Przewodniczący PO jeździ po Polsce. W województwie lubuskim odniósł się do zbrodni na ośmioletnim dziecku w Częstochowie. I zrobił to tak, żeby skłonić odbiorców do wniosku, że część wyborców PiS to przemocowi alkoholicy. Niestety nic w tej opowieści się nie zgadza
„Wszystko w Polsce od kilku lat jest postawione na głowie, tzn. królami życia są ci, którzy chleją, biją swoje dzieci, biją kobiety i pracą się nie zhańbili od wielu lat. Wymarzona klientela polityczna dla władzy, która sama ma sposób myślenia bardzo podobny do tej klienteli” – powiedział 11 maja na otwartym spotkaniu z wyborcami w Sulechowie lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk.
Jaki jest kontekst tych słów? To puenta dłuższego segmentu, który zaczyna się od przypomnienia morderstwa ośmioletniego Kamila z Częstochowy.
„Naprawdę jestem ostatnim człowiekiem, który chciałby w takich sprawach robić politykę” – mówi na początku przewodniczący PO do swoich zwolenników. Ale jednocześnie w kolejnych zdaniach robi dokładnie to.
Część jego diagnozy jest słuszna – przewodniczący PO podkreśla, że PiS nie zrobił zbyt wiele, by takim tragediom zapobiec. Większość ponad sześciominutowego fragmentu to jednak nacechowane emocjonalnie słowa skierowane przeciwko obecnej władzy i łączące z władzą ludzi o najniższym statusie materialnym.
Tusk mówi, że jest ostatnią osobą, która robi politykę na tragedii, a następnie łączy ludzi przemocowych, alkoholików i bezrobotnych z wyborcami PiS.
Cały fragment można przesłuchać tutaj.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Nie ma tutaj nazwania wszystkich zwolenników PiS „patologią”, alkoholikami i nierobami. Jednak Tusk twierdzi, że ludzie, których cechują takie zachowania, są idealnymi klientami politycznymi PiS. Bo – to już w domyśle – PiS dał im zasiłki i zachęcił do niepracowania. A więc partia Kaczyńskiego hoduje „patologię” i "nieróbstwo".
To bardzo problematyczna wypowiedź na wielu poziomach. Politycznie trudno znaleźć inne uzasadnienie niż wzmocnienie przekazu do własnego twardego elektoratu. Jednocześnie takimi słowami Tusk daje paliwo dla propagandy PiS, która teraz miesiącami może pokazywać tę wypowiedź jako dowód na to, że Tusk gardzi wyborcami PiS. A to ma potencjał mobilizacyjny dla potencjalnych wyborców PiS, którzy w innej sytuacji mogliby zostać w domu.
W tym tekście, zamiast rozważać polityczne motywacje i konsekwencje takich słów, skupimy się na innym zadaniu: na ile obraz, który odmalowuje tutaj Tusk, jest prawdziwy.
Wypowiedź Tuska mówi nam: w Polsce w ostatnich latach (czyli w czasach rządów PiS) wszystko postawiono na głowie i ludziom nie opłaca się pracować. Problem w tym, że żadne dane tego nie potwierdzają.
Pierwszym skojarzeniem jest program 500+. Istnieje stereotyp, że zdezaktywizował on kobiety na rynku pracy i część rodzin woli, by kobieta siedziała w domu, zamiast iść do pracy, skoro dostaje kilkaset złotych na dziecko.
Z tym stereotypem są dwa problemy. Po pierwsze, bezrobocie od lat spada, aktywność zawodowa rośnie. Po drugie, 500 złotych, szczególnie dziś, w czasach wysokiej inflacji, to nie są pieniądze, które pozwalają wychować dziecko.
Według pracy trzech badaczek: Igi Magdy (Instytut Badań Strukturalnych), Anety Kiełczewskiej (IBS) i Nicoli Brandt (OECD) z marca 2018 roku, między trzecim kwartałem 2016 roku a drugim kwartałem 2017 roku od 91 tys. do 103 tys. kobiet zrezygnowało z pracy lub jej poszukiwania przez program 500 plus.
Dlaczego tak się działo?
„W przypadku rodzin z dochodem poniżej 800 zł netto na osobę wsparcie otrzymywała rodzina także na pierwsze lub jedyne dziecko. I to ten fakt – ograniczenie dochodu na osobę pozwalające uzyskać większe świadczenie, bardziej niż same pieniądze, wpływał na decyzję kobiet o pozostaniu w domu” – mówiła dr Iga Magda w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” we wrześniu 2021 roku.
W tej samej rozmowie powiedziała też, że cały efekt zniknął, gdy w 2019 roku program rozszerzono na każde dziecko.
Bezrobocie w Polsce przez większość okresu rządów PiS jest w Polsce w trendzie spadkowym. Wyjątkiem jest rok 2020, gdy ludzie tracili pracę ze względu na zamykanie firm w trakcie walki z pandemią COVID-19.
W kwietniu 2023 roku bezrobocie wynosiło 5,3 proc. To najniższa wartość w kwietniu w historii (bezrobocie ma swoje sezonowe wahania ze względu na prace sezonowe).
PiS lubi wykorzystywać tę statystykę, by pokazać, że rządzi lepiej niż PO. To manipulacja – PO rządziła w czasach kryzysu finansowego, a następnie kryzysu strefy euro.
Dekada to też sporo czasu na rynku pracy. Dziś liczba osób w wieku produkcyjnym się kurczy. Roczniki, które przechodzą na emeryturę, są liczniejsze niż te, które na ten rynek wchodzą. W najbliższych latach bezrobocie będzie się utrzymywać na niskim poziomie, rynek pracy będzie uzupełniany migrantami.
Patrząc na bezrobocie, nie znajdziemy jednak dowodów, że ludziom nie chce się pracować. Zasiłek dla bezrobotnych w ostatnich latach wzrósł, ale wciąż jest stosunkowo niski - nie pozwala na komfortowe życie. Maksymalna dziś kwota to 1790,28 zł brutto, jeśli przepracowało się dotychczas 20 lat i przysługuje ona tylko przez pierwsze 90 dni.
Bezrobocie może być jednak mylące. Bo nie mówi nam ono o odsetku osób niepracujących wśród reszty osób w wieku produkcyjnym. To odsetek osób, które zarejestrowały się jako bezrobotne w grupie osób aktywnych zawodowo. A to znaczy, że jeśli ktoś od lat nie pracuje (i np. zajmuje się dzieckiem), to w tej statystyce się nie znajdzie.
Tutaj z pomocą przychodzi inna statystyka – aktywność zawodowa. W Badaniu Aktywności Ekonomicznej Ludności GUS to odsetek osób pracujących lub aktywnie poszukujących pracy (czyli także zarejestrowanych bezrobotnych) wśród wszystkich osób w wieku 15-89 lat.
Mierzona w ten sposób aktywność zawodowa jest dziś najwyższa od pierwszej połowy lat 90. i wynosi 58,2 proc. Ta statystyka przez całą dekadę – od 2010 do 2020 roku – była w stagnacji. Utrzymywała się między 55 a 56 proc.
Ale jeśli zmierzymy aktywność zawodową tylko wśród osób w wieku produkcyjnym (18-59 dla kobiet, 18-64 dla mężczyzn) wówczas widzimy trend wzrostowy w tym okresie.
W takim ujęciu aktywność zawodowa w czasach rządów PiS nie tylko nie spada, ale też rośnie.
Ktoś może powiedzieć – ale przecież Tuskowi chodziło o margines, więc nie można do obalania jego tez zastosować ogólnych statystyk. Jeśli jednak chodziło o małą grupę, to w jakim celu łączyć ją z wyborcami PiS? I jakie ma dowody na to, że to wyborcy PiS są alkoholikami i biją swoje dzieci?
Na spotkaniu Tusk sam mówił o tym, że jego zdaniem 90 proc. osób w Polsce „nie boi się pracy, chce pracy godnej”. A o pozostałej części społeczeństwa Tusk mówi tak:
Margines społeczny, tam, gdzie jest najwięcej przemocy, najwięcej alkoholu, tam, gdzie jest najwięcej cierpień polskich dzieci, to też jest niestety symbol czasów pisowskich w Polsce
Pełna wypowiedź brzmi tak:
„Nie ma w tym przypadku, że ten margines społeczny, tam, gdzie jest najwięcej przemocy, najwięcej alkoholu, tam gdzie jest najwięcej cierpień polskich dzieci (nazywamy to często, w zwykłych rozmowach, „ta patologia”), to też jest niestety symbol czasów pisowskich w Polsce".
Mamy więc dwa zjawiska: alkoholizm i przemoc domowa. Tusk mówi tutaj, że te zjawiska się w ostatnich latach pogłębiły. Nie pada to wprost, ale jeżeli byłyby na stałym poziomie lub spadały, wówczas byłby to też symbol również czasów PO-PSL. A przecież tego Tusk na pewno nie chciał powiedzieć.
Statystyki na temat alkoholizmu są trudniejsze do zebrania niż te z rynku pracy. Ale da się coś powiedzieć na temat trendów. W 2021 roku prof. Witold Zatoński opublikował na łamach „JAMA” [„Journal of the American Medical Association”] swoje badania na temat zgonów w stu procentach wywołanych spożyciem alkoholu.
Liczba zgonów związanych bezpośrednio ze spożywaniem alkoholu wśród mężczyzn wzrosła w Polsce z 3 256 w roku 2002 do 7 604 w roku 2017.
Ten wzrost był jeszcze bardziej widoczny w przypadku kobiet, choć kobiety umierają relatywnie rzadziej niż mężczyźni. I tak w roku 2002 odnotowano w Polsce 429 zgonów kobiet wywołanych bezpośrednio przez alkohol, tymczasem w roku 2017 ich liczba sięgnęła już 1 879.
Innymi słowy, niedawno umierało u nas z powodu picia 2,5 raza więcej mężczyzn i ponad 4 razy więcej kobiet niż 15 lat wcześniej.
Ze statystyk PARPA na temat spożycia wynika, że w Polsce jest ono bardzo stałe, szczególnie od 2009 roku, gdy podwyższono akcyzę na wszystkie rodzaje alkoholu. Wówczas wzrost spożycia zahamował.
Źródło wykresu: Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych
CBOS nasze zwyczaje alkoholowe badał ostatnio w 2010 i 2019 roku. Niewiele w naszym spożyciu się zmienia.
Źródło wykresu: CBOS
Deklaracji całkowitej abstynencji jest w 2019 r. nieco mniej (16 proc.) niż w 2010 r. (22 proc.), ale mniej jest też "entuzjastów" picia (8 proc. wobec 11 proc.). Wzrósł też odsetek pijących rzadko (56 do 50 proc.). Krótko mówiąc, w czterech badaniach nie widać wyraźnych trendów, w tym wzrostu deklaracji nadużywania alkoholu. Nie wiemy, jak te postawy zmieniały się w kolejnych czterech latach.
Pozostaje przemoc domowa i przemoc wobec dzieci. Z danych policji opracowanych przez portal Demagog wynika, że liczba przypadków przemocy wobec dzieci między 2015 a 2021 rokiem malała z roku na rok.
Podobnie trendy wyglądają w policyjnej statystyce „osób, co do których istnieje podejrzenie, że są dotknięte przemocą”. W 2014 roku było to 105 tys. osób, w 2021 roku – 75 tys. osób.
To dalej bardzo duże liczby, a pamiętajmy, że większość przypadków przemocy nie jest zgłaszana. Oficjalne liczby najpewniej pokrywają się jednak z trendami dotyczącymi przemocy w rodzinie. A to oznaczałoby, że słowa Tuska są bezpodstawne.
Tusk w Sulechowie mówił do konkretnego odbiorcy – do zwolenników PO. I odwoływał się do popularnego wśród części wyborców opozycji stereotypu: że PiS skorumpował programami socjalnymi część swoich wyborców. I że ci wyborcy w pewnej istotnej części nie pracują, żerują na państwowych daninach.
Wśród ludzi, którzy sporą część życia poświęcają na pracę, taka postawa może rzeczywiście budzić frustrację. Szczególnie jeśli idzie to w parze z poczuciem, że podatki są niesprawiedliwe. W tej historii osoba pracująca oddaje część swoich pieniędzy na to, by finansować wieczne wakacje leniwej części społeczeństwa.
Zdarzają się oczywiście przypadki, że część osób bez perspektyw porzuca pracę, że jednocześnie pobiera zasiłki (te jednak nie są w Polsce tak wysokie, by pozwalały na komfortowe życie). Nie jest to jednak kluczowa opowieść, gdy chcemy coś ważnego powiedzieć o Polsce ostatnich lat.
Opowieść Tuska może zmobilizować ludzi sfrustrowanych na przykład swoimi stosunkowo niskimi pensjami. Jednocześnie jednak może być mobilizująca dla zwolenników PiS. A przy okazji jest antagonizująca i oparta nie o dane, a o anegdoty.
Materialna sytuacja zdecydowanej większości osób w Polsce przez ostatnie osiem lat się poprawiła. Opozycja przez ostatnie lata nie potrafiła w swojej opowieści o Polsce sobie z tym poradzić. Słowa Tuska pokazują, że w roku wyborczym nie nastąpił w tym temacie żaden przełom.
Gospodarka
Polityka społeczna
Wybory
Donald Tusk
Platforma Obywatelska
Prawo i Sprawiedliwość
500+
alkoholizm
kampania wyborcza
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze