0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot . Kuba Atys / Ag...

Na zlecenie Onetu IBRIS zapytał respondentów, na kogo by zagłosowali/ły, gdyby wybory prezydenckie odbyły się w najbliższą niedzielę.

Trzech kandydatów uzyskało niemal identyczną liczbę wskazań:

  • Rafał Trzaskowski – 25,8 proc.
  • Mateusz Morawiecki – 24,9 proc.
  • Szymon Hołownia – 24,6 proc.

Biorąc pod uwagę trzyprocentowy błąd statystyczny, nie można przesądzić, który z polityków znalazłby się w drugiej turze wyborów. Teoretycznie możliwe jest zarówno starcie Trzaskowski–Hołownia, jak i Morawiecki–Hołownia. Bez Trzaskowskiego.

Jeszcze kilka miesięcy temu nieobecność Trzaskowskiego w drugiej turze wydawała się niewyobrażalna. Przez całe miesiące prezydent Warszawy pozostawał najpopularniejszym polskim politykiem. Z rzadka wyprzedzał go słabnący w rankingach zaufania Andrzej Duda.

Jednak w sondażu opublikowanym 1 lutego 2024 roku przez Onet Trzaskowski traci aż 8,8 pkt proc.

Rośnie za to popularność Szymona Hołowni.

„Popularność na pstrym koniu jeździ” – komentuje współpracownik Rafała Trzaskowskiego.

Przeczytaj także:

Pierwszy krok: przygniatające zwycięstwo w Warszawie

Co najmniej dwóch polityków, sprawując obecne funkcje, myślami jest już przy prezydenturze krajowej. I horyzont to nie wybory samorządowe 7 kwietnia 2023 roku, ale wiosna/lato 2025.

Szymon Hołownia Marszałkiem Sejmu będzie (według koalicyjnej umowy) przez dwa lata. I nie kryje, że potem chce zostać prezydentem Polski. „Tak, chciałbym” – powiedział Hołownia w programie „Wybory kobiet” w TVN24 w grudniu 2023 roku.

Zapytany, czy ma takie same zamiary, Rafał Trzaskowski odpowiedział kilka dni później w TVN24: „Ja jestem prezydentem”. I zaraz dodał, że sprawowanie funkcji prezydenta stolicy to „największy możliwy zaszczyt”. W wielu wywiadach Trzaskowski powtarza, że nie wiadomo, co będzie, czasu jest dużo, za wcześnie, by się deklarować itp.

Deklaracje składają za to jego współpracownicy. Sławomir Nitras w grudniu 2023 roku powiedział w TOK FM: „Nie wydaje mi się możliwe, żeby Rafał Trzaskowski uchylił się od kandydowania w wyborach na prezydenta Polski”.

Jak nieoficjalnie słychać, celem Trzaskowskiego w warszawskich wyborach w kwietniu 2024 roku jest wygrana już w pierwszej turze – podobnie jak w 2018 roku. I to wygrana ze znaczną przewagą. Trzaskowski zdobył wtedy 56,6 proc. głosów, a drugi w kolejności Patryk Jaki (PiS) – 28,53 proc. Dziś Trzaskowski miałby potwierdzić swoją dominację wynikiem powyżej 60 proc. „Rafał musi wygrać swoje” – słyszymy.

Czy to możliwe?

Rok 2024 to nie 2018. Tak łatwo już nie będzie

W 2018 roku poza Trzaskowskim i Jakim nie liczył się nikt. Żaden z kandydatów poza nimi dwoma nie miał więcej niż 3 proc. poparcia.

Tym razem Lewica i Miasto Jest Nasze wystawią Magdalenę Biejat – senatorkę z Partii Razem. Biejat ma za sobą dwie udane kampanie i opinię osoby umiejętnie działającej poza podziałami. Nie zagrozi Trzaskowskiemu, ale może mu odebrać kilka procent. Nie wiadomo, kogo wystawi w Warszawie Trzecia Droga. Ale bez względu na nazwisko kandydatki lub kandydata też można się spodziewać wyniku dużo powyżej 0,51 proc. Jakuba Stefaniaka, kandydata PSL w 2018 roku.

Co to znaczy dla Trzaskowskiego? Że gładkiej drogi do zwycięstwa w pierwszej turze w Warszawie nie ma. A gdyby kandydat Koalicji Obywatelskiej musiał bić się w drugiej turze, byłaby to porażka. I sygnał dla Donalda Tuska, by zastanowić się nad wyborem kandydata na prezydenta Polski. Skoro Trzaskowski nawet w Warszawie nie jest pewniakiem, to jak ma sobie poradzić gdzie indziej?

Dlatego „Warszawa jest kluczowa” – mówi polityk PO.

Donald Tusk nie może jednak lekceważyć osobistej popularności Trzaskowskiego. To Trzaskowski w większym stopniu niż Tusk przyciąga progresywnych wyborców, poszerzając elektorat Platformy Obywatelskiej. A dla wyborców PO jest „domyślnym” kandydatem na prezydenta, którego już widzą w Pałacu na Krakowskim Przedmieściu.

Ale co jeśli popularność Trzaskowskiego nadal będzie spadać?

Dlaczego Trzaskowski nie jest pewny poparcia Tuska

Choć Tusk i Trzaskowski jeden przez drugiego zapewniali o łączącej ich sympatii, a w końcówce kampanii parlamentarnej 2023 występowali na wspólnych wiecach, napięcie między nimi było i jest tematem rozmów w parlamencie.

Trzaskowski i jego sztab popełnili błąd, który być może wart był prezydenturę. Kandydat PO nie pojechał na debatę do Końskich. Nie pojawił się na nieprzyjaznym terenie. Tusk takiego błędu nie zrobił. Poszedł na debatę do TVP i choć wypadł słabo, potwierdził przekonanie swoich zwolenników, że naprawdę umie się bić (inaczej niż Trzaskowski, który to mówił, ale nie spełnił obietnicy).

Ale nie to ma być najważniejszym powodem niechęci Tuska do Trzaskowskiego.

Przecież Trzaskowski rozważał stworzenie nowej partii. W 2021 roku prowadził rozmowy z Hołownią i Kosiniakiem-Kamyszem. Miało to być jednym z powodów powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki. „Czuję się współodpowiedzialny za losy Platformy” – mówił Tusk w lipcu 2021 roku. W przekonaniu niektórych naszych rozmówców Tusk miał nigdy nie wybaczyć Trzaskowskiemu próby zniszczenia Platformy.

W dodatku wyrasta coraz poważniejszy konkurent.

Hołownia gwiazdą niejednego sezonu?

Ledwo tydzień temu IBRIS odnotował rekord wszech czasów w rankingu zaufania polityków. Zaufanie do marszałka Sejmu zadeklarowało rekordowe 54,4 proc. pytanych. Poprzedni rekord należał do Andrzeja Dudy (52,2 proc.) – było to wkrótce po wyborach prezydenckich, które Duda wygrał.

Choć do tego typu rankingów należy mieć dystans (trudno powiedzieć, co właściwie mierzą), a pojedynczy sondaż prezydencki to wątpliwa podstawa do wyciągania wniosku, trudno zaprzeczyć, że Hołownia jest na społecznej fali. Zdobył popularność prowadzeniem pierwszych posiedzeń Sejmu i nie widać oznak jej spadku – wręcz przeciwnie.

Jeszcze w połowie grudnia 2023 politycy z obozu rządzącego mówili OKO.press, że kiedy ukonstytuuje się rząd Donalda Tuska i zacznie podejmować decyzje, popularność Hołowni spadnie. „Uwaga ludzi idzie tam, gdzie jest władza i prawdziwa decyzyjność” – powiedział nam jeden z liderów opozycji. Zakładał, że Hołownia będzie tracił zainteresowanie i sympatię publiczności. Na razie nie widać takiej tendencji.

„Dla ludzi Sejmflix to Hołownia. To już się zapisało w pamięci. To było silne przeżycie dla wielu osób. Nawet jeśli za jakiś czas stracą zainteresowanie, to będą pamiętali, że tego doświadczyli, że było to pozytywne i będą z tym łączyć Hołownię” – mówi osoba współpracująca z Hołownią.

Na pytanie, czy ten rodzaj przeżycia przełoży się na poparcie w postaci głosów, trudno dziś odpowiedzieć. Nie jest wykluczone, że Sejmflix pozostanie fenomenem społecznym i trendem społecznościowym i niczym więcej.

Z zaplecza Hołowni słyszymy, że kluczowe jest, żeby marszałek co kilka tygodni przypomniał się szerszej publiczności czymś, co przykuje uwagę. Trudno jest liczyć na coś porównywalnego z sukcesem obrad Sejmu, ale według współpracowników marszałka ten najważniejszy pozytywny kapitał już jest.

A jaki jest strategiczny zamysł?

W PiS obawiano się Hołowni

Wychodzenie poza polaryzację i pojednanie – to ma być fundament pod poparcie dla Hołowni. Szerokiej popularności nie zbuduje się dziś w Polsce na głębokim konflikcie, bo ten skazuje nas na pobyt w politycznych okopach. Oraz na wygraną PiS.

„Szymon nie musi być totalnie twardy. Musi być bezwzględnie prawy. Musi też wciąż tłumaczyć to, co robi i rzeczywistość w prostych słowach” .

Pytanie, co to znaczy być prawym w Polsce w 2024 roku? Gdy powołanie się na jeden lub drugi wyrok jednego, lub drugiego sądu jest deklaracją polityczną i oznacza opowiedzenie się po którejś stronie?

W otoczeniu Szymona Hołowni panuje przekonanie, że to Trzaskowski zabrał prezydenturę nie tylko jemu, ale całej ówczesnej opozycji. Gdyby Hołownia znalazł się w 2020 roku w drugiej turze, to wygrałby z Dudą – mówią współpracownicy i zwolennicy Hołowni. A nie znalazł się tam, bo Platforma „wymieniła” Małgorzatę Kidawę-Błońską na Rafała Trzaskowskiego.

Tę teorię wzmocnił Jarosław Gowin, który zeznając w Sejmie przed komisją śledczą 9 stycznia 2024 roku, powiedział:

„W obozie Zjednoczonej Prawicy nie obawiano się Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Obawiano się, że w drugiej turze zwycięzcą może być Szymon Hołownia”.

Jak będzie w 2025 roku?

Współpracownicy Hołowni są przekonani, że z kimkolwiek znajdzie się w drugiej turze – czy to będzie Morawiecki (lub inny kandydat/kandydatka PiS), czy Trzaskowski (albo inny kandydat/kandydatka KO), obecny Marszałek Sejmu wygra. Problemem pozostaje jednak dla niego to samo, co w 2020 roku: jak znaleźć się w drugiej turze?

Jaki talent ma Trzaskowski?

Przyglądając się dziś Trzaskowskiemu i Hołowni, warto zwrócić uwagę na coś jeszcze.

Donald Tusk w wirtuozerski sposób posługuje się tradycyjnymi narzędziami uprawiania polityki (spotkania w formule town hall, wiece, ale też zarządzanie partyjnymi frakcjami).

Hołownia okazał się zaś politycznym innowatorem, przynajmniej na polskim podwórku (najpierw wykorzystanie streamingów, potem nadanie obradom Sejmu ludowego wymiaru).

Jednak w przypadku Trzaskowskiego nie wydaje się, żeby miał którykolwiek z tych talentów. Jego niewątpliwym osiągnięciem jest Campus Polska Przyszłości – jedyny tego typu festiwal polityczny nie w Polsce, ale w całej Europie Środkowej. Jest to jednak wydarzenie elitarne, nieznane szerokiej rzeszy obywatelek i obywateli. W tej chwili nic nie wskazuje też na to, żeby to spośród uczestników Campusu Trzaskowski zrekrutował kadry, które będą jego politycznym zapleczem.

Czy Trzaskowski może czymś zaskoczyć?

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze