Protesty okupacyjne studentów i naukowców trwają już na sześciu uczelniach. W porannych programach radiowych minister Jarosław Gowin i wiceminister nauki Piotr Müller starali się umniejszyć ich znaczenie. Zarzucali protestującym, że są lewicowymi działaczami, protestują z pobudek politycznych i nie przeczytali ustawy, której się sprzeciwiają
Spór wokół forsowanych przez wicepremiera i ministra nauki Jarosława Gowina zmian w polskiej nauce i na uczelniach narasta. Prawdopodobnie w czwartek 14 czerwca 2018 odbędzie się drugie czytanie ustawy w Sejmie. Jeżeli głosowanie zostanie przegrane przez Gowina lub przełożone, ustawa raczej nie wejdzie w życie z początkiem nowego roku akademickiego 1 października.
Na uczelniach trwają protesty, które zaczęły się od okupacji balkonu w budynku rektoratu UW przez działaczy Akademickiego Komitetu Protestacyjnego 5 czerwca. Początek protestu i jego przebieg relacjonowaliśmy w OKO.press (tutaj).
Pisaliśmy też, że protesty rozlewają się na inne miasta akademickie. W momencie pisania tego artykułu trwają już w co najmniej dziesięciu uczelniach.
Jarosław Gowin od początku deprecjonował protest. Dzień po jego rozpoczęciu, w środę 6 czerwca, nazwał go nawet „młodzieżowym happeningiem”.
Protesty jednak przybierają na sile, podobnie zresztą jak krytyczne głosy wobec ustawy płynące z wewnątrz PiS i środowisk mu bliskich. Sprzyjający PiS portal wPolityce.pl opublikował we wtorek wywiad z prof. Jackiem Bartyzelem, który mówił, że ustawa „zabija” naukę polską.
Wcześniej ten sam portal wielokrotnie dawał swoje łamy krytykom Gowina z wewnątrz PiS. Trudno więc sądzić, że ustawa cieszy się poparciem w klubie tej partii – los Gowina zależy więc wyłącznie od autorytetu Jarosława Kaczyńskiego, który jednoznacznie poparł projekt na wspólnej konferencji z Gowinem 28 marca.
Ministerstwo nauki nie ustaje w próbach zdezawuowania protestu i umniejszania jego rangi. Dziś rano (12 czerwca) w TOK FM wystąpił Piotr Müller, wiceminister nauki.
"Postulaty, które są zgłaszane przez protestujących, one w większości są w ustawie, i ja mam wrażenie, że albo ktoś czyta projekt sprzed wielu miesięcy, który mógł wtedy wywoływać jakieś emocje, albo operuje na pojęciach, które naprawdę nie do końca mają znaczenie (…)".
Jest to naprawdę insynuacja. Wiceminister - urzędnik - mówi, że protestujący - studenci i naukowcy - nie rozumieją przeciwko czemu protestują i nie wiedzą, o co chodzi w autonomii uczelni.
Również dziś rano PAP opublikował rozmowę z Müllerem, w której ten zapowiada, że ministerstwo przedstawi w czwartek pakiet kolejnych 50 poprawek. Nie powiedział jednak, dlaczego nie można ich było wprowadzić w ciągu poprzednich 2 lat pracy nad ustawą i robić to trzeba tuż przed głosowaniem.
Jeszcze ostrzej i w bardziej insynuacyjnym tonie wypowiadał się o protestujących sam wicepremier Gowin w radiowej „Jedynce”. Poinstruował ich, na czym polega demokracja, i zarzucił, że protestują z powodów politycznych.
"Demokracja nie polega na tym, że pod wpływem protestów małych grupek wyraźna większość ma zrezygnować z szansy, jaką jest ta reforma (…)."
Dodał także, iż protestują działacze „Antify, środowisk LGBT czy Partii Razem”, co z punktu widzenia Gowina jest zapewne obciążające.
OKO.press musi dodać, że minister naturalnie nie wie, jaki odsetek społeczności akademickiej popiera reformę. Głosy poparcia pochodzą ze strony organizacji zrzeszających rektorów – którzy dostaną po reformie znacznie większe uprawnienia – oraz części organizacji studentów i doktorantów (nie wiadomo jednak, jak wielu studentów i doktorantów one faktycznie reprezentują).
Przeciwko ustawie wypowiadały się natomiast rady naukowe wielu wydziałów i instytutów, a protesty poparły organizacje uczelniane „Solidarności” w wielu miastach akademickich. Gowin nie tylko uzurpuje sobie prawo do tego, aby mówić, co popiera większość naukowców i studentów – chociaż nie ma o tym pojęcia – ale również podważa zasadność demokratycznego protestu.
Premier chyba zapomniał, że zarówno protest lekarzy-rezydentów, jak i niepełnosprawnych w Sejmie zaczął się od „małej grupki”. Oba te protesty politycy PiS próbowali zdyskredytować dokładnie w ten sam sposób, jak robi to dziś Gowin wobec Akademickiego Komitetu Protestacyjnego.
Nie skończyło się do dla rządzących dobrze.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze