28 kwietnia podczas spotkania z mieszkańcami Żnina premier zapewniał, że rodziny osób z niepełnosprawnością będą za chwilę dostawać ok. 3 tys. "na rękę". 5 maja w Garwolinie mówił, że renta socjalna wzrosła za rządów PiS o 50 proc. licząc z planowaną podwyżką. Skąd właściwie premier bierze te liczby? OKO.press sprawdza twierdzenia Morawieckiego
Spotkanie Mateusza Morawieckiego z mieszkańcami Garwolina, na które premier pojechał w zastępstwie prezesa PiS, zyskało nieoczekiwany rozgłos ze względu na przepychanki, do których doszło na sali. Pod koniec spotkania przeciwnicy rządu rozpostarli transparenty m.in. z napisami „Pycha i szmal” oraz "Nie kłam", na co ostro zareagowali zwolennicy PiS. Po spotkaniu interweniowała policja.
Nas jednak zainteresowało to, co podczas spotkania premier mówił o sytuacji osób z niepełnosprawnością w kontekście trwającego protestu. A mówił rzeczy dziwne.
“W ciągu trzech lat naszych rządów renta socjalna, licząc tę podwyżkę, która zostanie od 1 czerwca przeznaczona dla osób niepełnosprawnych, wzrosła o 50 proc.”
Gdy PiS doszedł do władzy renta socjalna wynosiła: 739 zł brutto, czyli 643 zł na rękę. W marcu 2016 roku została podniesiona o 2 zł – do 741 zł. To zwyczajna waloryzacja renty, jaka następuje co rok, wyliczana na podstawie średniego rocznego wskaźnika inflacji i przeciętnego wynagrodzenia w poprzednim roku (w 2014 roku renta wynosiła 709 zł brutto; w 2013 – 698 zł i 671 zł w 2012 roku).
Rok później - w 2017 - renta socjalna wzrosła do 840 złotych brutto. To efekt skokowego podniesienia minimalnej renty z tytułu całkowitej utraty zdolności do pracy do 1000 zł brutto (wg ustawy renta socjalna stanowiła 84 proc. tej ostatniej). Ta podwyżka jest własną inicjatywą rządu i tutaj akurat ma się on czym chwalić.
Od września 2018 roku – ale z wyrównaniem od czerwca – renta wzrośnie do ok. 1030 zł brutto, czyli 886 zł netto. Renta socjalna wzrośnie więc o ok. 240 zł na rękę licząc od początku rządów PiS.
To wzrost o 39 proc., a nie o 50 proc. jak sobie tylko znanym sposobem policzył premier. 39 proc. to zresztą wartość jaką posługuje się ministerstwo w swoich materiałach. Być może Morawiecki czegoś nie doczytał. Gorzej, że po prawie trzech tygodniach sejmowego strajku powinien znać te liczby na pamięć. Największa część tej podwyżki - dodatkowe 165 zł od czerwca 2018 jest właśnie rezultatem protestu matek i osób z niepełnosprawnością, choć rząd lubi przedstawiać to jaką własną inicjatywę.
Dla osób z niepełnosprawnościami bardzo wysokimi, przeznaczamy środki o wartości od 2,5 do 3 tys. zł netto mniej więcej na rękę.
Podobne twierdzenie premiera już raz weryfikowaliśmy. Przypomnijmy. Wysokość renty socjalnej wzrośnie o 39 proc. licząc z planowaną podwyżką od września (z wyrównaniem od czerwca), która jest spełnieniem pierwszego postulatu protestujących. Ile świadczeniobiorców objęła ta podwyżka? Według danych ZUS w 2016 roku było 272 tys. osób pobierających rentę socjalną.
Od 2015 roku wzrosło też świadczenie pielęgnacyjne. Jest to związane ze wzrostem minimalnego wynagrodzenia, bowiem wysokość świadczenia pielęgnacyjnego jest zwiększana o wskaźnik waloryzacji, którym jest procentowy wzrost minimalnego wynagrodzenia za pracę. Tryb podnoszenia płacy minimalnej reguluje ustawa z 2003 roku, ale zasługa rządu PiS polega na tym, że faktycznie podnosi ją śmielej niż poprzednicy.
W 2014 roku świadczenie pielęgnacyjne wynosiło 1000 zł. Od 1 stycznia 2015 roku wzrosło do 1200 zł. Za rządów PiS również systematycznie wzrastało – dziś wynosi 1477 zł. W 2016 roku wypłacano przeciętnie 117 tys. takich świadczeń miesięcznie.
Bez zmian pozostało najpowszechniejsze ze świadczeń - zasiłek pielęgnacyjny. Zasiłek nie był zresztą waloryzowany od 2006 roku. OKO.press liczyło niedawno, że dzięki temu na osobach z niepełnosprawnością „zaoszczędzono” przez lata ok. 3 mld złotych, a w tej chwili co roku wydaje się nawet 400 mln zł mniej z budżetu państwa. W 2016 roku zasiłek pielęgnacyjny otrzymywało ok. 917 tys. osób. 43 proc. z nich to osoby niepełnosprawne w stopniu znacznym.
Nie podwyższono też specjalnego dodatku opiekuńczego. Wynosi on 520 zł i nie był podnoszony od wielu lat. To właśnie ten zasiłek otrzymują opiekunowie, których podopieczni stali się niepełnosprawni po 18. roku życia. Od paru lat walczą oni o zrównanie świadczeń zgodnie z wyrokiem Trybunału z 2014 roku. Bez skutku.
Efekt jest taki, że ok 2,4 tys. brutto otrzymuje wąska grupa – i są to niewielkie pieniądze, biorąc pod uwagę warunki, które trzeba spełnić, aby je otrzymywać. Duża część osób z niepełnosprawnością i ich rodzin otrzymuje od państwa znacznie mniej. Są tacy, którzy otrzymują wyłącznie 153 zasiłku pielęgnacyjnego. Morawiecki po raz kolejny sumuje też świadczenia dla osób z niepełnosprawnością i ich rezygnujących z pracy zarobkowej opiekunów. Tymczasem dwie różne grupy świadczeniobiorców i warto o tym pamiętać. A skąd się premierowi wzięło 3 tys. netto?
Zamiast powszechnego dodatku rehabilitacyjnego w wysokości 500 zł, którego domagają się protestujący, minister Rafalska zaproponowała różne ulgi w zaopatrzeniu w wyroby medyczne, m.in. pieluchomajtki i zniesienie ograniczeń dotyczących liczby wydawanych wyrobów medycznych. Niepełnosprawni mogliby też korzystać ze świadczeń specjalistycznych bez konieczności uzyskania skierowania. Osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności miałyby prawo do korzystania ze świadczeń zdrowotnych poza kolejką.
Rząd faktycznie „wycenił” swoją ofertę na 520 zł miesięcznie, ale nie wiadomo, jak to zrobił - nie przedstawił żadnych wiarygodnych szacunków. Dodawanie tej fantastycznej kwoty do realnych pieniędzy jest nadużyciem. Tak protestujący, jak i eksperci nie zostawili suchej nitki na propozycjach rządu i zwracają uwagę, że problemem jest brak specjalistów i niedofinansowanie placówek medycznych i że podobne rozwiązania w programie "Za życiem" działają źle. Całość kosztów spadnie na skrajnie niedofinansowany NFZ - to też nie dodaje rządowej propozycji powagi.
"Ale też chcę podkreślić, że postulaty, które zostały zaprezentowane ponad dwa tygodnie temu wypełniliśmy w najlepszy możliwy sposób, tak jak mogliśmy to uczynić" - mówi wreszcie Morawiecki.
Trudno nam oceniać, jaki sposób byłby najlepszy. Zapewne taki, który zakończyłby wyczerpujący dla uczestników i uczestniczek protest w Sejmie. Tymczasem trwa on już 19 dni.
Na razie rząd spełnił tylko jeden, stosunkowo mało kosztowny postulat - podniesienie renty socjalnej będzie kosztować budżet państwa ok 550 mln zł.
A co dodatkiem rehabilitacyjnym w wysokości 500 zł, którego domagają się protestujące i protestujący? RON wskazują na stosunkowo wąską liczbę świadczeniobiorców, bo dodatek miałby trafić do rencistów socjalnych. W ich wypadku to w pełni zrozumiały postulat, ale rząd ma obowiązek uwzględniać też potrzeby innych grup osób z niepełnosprawnością. Co mógłby zrobić?
W eksperckich dyskusjach pojawił się pomysł podniesienia niewaloryzowanego od lat zasiłku pielęgnacyjnego - do 500 złotych albo o 500 złotych. W zależności od wariantu kosztowałoby to budżet państwa od 3,8 mld do 5,5 mld złotych.
Sporo, ale budżet powinien ten wydatek udźwignąć, a tej grupie obywateli i obywatelek po prostu należy się wyższe wsparcie finansowe. Realne, nie fikcyjne.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Komentarze