0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. pozwymalzenskie.pl / Miłość Nie WykluczaFot. pozwymalzenskie...

Kasia i Alex, Ana i Oki, Zenia i Laura oraz Aga i Julka – to cztery pary, które nie chcą się ze sobą rozwieść.

Wszystkie są małżeństwami w rozumieniu polskiego prawa. Mogły pobrać się w Polsce, bo według oficjalnych dokumentów ślub brała kobieta z mężczyzną. Nawet jeśli, jak w przypadku Kasi i Alex, w urzędzie stanu cywilnego pojawiły się dwie kobiety w sukniach ślubnych.

Jeśli Kasia chciałaby mieć wpisane w dowodzie osobistym, że jest kobietą, musiałaby najpierw wziąć rozwód z Alex, z którą ma syna Stasia. I z którą jest po prostu szczęśliwa.

Pozwij rodziców, rozwiedź się z żoną

W Polsce, aby zmienić oznaczenie płci w dokumentach, trzeba pozwać do sądu swoich rodziców. To efekt luki prawnej, której wypełnieniem nie zajął się dotąd żaden ustawodawca (najbliżej był projekt Anny Grodzkiej w 2015 roku, który przepadł w Sejmie po tym, jak Andrzej Duda po raz pierwszy w swojej karierze sięgnął po prezydenckie weto).

Ponieważ nie ma ustawy regulującej zmianę oznaczenia płci w dokumentach, osoby transpłciowe muszą korzystać z „wytrychu”, który dał im do ręki Sąd Najwyższy w latach 90. Dzięki art. 189 kodeksu postępowania cywilnego mogą złożyć przeciwko swoim rodzicom tzw. pozew o ustalenie.

O tym, jak wygląda prawna procedura uzgodnienia płci i co w niej robią rodzice, pisaliśmy tutaj:

Przeczytaj także:

Osoba transpłciowa będąca w związku małżeńskim nie wygra przed sądem sprawy o ustalenie płci metrykalnej. Po zmianie oznaczenia płci w dokumentach małżeństwo tworzyłyby bowiem dwie osoby tej samej płci, na co polskie prawo nie pozwala.

Polska za pośrednictwem sądów stawia więc osoby transpłciowe po ślubie przed niemożliwym wyborem – albo się rozwiodą, albo będą żyły z niezmienionymi dokumentami.

„Pozwy małżeńskie” rozłożone na lata

Aby to zmienić, cztery małżeństwa tworzone przez transpłciowe kobiety i ich żony/osoby partnerskie zawiązały inicjatywę „Pozwy małżeńskie”, w ramach której chcą pozwać Polskę do Strasburga za naruszenie ich prawa do zawarcia małżeństwa i poszanowania ich życia rodzinnego (art. 12 oraz art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka).

Chcą, aby Europejski Trybunał Praw Człowieka zobowiązał Polskę do przyjęcia przepisów umożliwiających zawieranie małżeństw bez względu na płeć.

Jednak, aby trafić do Strasburga, najpierw muszą wyczerpać krajową ścieżkę prawną. W tym celu zaangażowane w inicjatywę osoby transpłciowe podejmą próbę uzgodnienia płci bez orzekania rozwodu ze swoimi żonami/osobami partnerskimi.

Procedura podzielana jest na kilka etapów, które zajmują kilka lat:

  • Sąd Okręgowy – Wniesienie pozwu o ustalenie płci z zaznaczeniem, że powódka pozostaje w związku małżeńskim i nie zamierza występować o rozwód. Ze względu na polskie prawo sąd I instancji oddali powództwo.
  • Sąd Apelacyjny – Wniesienie apelacji do sądu II instancji. Sąd Apelacyjny podtrzyma wyrok Sądu Okręgowego.
  • Sąd Najwyższy – Wniesienie skargi kasacyjnej na wyrok Sądu Apelacyjnego. Sąd Najwyższy może nie przyjąć jej do rozpoznania. Jeśli zdecyduje się skargę rozpoznać, najpewniej podtrzyma linię orzeczniczą poprzednich instancji.
  • Europejski Trybunał Praw Człowieka – Po uzyskaniu decyzji Sądu Najwyższego dotyczącej kasacji każdej z czterech osób, wszystkie pary złożą wspólną skargę do Strasburga.

Rozwód bez orzekania o miłości

W dwóch sprawach sądy wyznaczyły już terminy rozpraw. W listopadzie 2024 roku przed sądem okręgowym w Katowicach stanie Julia. Towarzyszyć będzie jej żona Agnieszka. Małżeństwem są od 2015 roku.

“Kiedy zaczęłam tranzycję, podjęłyśmy decyzję, że nie będziemy się rozwodzić„ – mówi Julia. ”Niektórzy mówią, że to kwestia »godnościowa«. Ale co mamy zrobić? Pójść do sądu i kłamać przed nim, że się nie kochamy?".

W pozwie o ustalenie płci Julia napisała więc, że jest w związku małżeńskim, ale nie zamierza brać rozwodu, bo to nie byłoby zgodne ze „stanem faktycznym”.

„Żeby uzyskać w Polsce rozwód, trzeba wykazać trwały rozkład pożycia, który obejmuje więź ekonomiczną, uczuciową i fizyczną. A ona pomiędzy tymi parami istnieje. Jak sąd ma więc orzec rozwód w takiej sytuacji? Z punktu widzenia prawnego to absurd. Ale przede wszystkim jest to nieludzkie, poniżające i naruszające godność traktowanie przez państwo” – komentuje adwokatka Karolina Gierdal, pełnomocniczka Julii i pozostałych par biorących udział w „Pozwach małżeńskich”.

„Polska zmusza mnie albo do rozwodu z osobą, którą kocham i z którą nie zamierzam się rozstawać, albo do degradacji mojego małżeństwa do jakiejś innej, okrojonej formy prawnej, gdyby wprowadzono w Polsce związki partnerskie” – mówi Agnieszka, żona Julii.

Ta ustawa to policzek dla osób LGBT

Litygacja strategiczna „Pozwy małżeńskie” opiera się na orzeczeniu ETPCz w sprawie Hämäläinen przeciwko Finlandii z 2014 roku, w którym transpłciowa osoba również nie mogła dokonać zmiany oznaczenia płci w dokumentach bez orzeczenia rozwodu.

Trybunał stwierdził jednak, że nie doszło do naruszenia Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, ponieważ w Finlandii istnieją związki partnerskie. Według Trybunału małżeństwo skarżącej mogłoby zostać przekształcone w związek partnerski i dalej bez przeszkód korzystać z ochrony prawnej.

„W Polsce na ten moment, kiedy składamy pozwy, nie ma żadnego rozwiązania prawnego dla związków jednopłciowych. W takim stanie faktycznym Trybunał stwierdziłby zapewne naruszenie konwencji. Wszystko może jednak zmienić wprowadzenie ustawy o związkach partnerskich” – tłumaczy Karolina Gierdal.

O ustawie o związkach partnerskich nie chcą słyszeć także Julia i Agnieszka.

"To jest jak policzek wymierzony społeczności LGBT. Polska musi wprowadzić rozwiązania prawne dla par jednopłciowych, bo została do tego zobowiązana przez instytucje międzynarodowe.

Mogłaby to zrobić bardzo prosto, wprowadzając równość małżeńską. Ale zamiast tego woli zmieniać prawie 300 ustaw i wydać gigantyczne pieniądze, aby stworzyć zupełnie nowy byt prawny służący segregacji związków na te lepsze i gorsze"

– mówi Julia

„Nie zgadzam się na odbieranie mi jakichkolwiek praw. Po prostu żądamy tego, co się nam jako obywatelkom i jako parom małżeńskim należy” – dodaje Agnieszka.

Trybunał zmienia zdanie

Ewentualne wprowadzenie w Polsce związków partnerskich nie oznacza, że w przypadku skargi Julii, Agnieszki i pozostałych par Trybunał orzeknie tak samo jako 10 lat temu w sprawie Hämäläinen przeciwko Finlandii.

Na przestrzeni lat Trybunał zmienia bowiem swoje linie orzecznicze, uznając, że Europejska Konwencja Praw Człowieka jest „żywym instrumentem”, który musi nadążać za zmianami społecznymi.

W 2002 roku w sprawie Schalk i Kopf przeciwko Austrii Trybunał uznał, że państwa członkowskie mają margines swobody w definiowaniu pojęcia małżeństwa, w związku z tym art.12 konwencji nie może być rozumiany jako przyznanie dostępu do małżeństwa również dla par osób tej samej płci.

Jednak już 13 lat później Trybunał stwierdził, że ponieważ osiągnięto „europejski konsensus” w zakresie prawnego uregulowania związków jednopłciowych, to brak takich rozwiązań w prawie krajowym stanowi naruszenie konwencji.

W tym wyroku Trybunał nakazał Włochom wdrożenie ustawy, która pozwoliłaby w jakikolwiek sposób uznać i dać ochronę związkom osób tej samej płci (orzeczenie Oliari i inni przeciwko Włochom, 2015 rok).

„Nie jest powiedziane, że za kilka lat Trybunał znowu nie zmieni zdania. Im więcej państw należących do Rady Europy wprowadzi równość małżeńską, tym większa szansa na to, że Trybunał będzie zmniejszał margines swobody państw w decydowaniu, kto może zawierać małżeństwa, a kto musi zadowolić się związkiem partnerskim” – tłumaczy Karolina Gierdal.

;
Na zdjęciu Leonard Osiadło
Leonard Osiadło

Dziennikarz OKO.press. Absolwent politologii na UAM oraz prawa i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Studiował także na National Taipei University na Tajwanie. Publikował m.in. w “Gazecie Wyborczej”.

Komentarze