Do tej pory - zgodnie z art. 7 rozporządzenia z 1992 roku - nauczyciel religii mógł wchodzić w skład rady pedagogicznej, ale nie mógł "przyjmować obowiązków wychowawcy klasy". Minister Anna Zalewska proponuje zmienić te zasady. Tłumaczy, że kościoły i posłowie wywierali presję
23 lutego 2018 roku na stronach Ministerstwa Edukacji Narodowej pojawił się projekt nowelizacji rozporządzenia "w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki i lekcji religii w publicznych szkołach i przedszkolach". Choć projekt zawiera tylko dwie zmiany przepisów z 1992 roku, to jedna z nich jest rewolucyjna.
Do tej pory - zgodnie z art. 7 rozporządzenia z 1992 roku - nauczyciel religii mógł wchodzić w skład rady pedagogicznej, ale nie mógł "przyjmować obowiązków wychowawcy klasy". Minister Anna Zalewska proponuje zmienić te zasady. Dlaczego?
W uzasadnieniu projektu czytamy, że "przepis, uniemożliwiający powierzenie obowiązków wychowawcy klasy nauczycielowi religii został wprowadzony w 1992 roku, kiedy to nauczycielami religii w szkołach, w zdecydowanej większości, byli księża i siostry zakonne. Obecnie, zwłaszcza w większych miejscowościach i miastach, religii uczą także świeccy katecheci, często zatrudnieni w szkole także jako nauczyciele innych przedmiotów".
Minister Zalewska wyjaśnia, że zmiany podyktowane są presją społeczną. Wielokrotnie problem ten mieli podnosić:
Gdyby nowe rozporządzenie weszło w życie, powstałaby sytuacja, w której państwo do pewnego stopnia abdykuje z funkcji wychowawczej. Zgodnie z postanowieniami Konkordatu z 1993 roku "w sprawach treści nauczania i wychowania religijnego nauczyciele religii podlegają przepisom i zarządzeniom kościelnym".
Na mocy porozumienia między Konferencją Episkopatu a MEN z maja 2016 roku nauczyciel religii musi się wykazać "przygotowaniem pedagogicznym do nauczania religii", które nabywa w ramach edukacji religijnej bądź teologicznej, obejmującej także praktyki katechetyczne. O zatrudnieniu nauczyciela religii decyduje "imienne pisemne skierowanie do danej szkoły od właściwego biskupa", ale płaci mu szkoła na zasadach zgodnych z Kartą Nauczyciela.
Cofnięcie "missio canonica" przez biskupa oznacza automatycznie zwolnienie nauczyciela religii ze szkoły.
W ocenie skutków regulacji czytamy, że zmiana przepisów pozwoli zwiększyć liczbę nauczycieli, którzy mogą w szkole sprawować funkcje wychowawcze. Pytanie, czy brak kadry wychowawczej to faktycznie problem, z którym borykają się polskie szkoły?
Pewne jest, że dzieci niewierzące lub nieuczestniczące w lekcjach religii już dziś są w szkołach dyskryminowane. Ich sytuację w 2017 roku zbadała i opisała Fundacja "Wolność od religii". Z zebranych ankiet wynikało, że:
Raport dokładnie opisaliśmy tutaj.
Działaczka edukacyjna i liderka ruchu „Rodzice przeciwko reformie edukacji” Dorota Łoboda mówi OKO.press, że takie rozwiązanie pogłębi na dwóch płaszczyznach - już obecną w szkołach - dyskryminację dzieci niewierzących.
Po pierwsze, dzieci, które chodzą na religię będą miały z wychowawcą-katechetą więcej godzin. "Trudno mi sobie wyobrazić, żeby katecheta, który z częścią dzieci spotyka się raz w tygodniu - podczas godziny wychowawczej - potrafił dobrze rozpoznać ich problemy.
Dzieci, które chodzą na religię będą miały możliwość zbudowania trwalszej i serdeczniejszej więzi z wychowawcą-katechetą.
Ale przede wszystkim, ciężko mi sobie wyobrazić, że ktoś kto jest katechetą czy katechetką, będzie potrafił przekazać uniwersalny system wartości i nie podkreślać, że moralność katolicka jest tą lepszą czy wręcz prawidłową.
Od razu myślę o młodzieży LGBT. Program nauki religii wprost wskazuje, że małżeństwo to związek tylko kobiety i mężczyzny, a dziecko powinno pogłębiać swoją relację z płcią biologiczną.
Jak więc katecheta na wyjść na przeciw potrzebom młodej osoby, która właśnie odkrywa swoją nienormatywną orientację seksualną czy tożsamość płciową?"
To tylko skrajny przykład. Wystarczy, że dziecko czy młody człowiek wyniesie z domu liberalny stosunek do tradycyjnych wartości, czy akceptację dla postaw sprzecznych z katolicką etyką seksualną, np. akceptując in vitro, czy środki antykoncepcyjne. "Nawet nie chcę myśleć w jak trudnej sytuacji znajdzie się młodzież, której wychowawca nie będzie potrafił wykazać się akceptacją" - mówi Łoboda
Dorota Łoboda zaznacza też, że problemem jest nadzór nad nauczycielami religii. "Przecież katecheci dostają misję z Kościoła, a więc nadzór dyrektorów i MEN nad ich aktywnością jest mniejszy niż w przypadku innych nauczycieli" - mówi Łoboda.
OKO.press przeanalizowało, co program nauczania religii w szkołach ponadgimnazjalnych mówi o osobach LGBT. Pewne jest, że nie ma on nic wspólnego z najnowszych stanem wiedzy naukowej, a także wrażliwością na inność.
W programie - o wdzięcznej nazwie - „Żyć aby wierzyć i kochać” szczególnie niepokojące są sugestie, że homoseksualność jest chorobą, a w każdym razie stanem niezgodnym z naturą (natura ludzka jest jak widać hetero), oraz że prowadzi do „zagrożeń dla zdrowia”. Więcej przeczytasz tutaj.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze