Już 18 z 27 państw członkowskich UE dostało pierwsze wypłaty z Funduszu Odbudowy, który ma pomóc w odbudowie europejskiej gospodarki po koronakryzysie. Polska wciąż czeka na miliardy euro wsparcia, bo rząd PiS nie chce zmian w sądach
36 mld euro, w tym 23,9 mld w grantach i 12,1 mld w tanich pożyczkach - to pieniądze, o które wnioskowała Polska w przesłanym do Brukseli na początku maja Krajowym Planie Odbudowy.
Chodzi o unijną pomoc na niwelowanie gospodarczych skutków pandemii COVID-19. Czyli tzw. Fundusz Odbudowy UE, w ramach którego Unia uruchomić zamierza do 750 mld euro. Gdyby Polska zechciała i potrzebowała, łącznie może poprosić Brukselę nawet o 57 mld. Jedynym warunkiem jest przesłanie KPO, a w nim szczegółów tego, jak zamierza wydać pieniądze. Plan muszą zaakceptować Komisja i Rada UE.
Problem w tym, że polski KPO od ośmiu miesięcy czeka na zielone światło od KE, więc póki co nie dostaliśmy nic. Dlaczego Komisja wciąż zwleka? Mówi to już wprost: powodem są polskie problemy z praworządnością.
"Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia z Polską, ale reforma to conditio sine qua non (warunek niezbędny)" - mówiła przewodnicząca KE Ursula von der Leyen pod koniec października. Chodzi o reformę, w której rząd PiS pokaże, że realizuje ostatnie wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE, w tym likwiduje Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego.
Rządzący upierają się, że "zadeklarowali" już Komisji, że taka reforma będzie. Ale nie pokażą jej, dopóki Bruksela nie uruchomi pieniędzy. Faktem jest jednak, że wszelkim "ustępstwom" wobec Unii sprzeciwia się autor sądowych reform Zbigniew Ziobro. PiS nie chce z nim zadzierać, bo bez ziobrystów straci większość w Sejmie.
Mamy zatem polsko-unijny klincz i zmuszeni jesteśmy obserwować, jak rządzący desperacko próbują doprosić się choćby części funduszy. Bez skutku. Kiedy Polska czeka, inne kraje korzystają już z unijnej pomocy. Wszystko wskazuje, że będziemy czekać dalej.
Kiedy ostatnim razem podsumowywaliśmy, kto otrzymał pieniądze z Funduszu Odbudowy - w sierpniu 2021 - mowa była o ośmiu z 27 państw UE: Francji, Litwie, Hiszpanii, Włoszech, Grecji, Luksemburgu, Belgii i Portugalii. Od tego czasu pierwsze zaliczki dostało kolejnych dziesięć:
Podane kwoty wynoszą 13 proc. kwoty zadeklarowanej w KPO. Pozostałe pieniądze będą wypłacane w transzach, gdy kraje wykażą, że realizują zapisane cele zbieżne z długofalowymi celami UE. W listopadzie wniosek o taką kolejną transzę - 10 mld euro - złożyła Hiszpania. Komisja Europejska wstępnie zaakceptowała go na początku grudnia.
Wśród pozostałych 9 państw cztery dostały zgodę Komisji i Rady i czekają tylko na podpisanie umów na zaliczki: Estonia, Finlandia, Malta i Irlandia.
A co z innymi?
Poza nimi zgody nie mają także Polska i Węgry, ale z zupełnie innych powodów.
Rząd PiS przesłał KPO stosunkowo wcześnie - 3 maja 2021.
Jeszcze wczesnym latem wydawało się, że KE bez problemu go zaakceptuje. W połowie lipca zapadły jednak kluczowe orzeczenia TSUE w sprawie polskich sądów, a rządzący zaczęli prześcigać się w deklaracjach, że nie zamierzają się do nich stosować. W dodatku - na polecenie Nowogrodzkiej - Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej w kolejnych wyrokach orzekał, że postanowienia i wyroki Luksemburga dotyczące wymiaru sprawiedliwości w Polsce są sprzeczne z konstytucją.
Jak pisaliśmy w OKO.press, podważanie prymatu prawa UE przez marionetkowy TK to cios w samo serce Unii. Dlatego Bruksela zawnioskowała o finansowe kary dla Polski za ignorowanie orzeczeń Luksemburga. TSUE zasądził nam dotąd 1 mln euro dziennie za każdy dzień bez reform.
Komisja wykorzystała też swoje jedyne narzędzie bezpośredniego nacisku: pieniądze z Funduszu Odbudowy.
Argumentowała, że przepisy wprowadzające Fundusz nakładają na państwa członkowskie obowiązek realizowania zaleceń Europejskiego Semestru. W przypadku Polski jednym z nich jest zapewnienie niezależności sądownictwa. Ursula von der Leyen tłumaczyła, że rząd PiS powinien wpisać reformę sądów, w tym likwidację Izby Dyscyplinarnej, do KPO.
Jak na razie na nic takiego się nie zanosi i Polska najpewniej nie dostanie zgody KE przed końcem 2021 roku. Jak pisała "Gazeta Wyborcza" oznaczać to będzie, że
w ogóle stracimy możliwość otrzymania pieniędzy w formie zaliczki. Pierwsza rata przysługiwać nam będzie dopiero latem 2022 i to tylko w wypadku, gdy rząd PiS pokaże reformy w dziedzinie klimatu i cyfryzacji.
Podobnie wygląda sytuacja Węgier, gdzie wątpliwości Komisji budzą nie dość mocne mechanizmy antykorupcyjne. W dodatku całkiem niedawno przegłosowano tam ustawę o zakazie promowania "ideologii LGBT", czemu także sprzeciwia się KE. Tym samym pieniądze z Funduszu raczej nie popłyną do rządu Viktora Orbána przed wyborami parlamentarnymi wiosną 2022.
Gospodarka
Świat
Ursula von der Leyen
Komisja Europejska
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Unia Europejska
budżet UE
Fundusz Odbudowy
Krajowy Plan Odbudowy
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze