0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. AFPFot. AFP

W środę 15 czerwca Trybunał Sprawiedliwości UE wydał wyrok w sprawie C-520/21 dotyczącej kredytów frankowych – m.in. dopuszczalności żądania przez banki tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału po unieważnieniu umowy kredytu waloryzowanego.

Sprawa budziła od początku duże emocje, bo stawka jest ogromna. W połowie ubiegłego rok spraw frankowych w polskich sądach toczyło się już 105 tys. – wynika z danych KNF. A liczba takich spraw cały czas rośnie, postępowaniem sądowym objęta jest już prawie jedna trzecia wszystkich czynnych umów tego typu. Liczba wyroków sądowych w takich sprawach także rośnie: w 2022 roku było ich co najmniej 9,6 tys. (rok wcześniej – 2,8 tys.). Banki masowo przegrywają. Odsetek wyroków korzystnych dla kredytobiorców miał w ubiegłym roku wynieść aż 97 proc.

Jedną z reakcji banków na falę spraw i niekorzystne wyroki były pozwy. Banki zaczęły żądać od osób, którym sądy unieważniły umowy kredytowe, opłat za bezumowne korzystanie z przekazanego im kapitału. Pomysł był prosty: w ten sposób banki chciały zniwelować własne straty przy korzystnych dla frankowiczów wyrokach. Liczyły też bez wątpienia na efekt mrożący – chciały odwieść frankowiczów od składania pozwów.

Polskie sądy w żadnej z tych spraw nie zwróciły się do TSUE z pytaniem prejudycjalnym. Stało się tak dopiero w przypadku jednego z kredytobiorców, który wystąpił z tzw. roszczeniem zaczepnym wobec banku i zażądał nie tylko zwrotu zapłaconych rat, ale także zapłaty za korzystanie przez bank z ratalnych spłat do czasu unieważnienia umowy kredytowej. To właśnie w tej sprawie Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia zdecydował się wystąpić z pytaniami.

Czy art. 6 ust. 1 i art. 7 ust. 1 dyrektywy 93/13/EWG, a także zasady skuteczności, pewności prawa i proporcjonalności należy interpretować w ten sposób, że stoją one na przeszkodzie wykładni sądowej przepisów krajowych, zgodnie z którą strony oprócz zwrotu pieniędzy zapłaconych w wykonaniu tej umowy (bank zwraca kapitał kredytu, konsument – raty, opłaty, prowizje i składki ubezpieczeniowe) oraz odsetek ustawowych za opóźnienie od chwili wezwania do zapłaty, mogą domagać się także jakichkolwiek innych świadczeń, w tym należności (w szczególności wynagrodzenia, odszkodowania, zwrotu kosztów lub waloryzacji świadczenia) z tytułu tego, że:

1. spełniający świadczenie pieniężne został czasowo pozbawiony możliwości korzystania ze swoich pieniędzy, przez co utracił możliwość zainwestowania ich i osiągnięcia dzięki temu korzyści,

2. spełniający świadczenie pieniężne poniósł koszty obsługi umowy kredytu i przekazania pieniędzy drugiej stronie,

3. otrzymujący świadczenie pieniężne odniósł korzyść polegającą na tym, że mógł czasowo korzystać z cudzych pieniędzy, w tym mógł je zainwestować i dzięki temu uzyskać korzyści,

4. otrzymujący świadczenie pieniężne czasowo miał możliwość korzystania z cudzych pieniędzy nieodpłatnie, co byłoby niemożliwe w warunkach rynkowych,

5. wartość nabywcza pieniędzy spadła na skutek upływu czasu, co oznacza realną stratę dla spełniającego świadczenie pieniężne,

6. czasowe udostępnienie pieniędzy do korzystania może zostać potraktowane jako spełnienie usługi, za którą spełniający świadczenie pieniężne nie otrzymał wynagrodzenia?

W lutym w sprawie ukazała się opinia Rzecznika Generalnego TSUE, która wywołała radość frankowiczów i pomruk głębokiego niezadowolenia ze strony banków (oraz Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego).

Jej znaczenie szczegółowo omawiała na łamach OKO.press prof. Ewa Łętowska:

Przeczytaj także:

Dzisiejszy wyrok jest zgodny z opinią rzecznika.

TSUE: Konsument może mieć dodatkowe roszczenia

W wyroku z 15 czerwca TSUE stwierdził, że dyrektywa 93/13 nie reguluje bezpośrednio skutków nieważności umowy zawartej między przedsiębiorcą a konsumentem po usunięciu nieuczciwych warunków. To państwa członkowskie muszą określić, jakie skutki pociąga za sobą stwierdzenie o nieważności umowy.

Przepisy takie jednak nie mogą być sprzeczne z prawem UE, a zwłaszcza z celami dyrektywy, czyli ochroną konsumentów.

Oznacza to, że prawo powinno umożliwiać „przywrócenie pod względem prawnym i faktycznym sytuacji konsumenta, w której znajdowałby się on w braku umowy uznanej za nieważną, a po drugie, nie zagrażają realizacji odstraszającego skutku określonego w dyrektywie”. Trybunał stwierdził, że nie podważa tych celów „możliwość dochodzenia przez konsumenta względem banku roszczeń wykraczających poza zwrot miesięcznych rat podważała wskazane cele”. Przeciwnie, może ona wręcz „przyczynić się do zniechęcenia przedsiębiorców do włączania nieuczciwych warunków do umów zawieranych z konsumentami, ponieważ włączenie takich warunków, pociągających za sobą nieważność umowy, mogłoby rodzić konsekwencje finansowe wykraczające poza zwrot kwot zapłaconych przez konsumenta i poza zapłatę, w danym przypadku, odsetek za zwłokę”.

TSUE zaznacza jednak, że to sąd odsyłający musi dokonać ostatecznej oceny, czy takie roszczenie jest zasadne, biorąc pod uwagę okoliczności sporu i zasadę proporcjonalności.

Bank nie może czerpać korzyści z zachowania niezgodnego z prawem

Trybunał stwierdził, że konsument może domagać się dodatkowej zapłaty od banku. W drugą stronę to jednak nie działa. Zdaniem TSUE w świetle dyrektywy bank nie ma prawa żądać od konsumenta rekompensaty wykraczającej poza zwrot wypłaconego kapitału oraz poza zapłatę ustawowych odsetek za zwłokę. Przyznanie im takiego prawa pozbawiłoby dyrektywę efektu odstraszającego przedsiębiorców przed stosowaniem nieuczciwych warunków. A do tego konsumenci, którzy powoływaliby się się na dyrektywy w celu ochrony swoich praw, byliby narażeni na zapłatę takiej rekompensaty.

„Taka wykładnia groziłaby stworzeniem sytuacji, w których bardziej korzystne dla konsumentów byłoby raczej kontynuowanie wykonania umowy zawierającej nieuczciwy warunek niż skorzystanie z praw, które wywodzą oni ze wspomnianej dyrektywy” – czytamy w komunikacie.

I dalej: „Trybunał podkreślił, że w niniejszej sprawie ewentualne uznanie umowy kredytu hipotecznego za nieważną jest skutkiem stosowania nieuczciwych warunków przez Bank M. W związku z tym nie można dopuścić ani do tego, by czerpał on korzyści gospodarcze ze swojego niezgodnego z prawem zachowania, ani do tego, by otrzymał odszkodowanie za niedogodności nim wywołane”.

TSUE nie przyjął także podnoszonego przez stronę bankową argumentu dotyczącego stabilności rynków finansowych. Stwierdził, że nie ma on znaczeniu w przypadku wykładni dyrektywy, której celem jest ochrona konsumentów. „Przedsiębiorcy nie mogą obchodzić celów realizowanych przez dyrektywę ze względu na zachowanie stabilności rynków finansowych. Do instytucji bankowych należy bowiem organizacja działalności w sposób zgodny z tą dyrektywą” – stwierdzono.

KNF oraz banki krytykują „darmowy kredyt”

Chwilę po ogłoszeniu wyroku głos w jego sprawie zabrał Tadeusz Białek, prezes Związku Banków Polskich. Prawnik skrytykował rozstrzygnięcie TSUE:

„Pieniądz w czasie ma swoją wartość, bank usługę wycenił, a unieważnienie umowy przez sąd nie zmienia faktu, że umowa została wykonana. Klient korzystał z kapitału banku i nabywał nieruchomość, a dodatkowo jej wartość rynkowa urosła. Dlatego powstaje pytanie, czy dzisiejsze orzeczenie jest sprawiedliwe społecznie i czy nie ma naruszenia zasad współżycia społecznego, szczególnie jeśli porównamy sytuację kredytobiorców złotowych i frankowych”.

Białek dodał także, że koszt dzisiejszego wyroku szacowany jest na 100 mld zł i „będzie ogromnym ciosem w możliwości finansowania gospodarki przez banki i będzie poniesiony częściowo przez wszystkich klientów banków”. Oznacza to jego zdaniem, że „frankowicze odniosą wielkie korzyści”. Wyrok doprowadzić ma do „skrajnego uprzywilejowania niewielkiej grupy, a koszty związane z tym rozstrzygnięciem poniosą wszyscy klienci banków”.

W podobnym duchu wypowiedziała się Komisja Nadzoru Finansowego. W komentarzu zamieszczonym na oficjalnej stronie czytamy, że wyrok „ma negatywny wymiar z punktu widzenia polskiego sektora bankowego oraz całej polskiej gospodarki, ale także z punktu widzenia pewności prawa, interesu publicznego oraz elementarnych zasad sprawiedliwości społecznej, przyznając preferencyjne warunki traktowania wąskiej grupie kredytobiorców w postaci »darmowego kredytu«”.

„To banki są stroną uprzywilejowaną”

„Polskie sądy dostały wykładnię, jak należy stosować prawo europejskie – bankom nie należy się żadne dodatkowe wynagrodzenie i takie pozwy powinny być odrzucane. Ci klienci, którzy otrzymali takie pozwy, powinni być już spokojni. Z kolei ci, którzy z powodu takich konsekwencji obawiali się pozwania banku, mogą teraz to zrobić, bo Trybunał wyeliminował zagrożenie. Mam nadzieję, że polskie sądy zaczną ten wyrok stosować w praktyce” – mówi OKO.press Arkadiusz Szcześniak, prezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.

Działacz frankowy skomentował także krytykę sektora bankowego.

„Ten wyrok jest wyciągnięciem skutków prawnych, o których mówiliśmy 10 lat temu. To my od początku apelowaliśmy o rozwiązania systemowe. Przypomnę tylko, że Andrzej Duda, jako kandydat na prezydenta, obiecywał zakończenie tego problemu drogą ustawową. Taka ustawa miała być mniej więcej jedną piątą tego, co frankowicze wygrywają obecnie w sądach. To my wychodziliśmy z inicjatywami dobrymi dla wszystkich stron, w tym dla całej gospodarki. Sektor bankowy tego nie chciał” – twierdzi Szcześniak.

„Nie można mówić o tym, że ktoś tu jest uprzywilejowany. Wystarczy spojrzeć na zyski sektora bankowego – nie ma drugiego tak zyskownego sektora w całej Europie, zwłaszcza biorąc pod uwagę siłę nabywczą naszych zarobków. Tylko my płacimy tak wysokie raty za kredyty hipoteczne. Nawet państwa takie Rumunia mają o ok. 3 proc. niższe oprocentowanie kredytów hipotecznych i jest to oprocentowanie stałe. To ta druga strona jest wciąż uprzywilejowana, a my tylko staramy się z tym walczyć”.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze