0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

Minister spraw zagranicznych w rządzie PiS Witold Waszczykowski ujawnił we wtorek 24 stycznia 2017 tajną notatkę jednego z pracowników MSZ z 2008 r. Dlaczego? Po co?

Jak wynika z kuriozalnego komentarza, którym ją opatrzył, rząd Tuska zaplątał się wtedy we flirt z Rosją kosztem Ukrainy, co doprowadziło do "odsuwania od polityki wschodniej prezydenta Lecha Kaczyńskiego" i do "wymuszenia na Donaldzie Tusku odrębnych uroczystości w Katyniu [2010 r.] bez Lecha Kaczyńskiego".

Minister tego nie dopowiada, ale to oczywiste - notatka ma demaskować praprzyczyny katastrofy smoleńskiej.

Każda wzmianka o katastrofie smoleńskiej gasi w PiS odruchy krytyczne, więc Waszczykowski uzyskał pełne poparcie pani premier Szydło: "Mieliśmy nie tylko prawo, ale nawet obowiązek pokazać opinii publicznej te dokumenty" - zapewniała na konferencji prasowej 24 stycznia.

Przeczytaj także:

OKO.press poprosiło o analizę zarówno notatki jak i komentarza min. Waszczykowskiego wybitnego eksperta polityki międzynarodowej Eugeniusza Smolara, członka Rady Centrum Stosunków Międzynarodowych. Ma za sobą wiele lat pracy w BBC, w latach 80. był dyrektorem polskiej sekcji. Po powrocie do kraju został dyrektorem Polskiego Radia, potem szefował Centrum Stosunków Międzynarodowych.

OKO.press radzi przeczytać tę analizę do końca, aż do opowieści o tym, jak w gabinecie politycznym ministra Waszczykowskiego rozważany był niedawno rozpad Niemiec.

Analiza Eugeniusza Smolara:

Zelektryzowała mnie wiadomość, że MSZ ujawniło poufną notatkę z marca 2008 r., poświęconą polityce wobec Rosji, Ukrainy i innych państw postsowieckich. Czyżby polski Wikileaks? A może ujawnił ją wrogi PiS-owi i odsunięty na boczny tor pracownik dyplomacji?

Ależ skąd – i tu dopiero osłupiałem – dokument ujawnił sam min. Witold Waszczykowski. Wyjaśnił też, że notatka „była początkiem porzucania przez rząd Donalda Tuska polityki proukraińskiej na rzecz polityki prorosyjskiej”.

Po co są notatki?

Zacznijmy od rzeczy oczywistych: w każdym (mam nadzieję) urzędzie powstają dokumenty robocze, niekiedy o strategicznym wymiarze. Są to propozycje, które są przedkładane szefom do rozważania, w tym wypadku ministrowi Radosławowi Sikorskiemu.

Notatkę sporządził Jarosław Bratkiewicz, dyrektor Departamentu Wschodniego MSZ, i zyskała ona przychylność ministra. Inne zapewne nie. Źle by było, gdyby nie powstawały, wytrącając polityków, dyplomatów i urzędników z rutyny.

Dla oceny notatki czytelnik powinien zapoznać się z ujawnionym tekstem dokumentu, a nie z jego skrótem opatrzonym fantazyjnymi komentarzami min. Waszczykowskiego.

Co naprawdę jest w notatce Bratkiewicza

Dyr. Jarosław Bratkiewicz zwraca uwagę, że:

  1. polskiej polityce brakuje elastyczności w popieraniu dążeń Ukrainy i innych państw Europy Wschodniej z jednej strony, a z drugiej - w prowadzeniu polityki wobec Rosji, która jest państwem imperialnym i agresywnym. „Można zasadnie zakładać, że dąży ona [Federacja Rosyjska] do odbudowania statusu wielkiego mocarstwa, współdecydującego o sprawach globalnych w ramach ‘światowego koncertu mocarstw’. Wiąże się [to] z odtwarzaniem wpływów rosyjskich w dawnych państwach poradzieckich (w strefie WNP)”.
  2. Rosja - pisze Bratkiewicz - postrzega w Europie potencjalnego sojusznika w uporaniu się z problemami rozwoju gospodarczego, jak i z potencjalnymi zagrożeniami płynącymi z Chin oraz z muzułmańskiego Południa. Ale i Zachodowi „Rosja jawi się jako istotny sojusznik w konfrontacji z problemami płynącymi z Południa, zwłaszcza z islamskim radykalizmem i terroryzmem, a także jako zasobny rezerwuar surowcowy, który w istotnej mierze mógłby wesprzeć ekonomicznie świat zachodni”.
  3. „Należy pamiętać, że możliwości ekspansji Rosji w rozumieniu politycznym i gospodarczym, a już tym bardziej militarnym – są dosyć ograniczone. Napotykają one na poważne przeszkody w krajach WNP, takich jak Ukraina czy Gruzja; natomiast możliwości wpływania Moskwy (w sensie uzyskania przez nią ‘specjalnych praw’) na kraje Europy Środkowo-Wschodniej, przynależące do UE i NATO, są znikome lub zgoła żadne”.
  4. Autor notatki ocenia realistycznie i krytycznie ówczesną Ukrainę – państwo, którego polityka oparta jest, według niego, na braku przejrzystości, korupcji, interesach oligarchicznych itp., a ogłaszane publicznie dążenia do związania się z Zachodem i do sojuszu z Polską mają charakter deklaratywny, służący często wewnętrznym rozgrywkom partyjnym. Poparcie Polski dla związania Ukrainy ze strukturami zachodnimi powinno być jednak kontynuowane, albowiem „przyciąganie Ukrainy do instytucji świata zachodniego, uwieńczone jej przyszłym członkostwem w UE i NATO, przyczynia się do rozmontowywania strefy poradzieckiej i tym samym do ostatecznej deimperializacji Rosji”. Stosunki z Ukrainą powinny być przy tym bardziej pragmatyczne i nie pozbawione „przyjaźnie krytycznego podejścia do tego kraju”. Zwraca też uwagę, że otworzenie unijnego rynku dla ukraińskich produktów rolnych może uderzyć w polskie interesy.

Gdzież to porzucenie Ukrainy?

Gdzież więc mamy do czynienia z zarzucanym przez Waszczykowskiego "porzuceniem" Ukrainy na rzecz rozwijania stosunków z Rosją? Autor notatki dochodzi do realistycznego wniosku, iż „należy poważnie liczyć się z ewentualnością, że w dłuższej perspektywie Ukraina może pozostawać poza [zachodnimi] instytucjami, zwłaszcza nie uzyskać członkostwa w UE. Celowe więc byłoby zastanowienie się nad wypełnianiem treścią quasi-instytucjonalną, z wykorzystaniem mechanizmów wzmocnionej polityki sąsiedztwa , ‘partnerstwa stowarzyszonego’ powiązań Ukrainy z Zachodem, w perspektywie przynajmniej najbliższych 5 lat.”

  1. Bratkiewicz słusznie zauważa, że w stosunkach z Rosją nie bierze się dostatecznie pod uwagę zasadniczej zmiany w sytuacji Polski, wynikającej z naszego członkostwa w NATO i w UE. Dzięki temu, skomentujmy, nie jesteśmy osamotnieni i zdobyliśmy nowe narzędzia oddziaływania na otoczenie. Najlepszym tego przykładem było utworzenie z inicjatywy Polski nowatorskiego Partnerstwa Wschodniego, które by nie zaistniało, gdyby nie zdobyte wsparcie wszystkich państw w UE.
  2. Należy z Rosją prowadzić „dialog dwustronny, stanowiący wartość samą w sobie. [Ponadto] dialog ten uwiarygodni Polskę w oczach naszych zachodnich partnerów i sojuszników”. Bratkiewicz słusznie sugeruje, by "działać też w ramach szerszych zbiorowości (UE i NATO lub wybranych państw unijnych i sojuszniczych czy Trójkąta Weimarskiego). Można zakładać, że Rosja w znacznie mniejszym stopniu gotowa będzie [wtedy] podjąć ryzyko zderzenia się ze zjednoczoną Europą (Zachodem)”.

Absurdalne zarzuty ministra

Trudno się z tymi słowami nie zgodzić. Zarzuty min. Waszczykowskiego są absurdalne.

Niezależnie od celności poszczególnych sformułowań dokumentu, pisanego w końcu na użytek wewnętrzny, i niekoniecznie trafnymi ocenami, jak rozwinie się Rosja Putina,

strategiczna wskazówka okazała się słuszna: możemy być skuteczni w polityce wschodniej działając w ramach i wykorzystując NATO i Unię Europejską. Możemy próbować rozwijać stosunki z Rosją i wspierać Ukrainę.

Sprawdzianem słuszności rozważań ekspertów są fakty. I tu nasi sojusznicy - niezależnie od różnic w ocenie Rosji i Ukrainy - niezmiennie odrzucali niebezpieczne dla Polski rosyjskie propozycje budowy „nowej architektury bezpieczeństwa europejskiego”, z takimi pomysłami, jak osłabienie/rozwiązanie NATO, udzielenie Moskwie prawa weta wobec decyzji zachodnich sojuszników Polski oraz jakieś szczególne prawa Rosji w regionie postsowieckim.

Ważna też jest data powstania dokumentu: 4 marca 2008 roku. Nie można zapominać, że notatka została napisana:

  • gdy było wiadome, że prezydentem Rosji zostanie Dmitrij Miedwiediew (maj 2008), z którym i w Europie, i w USA wiązano większe nadzieje niż z Władimirem Putinem;
  • tuż przed szczytem NATO w Bukareszcie w kwietniu 2008 r., gdzie Francja, Niemcy i kilka innych państw deklarowały zaangażowanie się w stosunki z Miedwiediewem w nadziei na polepszenie relacji z Rosją, i zapowiadały, że zablokują rozszerzenie NATO o Ukrainę i Gruzję;
  • przed wojną z Gruzją w sierpniu 2008 r.;
  • przed objęciem prezydentury przez Baracka Obamę (styczeń 2009) i próbą „resetu” z Rosją (marzec 2009).

Kilka prawd oczywistych, najwyraźniej nie dla wszystkich

  1. Polska nie ma możliwości samodzielnego prowadzenia skutecznej polityki wschodniej – ani politycznych, ani gospodarczych, ani wojskowych;
  2. Polska może mieć wpływ na politykę wschodnią tylko wówczas, gdy przekona do niej partnerów w NATO i w UE, którzy kierują się własnymi ocenami i planami.

Absurdalne są więc zarzut min. Waszczykowskiego, że notatka jest dowodem na decyzję, by odejść od realizacji polskich interesów na Wschodzie. Mimo że Polska była pełnoprawnym członkiem UE i NATO, a obowiązkiem polskiej dyplomacji było forsowanie w tych organizacjach poglądów i interesów RP, a nie dostosowywanie polityki polskiej do jakieś wypadkowej poglądów, interesów innych państw członkowskich pod taką retoryczną przykrywką, że to są poglądy UE lub NATO.”

Ocena min. Waszczykowskiego ma charakter propagandowy. Inaczej trzeba by dojść do wniosku, że

jego komentarz jest dowodem dziecinnego pojmowania polityki i dyplomacji, gdyż wykrzykiwanie przekonań nigdy nie jest źródłem skuteczności.

3. Ponadto, wiadomo było (i jest), że liczni nasi partnerzy nie podzielają polskiego punktu widzenia. Polska dyplomacja konsekwentnie przez lata promowała uczestnictwo Ukrainy w NATO oraz w UE, i przeciwstawiała się imperialnym zakusom Rosji.

Nasi sojusznicy o tym wiedzieli, Moskwa też wiedziała. Sikorski i czołowi polscy dyplomaci też wiedzieli, że oni wiedzą. Wiedział o tym nawet Waszczykowski, ówczesny wiceminister w MSZ.

Czyni poprzednikom zarzut z tego, co sam bezskutecznie próbuje teraz robić poszukując dróg wzmocnienia roli Polski w polityce międzynarodowej, także wschodniej. Po co w innym wypadku by wysyłał wiceministra Marka Ziółkowskiego do Moskwy? Lub intensyfikował kontakty z białoruskim satrapą Aleksandrem Łukaszenką (kosztem telewizji Bielsat)?

Różna jest wartość argumentacji Bratkiewicza, niekiedy nie wytrzymała próby czasu, zwłaszcza gdy pisze o Rosji. Nie zmienia to faktu, że

propozycja skupienia się na wzmocnieniu współpracy z zachodnimi sojusznikami dla prowadzenia polityki wschodniej była nie tylko racjonalna, ale okazała się źródłem sukcesu.

Dlaczego Moskwa zmieniła politykę wobec Polski

Wystarczy przypomnieć, że wtedy właśnie Polska ze Szwecją wystąpiły o utworzenie Partnerstwa Wschodniego jako elementu Europejskiej Polityki Sąsiedztwa UE. Partnerstwa, które – podobnie jak rozszerzenie NATO – zostało uznane przez Moskwę jako wymierzone w jej cele w regionie postsowieckim. Mimo to już w czerwcu 2008 r. na forum Rady Europejskiej inicjatywę Polski i Szwecji wsparli wszyscy szefowie państw i rządów, a w grudniu ramy organizacyjne projektowi nadała Komisja Europejska. Projekt został oficjalnie zainaugurowany w Pradze w maju 2009 r. podczas czeskiej prezydencji w Radzie UE.

Nie znam innego tak kontrowersyjnego projektu politycznego w Unii Europejskiej, który by został przeprowadzony tak błyskawicznie, dosłownie w kilka miesięcy. Po raz pierwszy też Polska wystąpiła na forum unijnym jako niezależny i skuteczny aktor polityczny.

Zostało to dostrzeżone i docenione. Moskwa starała się temu zapobiec – nie udało jej się, choć nieprzypadkowo, mimo obietnicy, na inaugurację Partnerstwa Wschodniego nie przybył do Pragi, zabiegający o specjalne stosunki z Moskwą, ówczesny prezydent Francji, Nicolas Sarkozy. Ale Angela Merkel była.

Polskie weto na rozbudowę stosunków z Moskwą w 2006 r. w obliczu rosyjskiego embarga na polskie produkty rolne i przeprowadzenie Partnerstwa Wschodniego, owe oczywiste dowody skuteczności polskiej dyplomacji, skłoniły Moskwę do zmiany polityki wobec Polski na bardziej otwartą. Rosjanie zdali sobie sprawę, że od poprawy stosunków z Polską zależą ich stosunki z NATO i z UE, o czym wielokrotnie osobiście przekonywała Władimira Putina także Angela Merkel.

Szalone pomówienie o doprowadzenie do katastrofy

Wyniki to wizyta premiera Tuska w Moskwie (z udziałem wiceministra Waszczykowskiego, który wtedy publicznie mówił o konieczności rozmowy z Rosjanami), wycofanie się Moskwy z większości restrykcji handlowych, symboliczna obecność - wtedy jako premiera - Putina na Westerplatte 1 września 2009 r. (ważna, albowiem dla Rosjan wojna zacząć się miała w 1941 roku), jego obecność na obchodach katyńskich w kwietniu 2010 roku. I nastąpiła katastrofa smoleńska.

Waszczykowski sugeruje, że polityka dialogu Tuska-Sikorskiego (z Waszczykowskim w tle) z Rosją doprowadziła do katastrofy, której celem miał być prezydent Lech Kaczyński.

Szalone to pomówienie, autorstwa mistrza myślenia spiskowego Antoniego Macierewicza.

Zapomniane posłanie Kaczyńskiego do Rosjan

Później wszystko się zmieniło, ale przypomnieć trzeba wydarzenie, o którym liderzy PiS nie chcą pamiętać. 10 maja 2010, w miesiąc po katastrofie smoleńskiej, już podczas prezydenckiej kampanii wyborczej, Jarosław Kaczyński skierował do Rosjan posłanie. Zaczął od słów: „Przyjaciele Rosjanie”.

Nie można mieć wątpliwości, że Jarosław Kaczyński zwracając się sympatycznie do Rosjan, nie myślał o porzucaniu Ukrainy…

Głupota etapu PiS

Dla Waszczykowskiego Sikorski i Tusk to najwyraźniej „genetyczni zdrajcy”. Powiada się czasem: „mądrość etapu”. To, co się obecnie dzieje, trzeba określić jako „głupota etapu”, z tym, że nie mam nadziei, iż PiS-owi ta dolegliwość przejdzie.

Każdy minister finansów chciał być lepszy od Balcerowicza. Dla Waszczykowskiego wyzwaniem jest Sikorski (bo nie Bronisław Geremek czy Adam D. Rotfeld…).

Od ponad roku na życzenie min. Waszczykowskiego przesiewano w MSZ dokumenty z lat rządów PO-PSL, w tym tysiące służbowych i prywatnych maili Sikorskiego w nadziei, że uda się go skompromitować. Temu właśnie ma służyć ujawnienie notatki Bratkiewicza.

Napięte stosunki rządu PiS z najważniejszymi sojusznikami europejskimi sprawiły, że Polska nie jest w stanie prowadzić żadnej skutecznej polityki wschodniej i – poza deklaracjami - jest mało przydatna Ukrainie w jej walce o suwerenność i integralność terytorialną. Min. Waszczykowski może sobie pryncypialnie pokrzyczeć. Bez skutków.

Ujawnienie tajnego dokumentu MSZ w celach partyjno-politycznych i po troszę personalnych - żeby skompromitować Radosława Sikorskiego, jest dowodem nie tylko nieodpowiedzialności, ale też "zdrady dyplomatycznej".

Kiedy Niemcy się rozpadną...

Na koniec ja też coś ujawnię: jesienią 2016 r odbyło się spotkanie w szerszym gronie gabinetu politycznego min. Waszczykowskiego, na którym dyskutowano sytuację w Europie. Niektórych uczestników – zwolenników „dobrej zmiany” – zaszokowała sugestia szefa gabinetu, Jana Parysa, byłego ministra obrony w rządzie Jana Olszewskiego.

Zaproponował, żeby przygotować się na sytuację, kiedy… Niemcy przestaną istnieć jako państwo w swoim obecnym kształcie, gdy np. oddzieli się Bawaria, przeciwna polityce migracyjnej Angeli Merkel.

Jak w dowcipie o Jasiu. Pani pyta, ile jest 2+2, Jaś odpowiada: Czy nie ma pani większych zmartwień?

;

Udostępnij:

Eugeniusz Smolar

Analityk z dziedziny stosunków międzynarodowych w Centrum Stosunków Międzynarodowych. Specjalizuje się w problematyce bezpieczeństwa międzynarodowego i NATO, relacjach transatlantyckich, polityce wschodniej UE i Rosji, a także w kwestiach praw człowieka i demokracji. Wcześniej m.in. współpracownik KOR, współtwórca wydawnictwa „Aneks”, dyrektor Sekcji Polskiej BBC, wiceprezes zarządu Polskiego Radia SA i prezes CSM. Jest członkiem Rady Programowej Forum Polsko-Czeskiego przy MSZ.

Komentarze