0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

AKTUALIZACJA. Tekst powstał po ogłoszeniu wyników badania exit poll. Dokładniejsze badanie late poll, już częściowo skorygowane o realne wyniki, daje wynik 50,7 proc. dla Karola Nawrockiego i 49,3 proc. dla Rafała Trzaskowskiego. To różnica wciąż w granicach błędu, który w tym badaniu wynosi 1 pkt proc. Ale Karol Nawrocki w tej chwili jest o krok od Pałacu Prezydenckiego.

Wynik 50,3 proc. do 49,7 proc. należy czytać ze zrozumieniem, nie kierując się chęcią, marzeniami, antypatią lub innymi emocjami. Błąd pomiaru wynosi tu 2 pkt proc., czyli z prawdopodobieństwem bliskim pewności można powiedzieć, że

  • wynik Rafała Trzaskowskiego mieści się w przedziale 48,3 – 52,3 proc.,
  • a wynik Karola Nawrockiego 47,7 proc. – 51,7 proc.

W prognozie OKO.press, jaką opublikowaliśmy w piątek 30 maja, na podstawie sondażu Ipsos dla OKO.press i analizę przepływów kolejnych elektoratów, a także szacunek głosów zagranicznych, doszliśmy do wniosku, że Rafał Trzaskowski ma szansę wygrać 50,76 do 49,24 (to dla OKO.press dodatkowy powód, by podany wynik exit poll się nie zmienił).

Przeczytaj także:

Ktoś mógłby się dziwić, skąd taka niedokładność pomiaru, skoro Ipsos przeprowadził sondaż exit poll na ogromnej próbie 50 tys. osób, po 100 przed starannie wylosowanymi 500 komisjami wyborczymi. Jednym ze źródeł jest wysoki, zapewne sięgający 20 proc. odsetek odmów. Badacze muszą domyśleć się, kto im odmawia i jakie ma poglądy, a mają do dyspozycji tylko płeć, wiek (oceniany na oko przez ankietera) i miejsce zamieszkania. Pomaga w tym specjalny program do analizy odpowiedzi, ale jego działanie jest obarczone ryzykiem.

Najpóźniej o 23:00 powinniśmy wiedzieć więcej, bo Ipsos poda tzw. late poll, oparty w połowie na wywieszonych przez komisje już policzonych wynikach, i tylko w połowie na sondażu. Ok. 1 w nocy poznamy late poll po policzeniu wyników przez 90 proc. komisji (z owej próby 500). I wtedy zyskamy niemal pewność.

Jak on to zrobił?

Jeśli Rafał Trzaskowski rzeczywiście wygra wybory, należy mu złożyć gratulacje (nie zapominając o roli budzącej bezbrzeżne zaufanie Małgorzaty Trzaskowskiej). Bo zadanie było piekielnie trudne.

Należy wyrazić uznanie rzeszom wyborców, a przede wszystkim wyborczyń, które poszły tłumnie głosować. Mimo wszystkich rozczarowań poszliśmy bronić polskiej demokracji.

W I turze wyborów trzej prawicowi kandydaci – Karol Nawrocki, Sławomir Mentzen i Grzegorz Braun, zdobyli razem o ponad milion głosów więcej niż Trzaskowski, Hołownia, Biejat i Zandberg, którego doliczamy tu ze względów historycznych. W październiku 2023 PiS i Konfederacja przegrali z przyszłą koalicją KO, TD i NL o 2,4 mln głosów. Wyglądało się, że tego wychylonego w prawo wahadła nikt nie zatrzyma.

Zwycięstwo Trzaskowskiego byłoby odwróceniem tego niepokojącego trendu. I odwrotnie, jego porażka dodałaby energii polskiej skrajnej prawicy (już nie ma innej), a na czele państwa stanąłby człowiek o niepokojącej przeszłości, wyznawca siły, który w ciągu kilku miesięcy z zagubionego prostaka zamienił się w brutalnego demagoga.

Bardzo trudno jest wygrać wybory prezydenckie, opowiadając się za rządem. Analizowaliśmy w OKO.press nastroje i postawy wobec rządu Donalda Tuska, wskazując, że te wybory będą plebiscytem. Na szczęście Nawrocki nie potrafił tego wykorzystać, zapominając o swym haśle wyborczym „dobre życie Polaków”. Stało się tylko źródłem kpin na temat przeszłości kandydata.

I wreszcie, sama kampania Trzaskowskiego. Przez dłuższy czas stosował (razem z całym prawie rządem) prawicową mimikrę, ale nie zyskał zwolenników na prawicy, a zdemobilizował elektorat 15 października, który zawiódł w głosowaniu 18 maja.

Końcówka była lepsza, z pomysłem wyborczego wiecu w dialogu z publicznością, w którym Trzaskowski, zamiast powtarzać w kółko te same hasła, pokazał szacunek i zainteresowanie ludzkimi sprawami. Został „kandydatem obywatelskim” w odróżnieniu od Nawrockiego, kandydata partyjnego o powiązaniach z grupami obywateli, jakich wolelibyśmy nie promować.

Zachował też umiar w atakowaniu swego rywala, co sprawiło, że w morzu oburzenia po każdej aferze, jego głos było słychać lepiej.

Wymiar globalny

Zwycięstwo Trzaskowskiego byłoby też radosną kontrą do światowego trendu wzrostu prawicowego populizmu, który wyrastając na kryzysie demokracji liberalnej i tradycyjnych mediów, podbija kolejne kraje.

Polska w 2023 roku stała się przykładem, że z prawicą można jednak wygrać. Dołączenie Nawrockiego do szeregu Trumpa, Orbána, Erdoğana, to byłby smutny dzień także dla sił demokratycznych w Europie i dla zmrożonego strachem amerykańskiego społeczeństwa.

Co dalej?

Zwycięstwo Trzaskowskiego byłoby wielką szansą polskiej demokracji, ale i wyzwaniem, w którym wiele zależy od tego, czy prezydent spełniłby swoje obietnice, że będzie niezależny wobec rządu.

Prezydent Trzaskowski musiałby w imieniu swojej formacji postawić przed sobą i nami wszystkimi pytanie, dlaczego dwaj konfederaci zgarnęli w I turze ponad 4 mln głosów? Dlaczego ponad milion Polek i Polaków poparło takie faszyzujące monstrum jak Braun, w tym aż 10 proc. trzydziestolatków? Co się dzieje z młodymi (18-39 lat) mężczyznami, których wymarzonym prezydentem jest Mentzen? To już wręcz kulturowy problem, co się dzieje z tymi facetami?

Co zrobić z buntem młodych, którzy nie chcą już duopolu PiS-KO? Jak poważnie zająć się ich problemami?

Prezydent powinien też postawić kwestię rozliczenia rządu. Jakie błędy popełnił w działaniu i komunikowaniu się, stając się teatrem jednego aktora, który nie potrzebuje nawet rzecznika, bo wszystko, co trzeba, sam napisze na X?

Może gdyby wygrał, Rafał Trzaskowski przedstawiłby śmielszą niż w kampanii wizję Polski liberalnej, demokratycznej, równościowej? Może, zamiast ograniczać świadczenia ukraińskim dzieciom, przyjrzałby się polityce migracyjnej i zapytał, jak wykorzystać potencjał migrantów w kraju, w którym rocznie umiera ponad 100 tys. ludzi więcej, niż się rodzi?

Czy wolno mieć nadzieję, że poza kluczową kwestią zadbania o narodowe bezpieczeństwo, Trzaskowski wystąpiłby z inicjatywą ograniczenia władzy polityków i ich kontroli nad mediami publicznymi i spółkami skarbu państwa (co było w obietnicach wyborczych)?

Czy zadbałby o to, by bardziej dopuścić do głosu społeczeństwo obywatelskie? Oddać więcej decyzji samorządom?

Wszystkie te pytania zadamy sobie w nocy i rankiem 2 czerwca, jeśliby wygrał Rafał Trzaskowski. Bo jeśli wygrał Karol Nawrocki, zawiśnie nad nami pytanie, jak uciec przed prawicowym fatum. Jak doprowadzić do tego, by mimo chaosu, jaki nas czeka, prawica nie wygrała wyborów parlamentarnych 2027?

Wariant ukradzionych wyborów?

Jeśli Trzaskowski wygra, nie spodziewajcie się kurtuazji ze strony Karola Nawrockiego. Jest prawdopodobne, że prawica polska – tak jak Trump w 2020 roku – uzna, że wybory zostały jej ukradzione. Protest wyborczy trafi do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, opanowanej przez neosędziów.

Jeśli wygra Nawrocki, będzie rozpacz w szeregach zwolenników Polski liberalnej, równościowej, nowoczesnej i europejskiej. Będą perturbacje, będzie zamieszanie. Z Pałacu Prezydenckiego usłyszymy głos – jak to ujął Sławomir Mentzen – niezbyt lotnego osiłka.

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze