0:000:00

0:00

Przez cały rok OKO.press sprawdza wypowiedzi, weryfikuje informacje, punktuje tych, którzy mówią nieprawdę, docenia prawdomównych. Trzymamy się faktów. Z okazji Świąt i nowego roku wyjątkowo pozwalamy sobie na spekulacje.

Zapytaliśmy kilkoro autorów: co się wydarzy w 2017 roku? Jakie wnioski wyciągają z wydarzeń 2016? Opublikowaliśmy już teksty: Edwina Bendyka („Przyszłość sama nie nadejdzie”), Jarosława Makowskiego („PiS będzie tracił poparcie, ale niewiele dobrego z tego wyniknie”), Aleksandry Przegalińskiej („Koniec sztucznej inteligencji, koniec Appla, koniec prawdy”), Krzysztofa Ostaszewskiego („Likwidacja ochrony zdrowia”) i Jakuba Majmurka („Drgawki dobrej zmiany”).

Wybór Donalda Trumpa na prezydenta zwiastuje w amerykańskiej polityce rok pełen niepewności. Wydaje się bowiem, że nowa administracja będzie lekceważyć polityczne konwenanse i naruszać dwupartyjne konsensusy, zwłaszcza w polityce zagranicznej.

Kluczowy jest nieprzewidywalny charakter samego Trumpa, co świetnie podsumował jeden z doradców jego prezydenckiej kampanii tuż po pierwszej telewizyjnej debacie Donalda Trumpa i Hillary Clinton. Doradca ten anonimowo przyznał, że Trump przegrał debatę, ale przede wszystkim dlatego, że odmówił profesjonalnego przeszkolenia i przygotowania, na które z pewnością zgodzi się przed następną debatą.

Trump to typ faceta, któremu nie można po prostu powiedzieć, że piec jest gorący. Musi sam dotknąć.

Zdaniem ekspertów, Trump przegrał również następne dwie debaty, ale, jak wiemy, wygrał wybory i tak.

Bez względu na metafory Trump, ze swoją niekonwencjonalną kampanią, tendencją do wszczynania kłótni z przywódcami własnej partii i wdawania się w internetowe sprzeczki z każdym, kto go skrytykuje, jest najbardziej nieprzewidywalnym Amerykaninem od niepamiętnych czasów. Najważniejsze pytanie roku 2017 brzmi: którego pieca Donald Trump spróbuje dotknąć najpierw. Coraz bardziej wygląda na to, że najbardziej destabilizujący wpływ Trump będzie miał na politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych.

Przeczytaj także:

Plany Trumpa w polityce wewnętrznej hamują jego powiązania z partią Republikańską, której wsparcia potrzebuje do uchwalenia większości ustaw.

Amerykańscy Republikanie są ideologicznie podobni do europejskiej prawicy, a pod względem retoryki - do skrajnej prawicy.

Liderzy partii często pomstują na polityczne i zawodowe elity, imigrantów i upadek tradycyjnej kultury. Jednak pod względem polityki ekonomicznej Republikanie są ideologicznie przeciwni wydatkom socjalnym i regulowaniu działalności przedsiębiorstw przez rząd.

Rozwalić rząd centralny

Pierwsze nominacje Trumpa sugerowały, że nowy prezydent wyłamie się z tej ekonomicznej ortodoksji. Świadczy o tym na przykład nominacja Steve’a Bannona, który określa się jako „ekonomiczny nacjonalista” i identyfikuje się z wizją ksenofobicznego państwa opiekuńczego europejskiej skrajnej prawicy. Jednak ostatni nominaci Trumpa są ideologicznie „świętsi od papieża”: polityczni outsiderzy lub podupadli Republikanie - nie tylko przeciwni ingerencji rządu federalnego na poziomie stanowym, ale znani z atakowania agencji federalnych, którymi sami mają zarządzać.

Choć kampania wyborcza była oparta na ekonomicznym populizmie, ludzie wybrani przez Trump’a do gabinetu są bardzo zamożni: majątek 16 członków przyszłego rządu to ponad 1/3 majątku wszystkich Amerykanów.

Coraz bardziej prawdopodobne wydaje się, że administracja Trumpa będzie się starała zmniejszyć budżet agencji federalnych, wspierana prawdopodobnie przez zdominowany przez Republikanów kongres. Andrew Putzer, przyszły sekretarz pracy, zdecydowanie opowiadał się za zlikwidowaniem płacy minimalnej i pozwoleniem, by pracodawcy sami decydowali, ile będą płacić. Kandydat na sekretarza skarbu, agencji sprawującej nadzór nad instrumentami dłużnymi, to były manager Goldman Sachs, który nieźle zarobił na kryzysie finansowym.

Rick Perry, nominowany na sekretarza energii, zaproponował zlikwidowanie departamentu energii.

Ataki administracji Trumpa na agencje federalne to do pewnego stopnia wewnętrzny problem amerykański, ale niektóre elementy polityki wewnętrznej, takie jak regulacja rynku i polityka ochrony środowiska, mogą mieć wpływ na resztę świata. Kandydat Trumpa na dyrektora Agencji Ochrony Środowiska, na przykład, zaprzeczał w przeszłości występowaniu globalnego ocieplenia. Obecnie określa go mianem „problemu technicznego”- faktu dokonanego, którego nie należy powstrzymywać poprzez ograniczanie emisji dwutlenku węgla.

Putin partnerem i zbirem

Jednak w kwestii polityki zagranicznej Trump jest mniej ograniczony przez republikański Kongres i bardziej gotowy wyłamać się z amerykańskiej ortodoksji. Na przykład

choć Trump nie jest jeszcze prezydentem, zdążył już naruszyć nieoficjalną amerykańską politykę „jednych Chin” przez odebranie telefonu z gratulacjami od prezydent Tajwanu.

Ta polityka, obowiązująca od czasów administracji prezydenta Cartera, polega na strategicznej niejednoznaczności: Ameryka utrzymuje de facto stosunki z Tajwanem, łącznie ze sprzedawaniem broni, ale publicznie nie uznaje istnienia tego państwa. Naruszenie przez Trumpa tej polityki już podniosło poziom napięcia w regionie.

Z perspektywy Polski znacznie bardziej niepokojący jest związek Trumpa z Rosją. Chociaż brzmi to jak scenariusz science-fiction, CIA i FBI zgadzają się, że rosyjscy hakerzy pomogli Trumpowi wygrać wybory, publikując informacje szkodliwe dla kampanii Hillary Clinton. Podczas kampanii Trump wielokrotnie kwestionował wartość NATO, chwalił Vladimira Putina, a po wygranej mianował doradców powiązanych z rosyjskim przemysłem naftowym. Na przykład kandydat Trumpa na sekretarza stanu to były szef Exxon Mobil, mocno powiązany z ludźmi Putina, w 2013 otrzymał od Putina rosyjski Order Przyjaźni.

Kluczowe pytanie 2017 brzmi zatem: jak się ułożą relacje między Rosją a Ameryką, i czy republikański Kongres pokrzyżuje Trumpowi plany zacieśniania przyjaźni z Putinem. Na razie znaki na przyszłość są niejednoznaczne.

Rex Tillerson???

Z jednej strony sondaże pokazują, że Republikańscy wyborcy, kiedyś bardzo antyrosyjscy, są mniej jednogłośni w niekorzystnej ocenie Putina, a od 2013 ich pozytywna opinia na jego temat wzrosła o 56 proc. Z drugiej strony, ważni republikańscy senatorowie zasygnalizowali gotowość do konfrontacji z Trumpem w kwestii Rosji i zamierzają przeprowadzić w przyszłym roku posiedzenia dotyczące ataków rosyjskich hakerów. Mitch McConnel, lider większości Senatu, opisał Rosję jako „nie naszego przyjaciela”, a John McCain nazwał Putina „zbirem”. Ten konflikt najprawdopodobniej osiągnie apogeum w bitwie o nominację sekretarza stanu, a rezultat tego konfliktu w kongresie powie nam wiele na temat geopolityki w 2017 i następnych latach.

przeł. Victoria Vogt

Josh Pacewicz – profesor socjologii na Brown University. W ostatniej książce „Partisans and Partners: The Politics of the Post-Keynesian Society” opisuje radykalną polaryzację amerykańskiej sceny politycznej spowodowaną oddolną zmianą w partiach.

;

Komentarze