Według premier Beaty Szydło PiS poszedł na kompromis w sprawie Trybunału, a Komisja Wenecka protestuje, choć nawet nie poczekała na podpis prezydenta. Prawda wygląda inaczej
Opozycja zarzucała władzy, że ta wprowadza mechanizmy prawne pozwalające paraliżować Trybunał. Każdy nowy przepis można zastosować w celach „obstrukcyjnych”, tj. paraliżowania działania TK w przypadku złej woli władzy wykonawczej (rządu) lub ustawodawczej (Sejmu). O „furtkach do paraliżu” pisaliśmy do znudzenia: tu, tu, tu i tu.
Walka o Trybunał przypomina trochę grę „walnij kreta” (zobacz!), w której trzeba cały czas zachować czujność i szybkość reakcji, bo nie wiadomo, z której dziury wyskoczy kret. A tak nie powinno działać prawo.
PiS faktycznie wyszedł naprzeciw części postulatów Komisji Weneckiej:
Nowa ustawa dalej nie spełnia jednak dwóch podstawowych rekomendacji Komisji Weneckiej:
PiS odrzuciło też popierany przez opozycję postulat Komisji Weneckiej, by kandydatów do TK mogły zgłaszać środowiska akademickie i sądownicze, a nie wyłącznie parlament. Przepis miał służyć przynajmniej częściowemu odpolitycznieniu składu sędziowskiego.
Trzecia już ustawa PiS o Trybunale dodaje nowe sposoby kontroli TK przez władze wykonawczą i ustawodawczą (mówił o nich m. in. Rzecznik Praw Obywatelskich):
W tym samym wywiadzie Beata Szydło stwierdziła, że Komisja Europejska z inicjatywy przewodniczącego Timmermansa wydała opinię o nowej ustawie o TK przedwcześnie - zanim zakończył się proces legislacyjny.
„Oko” nie dotarło do żadnego źródła, które mogło by potwierdzić, że opinia wydana została szybciej z powodu nacisków Timmermansa. Podejrzewamy, że premier Szydło również do takich informacji nie miała dostępu. Pod opinią widnieje podpis unijnego polityka, ale to zrozumiałe, skoro jest on wiceprzewodniczącym KE.
KE opublikowała opinię 27 lipca 2016, czyli trzy dni przed podpisaniem ustawy przez prezydenta Dudę, czyli formalnie zanim zamknięty został proces legislacyjny. Jednak w praktyce wszelkie merytoryczne prace nad ustawą zakończyły się 22 lipca 2016, kiedy Sejm ją zatwierdził po po. Od tego czasu nie było już szans na żadne poprawki. Możliwe byłoby to tylko w przypadku, gdyby prezydent Duda skierowałby ją do rozpatrzenia przez Trybunał Konstytucyjny, lub ją zawetował - wtedy wróciłaby do Parlamentu. Teoretycznie było to możliwe, ale dotychczasowe postępowanie prezydenta Dudy uzasadniała przypuszczenie, że także tym razem prezydent ustawę podpisze. I tak pewnie uznała Komisja, która nie chciała zwlekać z reakcją (o „prezydencie notariuszu” czytaj w naszej analizie).
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Współzałożyciel, członek zarządu i analityk Fundacji Kaleckiego. Prawnik i Kulturoznawca, absolwent MISH UW. Współpracownik i doradca ds. międzynarodowych Instytutu Myśli Demokratycznej powołanego przez Roberta Biedronia. Publikował też m.in. w Gazecie Wyborczej, Krytyce Politycznej, Przekroju, Newsweeku, Kulturze Liberalnej, Res Publice Nowej.
Współzałożyciel, członek zarządu i analityk Fundacji Kaleckiego. Prawnik i Kulturoznawca, absolwent MISH UW. Współpracownik i doradca ds. międzynarodowych Instytutu Myśli Demokratycznej powołanego przez Roberta Biedronia. Publikował też m.in. w Gazecie Wyborczej, Krytyce Politycznej, Przekroju, Newsweeku, Kulturze Liberalnej, Res Publice Nowej.