach Starych (31 stycznia) i Zaniach (2 lutego) – łącznie zginęło 79 osób, w tym 30 białoruskich furmanów, wśród ofiar były kobiety i dzieci. Szarek nie widzi poruszonego przez posłów problemu i podpiera się tym, że Instytut wydał książkę Michała Ostapiuka "Komendant »Bury«. Biografia kpt. Romualda Adama Rajsa »Burego« (1913–1949)”. Kłopot w tym, że praca nie wytrzymuje naukowej krytyki.
„Nie wie pan, co robi pana instytucja” – wytykał Szarkowi Adrian Zandbergz Lewicy Razem. Bo 11 marca 2019 roku centrala IPN opublikowała oświadczenie podważające ustalenia prokuratora, który stwierdził, że działania "Burego" miały znamionach ludobójstwa, co skończyło się tym, że białoruski MSZ wezwał polskiego ambasadora na dywanik.
Rok wcześniej IPN promował zaś film Ewy Szakalickiej „Podwójnie wyklęty”, obraz kreujący jednostronny obraz „Burego” jako bohatera. Podczas towarzyszącej pokazowi dyskusji dr Kazimierz Krajewski z warszawskiego oddziału IPN przekonywał m.in., że cywile w Zaleszanach – w tym kobiety i dzieci – zginęli, bo nie zastosowali się do poleceń dowódcy, poza tym nie było to ludobójstwo, ponieważ liczba ofiar nie wypełnia tego pojęcia.
Część pytań do szefa IPN pozostała bez odpowiedzi. Szarek na przykład nie wyjaśnił Zandbergowi, dlaczego złożył kwiaty na grobie „Wołyniaka”. Chodzi o Józefa Zadzierskiego, który dowodził zbrodniczym oddziałem polskiego podziemia, odpowiedzialnym m.in. za pacyfikację ukraińskiej wsi Piskorowice (18 kwietnia 1945 roku), gdzie ofiarami (ich liczbę szacuje się powyżej stu) były głównie kobiety i dzieci. Partyzanci „Wołyniaka” mordowali również Żydów. Na próżno szukać informacji o tym w IPN-owskim portalu. Za to bez trudu można znaleźć inną: 7 maja 2020 roku prezes IPN zapalił na grobie „Wołyniaka” znicz.
Jednym z poruszanych w sejmowej dyskusji wątków, było powołanie 1 czerwca na stanowisko wiceprezesa IPN dr. Karola Nawrockiego. Stało się to cztery dni po głosowaniu Sejmu w jego sprawie (ostatecznie zagłosował za nim PiS, Konfederacja i trzech posłów Koalicji Polskiej). Jednocześnie Nawrocki pozostaje dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. O szczegóły tej decyzji prezesa Szarka pytał poseł Szczerba. Interesowało go, czy za nominacją stoją polityczne naciski i czy to element „planu B”, który PiS wdroży, jeśli Nawrocki nie przejdzie przez Senat.
Obóz rządzący mógł zaplanować, że w dniu zakończenia kadencji obecnego prezesa Instytutu (21 lipca), Nawrocki płynnym ruchem przeniesie się na jego fotel, zostając pełniącym obowiązki prezesa IPN.
Szarek przekonywał, że powołanie Nawrockiego na stanowisko wiceprezesa to jego pomysł, bo jeden z poprzednich wiceprezesów Jan Baster osiągnął wiek emerytalny, więc powstała luka na stanowisku. Szkopuł w tym, że argumentacja Szarka jest absurdalna: nie ma określonej liczby wiceprezesów IPN, więc nie było żadnej potrzeby, by ekspresowo nominować na to stanowisko Nawrockiego.
„To niezgodne z elementarną kulturą demokratyczną. Kandydat poddający się parlamentarnej procedurze wyboru na prezesa IPN w tym samym czasie wchodzi do Instytutu kuchennymi drzwiami. Czy nie dostrzega, że taki tryb wejścia do Instytutu jest dla niego deprecjonujący? Albo ktoś mierzy wysoko, kandydując na prezesa IPN – i wtedy wypada poczekać na werdykt parlamentu – albo chce być tylko podwładnym prezesa.
Czyżby dr Nawrocki nie wierzył w swoje szanse w Senacie i w ten sposób się zabezpieczał? Tak czy inaczej, niezbyt elegancko to wygląda. Wreszcie nie jest w dobrym tonie łączenie kierowania ważnym muzeum ze sprawowaniem funkcji kierowniczej w innej instytucji. Chyba że tę ostatnią traktuje się jako fikcję”
– komentuje w rozmowie z OKO.press dr Krzysztof Persak, w latach 2011-2016 dyrektor biura prezesa IPN dr. Łukasza Kamińskiego.
Czy wiceprezes IPN mógłby zostać pełniącym obowiązki prezesa lub prezesem po odrzuceniu jego kandydatury przez Senat? „W obecnym stanie prawnym nie widzę legalnej drogi, która na to by pozwoliła” – odpowiada dr Persak.
Sprawdzamy w ustawie o IPN. Jasno wynika z niej, że obecny szef Instytutu pozostaje na stanowisku do momentu powołania jego następcy: „Po upływie kadencji pełni on obowiązki do czasu objęcia stanowiska przez nowego Prezesa Instytutu Pamięci” (Art. 10.2.).
Ale co się wydarzy, jeśli np. PiS zmusi Szarka do rezygnacji? Możliwość powołania jednego z wiceprezesów jako pełniącego obowiązki ustawa przewiduje wyłącznie w przypadku śmierci szefa Instytutu (Art. 10.2.a – „W razie śmierci Prezesa Instytutu Pamięci, do czasu objęcia stanowiska przez nowo powołanego prezesa Instytutu Pamięci, jego obowiązki pełni jeden z zastępców Prezesa Instytutu Pamięci wskazany przez Marszałka Sejmu”). Zapis ten pojawił się po tym, jak w katastrofie smoleńskiej zginął dr hab. Janusz Kurtyka).
Jeśli więc Senat odrzuci kandydaturę Nawrockiego, zgodnie z prawem Kolegium IPN będzie musiało rozpisać nowy konkurs, do którego oczywiście Nawrocki może przystąpić po raz drugi (obserwujemy to na przykładzie procedury wyboru nowego RPO). Zapis ustawy jest w tym zakresie precyzyjny: „Prezesa Instytutu Pamięci powołuje i odwołuje Sejm Rzeczypospolitej za zgodą Senatu, na wniosek Kolegium Instytutu Pamięci, które zgłasza kandydata spoza swojego grona” (art. 10).
Pytanie jednak, czy PiS nie będzie chciał ustawy nagiąć. OKO.press dowiedziało się, że wyborem prezesa IPN Senat zajmie się podczas trzydniowego posiedzenia, które rozpocznie się 21 lipca.
Dziennikarka, przez blisko cztery lata związana z „Gazetą Wyborczą”, obecnie redaktorka naczelna publicystyki w portalu organizacji pozarządowych ngo.pl, publikowała w „The Guardian”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, „Newsweeku Historii” i serwisie Notes From Poland.
Dziennikarka, przez blisko cztery lata związana z „Gazetą Wyborczą”, obecnie redaktorka naczelna publicystyki w portalu organizacji pozarządowych ngo.pl, publikowała w „The Guardian”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, „Newsweeku Historii” i serwisie Notes From Poland.
Komentarze