Artykuł Timothy Gartona Asha ukazał się także w „The Financial Times”. Autor jest brytyjskim intelektualistą i historykiem, profesorem na Uniwersytecie Oksfordzkim, świadkiem i uczestnikiem przemian demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Ostatnio po polsku ukazało się wznowione wydanie jego „Wiosny obywateli”, jest także autorem książek „Polska rewolucja: Solidarność”, „Wolny świat: dlaczego kryzys Zachodu jest szansą naszych czasów” oraz „W imieniu Europy: Niemcy i podzielony kontynent (historia Ostpolitik)”.
Niemiecki kanclerz Olaf Scholz często i słusznie wychwala Ostpolitik swojego wielkiego socjaldemokratycznego poprzednika Willy’ego Brandta, który pół wieku temu pełnił funkcję kanclerza Republiki Federalnej. Rzeczywiście, Brandt uczynił z Ostpolitik (co oznacza po prostu „politykę wschodnią”) termin rozpoznawalny na całym świecie. Jednak po pięćdziesięciu latach kontekst geopolityczny zmienił się całkowicie i Scholz pilnie potrzebuje nowej Ostpolitik.
Odwrócenie ról
W 1969 roku, kiedy Brandt zapoczątkował to, co nazywano wówczas „nową” Ostpolitik, Niemcy Zachodnie były mocarstwem rewizjonistycznym, dążącym docelowo do zjednoczenia z Niemcami Wschodnimi, a Związek Radziecki był mocarstwem broniącym status quo.
Dziś to zjednoczone Niemcy są mocarstwem próbującym zachować status quo, a Rosja Putina jest mocarstwem rewizjonistycznym, gotowym użyć wszelkich dostępnych środków, aby przywrócić swoją hegemonię nad Ukrainą i innymi częściami Europy Wschodniej.
Stosunki gospodarcze Niemiec Zachodnich z Rosją służyły wówczas nowatorskiemu wariantowi polityki détente (odprężenia), realizowanej także przez USA, Francję i Wielką Brytanię. Osthandel (handel wschodni) utorował drogę Ostpolitik.
W 1973 roku rurociągiem z Rosji do Niemiec Zachodnich po raz pierwszy popłynął gaz. Długofalowym skutkiem tej systematycznej promocji powiązań gospodarczych jest m.in. obecna zależność energetyczna Niemiec od Rosji.
Teraz jest na odwrót. Może to pomóc w wyjaśnieniu, dlaczego Scholz na wspólnej konferencji prasowej z prezydentem Joe Bidenem w tym tygodniu odmówił powiedzenia wprost, że jeśli Putin napadnie na Ukrainę, rurociąg Nord Stream 2 natychmiast stanie się przemysłową archeologią.
Podstawowy gambit Ostpolitik Egona Bahra, doradcy Brandta, przypominał technikę judo: chodziło o to, aby sprowokować ciężkiego, wolno poruszającego się przeciwnika – Związek Radziecki – aby tak bardzo wychylił się w twoją stronę, żeby zręcznym obrotem można go było przerzucić przez ramię.
Teraz to Putin, z czarnym pasem w judo, próbuje przerzucić sobie przez ramię ciężkie, wolno poruszające się Niemcy.
W latach 70., kiedy amerykańska polityka détente umiejętnie pogłębiła podział chińsko-sowiecki, Niemcy mogły skupić wysiłki wyłącznie na Związku Radzieckim. Ale kilka dni temu w Pekinie Putin i chiński prezydent Xi Jinping dobitnie potwierdzili rosyjsko-chiński sojusz przeciwko Zachodowi. Nowa Ostpolitik musi więc być także polityką dalekowschodnią. Niestety, zależność eksportowa Niemiec od Chin jest równie dotkliwa, jak zależność energetyczna od Rosji.
Dobry kanclerz, zły kanclerz
Pozwolę sobie dodać ostatnią, bolesną różnicę. Willy Brandt był jedną z najbardziej inspirujących postaci w powojennej historii Europy. Jego upadek na kolana przed pomnikiem bohaterów powstania w getcie warszawskim, podczas wizyty w stolicy Polski w 1970 roku, był głęboko poruszającym symbolicznym wyrazem tego, że demokratyczne Niemcy wyciągają wnioski ze swojej przeszłości.
Ale Gerhard Schröder, ostatnia osoba na stanowisku kanclerza z ramienia socjaldemokratów przed Scholzem, jest jedną z najbardziej haniebnych postaci w najnowszej historii niemieckiej demokracji.
Po dość udanym okresie sprawowania funkcji kanclerza, przyjęcie przez niego wysoko opłacanych stanowisk kierowniczych w Nord Stream, Rosneft i niedawna nominacja do zarządu Gazpromu, przy jednoczesnym nieustannym przepraszaniu za represje i agresję Putina, zhańbiły dziedzictwo Ostpolitik.
A teraz dobra wiadomość. Wszystkie te kwestie są wyraźnie podnoszone w niemieckich mediach, ośrodkach analitycznych i debatach politycznych. Nawet lewicowo-liberalny tygodnik Die Zeit, pismo parafialne „kościoła Ostpolitik”, ostro skrytykował tych niemieckich socjaldemokratów, którzy nadal powtarzają stare frazesy o Ostpolitik, nieprzystosowane do nowych okoliczności.
Na wschód razem z UE
Sformułowane przez młodsze partie koalicji „Sygnalizacji świetlnej” Scholza (SDP, Zielonych oraz Wolnych Demokratów) trójstronne porozumienie już teraz przewiduje znaczącą reorientację polityki wschodniej kraju.
Ma być ona bardziej zintegrowana z ogólną strategią UE, ma zwracać większą uwagę na prawa człowieka i demokrację, a także bardziej dbać o zrównoważenie interesów takich krajów jak Ukraina i Białoruś z interesami wynikającymi ze szczególnych relacji Niemiec z Rosją. Sam Scholz mówi, że potrzebujemy „europejskiej Ostpolitik”.

Przeczytaj także:
Morawiecki w Kijowie atakuje Niemcy. „Berlin nabija pistolet Putinowi”
1 lutego 2022
Gdyby nie kryzys ukraiński, który wylądował na biurku Scholza w ciągu kilku godzin od objęcia przez niego stanowiska kanclerza, tankowiec Ostpolitik mógłby stopniowo zawracać, w charakterystycznym dla współczesnej niemieckiej demokracji powolnym, konsensualnym stylu, podczas gdy polityka zielonej transformacji jego rządu stopniowo odzwyczajałaby Niemcy od rosyjskiego węgla.
Ale historia, ta okrutna mistrzyni, nie pozostawiła mu luksusu czasu. Nowy kurs musi zostać wyznaczony już teraz. Jego wystąpienie na przyszłotygodniowej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa jest doskonałą okazją, aby go określić. Nawiązując do słów, jakimi sam Scholz chwalił Ostpolitik Brandta, jego wizja musi być zręcznie pomyślana, geostrategiczna i odważna. Świat będzie słuchał.
Tłumaczyła Anna Halbersztat
Moim zdaniem kluczowym będzie obecnie jak rozwinie się konflikt na linii Rosja Ukraina, a tak faktycznie USA Chiny. Przy czym rola Niemiec jest w nim bardzo zmarginalizowana przez fakt zagonienia się samych przez siebie Niemiec do konta politycznego, głównie za czasów Angeli Merkel. Główni aktorzy, czyli USA a szczególnie Chiny raczej nie opowiadają się za gorącym wariantem rozstrzygnięcia się tego kryzysu. I podtrzymanie tego zdania będzie kluczowym z racji tej, iż zbliżenie na linii Moskwa Pekin jest kluczowym dla Moskwy, o które Putin od długiego czasu zabiegał. Stad też należy się spodziewać przekształcenie kryzysu w długoterminowy. Dalszego zbliżenia Rosji i Chin. I tu problem z Niemcami i ich rolą w UE jak i samej UE i jej dalszej integracji wewnętrznej w kontekście relacji z USA i konfrontacji z Chinami. UE bez silnego przywództwa i silnej integracji będzie stawała się coraz słabszym partnerem dla USA. Nie bez znaczenia będzie także dla przyszłości rozwój walki o utrzymanie sytemu demokratycznego w obecnym modelu w samych USA. Bo nie należy lekceważyć tego co się dzieje w łonie Republikanów i znaczeniu samego Donalda Trumpa w tej walce.
Tłumaczenie pełne kalek z angielskiego, takie czasy, nieśmiało tylko wspomnę, że sens wyrażenia \"cruel mistress\", choć rzeczywiście dosłownie oznacza okrutna mistrzynie (lub kochankę), znaczeniowo jest jednak bliższy okrutnej pani (w sensie zależności pani-sluzba,niewolnicy, ewentualnie nauczycielka-uczniowie).
A co do reszty to tak, Niemcy tak się – dobrowolnie i bezmyślnie uzależniły od ssania putinowskiej rury, że już nie mają wyjścia.
Nota bene, pozycja wyjściowa \"Zachodu\" czyli UE/NATO (poza Niemcami) oczywiście była taka, że NS2 jest be i trzeba go zezłomować, Putin naprezyl muskuły i teraz NS2 jest karta przetargowa, jeśli zaatakujesz Ukrainę, to wtedy możemy zezłomować NS2 (a może tylko opóźnić uruchomienie), słowem Włodzimierz Włodzimierzowicz już wygrał, ale teraz podniósł stawkę, bo może paraliżowane przez niemieckich ugodowcow UE/NATO do akceptacji NS2 dorzuci uznanie aneksji Krymu i Donbasu.
Niemcy, niestety, jako panstwo probowaly ugryzc wiecej, niz moga przezuc: mianowicie zdominowac europejski krajobraz energetyczny swoja wizja "Energiewende" ("Przemiany Energetycznej") a nastepnie odcinac od tego kupony. Przedsiewziecie bylo z gory natury komercjalnej a nie stricte ekologicznej – gdyby glowna stawka byla ochrona srodowiska i klimatu nie ukreconoby lba energetyce jadrowej. Wiec – najpierw oczernic niskoemisyjna energetyke atomowa i "sprzedac" przymus (jest na to piekna, niemiecka konstrukcja slowotworcza – "alternativlos", t.j. "pozbawiony alternatyw") odnawialnych zrodel energii.
Tu wazne sprostowanie: nie jestem im przeciwny. Ale maja na tyle powazne manko, ze wymagaja stabilnej sieci. Albo z pokryciem obciazenia podstawowego za pomoca n.p. elektrowni jadrowych (lub weglowych, acz te wykluczono w przedbiegach) albo za pomoca szybkodolaczalnych elektrowni… gazowych.
Tu pojawia sie po raz pierwszy to magiczne slowo "gaz".
Drugim krokiem jest… hegemonia w handlu gazem na rynku europejskim. Niemcy nie chcialy uzaleznic SIEBIE od rosyjskiego gazu, tylko WSZYSTKICH a samemu ten gaz z narzutem marzy dystrybuowac. Stad tez ideologiczne polamance, zeby energetyke gazowa uznac za "zielona" – musi pasowac do reszty narzuconej wszystkim naokolo narracji.
W ten, niestety, sposob – klasyczny, czyli z chciwosci – Niemcy postawily sie w roli podmiotu zaleznego od Rosji. Teraz niezwykle trudno jest ten kurs zmienic, nawet nie ze wzgledu na konsensualnosc niemieckiej demokracji. Najzwyczajniej postawiono na jednego tylko konia w calej doktrynie geopolitycznej. Takiego kursu nie da sie zmienic z dnia na dzien.
Szkoda ze prezydent Putin nie zdecydowal sie wyciac tego numeru wczesniej (ciekawe, czy wlasnie dlatego?), kiedy u sterow stala jeszcze kanclerz Merkel. Mozna nie popierac jej agendy, ale jednoczesnie trzeby przyznac, ze byla zaprawiona w kryzysach i okrzepnieta. Obecnej, niemieckiej wladzy tego jeszcze brakuje. Szkoda rowniez, ze nie zyje juz eks-kanclerz Schmidt, bylbym ciekaw jego opinii o sytuacji a slynal z bezprecedensowo cietych opinii, oj slynal.
Oczywiście słusznie wskazał/a pan/i aspekt ekonomiczny niemiecko-rosyjskiej kooperacji, ale nie należy – moim zdaniem – ignorować co najmniej prawdopodobnego działania agenturalnego służb Rosyjskich w Niemczech. W latach 80 ubiegłego wieku i wczesniej Zieloni w RFN to była sowiecka agentura/pożyteczni idioci rutynowo domagający się wycofania wojsk amerykańskich z Niemiec, organizujących Marsze Wielkanocne w tej intencji i urządzających blokady pod amerykańskimi bazami.
Ta aktywność radykalnie osłabła wraz z upadkiem ZSRR i zjednoczeniem Niemiec, ale wydaje się możliwe, że wraz z odbudowa Rosji nastąpiła odbudowa (przynajmniej częściowa) jej zdolności operacyjnych, zwłaszcza biorąc pod uwagę ścieżkę kariery Prezydenta FR.