O co chodzi Tuskowi? Nadchodzi kluczowy tydzień w sprawie ważności wyborów. Czy premier chce uspokoić nastroje, czy wręcz przeciwnie? A może chce zrobić jedno i drugie na raz?
Na konferencję prasową 20 czerwca 2025 Donald Tusk przyszedł z egzemplarzem Konstytucji w czerwonych okładkach. Co prawda głównym tematem konferencji było ogłoszenie nazwiska rzecznika rządu: został nim Adam Szłapka – minister ds. europejskich i szef partii Nowoczesna. Jednak Tusk odniósł się też obszernie do kwestii ważności wyborów prezydenckich, których druga tura odbyła się trzy tygodnie temu, 1 czerwca 2025.
„Wyborcy przysługuje prawo zgłoszenia do Sądu Najwyższego protestu przeciwko ważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej na zasadach określonych w ustawie” – zacytował premier art. 129 ustawy zasadniczej.
Nadchodzący tydzień będzie kluczowy, Sąd Najwyższy będzie bowiem rozpatrywał protesty wyborcze. W niektórych komisjach wyborczych nielegalna Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN już zleciła ponowne przeliczenie głosów. Mariusz Jałoszewski z OKO.press ujawnił, że co najmniej w 8 z tych komisji głosy Trzaskowskiego przypisano Nawrockiemu.
27 czerwca (piątek) odbędą się dwa jawne posiedzenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN w tej sprawie. A do 2 lipca (następna środa) SN ma wydać decyzję o ważności wyborów. Czy na pewno stanie się to tego dnia? Nie wiadomo. Rzecznik Sądu Najwyższego Aleksander Stępkowski stwierdził w piątek 20 czerwca, że utrzymanie terminu 2 lipca „przy skali 50 tys. protestów jest to ogromne przedsięwzięcie”.
Dodał, że termin jest „instruktażowy” i jego niedotrzymanie nie ma skutków prawnych.
W międzyczasie toczy się proces polityczny. Protesty zostały wysłane, a przez media społecznościowe niosą się wezwania, by wszystkie głosy jeszcze raz przeliczyć. Politycy Platformy Obywatelskiej, która wystawiła przegranego Rafała Trzaskowskiego, pozwalają sobie na mniej lub bardziej zawoalowane sugestie, że wynik wyborów wciąż nie jest przesądzony.
Co w takiej chwili Donald Tusk przekazuje obywatelom i obywatelkom, politycznym rywalom, koalicjantom oraz członkom własnej partii?
Tusk żongluje różnymi rolami: raz mówi jako premier (gdy wyraża oczekiwania wobec prokuratury i Adama Bodnara), a raz jako zwykły obywatel, którego głos liczy się tak samo, jak innych. Zapewnia, że celem władzy wykonawczej (czyli rządu) nie jest podważenie wyniku wyborów, a jednocześnie wzywa, by głosy przeliczyć w świetle kamer.
Z szeregów Platformy Obywatelskiej słyszymy, że to wyborcy domagają się działania i pokazania determinacji. A Tusk postanowił spełnić to oczekiwanie.
Premier stwierdził, że „w interesie całego państwa polskiego, prezydenta, w interesie obywateli i w interesie przyszłego prezydenta jest rozwianie wątpliwości, bo tak stanowi konstytucja”. To zgrabne zagajenie, które bierze pod włos Karola Nawrockiego: jemu również powinno zależeć na wyjaśnieniu, co się wydarzyło i ile właściwie tych głosów dostał. Jest to zarazem oczywista oczywistość: jeśli wybory są solą demokracji (podstawowym mechanizmem wymiany władzy), to nie powinniśmy mieć wątpliwości, kto je wygrał.
Następnie Tusk odniósł się do politycznych rywali. Mówił o „histerycznej reakcji” prezydenta i „wielu polityków PiS-u, że jaki to skandal, że komuś w ogóle do głowy przychodzi, żeby sprawdzić zasadność protestu”.
Tusk miał zapewne na myśli słowa Andrzeja Dudy z 10 czerwca i Jarosława Kaczyńskiego z 17 czerwca. Prezydent napisał na portalu X między innymi: „Radzę Państwu – dobrze pilnujcie swoich oddanych w wyborach głosów! Dzisiaj naprawdę poważna ekipa zabiera się za dokonany przez Was wybór. [...] Mam wrażenie, że komuś wyraźnie nie pasuje wybór dokonany ostatnio przez Polaków”.
Natomiast Kaczyński oznajmił, że „Tusk nie umie przegrywać z godnością”, a politycy PO kwestionują wyniki wyborów.
Tymczasem Donald Tusk zapewniał w czwartek: „Oni i my jesteśmy po to, żeby – kiedy pojawiają się wątpliwości – zrobić wszystko, by to wyjaśnić, a nie coś ukryć.
Ja nie mam intencji: liczmy, liczmy, może uda się unieważnić wybory. Naprawdę nie o to chodzi”.
Premier przypomniał, że w Bielsku-Białej 160 głosów „przesunięto” z Rafała Trzaskowskiego na Karola Nawrockiego. „Doszło nie do nieprawidłowości, nie do pomyłki, tylko do regularnego, ordynarnego fałszerstwa” – stwierdził Tusk.
Według premiera takich komisji, gdzie „są zaskakujące rezultaty i gdzie, jak mówi statystyka, coś tam nie gra”, jest 800. To miejsca, gdzie „dochodziło do manipulacji, fałszerstwa albo pomyłek”.
„Każdy, kto podniósł rękę na uczciwość wyborów, będzie ścigany przez polskie prawo” – zapowiedział premier.
Wyraził oczekiwanie wobec prokuratury: „Oczekuję tego, żeby w każdym przypadku, kiedy protest ma jakiekolwiek uzasadnienie, sąd przesłał do prokuratury i żeby wszędzie tam, gdzie pojawia się jakakolwiek wątpliwość, te głosy ponownie przeliczyć”.
Powiedział też, że liczenie mogłoby się odbyć na oczach całej Polski:
„Pan prezydent pozwolił sobie na sugestię, że powtórne liczenie głosów to jakaś manipulacja.
Te głosy można przeliczyć z kamerami w ręku, z udziałem pełnomocników. Nie ma żadnego technicznego, organizacyjnego problemu, żeby wszystko było na stole, żeby cała Polska widziała, że tam, gdzie jest to potrzebne, przeliczamy głosy uczciwie i transparentnie”.
Jeszcze dwa tygodnie temu wypowiedzi Tuska w sprawie ważności wyborów zdawały się bardziej uspokajające. 6 czerwca 2025 napisał na portalu X (dawniej Twitter):
„Każdy zgłoszony przypadek nieprawidłowości w liczeniu głosów jest sprawdzany i analizowany. Ewentualne fałszerstwa są badane i będą ukarane. Protesty trafią do Sądu Najwyższego. Rozumiem emocje, ale zakładanie z góry, że wybory zostały sfałszowane, nie służy polskiemu państwu”.
Już wtedy było wiadomo o nieprawidłowym (odwrotnym) przypisaniu głosów Karolowi Nawrockiemu i Rafałowi Trzaskowskiemu w Krakowie i Mińsku Mazowieckim, coraz liczniejsze były informacje o innych nieprawidłowościach dodatkowo nagłaśniane przez sieć społecznościową Romana Giertycha. A sam poseł pisał wprost o możliwościach fałszerstw i przekrętów.
Cztery dni później, 10 czerwca 2025, Tusk znów zabrał głos w tej sprawie. Przed posiedzeniem rządu przez dziesięć minut mówił o protestach. Posłużył się jedną ze swoich ulubionych strategii komunikacyjnych: wystąpił jako zatroskany, przejęty obywatel.
„Nie mam możliwości wydawania poleceń tutaj, ale oczekuję jako obywatel, nie jako premier, od wszystkich instytucji, od których ten proces zależy, rzetelnego i apartyjnego postępowania. Czy to jest Państwowa Komisja Wyborcza, Krajowe Biuro Wyborcze, a przede wszystkim Sąd Najwyższy – oczekuję uczciwego postępowania. A od pana prezydenta i innych polityków zabierających głos w tej sprawie, oczekiwałbym przede wszystkim szacunku dla wszystkich wyborców” – powiedział Tusk.
Jedną rzeczą, która przykuwa uwagę, jest niesamowicie spokojny ton Tuska. Po tamtym wystąpieniu dziennikarze nie mogli napisać w nagłówkach: „Tusk grzmi!” Grzmotów tam nie było. Na takim tle wypowiedzi nie tylko polityków PiS-u, ale również wielu polityków PO faktycznie brzmią histerycznie.
Druga istotna sprawa to konstrukcja wywodu. Tusk balansuje. Ani za bardzo po stronie tych, którzy zakładają, że wybory zostały sfałszowane, ani przeciwko.
Mówi tak, żeby nie można mu było zarzucić, że on sam, premier, głosi tezę o sfałszowanych wyborach. Ale jednocześnie, żeby ci, którzy tę tezę głoszą, jednak ją usłyszeli. A ten, kto uważa, że mówienie o sfałszowaniu przez PiS, Jakubiaka i Stanowskiego wyborów to absurd, również znajdzie u Tuska coś dla siebie.
W dzisiejszej (piątkowej) wypowiedzi Tuska też każdy usłyszy to, co chce. Choć „sfałszowane wybory” słychać jakby trochę bardziej.
Co ciekawe: z rzeczywistości politycznej wyparował Rafał Trzaskowski. Trzy tygodnie po spektakularnej przegranej kandydata-pewniaka jego kampania nie jest już tematem debaty. Dyskusja wokół wyniku wyborów skutecznie zasłoniła sztabowe rozliczenia, odwróciła uwagę.
Jednak jest tu też pewne niebezpieczeństwo dla Tuska i jego partii. Przed pięciu laty Trzaskowski miał przegrać przez TVP i inne media obozu ówczesnej władzy. Teraz ma przegrać przez fałszerstwa i przekręty. Czy na pewno to mu się przysłuży? Przecież im bardziej będzie szła w tezę o sfałszowanych wyborach, tym bardziej Trzaskowski staje się ofiarą okoliczności zewnętrznych, a nie podmiotowym politykiem.
Przypomnę jeszcze raz słowa Kaczyńskiego: „Tusk nie umie przegrywać z godnością”.
Dlatego premier musi zaprzeczać i powtarzać: „Ja nie mam intencji: liczmy, liczmy, może uda się unieważnić wybory”.
A jednocześnie musi liczyć, liczyć, liczyć.
„Wyborcy tego od nas oczekują. Nie możemy powiedzieć: Polacy, nic się nie stało” – mówi mi jeden z ważnych polityków Koalicji Obywatelskiej.
Opowiada mi, że kiedy wrzuca do mediów społecznościowych relacje z wydarzeń, w których bierze udział, dostaje komentarze: „Niech pan się weźmie za liczenie głosów!” Czyli: rzuć pan to, co pan robisz i licz pan głosy!
Wśród części elektoratu PO panuje przekonanie, że politycy Platformy nie są tak twardzi, jak politycy PiS. „Kaczyński by nie odpuścił. Kaczyński by to grzał”. A zatem skrupulatne odnotowywanie, gdzie były pomyłki, a gdzie poważniejsze błędy ma być też pokazówką przed własnymi wyborcami. „Musimy pokazać determinację” – słyszę.
Szczegółową analizę nieprawidłowości przeprowadził Dominik Batorski, a opublikował ją portal Mam Prawo Wiedzieć. Specjalizujący się w analizie danych Batorski konkluduje:
„Poziom występujących anomalii pokazuje, że nawet jeżeli jakieś się zdarzały, to nie miały istotnego wpływu na wynik wyborów. Ich skala jest znacząco mniejsza niż różnica w liczbie głosów uzyskanych przez obu kandydatów, która wynosi prawie 370 tys.”.
Główne wnioski Batorskiego:
Dziennikarka polityczna OKO.press. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!“, a w OKO.press podcast „Program Polityczny”.
Dziennikarka polityczna OKO.press. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!“, a w OKO.press podcast „Program Polityczny”.
Komentarze