Rządząca w Polsce koalicja oraz Instytut Ordo Iuris funkcjonują w międzynarodowej sieci populistycznych nacjonalistów. Nawet różnice w podejściu do wojny nie spowodowały zerwania kontaktów. Niestety, w tle działań tej grupy widać dziś: rasizm, teorie spiskowe oraz wpływy Kremla
Jej nieformalnymi liderami są: były prezydent USA Donald Trump, lider skrajnie prawicowej hiszpańskiej partii Vox Santiago Abascal oraz premier Węgier Victor Orbán. Jeśli w wyborach 8 listopada w USA odniosą sukces kandydaci wspierani przez Trumpa, grupa ta bardzo się wzmocni. Może mieć to wpływ na sytuację w Unii Europejskiej oraz na przyszłoroczne wybory parlamentarne w Polsce. Opisujemy tę globalną siatkę i pokazujemy, jak polska prawica funkcjonuje w tym układzie.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Nową polityczną układankę usiłują ułożyć współpracujący ze sobą populistyczni nacjonaliści z Ameryki Północnej, Południowej i Europy. Publicznie sprawiają wrażenie, że za nimi rok sukcesów: Victor Orbán po raz kolejny wygrał wybory na Węgrzech, Giorgia Meloni z nacjonalistycznej partii Bracia Włosi rządzi Włochami. W Szwecji do parlamentu weszła skrajnie prawicowa, antymuzułmańska partia Szwedzcy Demokraci.
Ale prawicowa międzynarodówka zaliczyła w tym roku także ogromne porażki: dotychczasowy prezydent Brazylii Jair Bolsonaro przegrał w wyborach z lewicowym kandydatem Lulą da Silvą, a we Francji Marine Le Pen z Frontu Narodowego - z Emmanuelem Macronem. Teraz wszystko zależy od wyborów w USA. A w następnym roku najważniejsze będą wybory parlamentarne w Hiszpanii i Polsce. Dopiero po nich międzynarodówka populistycznych nacjonalistów będzie wiedziała, ile ma władzy.
8 listopada w USA obywatele wybiorą kongresmanów, jedną trzecią senatorów i 40 gubernatorów. Bój idzie o to, kto będzie miał większość w Kongresie i Senacie: Republikanie czy Demokraci.
Wyniki mogą mieć wpływ na poziom zaangażowania USA w pomoc Ukrainie. Wśród kandydatów znajdują się bowiem tak zwani izolacjoniści, czyli politycy, którzy dążą do ograniczenia wsparcia USA dla Ukrainy. Są to najczęściej kandydaci republikańscy popierani przez Donalda Trumpa (choć nie tylko).
To specyficzna grupa. Według amerykańskich mediów w partyjnych prawyborach Trump wsparł bowiem tylko tych, którzy obiecali, że będą powtarzać kłamstwa na temat wyborów prezydenckich w 2020 roku (gdy wygrał Joe Biden). Mają podkreślać, że wybory zostały sfałszowane.
W ten sposób Trump stworzył grupę polityków, którzy szerzą fake newsy. A w kampanii zaczął wykorzystywać popularne teorie spiskowe, aby zdobyć poparcie ich wyznawców. W efekcie zgromadził wokół siebie prawicowych ekstremistów, rasistów, antysemitów, teoretyków spiskowych, ludzi wierzących w QAnon oraz w kolejną teorię spiskową, popularną w amerykańskim mainstreamie - The Great Replacement („Wielkie Zastąpienie”).
Podsycanie teorii spiskowych już teraz skutkuje w USA groźnymi aktami przemocy. Mimo to Donald Trump i jego polityczni poplecznicy kontynuują swoje działania. Są przekonani, że wyznawcy teorii spiskowych pomogą im osiągnąć cel: zdobyć większość w obu izbach parlamentarnych USA.
Dziwaczna mieszanka społeczna zwolenników Trumpa to niejedyny problem. Były prezydent USA ma też specyficzny stosunek do wojny rosyjsko-ukraińskiej. W zasadzie nie powinno nas to dziwić – amerykańskie służby wykazały przecież, że w 2016 roku Rosjanie wpływali na Amerykanów w taki sposób, by wesprzeć Trumpa. Zaś sam Donald miał przed prezydenturą liczne i kontrowersyjne kontakty z Rosjanami. Dziś ten polityk publicznie twierdzi, że przywódcy USA nakłaniali Putina do przeprowadzenia inwazji na Ukrainę. I powtarza, że gdyby on był prezydentem, do wojny nigdy by nie doszło.
Jest więc prawdopodobne, że gdyby w Kongresie i Senacie USA większość zdobyli Republikanie, a na podejmowane przez nich decyzje miałby wpływ Trump, sytuacja polityczna na osi USA-Europa mocno by się zmieniła. I to raczej na niekorzyść Ukrainy.
Trump nie działa w oderwaniu od polityków w Europie. Ma tu nieformalną sieć wsparcia. Kluczowe role odgrywają w niej: premier Węgier Victor Orbán i lider skrajnie prawicowej, antyimigranckiej partii Vox Santiago Abascal. Amerykańskie media, opisując relacje między Trumpem a Orbánem, mówią wprost o zacieśniającej się przyjaźni.
Wokół nich krążą:
- Mateusz Morawiecki – premier Polski, który przynajmniej trzykrotnie w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy brał udział w spotkaniach owej międzynarodówki.
- Marine Le Pen, liderka skrajnie prawicowej partii Front Narodowy we Francji. Jej sympatia dla Kremla jest znana, podobnie jak sprawa pożyczki z rosyjskiego banku na partyjną kampanię wyborczą.
- Giorgia Meloni, nowa premier Włoch, liderka partii Bracia Włosi. Kilka dni temu osobiście ogłosiła, że do jej rządu wszedł Galeazzo Bignami. Jest on najbardziej znany z tego, że na towarzyskim spotkaniu nosił na ramieniu opaskę z nazistowską swastyką, co uwieczniono na zdjęciu.
- Jair Bolsonaro - kontrowersyjny prezydent Brazylii, który tydzień temu przegrał drugą turę wyborów prezydenckich, co było prawdziwym ciosem dla zwolenników Trumpa.
W grudniu 2021 roku szczyt tej grupy odbył się w Warszawie. Uczestniczył w nim nie tylko premier, ale i prezes PiS Jarosław Kaczyński. Spotkał się zresztą z Abascalem i Meloni w Warszawie także nieco wcześniej, w maju tego samego roku.
W styczniu 2022 politycy mieli spotkanie w Madrycie, organizował je Santiago Abascal. W październiku liderzy znów spotkali się w Hiszpanii, na wiecu partii Abascala. Trump głosił wówczas chwałę lidera partii Vox zdalnie, podobnie jak Orbán i Meloni. Morawiecki przyjechał do Madrytu osobiście.
Członków nacjonalistycznej międzynarodówki w Europie łączy niechętny, by nie rzec nienawistny, stosunek do liberalnych i lewicowych polityków Unii Europejskiej, oraz wiara w „tradycyjne wartości” i konieczność przeciwstawienia się lewicy. Dzieli zaś nastawienie do wojny rosyjsko-ukraińskiej. Morawiecki na tegorocznych spotkaniach wprowadzał stanowiska wskazujące na odpowiedzialność Rosji za ten konflikt. Mocno nie pasowało to Orbánowi i Le Pen, także Abascal starał się zachowywać dystans. Z tej grupy tylko Meloni i Morawiecki wprost deklarują wsparcie dla Ukrainy. Orbán zaś jest jedynym liderem państwa w Unii Europejskiej, który wciąż kooperuje z Rosją.
Ale nacjonalistyczni populiści wspierają się nie tylko podczas politycznych meetingów. Ich sympatycy tworzą własne siatki międzynarodowych kontaktów - nieco mniej znane, za to skutecznie dbające o właściwy polityczny klimat. W efekcie powiązania polityczno-biznesowo-towarzyskie populistycznych nacjonalistów rozrastają się, oplatając kolejne obszary życia publicznego. Dzieje się to także w Polsce.
Najważniejszą inicjatywą, która realizuje polityczne interesy Trumpa i jednocześnie buduje jego wpływy w Europie (i nie tylko) jest konferencja CPAC (Conservative Political Action Conference). To coroczne, organizowane od lat 70. przez American Conservative Union (ACU), spotkania konserwatystów. Tyle że współcześnie jej uczestnicy z typowymi konserwatystami mają coraz mniej wspólnego. Na konferencje zapraszani są kontrowersyjni internetowi influencerzy oraz teoretycy spiskowi.
Na czele komitetu organizacyjnego CPAC stoi Matt Schlapp – człowiek, który nie kryje się z sympatią do Donalda Trumpa i Victora Orbána jednocześnie. To właśnie Węgry są dziś najważniejszym europejskim partnerem ACU. W maju, już w czasie wojny w Ukrainie, w Budapeszcie odbyła się pierwsza w Europie konferencja CPAC. Organizowała ją węgierska organizacja Center for Fundamental Right (CFR, węg. Alapjogokért Központ) oraz ACU. CFR jest pośrednio finansowane z pieniędzy publicznych – na organizację CPAC otrzymało niemal 1 milion euro dotacji od fundacji wspieranej przez rząd Orbána.
„To, że Węgry mogą być gospodarzem konferencji, nie jest przypadkiem: Węgry są jednym z bastionów konserwatywnego oporu wobec ultrapostępowej »obudzonej« rewolucji” – pisali organizatorzy na stronie internetowej wydarzenia. – „CPAC Węgry szuka odpowiedzi na pytanie, jak możemy chronić zachodnią cywilizację, prawdziwe zachodnie wartości, jak możemy oprzeć się atakom lewicy”.
Współpraca CPAC z Węgrami wzbudziła spore kontrowersje w USA. Allan Griffing w Mediaite.com komentował: „Pomysł, że ruch konserwatywny, który kiedyś był oparty na absolutystycznej wierze w prawo i porządek, przestrzegający konstytucji, był zwolennikiem ograniczonego rządu i indywidualnych wolności, teraz objąłby przywódcę takiego jak Orbán, jest zarówno szokujący, jak i wskazuje na głęboką zmianę w amerykańskiej polityce”.
W efekcie część amerykańskich mediów nie mogła wejść na konferencję ani jej relacjonować. Na wydarzenie wszedł za to przedstawiciel polskich mediów – a dokładnie Mediów Narodowych. To portal internetowy, założony przez skrajnie prawicowe organizacje, związane z Robertem Bąkiewiczem, organizatorem Marszu Niepodległości.
Obrady otworzył Victor Orbán. Przedstawił dwunastopunktową receptę własnego autorstwa na „obalenie hegemonii” komunizmu. Zaczynała się ona od punktu: „Musimy grać według naszych zasad”, prowadziła przez punkty: „Musimy mieć własne media” oraz „Nie przesuwaj się w stronę skrajności”, po: „Buduj instytucje”. Została przyjęta ze stosownym aplauzem.
O hegemonii lewicy mówił też Donald Trump, który przesłał na konferencję swoje nagranie video. „Jednym z najpoważniejszych niebezpieczeństw stojących przed światem jest powrót socjalizmu i komunizmu, które wcześniej spowodowały śmierć ponad stu milionów ludzi. Te destrukcyjne ideologie muszą zostać powstrzymane, a cywilizacja zachodnia musi być chroniona przed nimi” – stwierdził.
Wypowiedzi Trumpa i Orbána doskonale oddawały klimat spotkania: zdominowało je przeświadczenie o niezbędnej walce z siłami rzekomego komunizmu na świecie. Do worka pod nazwą „siły komunizmu” wrzucono oczywiście wszystkich, którzy mają inne poglądy niż zgromadzeni w Budapeszcie.
Gwiazdami konferencji byli także:
- Tucker Carlson, znany amerykański prezenter, który rok temu przez tydzień nadawał z Budapesztu, aby pokazać Amerykanom, jak wspaniale Viktor Orbán radzi sobie na Węgrzech. To on w maju sugerował w swoim programie, że za wojnę w Ukrainie odpowiedzialna jest administracja Bidena, a jej prawdziwym celem jest „zmiana reżimu w Moskwie”. To narracje typowe dla rosyjskiej propagandy.
- Nigel Farage, „ojciec” brytyjskiego brexitu, który w latach 2016-2017 pojawiał się w programach rosyjskiej propagandowej telewizji RT, a tuż przed wybuchem wojny apelował do NATO o nieprzyjmowanie Ukrainy. Dopiero dużo później zdystansował się do Putina.
- Václav Klaus, były prezydent Czech, znany eurosceptyk.
- Candace Owens, opisana w oficjalnym programie CPAC jako „ulubiona influencerka Donalda Trumpa” – przeciwniczka ruchu Black Lives Matter i ruchu #MeToo; założycielka fundacji Blexit, która promuje ideologię konserwatywną wśród Afroamerykanów.
- Jorge Buxade, wiceprzewodniczący hiszpańskiej partii Vox.
Nagrania video, przygotowane specjalnie na konferencję, przesłali: Santiago Abascal; Eduardo Bolsonaro, syn Jaira Bolsonaro, skrajnie prawicowego prezydenta Brazylii (który właśnie przegrał wybory o reelekcję); a także Mark Meadows, były szef administracji prezydenckiej Donalda Trumpa.
Na CPAC wystąpił także Zsolt Bayer, prezenter znanego węgierskiego talk-show, wielokrotnie krytykowany za wypowiedzi rasistowskie. W 2011 roku użył wyrażenia „śmierdzące ekskrementy” w odniesieniu do Żydów w Anglii. W 2013 napisał: „Znaczna część Romów nie nadaje się do współistnienia. Nie nadają się do życia wśród ludzi. Ci Romowie to zwierzęta i zachowują się jak zwierzęta”.
Na konferencji CPAC między innymi wyśmiewał producenta odzieży Calvina Kleina za poprawność polityczną, porównując reklamy z lat 2009 (z białą modelką) i 2019 (z czarnoskórym raperem).
Przyjechał tam również Grégor Puppinck, dyrektor European Centre for Law and Justice. To europejska filia amerykańskiej organizacji o niemal tej samej nazwie. Jej szefem jest Jay Sekulow, prawnik Donalda Trumpa.
ACLJ od kilkunastu lat ma filię w Moskwie – na jej czele stoi Władimir Riachowski, członek rady praw człowieka, powołanej przez Władimira Putina.
Zaś sam Grégor Puppinck był w Moskwie w 2014 roku (czyli w roku inwazji Rosji na Krym i Donieck), spotkał się tam z przedstawicielami rosyjskiej Dumy Państwowej i poszukiwał partnerów do walki „w obronie tradycyjnych wartości”.
Jak widać, w Budapeszcie spotkali się eurosceptycy, sympatycy Putina, a nawet rasiści. W tym dość specyficznym gronie nie pojawił się nikt z PiS, ale ze Zjednoczonej Prawicy już tak. Jednym z panelistów był bowiem Patryk Jaki, eurodeputowany Solidarnej Polski.
W swoim wystąpieniu wymieniał , co jest „siłą napędową dzisiejszej lewicy: wrogość i pogarda dla Boga, patriotyzmu, wolności, rodziny. Sensem życia jest tylko materia: przyjemność, posiadanie – tu i teraz. (…) Lewica nienawidzi wolności w ogóle”.
Zaraz po konferencji poproszony o komentarz przez dziennikarza Mediów Narodowych powiedział: „Dostałem zaproszenie od organizatorów i bardzo się cieszę, że mogę tu być. (…) Jest to jedno z najważniejszych i najciekawszych wydarzeń na świecie. (…) Cieszę się z pomysłu przeniesienia tej dyskusji również do Europy, dlatego że konserwatyści muszą współpracować ze sobą”. I dodał, że pracuje nad… przeniesieniem CPAC do Polski.
„To, że CPAC stało się zgromadzeniem antysemitów, rasistów i spiskowców, było jasne po włączeniu ludzi takich jak Donald Trump (…) i Jack Posobiec. Ale obok nich widać też rosnący wpływ białego chrześcijańskiego nacjonalizmu – z przedstawicielami organizacji antyaborcyjnych, anty-LGBTIQ i sprzeciwiających się rozwodom, które kiedyś tworzyły »Agenda Europe« – mroczną sieć łączącą podmioty walczące z prawami w całym regionie” – opisywał brytyjski portal Bylinetimes, wymieniając w tym gronie między innymi właśnie Patryka Jakiego. A także drugiego polskiego uczestnika konferencji.
Był nim Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu Ordo Iuris.
Center of Fundamental Right, które organizowało CPAC Hungary, jest oficjalnym partnerem OI. Zaś wymieniany wcześniej Gregor Puppinck uczestniczył w konferencji inaugurującej działalność uczelni Collegium Intermarium, założonej przez OI.
Kwaśniewski na Twitterze nazwał CPAC Hungary „wydarzeniem o globalnym zasięgu” oraz chwalił „doskonałych mówców”.
„W 2016 roku Ordo Iuris przygotowało projekt całkowitego zakazu aborcji w Polsce i poparło działania mające na celu zwiększenie ograniczeń aborcyjnych w 2020 roku. Obecnie prowadzi kampanię mającą na celu monitorowanie przestrzegania prawa aborcyjnego w polskich szpitalach. Co najmniej trzy kobiety zmarły od stycznia 2021 roku, kiedy prawo zostało zaostrzone, po odmowie ratującej życie opieki zdrowotnej” – opisywał dalej portal Bylinetimes.
Przypomnijmy: ta konferencja odbyła się, gdy trwała już wojna w Ukrainie. Kiedy wiadomo już było, że premier Węgier Victor Orbán jako jedyny szef państwa w Unii Europejskiej okazuje sympatię Putinowi, zaś Węgry są najbardziej gorliwym obrońcą interesów Rosji w Europie. Właśnie w takim momencie na spotkanie środowiska wspierającego Orbána poleciał polski eurodeputowany z rządzącej koalicji oraz prezes polskiego instytutu zbliżonego do kręgów rządowych.
W Budapeszcie pojawili się też dwaj związani z Polską amerykański aktywiści: Matthew Tyrmand i Jack Posobiec. Obu opisywałam dwa lata temu w serii artykułów na temat siatki #MEGA.
Za prezydentury Trumpa byli łącznikami między środowiskami związanymi z Donaldem Trumpem a polską prawicą. Po przegranej Trumpa siatka straciła na znaczeniu i przeformowała się. Zaś po wybuchu wojny w Ukrainie polskie władze podjęły na tyle ścisłą współpracę z administracją obecnego prezydenta Joe Bidena, że Polska przestała być europejskim centrum międzynarodówki populistycznych nacjonalistów. Jej miejsce zajęły Węgry. Tym samym Tyrmand i Posobiec ograniczyli (chwilowo?) zainteresowanie naszym krajem.
Matthew Tyrmand to publicysta, syn powieściopisarza Leopolda Tyrmanda. W USA jest związany z Project Veritas – kontrowersyjną, prawicową inicjatywą antyaborcyjnego działacza Jamesa O`Keeffe i miliardera Erika Prince`a, założyciela prywatnej firmy wojskowej Blackwater.
Współpracuje też ze Steve`em Bannonem, byłym doradcą Donalda Trumpa, współtworząc z nim internetowy program War Room. Bannon jest oskarżony o oszustwa, pranie brudnych pieniędzy i zmowę przestępczą. Tyrmandowi to najwyraźniej nie przeszkadza.
W 2016 roku Tyrmand był doradcą ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego. Pisał wówczas artykuły o Polsce do skrajnie prawicowego amerykańskiego portalu Breitbart, był też felietonistą w „Do Rzeczy”, a później we „Wprost”. Już wtedy zachwycał się Bannonem. Dziś u niego w programie donosi o kolejnych sukcesach „chrześcijańskich konserwatystów” w Europie.
A gdy w Brazylii przegrał Jair Bolsonaro, Tyrmand opublikował na Twitterze całą serię wpisów, w których podważał oficjalne wyniki głosowania. Wciąż podtrzymuje niektóre kontakty w Polsce – jest regularnym gościem Michała Rachonia w anglojęzycznej stacji TVP World, prowadzonej przez TVP. Tylko w październiku wypowiadał się w „Rock Rachon” siedem razy. Był przedstawiany jako „polsko-amerykański dziennikarz”.
Jack Posobiec to dziennikarz o radykalnych poglądach i sieciowy influencer, gorący zwolennik Trumpa. W latach 2017-2020 bardzo interesował się Polską. Przyjeżdżał do Warszawy, brał udział w Marszu Niepodległości, nawiązał bliższe kontakty z posłem PiS Dominikiem Tarczyńskim, spotkał się z liderem Ruchu Narodowego Krzysztofem Bosakiem.
Natomiast w USA, jak opisał think tank SPLC Center, który przeprowadził śledztwo na temat działalności Posobca, „był zauważany przez prezydenta Trumpa, a przez lata współpracował z białymi supremacjonistami, neofaszystami i antysemitami”.
To on upowszechnił wykradzione maile ze sztabu Emmanuela Macrona w 2017 roku, gdy polityk po raz pierwszy startował w wyborach prezydenckich. Cała akcja uważana jest za rosyjską operację, choć do tej pory nie wykryto mocnych dowodów. Posobiec wyjaśniał, że na wyciek natknął się przypadkiem – i udostępnił. Co ciekawe, ów przypadek miał miejsce, gdy Posobiec siedział w hotelu należącym do Donalda Trumpa i szykował się do przyjęcia wydawanego przez Milo Yiannopoulosa, kontrowersyjnego dziennikarza skrajnie prawicowego portalu Breitbart.
Po przegranych przez Trumpa wyborach prezydenckich w 2020 roku wspierał kampanię „Stop the Steal”, podważającą wyniki wyborów i szerząca kłamstwo o ich sfałszowaniu. Amerykański think tank SPL Center zarzuca mu, że „wielokrotnie wykorzystywał swoją pozycję jako osoba publiczna do promowania rosyjskich operacji”.
Opisuje go jako „prawdopodobnie najbardziej aktywnego szerzyciela dezinformacji wśród wszystkich internetowych twórców w skrajnie prawicowym ekosystemie mediów społecznościowych”. Posobiec tym zarzutom zaprzecza.
W ostatnich miesiącach Amerykanin był kilkukrotnie wymieniany jako influencer wspierający rozpowszechnianie prorosyjskich narracji na temat wojny w Ukrainie.
I to właśnie z Posobcem na CPAC Hungary dyskutował polski europoseł Patryk Jaki. Obaj wzięli udział w panelu „United we stand, devided we fall”.
Zaledwie trzy miesiące później, w sierpniu, kolejna konferencja CPAC odbyła się w Teksasie. Miała wyraźny kontekst wyborczy i jednoznacznie wspierała kandydatów Donalda Trumpa. Choć stanowe konferencje CPAC nie są rzadkością, ta była wyjątkowa: pojawił się na niej zarówno Donald Trump, jak i Victor Orbán. Gdy obecność tego drugiego wywołała poruszenie opinii publicznej, główny organizator Matt Schlapp napisał na Twitterze: „Tak, wspieramy liderów, którzy odrzucają globalizację, socjalizm, nielegalną migrację i dbają o obronę rodzin, suwerenności narodowej i tradycyjnych wartości”.
CPAC wydało nawet oświadczenie, w którym podkreśliło, że premier Węgier jest „wiodącym głosem” w Europie, walczącym o swój naród oraz o „każdego, kto wierzy w suwerenność narodową”. „On i prezydent Trump nawiązali specjalne stosunki, ponieważ obaj rozumieją, że nie powinniśmy być kontrolowani przez radykalnych, wzburzonych korporacjonistów lub miliarderów, którzy uważają, że zwykłym ludziom nie można ufać przy podejmowaniu decyzji, które dotyczą ich samych”.
Zaś przed konferencją Taylor Budowich, szef komunikacji Donalda Trumpa, opublikował na Twitterze zdjęcia byłego prezydenta USA z premierem Węgier. „Wspaniale spędzam czas z moim przyjacielem” – zacytował Trumpa. Przyjaźń Trumpa z Orbánem została więc ujawniona i usankcjonowana. Wszystko w czasie wojny Rosja-Ukraina, gdy sympatia Orbána wobec Putina nabrała specjalnego znaczenia.
Ta przyjaźń, poszerzona o wspólnotę interesów z Hiszpanem Santiago Abascalem, stanowią dziś fundament międzynarodówki populistycznych nacjonalistów. Premier Mateusz Morawiecki jest obecnie w specyficznej sytuacji: próbuje do tej grupy należeć, ale jednocześnie chce wywalczyć w niej zmianę nastawienia wobec Rosji. Marne są szanse, że mu się to uda.
Politycy sympatyzujący z Putinem, a przynajmniej dystansujący się wobec obecnego stanowiska UE i administracji Joe Bidena wobec Ukrainy, mają w tej grupie znacznie silniejszą pozycję niż Morawiecki.
Zwłaszcza Orbán po kolejnym zwycięstwie wyborczym czuje, że naprawdę ma władzę i chce więcej. A być może przyjaźń z Trumpem dodaje mu skrzydeł… Węgrzy właśnie poinformowali o uruchomieniu finansowanego przez rząd Orbána think tanku w Brukseli. Inaugurację działalności zaplanowano na 15 listopada. Odbędzie się wówczas konferencja na temat przyszłości Europy. Wśród prelegentów będą Brytyjczycy, Włosi, Węgrzy i… Polacy. Według Hungary Today zaplanowano wystąpienie polskiej naukowczyni Moniki Gabrieli Bartoszewicz, autorki książki „Festung Europa”.
Oplatanie Europy i USA siecią powiązań populistycznych nacjonalistów trwa.
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze