0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: SAUL LOEB / AFPSAUL LOEB / AFP

Co najmniej 27 ofiar, 12 tysięcy zniszczonych budynków i kilkadziesiąt miliardów dolarów strat — to wstępny bilans styczniowych pożarów w Los Angeles w Kalifornii. Do katastrofy przyczyniła się zmiana klimatu — podali naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Klimatolodzy oszacowali, że globalne ocieplenie istotnie wpłynęło na poziom wysuszenia krzewów i traw, które łatwo zajęły się ogniem. Bez zmiany klimatu Kalifornia nadal byłaby zagrożona pożarami, jednak byłyby "mniejsze i mniej intensywne” – podkreślają naukowcy.

Dwa tygodnie po wybuchu pożarów, jednej z najkosztowniejszych klęsk żywiołowych w historii Stanów Zjednoczonych, obejmujący stanowisko prezydent Donald Trump wycofał USA z Porozumienia Paryskiego.

Cel 1,5 stopnia już dziś niemal niemożliwy

USA dołączą tym samym do Iranu, Libii i Jemenu — jedynych państw, które nie są częścią Porozumienia. Dokument, podpisany podczas konferencji klimatycznej COP w Paryżu w 2015 roku, określa działania mające doprowadzić do ograniczenia emisji dwutlenku węgla. W efekcie ocieplenie klimatu powinno zatrzymać się na 2 stopniach Celsjusza w stosunku do ery przedindustrialnej — choć naukowcy rekomendowali, by było to 1,5 stopnia. Ten cel wydaje się już niemożliwy do osiągnięcia. Według raportu unijnej agencji klimatycznej Copernicus 2024 rok był najcieplejszym rokiem w historii w liczącej ok. 250 lat historii pomiarów temperatury na świecie. Był aż o 1,6°C cieplejszy od średniej z okresu przedindustrialnego.

Niedawne badanie przeprowadzone przez grupę Climate Action Tracker wykazało, że gdyby każdy kraj zrealizował swoje klimatyczne zobowiązania, i tak nie udałoby się zatrzymać ocieplenia na poziomie 1,5°C. Według raportu, do końca stulecia średnia temperatura na świecie wzrosłaby o około 2,6°C ponad poziom sprzed epoki przemysłowej.

Przeczytaj także:

Jak decyzja Donalda Trumpa wpłynie na dalszą walkę z kryzysem klimatycznym?

Porozumienie Paryskie bez USA. Znowu

Wycofanie się z Porozumienia to powtórka z pierwszej kadencji Donalda Trumpa. W 2017 roku, po zaprzysiężeniu, zapowiedział otwarcie procedury wykreślenia Stanów Zjednoczonych z klimatycznych celów. Jego administracja podkreślała, że reguły zawarte w Porozumieniu są „okropne”, „jednostronne” oraz są ”totalną katastrofą”. Trump dodał, że „został wybrany do reprezentowania obywateli Pittsburgha, a nie Paryża”. Prezydent uważa, że zmiana klimatu jest zmyślona, a za całą sprawą stoją Chiny, które mają w ten sposób spiskować, by osłabić amerykańską gospodarkę.

Oficjalnie USA wycofały się w 2019 roku. „Prezydent Trump podjął decyzję o wycofaniu się z Porozumienia Paryskiego przez niesprawiedliwe obciążenia ekonomiczne nałożone na amerykańskich pracowników, przedsiębiorców i podatników” – mówił wtedy ówczesny Sekretarz Stanu Mike Pompeo. Pakt klimatyczny zakłada jednak roczny okres wypowiedzenia. USA zostały więc wykreślone z Porozumienia dopiero 4 listopada 2020 – dzień wyborach prezydenckich, które wygrał Joe Biden. Jedną z jego pierwszych decyzji był powrót do ambicji klimatycznych i podpisanie międzynarodowego dokumentu. Powrót do Porozumienia jest znacznie szybszy niż wycofanie się z niego — po miesiącu Stany Zjednoczone znów widniały na liście sygnatariuszy.

Porozumienie Paryskie kontra amerykańska gospodarka

Donald Trump już podczas kampanii informował, że powtórzy swój krok z pierwszej kadencji. Po objęciu stanowiska 20 stycznia 2025 wydał dekret, w którym pisze: „W ostatnich latach Stany Zjednoczone rzekomo przyłączyły się do międzynarodowych porozumień i inicjatyw, które nie odzwierciedlają wartości naszego kraju ani naszego wkładu w realizację celów gospodarczych i środowiskowych. Co więcej, te porozumienia kierują pieniądze amerykańskich podatników do krajów, które nie wymagają ani nie zasługują na pomoc finansową w interesie narodu amerykańskiego. Polityką mojej administracji jest stawianie interesów Stanów Zjednoczonych i narodu amerykańskiego na pierwszym miejscu w rozwoju i negocjowaniu wszelkich umów międzynarodowych, które mogą zaszkodzić lub stłumić amerykańską gospodarkę”.

Dalej informuje, że ambasador USA przy ONZ „niezwłocznie złoży formalne pisemne powiadomienie o wycofaniu się Stanów Zjednoczonych z Porozumienia Paryskiego. (...) Stany Zjednoczone uznają swoje wycofanie się z Porozumienia i wszelkie towarzyszące mu zobowiązania za skuteczne natychmiast po tym postanowieniu powiadomienia”. To oznacza, że Donald Trump, mimo rocznego okresu wypowiedzenia, zamierza od początku swojej kadencji ignorować cele klimatyczne, do których zobowiązane są USA. W 2015 roku, podpisując Porozumienie, Stany zobowiązały się ograniczyć emisje gazów cieplarnianych o minimum 26-28 procent do 2030 roku w stosunku do poziomów z 2005 roku.

Trump wydał tego samego dnia kilkanaście innych postanowień, w tym kilka dotyczących polityki klimatycznej i środowiskowej. Jeden z nich brzmi „Ludzie są ważniejsi od ryb: powstrzymanie radykalnego ekologizmu w celu zapewnienia wody dla południowej Kalifornii”. W innym czytamy: „Ameryka jest błogosławiona obfitością zasobów naturalnych, które historycznie napędzały dobrobyt gospodarczy naszego narodu. W ostatnich latach uciążliwe i motywowane ideologicznie regulacje utrudniały rozwój tych zasobów, ograniczały wytwarzanie niezawodnej i niedrogiej energii elektrycznej, zmniejszały liczbę tworzonych miejsc pracy i powodowały wysokie koszty energii dla naszych obywateli”.

Trump spowolni odejście od paliw kopalnych

Bez skutecznej transformacji energetycznej Stanów Zjednoczonych utrzymanie zmian klimatycznych w bezpiecznych ryzach będzie niemożliwe. Mowa o drugim co do wielkości emitencie gazów cieplarnianych na świecie, który w ostatnich latach wypuszczał jednak do atmosfery coraz mniej dwutlenku węgla. W 2023 roku USA odpowiadały za 4,9 miliarda ton emisji CO2 z przemysłu, energetyki i transportu. To niebotyczna wartość, jednak jej osiągnięcie oznacza powrót Stanów do poziomów z końcówki lat 80.

Suma emisji wszystkich gazów cieplarnianych za 2022 rok wynosi z kolei 6,5 mld ton ekwiwalentu CO2 – czyli wszystkie z mierzonych substancji wpływających na klimat działają na ocieplenie tak, jak właśnie tak, jak 6,5 mld ton dwutlenku. Znów mamy do czynienia z potężną liczbą. Mimo wszystko to najniższa liczba wartość od początku lat 90., nie licząc pandemicznego 2020 roku. Emisje spadały mimo pierwszej kadencji prezydentury Donalda Trumpa i zapowiedzi powrotu do paliw kopalnych.

Niezależnie od swoich postępów Stany Zjednoczone odpowiadają za 13,5 proc. wszystkich emisji CO2 na świecie, ustępując jedynie Chinom z udziałem 31,5 proc. Wynika to między innymi z utrzymującego się uzależnienia energetyki od paliw kopalnych (na których wykorzystaniu opiera się 60 proc. produkcji energii) i mocnej pozycji indywidualnego transportu samochodowego (sektor transportowy w 94 proc. napędzają tradycyjne paliwa wytworzone z ropy naftowej). 45 proc. Amerykanów nie ma dostępu do żadnej formy transportu publicznego.

Komentatorzy zwracają uwagę na daleką drogę do osiągnięcia celu redukcji emisji wyznaczonego przez Joe Bidena, który do 2030 roku chciał ograniczyć je o 61 proc. względem poziomu z 2005 roku. Według analizy think-tanku Rhodium Group kolejne 4 lata rządów Trumpa mogłyby oznaczać, że zamiast 61 emisje Stanów Zjednoczonych spadną o 24 do 40 proc. poniżej wartości sprzed 20 lat.

Trump za pierwszej kadencji nie uratował węgla

W ten sposób mogłoby zadziałać odrzucenie przez Trumpa punktów ustawy o redukcji inflacji (Inflation Reduction Act) z 2022 roku. Jednym z jej głównych założeń był zwrot ku odnawialnym źródłom energii i wstrzymanie nowych pozwoleń na dzierżawę terenu należącego do rządu federalnego pod wydobycie paliw kopalnych.

Analitycy Rhodium Group zwracają uwagę na paradoks wzrastających kosztów życia w przypadku spełnienia deklaracji Trumpa. Wynikać to może między innymi z wycofania instrumentów podatkowych finansujących tańszą produkcję energii z odnawialnych źródeł przy jednoczesnym wzroście zapotrzebowanie na energię. W przygotowanym przez Rhodium scenariuszu zakładającym wysoki wzrost emisji roczne wydatki amerykańskich gospodarstw domowych mogłyby wzrosnąć o niemal 500 dolarów do 2035 roku.

Eksperci podkreślają jednak, że realizacja hasła “Drill, baby, drill” i innych obietnic Trumpa nie jest gwarantowana. W 2020 roku fatalny stan branży węglowej w USA opisywał „New York Times”. Dziennik zwracał uwagę na przychylność Trumpa wobec antyklimatycznych lobbystów, których zapraszał do swojej administracji. Jednocześnie wspierał kopalnie dotacjami (jedna z nich otrzymała na podtrzymanie wydobycia aż miliard dolarów) i łagodził środowiskowe regulacje (dotyczące na przykład jakości powietrza). Jak zwracali uwagę dziennikarze, nie powstrzymało to odwrotu od węgla w USA.

„Od czasu inauguracji Trumpa, 145 jednostek spalających węgiel w 75 elektrowniach zostało wyłączonych, eliminując 15 procent krajowej mocy węglowej, wystarczającej do zasilenia około 30 milionów gospodarstw. Jest to najszybszy spadek mocy elektrowni węglowych w ciągu jednej kadencji prezydenckiej, znacznie szybszy niż za kadencji prezydenta Baracka Obamy” – zwracał uwagę „NYT”.

Waszyngton się wypisuje, Ameryka zostaje

Sprawczość Trumpa ogranicza federalny system polityczny kraju, który daje spore uprawnienia władzom stanowym. Te w niektórych przypadkach nie chcą słyszeć o odejściu od proklimatycznych regulacji i inwestycji w czyste źródła energii. “Zielone” władze stanowe i lokalne skupia inicjatywa America is All In. W zasięgu terenów należących do koalicji mieszkają dwie trzecie populacji USA, odpowiadają one też za trzy czwarte PKB całego państwa. Jej członkowie chcą zadbać o to, by USA w jak największym stopniu wypełniła postanowienia z Paryża.

“Nasi przywódcy muszą zmierzyć się z rzeczywistością – skutki zmian klimatycznych są wyraźnym i obecnym zagrożeniem. To nie jest czas na chowanie głowy w piasek i udawanie, że coraz bardziej niszczycielskie, niebezpieczne i kosztowne katastrofy nie będą zmierzać w naszą stronę; są i będą się pogarszać, jeśli nie przyjmiemy przyszłości czystej energii” – mówiła w reakcji na decyzję Trumpa o wycofania się z Porozumienia Paryskiego Gina McCarthy, była doradczyni prezydenta Stanów Zjenoczonych ds. klimatu i współtwórczyni America is All In. Organizacja w odpowiedzi na kroki Waszyngtonu stawia na oddolne działania, opierające się na sile lokalnych stowarzyszeń, szkół, ale i władz stanowych i rządzących w największych miastach, takich jak Chicago czy Phoenix.

Niektóre z inicjatyw idących wbrew polityce Trumpa muszą jednak zyskać akceptację Białego Domu. Tak jest choćby w przypadku kalifornijskiej inicjatywy Advanced Clean Cars. Regulacje zakładają, że w 2035 roku wszystkie nowe samochody sprzedane na terenie stanu będą elektrykami lub hybrydami ładowanymi z gniazdka.

USA ze statusem obserwatora

Co wycofanie się USA z Porozumienia Paryskiego oznacza dla świata?

Już w trakcie pierwszej kadencji Trumpa dr Krzysztof Księżopolski z Katedry Studiów Politycznych SGH komentował w OKO.press: "Przypomnijmy sobie, co się stało, kiedy USA nie ratyfikowały porozumienia z Kioto, które poprzedzało to paryskie? Stało się to, że Stany Zjednoczone ograniczyły emisje gazów cieplarnianych oraz przestały być największym światowym emitentem. Nie można więc powiedzieć, że ten krok oznacza całkowitą rezygnację z walki ze zmianami klimatu na świecie i w samych Stanach, bo tak się nie stanie”.

Już po drugiej wygranej Trumpa jesienią 2024 roku Bill Hare, szef organizacji Climate Analytics i były współautor raportów klimatycznych IPCC mówił: „Jeśli Trump spełni swoją groźbę wycofania się z Porozumienia Paryskiego, największym przegranym będą Stany Zjednoczone. Byliśmy już w tej sytuacji — wycofanie się USA za pierwszej prezydentury Trumpa nie spowodowało załamania się porozumienia, jak przewidywali niektórzy eksperci”.

Stany Zjednoczone nie odetną się całkowicie od polityki klimatycznej ONZ — uzyskają teraz status obserwatora. Będą również mogły uczestniczyć w konferencjach COP. Kolejna, trzydziesta konferencja klimatyczna, odbędzie się w listopadzie w Brazylii.

Porozumienie Paryskie przetrwa

Komentarze płynące z całego świata są mieszane. Eksperci są jednak zgodni, że Porozumienie Paryskie przetrwa to (drugie już) trzęsienie ziemi.

„Politico” podkreśla, że wpływ wygranej Trumpa na politykę klimatyczną widać było podczas COP29 w Azerbejdżanie, konferencji, która odbyła się tuż po wyborach prezydenckich w USA. „Powrót Trumpa ośmielił zwolenników ropy, gazu i węgla, takich jak Arabia Saudyjska, Rosja i Chiny, osłabił zaufanie do obietnic USA i utrudnił krajom narażonym na zmiany klimatu oczekiwanie na lepszą umowę” – pisze portal.

Eksperci po ponownym wycofaniu się USA z Porozumienia Paryskiego komentują, że ten krok utrudni dążenie do celu 1,5°C. Jednak jego powodzenie nie zależy wyłącznie od administracji Trumpa, a przede wszystkim od wysiłków innych państw, a w perspektywie wieloletniej — od decyzji następnych prezydentów USA.

„To naprawdę niefortunny rozwój wydarzeń, że największa gospodarka świata i jeden z naszych najbliższych sojuszników w walce ze zmianą klimatu wycofuje się z Porozumienia Paryskiego. Pomimo tego nadal jesteśmy zaangażowani we współpracę z USA i naszymi międzynarodowymi partnerami w celu rozwiązania pilnego problemu zmiany klimatu. Porozumienie Paryskie ma silne podstawy i pozostanie w mocy” – powiedział Wopke Hoekstra, unijny komisarz ds. działań w dziedzinie klimatu.

Laurence Tubiana, szefowa European Climate Foundation skomentowała: „Obecny kontekst jest zupełnie inny niż w 2017 r. Za globalną transformacją stoi niepowstrzymany pęd ekonomiczny, z którego skorzystały i którym przewodziły Stany Zjednoczone. Teraz ryzykują utratę”. Trump nie bierze pod uwagę faktu, że nawet przy jego niechęci do polityki klimatycznej, emisje gazów cieplarnianych będą spadać — energia z odnawialnych źródeł energii będzie się bardziej opłacała niż dalsze wykorzystywanie paliw kopalnych.

„Nieodpowiedzialność Trumpa nie jest zaskoczeniem” – powiedziała cytowana przez „New York Times” Christiana Figueres, kostarykańska dyplomatka i architektka Porozumienia Paryskiego z 2015 r. „Z czasem Trumpa już nie będzie, ale historia będzie wskazywać na niego i jego przyjaciół z branży paliw kopalnych bez żadnego przebaczenia”.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze