Kiedy 12 lipca pojawi się nowa wersja „Pana Samochodzika i templariuszy”, internet znów zaleją legendy i fake newsy o tym zakonie rycerskim średniowiecza. Czy ginąc na stosie w 1314 roku wielki mistrz templariuszy rzucił klątwę na francuską monarchię i papiestwo?
Jest 18 marca 1314 roku. Za rok minie od tych wydarzeń 710 lat, a wciąż potrafią rozpalać emocje miłośników historii. W Paryżu na stos trafia wielki mistrz zakonu templariuszy Jakub de Molay. Kiedyś pierwszy wojownik chrześcijańskiej Europy, przywódca potężnego zakonu rycerskiego, spłonie w ogniu za rzekomą herezję niczym ofiary religijnych polowań na odstępców od wiary i czarownice. Jak mogło do tego dojść?
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Istniejący od około 1119 roku Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona upadł, bo stał się zbyt ciekawski, wpływowy i bogaty. A zaczynał przecież dość skromnie. Nikomu nie śniło się po I wyprawie krzyżowej, że grupka krzyżowców w Ziemi Świętej przekształci się w potęgę trzęsącą światem chrześcijańskim.
Znamienne, jak zwraca uwagę Zbigniew Herbert w książce „Barbarzyńcy w ogrodzie”, że początkowo rycerze zakonni cieszyli się poparciem najwyższych duchowych autorytetów: „Pochwała mnicha z Clairvaux, św. Bernarda, uczyniła z templariuszy – o, paradoksie historii – jednych z najpotężniejszych bankierów średniowiecza. W czasie II wyprawy krzyżowej templariusze posiadają liczne dobra w całej niemal Europie i pielgrzymi udający się do Ziemi Świętej, aby uniknąć ryzyka, deponowali pieniądze w którymś z ich domów, po czym ekwiwalent otrzymywali w Jerozolimie. Dowodem potęgi finansowej Zakonu jest fakt, że wkrótce stają się wierzycielami nie tylko króla Jerozolimy, ale także monarchów Anglii i Francji”.
Zakon narobił sobie jednak wrogów nie tylko bogactwem, lecz również zbytnią niezależnością, czy – jak chcą krytycy – nieodpowiedzialnością. Historyk Steven Runciman, autor monumentalnych „Dziejów wypraw krzyżowych”, pisał: „Chociaż w czasie wojny rycerze zakonni walczyli z wielkim męstwem, to jednak z racji swej działalności finansowej utrzymywali ścisłe kontakty z muzułmanami. Wielu z nich przyjaźniło się z muzułmanami i interesowało się ich religią i nauką".
"Krążyły wszakże słuchy, że w murach swych zamków zakonnicy studiują filozofię ezoteryczną i odbywają ceremonie o charakterze wyraźnie heretyckim. Opowiadano, że obrządki inicjacyjne zakonu są w równym stopniu świętokradcze, jak rozwiązłe, szeptano na ucho o orgiach, w czasie których dopuszczano się grzechów przeciwko naturze. Byłoby błędem uznać te pogłoski tylko za wymysł wrogów zakonu. Zawierały one zapewne dostatecznie dużo prawdy, aby mogły posłużyć za podstawę do najbardziej skutecznego zaatakowania zakonu”.
Nemezis templariuszy stał się król Francji Filip Piękny oraz – w praktyce podporządkowane mu w owym czasie – papiestwo. Monarcha cierpiał na chroniczny brak gotówki na prowadzone wojny i wystawne życie. Wyciskał ją z bankierów, przejmował majątki wyganianych Żydów, podnosił podatki, łupił poddanych.
Do tego stopnia, że doszło w Paryżu do buntu, podczas którego władca schronił się w siedzibie templariuszy: Templum, czyli Świątyni. Może to właśnie wtedy uświadomił sobie, że przejęcie ich bogactw rozwiązałoby wiele jego problemów.
„Bardzo prawdopodobne (…), że zagrożony przez tłum król zdał sobie sprawę, że wytrzymałość nadmiernie obciążonego społeczeństwa przekroczyła granice i należy poszukać źródeł finansowych gdzie indziej, np. w skarbcu Świątyni, której bogactwo – tak mniemał – pochodziło w części z jego domeny. Słuszne byłoby zatem włączenie Świątyni w sprawę rozwiązania tego kryzysu” – charakteryzuje motywacje Filipa watykańska badaczka Barbara Frale w „Templariuszach”.
Zakonny skarbnik zgodził się wydać królowi Francji poważną sumę, chociaż powinien był się zastanowić dwa razy. Jak bowiem zwraca uwagę historyczka, „duża część pieniędzy strzeżonych przez templariuszy należała do prywatnych osób, które powierzyły zakonowi swoją własność, by ten strzegł jej zgodnie ze swoją niesplamioną nigdy reputacją. Duża też część pieniędzy przeznaczona była na oczekiwaną właśnie kolejną krucjatę”.
Do tej wyprawy krzyżowej nigdy jednak nie doszło. Filip Piękny poszedł bowiem za ciosem: zaczął rozpowszechniać plotki o domniemanych świętokradztwach i herezjach rycerzy zakonnych, po czym jesienią 1307 roku nakazał ich aresztować szefowi swojej „policji politycznej” Wilhelmowi de Nogaret.
Jako że do aresztowań doszło 13 października 1307 w piątek – według ówczesnego kalendarza juliańskiego (według później wprowadzonego gregoriańskiego, sprawa wygląda inaczej: 13.10.1307 to czwartek), niektórzy uważają, że to wydarzenie przyczyniło się do powstania tzw. paraskewidekatriafobii, czyli zabobonnej wiary, że piątek trzynastego jest dniem pechowym…
Latami trwały przesłuchania, tortury i wymuszanie zeznań przez Nogareta i królewskich siepaczy. Ludzie papieża byli bardziej życzliwi templariuszom. W 2001 roku wspomniana Barbara Frale odnalazła źle skatalogowany tzw. pergamin z Chinon, powstały podczas przesłuchania czterech rycerzy zakonnych w 1308 roku przez wysłanników Klemensa V.
Dokument ten pokazuje, że papież miał prawo uważać zarzuty za wyolbrzymione. W praktyce uniewinnił wielkiego mistrza i innych członków zakonu. Próbował interweniować, ale – uzależniony od króla Francji podczas tzw. niewoli awiniońskiej, rozpoczętej w 1309 roku – miał niewielką siłę przebicia.
Filip nie słuchał też większości francuskiego duchowieństwa, a nie brakło w jego otoczeniu usłużnych biskupów karierowiczów. Jeden z nich, arcybiskup Sens Philippe de Marigny, doprowadził w 1310 roku do skazania i spalenia na stosie 54 templariuszy.
Wielu pozostałych rycerzy zakonnych, przerażonych, zaczęło przyznawać się do zarzutów, byle zachować życie. W archiwach watykańskich przetrwał m.in. 60-metrowy (!) pergaminowy zwój z zeznaniami 231 nieszczęśników. Opór został stłumiony. W 1312 roku zastraszony papież oficjalnie rozwiązał zakon. Po kolejnych dwóch latach śmierć na stosie spotkała wielkiego mistrza Jakuba de Molaya.
Ponoć powiedział, nim strawiły go płomienie:
„Papieżu Klemensie, rycerzu Wilhelmie, królu Filipie! Zanim rok minie powołuję was na sąd Boży po sprawiedliwą karę. Przeklęci! Aż po trzynaste pokolenie waszego rodu”.
Tak przynajmniej opisywał Maurice Druon w słynnej powieści „Król z żelaza”.
Trudno w to jednak uwierzyć, ponieważ Nogaret zmarł rok wcześniej, już w 1313 roku. Wielki mistrz by o tym nie wiedział? Faktem jednak jest, że miesiąc po egzekucji de Molaya, 20 kwietnia, zszedł papież Klemens V.
Filip Piękny też nie pożył długo: zmarł 29 listopada po fatalnym upadku z konia podczas polowania. Jak jednak zwraca uwagę w książce „Templariusze” brytyjski mediewista Francis Barber, „w śmierci tych dwóch władców nie było nic osobliwego: Klemens cierpiał na poważne dolegliwości wewnętrzne przez cały swój pontyfikat, a namiętne upodobanie Filipa do polowań graniczyło niemal z obsesją. Niemniej zgon ich obydwu stał się żyzną glebą, w którą rzucano ziarno legend.
Na przykładzie jednej z nich widać wyraźnie, jak upływ czasu potrafi sprzyjać rzekomemu prorokowaniu: rozgłoszono, że gdy płomienie trawiły ciało wielkiego mistrza, Jakub de Molay wezwał swych prześladowców, by odpowiedzieli za swoje występki przed Bogiem, nim przeminie rok.
Nieco inną wersję tej historii przekazał ówczesny kronikarz Ferreto z Vicenzy. Ferreto w głównej roli obsadził neapolitańskiego templariusza, który jawnie zarzucił papieżowi niesprawiedliwość. Jakiś czas potem, tuż przed swoją kaźnią, odwołał się od »haniebnego wyroku do żywego i prawdziwego Boga, który mieszka w Niebiesiech«, ostrzegając papieża, że zanim minie rok i jeden dzień, on i Filip IV odpowiedzą przed Stwórcą za swoje zbrodnie”.
Najwyraźniej mamy więc do czynienia z wykorzystaniem post factum wypowiedzi zmodyfikowanej i niewygłoszonej wcale przez wielkiego mistrza. Ba, są relacje, że przyjął on śmierć „z pogodnym umysłem i wolą”.
Siła prawdziwych i domniemanych tajemnic otaczających templariuszy była jednak tak duża, że działała i działa bardzo mitotwórczo.
Trudno było uwierzyć, że tak potężna organizacja – mająca zamki i domy zakonne, armię i flotę, zajmująca się finansami i polityką – po prostu przestała istnieć. Zwłaszcza że w przeciwieństwie do Francji, bardzo łagodnie potraktowano templariuszy m.in. w Aragonii (Hiszpania) i Portugalii, gdzie założyli nowe zakony.
Czy nie mogli więc przetrwać w tajemnicy także w innych miejscach?
Dywagowano, że flota templariuszy schronienie znalazła w Anglii. Pojawiły się nawet sugestie, że rycerze zakonni wiedzieli o istnieniu Nowego Świata za Atlantykiem i dotarli tam jeszcze przed Kolumbem.
Brytyjski reporter i guru „zakazanej archeologii” Graham Hancock podejrzewa, że to rycerze zakonni wyciosali słynne kamienne kościoły w etiopskiej Lalibeli. Tyle w tym prawdy, co w budowie przez templariuszy kaplicy w szkockim Roslin (Rosslyn Chapel), którą de facto wzniesiono prawie półtora wieku po rozwiązaniu zakonu.
A przecież są jeszcze ludzie wierzący, że templariusze strzegli Świętego Graala, czy odnaleźli Arkę Przymierza podczas swoich domniemanych „wykopalisk” na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie. To jednak niczym niepotwierdzone dywagacje.
Faktem jest natomiast, że templariusze mogli mieć do czynienia ze słynnym Całunem Turyńskim, jak można sądzić z niektórych wyjaśnień przesłuchiwanych rycerzy.
Największe emocje budzą jednak domniemane powiązania między templariuszami a masonerią.
Wolnomularstwo powstało wprawdzie kilka wieków po śmierci de Molaya, jednak ono także odwołuje się do jerozolimskiej Świątyni Salomona oraz słynie z zamiłowania do wolnomyślicielstwa i ezoteryki, przypisywanych rycerzom zakonnym.
Masoni zwalczali też francuską monarchię, jakby wzięli sobie do serca słowa domniemanej klątwy de Molaya, mającej dosięgnąć kolejne pokolenia władców Francji.
„Upadek francuskiej dynastii Kapetyngów oraz upokorzenia, jakich Kościół katolicki doznał we Francji podczas rewolucji, przypisywano tajnej konspiracji templariuszy działających za pośrednictwem masonów. Przynajmniej takie były przekonania skrajnie konserwatywnych osób we Francji, wśród nich Charlesa de Gassicourta, autora książki »Le Tombeau de Jacques Molay«, wydanej w 1796 roku.
Opisując stracenie Ludwika XVI, Gassicourt kazał komuś z tłumu wykrzyknąć: »Jakubie de Molay, zostałeś pomszczony!« – jakiemuś znienawidzonemu masonowi czy templariuszowi, których wywrotowa organizacja obaliła ustalony porządek państwowy i społeczny”, zwraca uwagę Michael Haag w książce „Templariusze. Historia i mity”.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że – w świetle dywagacji zwolenników teorii spiskowych –
po zlikwidowaniu zakon templariuszy stał się jeszcze potężniejszy niż za swojego istnienia!
Ani chybi poznamy jeszcze niejedną „tajemnicę” związaną z Ubogimi Rycerzami, którzy wciąż brylują w książkach, filmach, a nawet grach komputerowych.
Już niedługo, 12 lipca pojawi się także „Pan Samochodzik i templariusze” na Netfliksie. To nowa wersja niegdysiejszego filmowego hitu ze Stanisławem Mikulskim, nakręconego pięć lat po książkowym bestsellerze Zbigniewa Nienackiego z 1966 roku.
A skoro opowiada o skarbie templariuszy, to ma szansę rozbić bank…
Ponieważ do aresztowań templariuszy doszło w piątek 13 października 1307 roku, niektórzy uważają, że to wydarzenie przyczyniło się do powstania tzw. paraskewidekatriafobii, czyli zabobonnej wiary, że piątek trzynastego jest dniem pechowym.
Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.
Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.
Komentarze