0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Orzechowski / Agencja GazetaJakub Orzechowski / ...

"Przepisy pozwalają dyrektorom szkół reagować elastycznie w zależności od tego, co się dzieje na ich terenie. Z tego skorzystało już kilkanaście szkół w Polsce" - poinformował 10 marca minister edukacji Dariusz Piontkowski na wspólnej konferencji premiera oraz szefów Ministerstwa Zdrowia, Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego i MSWiA.

Oznacza to, że póki co rządowy sztab kryzysowy nie podjął decyzji o odwołaniu zajęć lekcyjnych w kraju.

Premier ogłosił, że wstrzymana jest organizacja wszystkich imprez masowych, a kolejne środki prewencyjne zostaną wdrożone w nadchodzących dniach. "Wirus jest w fazie ofensywnej. Analizy Głównego Inspektora Sanitarnego wskazują, że możemy spodziewać się istotnego przyrostu zachorowań. Kształt krzywej wzrostu zależy od naszych zachowań" — dodał szef rządu.

Godzinę przed konferencją ministrów, pierwszy samorząd poinformował o zaleceniach radykalnych środków profilaktycznych. W Poznaniu od środy 11 marca

placówki oświatowe, baseny i instytucje miejskie mają zostać zamknięte na dwa tygodnie.

Przeczytaj także:

Co to oznacza dla uczniów szkół i przedszkoli? Będą musieli zostać w domach, bo ze względu na wskazania epidemiologiczne dyrektorzy nie mogą - jak w przypadku strajku nauczycieli - organizować opieki zastępczej.

Na podobny scenariusz muszą przygotować się dzieci, młodzież, rodzice, nauczyciele, dyrekcje i samorządy w całym kraju.

Jak to zrobić najmniej boleśnie? Czy możliwy jest system nauki zdalnej? Kto może dostać epidemicznym rykoszetem, a kto wręcz przeciwnie - już dziś może liczyć zyski?

Lekcje na hangoucie, czyli czy polska szkoła w trybie zdalnym

Ze względu na rozprzestrzenianie się wirusa szkoły zamknięte są już w Chinach, Korei Południowej, Arabii Saudyjskiej, we Włoszech, a także w Nowym Jorku czy Kalifornii (Stany Zjednoczone).

Kontynuowanie nauki możliwe jest tam tylko online przy pomocy technologii. W scentralizowanych Chinach do organizacji takich zajęć na odległość posłużyła rodzima platforma komunikacyjna DingTalk. Tylko do 10 lutego 2020 zarejestrowało się w niej 50 mln uczniów szkół podstawowych i średnich. Jej twórcy szybko dostosowali aplikację do potrzeb: dziś można organizować w niej zajęcia na żywo dla ponad 300 uczestników, prowadzić egzaminy, a także dzienniki ocen.

W Polsce dyrektorzy i nauczyciele cieszą się dużą autonomią, więc kontynuowanie nauki w przerwie będzie zależeć także od ich decyzji. Najważniejszą zmienną jest długość trwania epidemii i wynikające z niej ograniczeia.

Możemy założyć, że jeśli przerwa od szkoły potrwa dwa tygodnie, to dzieciaki będą mogły pozwolić sobie na dodatkowe ferie. Każdy dodatkowy tydzień będzie jednak poważnym zachwianiem kalendarza szkolnego, a najbardziej zagrożone będą - kluczowe dla polskiego systemu edukacji - egzaminy, które w Polsce rozpoczynają się w trzecim tygodniu kwietnia.

Żeby uniknąć chaosu rząd mógłby - w drodze ministerialnego rozporządzenia - wydłużyć rok szkolny.

To pozwoliłoby uniknąć dysproporcji między regionami i konkretnymi placówkami. Jeśli jednak nauka zdalna ma wejść do codzienności podczas epidemii, nauczyciele muszą zawierzyć cyfrowym platformom komunikacyjnym i aplikacjom.

Z czego mogą korzystać? Lech Mankiewicz, fizyk z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN i prezes Fundacji Edukacja dla Przyszłości, mówi OKO.press, że do podtrzymywania kontaktu z uczniami - szczególnie nastolatkami - może posłużyć na przykład „Google Hangouts".

Są też specjalne aplikacje, które pozwalają udostępnić cyfrową szkolną tablicę takie jak: „AWW App” czy „Limnu".

Mankiewicz proponuje też wykorzystać nietypowe, ale bliskie dzieciom platformy gamingowe. "Discord to miejsce, które powstało dla ludzi, którzy chcieli uzupełnić wieloosobowe gry strategiczne o narzędzie do porozumiewania się zespołu. Zaletą jest to, że dzieci je znają i lubią, co podnosi ich motywację. Dla nauczyciela jest mniej intuicyjna i może potencjalnie - jak wiele przestrzeni w internecie - być niebezpieczna. Z informacji, które znalazłem w internecie wynika, że w Discord swoje kanały miała amerykańska prawica - ruch Alt-right. Były też tam kanały z treściami pornograficznymi. Wybierając narzędzie, trzeba uważać".

Nauczyciele mogą też wymieniać się z uczniami treściami korzystając z internetowych chmur takich jak "Google Drive”, a nawet tworzyć prezentację z wykładami nagrywanymi w audialnym odpowiedniku popularnego Youtube'a. „Ważne, żeby nauczyciele dzielili się wiedzą między sobą” — dodaje Mankiewicz.

Uspokaja też rodziców. „To nie jest tak, że nie możemy pozwolić sobie na wyluzowanie. Oczywiście, program nauczania dla klas siódmych czy ósmych jest tak przeładowany, że nie powinniśmy zupełnie odpuszczać. Ale każdy moment jest dobry do rozmowy o sensownej edukacji. Przyszłość młodych ludzi nie zależy przecież od wyniku na egzaminie, ale od tego czy skutecznie uda nam się nie zniechęcić ich np. do matematyki".

Na poważnym kryzysie zdrowia zyska prywatny rynek

Problem z nauką zdalną jest taki, że nie można przyjąć za pewnik, że każde dziecko ma nieograniczony dostęp do technologii. Z badań prowadzonych w Wielkiej Brytanii wynika, że największą trudność z kontynuowaniem nauki poza szkołą będą miały dzieci z publicznych szkół podstawowych.

Z badania CBOS z 2018 roku wynika, że w Polsce z internetu korzysta 87 proc. dzieci i młodzieży w wieku szkolnym (do 19 roku życia). Nie wiadomo czy dostęp jest regularny (codzienny) i czy każde z nich posiada sprzęt, który pozwoli korzystać np. z aplikacji edukacyjnych.

Nierówności w czasach epidemii mają też inny wymiar. W Chinach część rodziców obchodzi centralny system i kupuje lekcje na prywatnym rynku.

Ręce mogą zacierać twórcy aplikacji i platform edukacyjnych, bo zaledwie w miesiąc kursy największych firm e-learningowych wzrosły o kilkanaście procent.

W Polsce rynek prywatnych korepetycji również może napęcznieć, szczególnie, że rok szkolny wchodzi w fazę organizacji egzaminów. Jeśli rodzice ulegną zbiorowej panice możemy mieć wysyp internetowych płatnych lekcji poza szkołą, na które stać nielicznych. Już dziś korzystanie z korepetycji deklaruje 1/3 rodziców.

Zamknięte szkoły to puste talerze?

Zamknięte szkoły to nie tylko ograniczenie dostępu do edukacji. W Wielkiej Brytanii organizacje charytatywne przygotowują się do wydawania posiłków dla dzieci i młodzieży, na wypadek ograniczenia organizacji nauki w placówkach oświatowych.

Brak darmowych posiłków w szkołach może narazić ponad 3 miliony młodych osób na Wyspach na ryzyko głodu.

W Polsce z programu „Pomoc państwa w zakresie dożywiania na lata 2014-2020” korzysta:

  • według Rzecznika Praw Obywatelskich 13 proc. uczniów i uczennic;
  • według Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej - 20 proc.

Gdyby szkoły się zamknęły, darmowe posiłki w Polsce straciłoby od 600 tys. do nawet 920 tys. dzieci i młodzieży. Kto powinien przejąć obowiązki? Wydaje się, że najlepiej, gdyby centralnym projektem dożywiania zawiadowały Ośrodki Pomocy Społecznej, ale w bezpiecznym wydawaniu posiłków, dostarczaniu ich do domów powinny pomagać inne służby.

Budować wrażliwość i odpowiedzialność

Dopóki polskie szkoły są otwarte, powinny rzetelnie informować dzieci i młodzież o samej epidemii.

„To nie jest susza, długa zima, czy inny przejściowy problem, o którym szybko zapomnimy. Żaden system ochrony zdrowia nie jest przygotowany na kilkaset lub kilka tysięcy nowych przypadków chorób w miesiącu. Takie sytuacje będą prowadzić do silnych napięć społecznych. Jeśli zdążę spotkać moich uczniów, to powiem im, że chcę widzieć przed sobą odpowiedzialnych ludzi, którzy mają wpływ na sytuację. Trzeba mówić o tym, że mimo że nie chorują, to mogą zakażać swoich dziadków, rodziców, a nawet nauczycieli. W mojej grupie wiekowej, 60-69 lat, śmiertelność rośnie do 14 proc.” — mówi Mankiewicz.

I dodaje, że

informacja i budowanie empatii są dziś ważniejsze niż ułamki.

Więcej o sposobach informowania dzieci i młodzieży o epidemii jutro na OKO.press.

Rodzicu, możesz ubiegać się o świadczenie*!

Już dziś rodzice młodszych dzieci, które nie mogą spędzać całego dnia bez opieki, mogą ubiegać się o zasiłek opiekuńczy w wypadku zamknięcia żłobka, przedszkola lub szkoły. Granica wieku to 8 rok życia.

Wniosek o świadczenie należy złożyć u płatnika składek, a przysługuje ono tym, którzy są zatrudnieni na umowę o pracę, umowę zlecenie, prowadzą własną działalność gospodarczą lub są objęte dobrowolnym ubezpieczeniem chorobowym w ZUS. Z tego samego zasiłku mogą korzystać rodzice, których dziecko jest objęte kwarantanną i nie może chodzić do szkoły.

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze