0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jędrzej Nowicki / Agencja Wyborcza.plFot. Jędrzej Nowicki...

20 czerwca, siedziba TVP na placu Powstańców Warszawy w centrum stolicy. Od 4 lat prawie codziennie grupa kilkunastu, czasem kilkudziesięciu osób o 19.30 – gdy zaczynają się „Wiadomości” TVP – prowadzi protest przeciwko propagandzie i mowie nienawiści w telewizji publicznej. Tego dnia wyszła do nich ekipa filmowa „Wiadomości”. Adrian Borecki pytał, czy „biorą pieniądze” za te protesty, „bo tak słyszymy”, albo co oznacza osiem gwiazdek. Uczestnicy nie chcieli z nim rozmawiać.

Karol Grabski, jeden z głównych organizatorów, członek Lotnej Brygady Opozycji, mówił przez megafon, żeby nie rozmawiać z reporterem, bo TVP będzie manipulować ich wypowiedziami. „Uprzedzałem uczestników, że będą wjeżdżać kamerami w twarz, by nas zirytować i to nagrać, a potem twierdzić, że jesteśmy agresywni”, relacjonuje Grabski. Tak też się działo – kamerzysta filmował Julię Łowkis, drugą z organizatorek tej pikiety, z odległości ok. 30 cm. „Oczywiście chciał mnie sprowokować” – uważa Łowkis. To nagrywanie z super bliska, tzw. wchodzenie kamery na twarz widać też na jej nagraniu.

W tym samym czasie jakiś mężczyzna rozmawiał najpierw z reporterem, a potem poszedł wraz z protestującymi. W obecności policjantów – codziennie siedziby TVP strzeże od kilkunastu do kilkudziesięciu mundurowych – ten „przypadkowy przechodzeń” podszedł do jednej z uczestniczek i nagle próbował jej wyrwać telefon. Zrobił to dopiero, gdy kamerzysta TVP obrócił się i z odległości 1-1,5 metra filmował tę sytuację. Interweniował policjant – nie pozwolił kobiecie zabrać telefonu, odsunął „przypadkowego przechodnia”. Julia Łowkis, filmująca scenę, powiedziała od razu zza kamery: „Prowokator TVP wyrwał jednej z uczestniczek protestu telefon. Telewizja, za przeproszeniem, publiczna tylko na to czekała. Odbyła się publiczna prowokacja za publiczne pieniądze”.

Włączył się Borecki; „Dlaczego pani kłamie?”.

„Prowokator z TVP. Tak działa telewizja publiczna na zlecenie partii Prawo i Sprawiedliwość” – dodaje Łowkis.

Słychać, jak Borecki jeszcze mówi: „Ten człowiek nie jest związany z telewizją. Dlaczego pani kłamie?”.

Przeczytaj także:

„Nie byłem tam przypadkiem, współpracuję z TVP”

„Wiadomości” opublikowały ten materiał dopiero po 2 tygodniach, 4 lipca. Czemu tak zwlekały? Aktywiści mówią, że mieli od tego czasu kilka dziwnych wizyt podobnych „przypadkowych przechodniów” i sugerują, że TVP próbowała sił w innych prowokacjach.

Materiał Boreckiego jest oczywiście bardzo krytyczny wobec demonstrantów. Pracownik TVP mówi, że protest to „przepełniony złymi emocjami, inspirowany przez polityków prymitywny atak”, „jazgot”, że „znakiem firmowym tej grupki jest wulgarność i bywa agresja”, „terroryzują mieszkańców i klientów restauracji”. Sugeruje, że to „skoordynowana polityczna akcja”, za którą aktywiści dostają pieniądze. W materiale wypowiada się ów „przypadkowy przechodzeń” – „mężczyzna, który zażenowany pikietą, sam do nas podchodzi” – tak mówił Borecki. Podpisano go: „Krzysztof Rydzelewski, przeciwnik pikiet zakłócających spokój w centrum stolicy”. Ruch 8 Gwiazd – strona krytyczna i satyryczna na FB, wkrótce ujawnił, że Rydzelewski to aktor.

Sprawdzamy.

Faktycznie – na stronie Agencji Aktorskiej SKENE jest jego szczegółowy biogram. Rydzelewski w przeszłości brał udział w epizodycznych rolach w wielu produkcjach, głównie TVP: „Barwach Szczęścia”, „Kryminalnych”, „Plebanii”. Ostatni film wspomniany w jego portfolio to „Smoleńsk” – produkcja stworzona przez zwolenników PiS i ze wsparciem tej partii, która przekonuje, że Tupolew rozbił się w wyniku zamachu. Ostatnio Rydzelewski zaistniał jako uczestnik programu „Magia nagości”, gdzie wziął udział w nagiej randce. Znajdujemy też jego występy w ultraprorządowej TV Republika, a także w TVP, gdzie opowiadał o pomocy niepełnosprawnym.

W rozmowie z OKO.press na temat sytuacji pod siedzibą TVP Rydzelewski przyznaje:

„Nie byłem tam przypadkiem, zostałem tam zaproszony, współpracuję z TVP. Jeszcze nie raz będę w telewizji i się o mnie usłyszy”

– zapewniał.

Czy to TVP go tam zaprosiła?

„Nie mogę zdradzać takich szczegółów teraz” – odpowiada.

Należącemu do Agory portalowi Pudelek.pl przyznał: „To było zlecenie agencyjne. Miałem przejść i tyle".

Dlaczego wyrywał telefon uczestniczce pikiety?

„Nagrywała mnie bez mojej zgody, a ja tego nie lubię” – tłumaczy Rydzelewski.

Zadzwoniliśmy do Rydzelewskiego drugi raz, gdy portale plotkarskie opisały sprawę, by zapytać o szczegóły tego agencyjnego zlecenia.

„Nie proszę pana, to było tak: ja przechodziłem, podszedł do mnie dziennikarz, zapytał mnie, ja odpowiedziałem. Ja już sam uwierzyłem, w to co wszyscy piszą teraz” – zmienia nagle wersję.

Twierdzi, że spadł na niego hejt, dostaje „setki tysięcy wiadomości na messengerze, na Facebooku, na maila”. „Jestem wyzywany od najgorszych kurw PiSowskich, piszą, że jestem najgorszą szmatą, że popieram PiS, a to najgorsze ścierwa. Niektórzy mi grożą śmiercią”.

Pytamy, czy w efekcie tego hejtu nagle zmienił zdanie i teraz twierdzi, że jednak był tam przypadkowo.

„Jest to efekt hejtu, jest”.

„Proszę nie rozpowszechniać kłamstw. Spotkamy się w sądzie”

Adriana Boreckiego z „Wiadomości” TVP pytamy, czy często w swoich materiałach reporterskich korzysta z wynajętych poprzez agencję aktorów, którzy odgrywają role przypadkowych przechodniów?

Najpierw odpowiada wymijająco na pytanie. „Nigdy nie wynajmuję, nie wynajmowałem i nie opłacałem rozmówców w swoich materiałach. Proszę nie rozpowszechniać kłamstw. W przeciwnym razie spotkamy się w sądzie” – grozi. Podaje informacje, o które nie pytaliśmy, bo jeśli Rydzelewski był – jak twierdzi – wynajmowany i opłacany, to raczej przez TVP, a nie reporterów.

Dopytujemy więc Boreckiego, czy korzystał z wynajmowanych aktorów w swoich materiałach. „Nigdy, i kończę dyskusję” – odpisuje.

Borecki ostatnio zasłynął materiałem w „Wiadomościach” o marszu 4 czerwca. Sondę wśród uczestników robił bez kostki z logo TVP, ukrywając, z jakiej jest stacji. Wyciągnął ją dopiero na koniec. Przedstawił wydarzenie jako marsz wulgarnych osób – jego materiał był zbiorem niecenzuralnych epitetów uczestników pod adresem rządzących. Te scenki uzupełnił ostrymi wypowiedziami opozycjonistów, m.in. Władysława Frasyniuka. Puenta? „Miał być spokojny, kulturalny marsz, a wyszło jak zawsze w przypadku opozycji. Totalna agresja, nienawiść i hejt” – kończył Borecki.

Zapytaliśmy biuro prasowe TVP:

  • Jak często TVP korzystają z aktorów w materiałach reporterskich?
  • Czemu wobec pikietujących pod TVP przeciwko hejtowi i propagandzie próbowano zastosować prowokację?

Do momentu wysłania tego tekstu do publikacji nie dostaliśmy odpowiedzi.

W niedzielę 9 lipca po pierwszych publikacjach o materiale na temat protestu przed TVP nie działała już podstrona portalu Agencji Aktorskiej SKENE poświęcona Rydzelewskiemu. Łukasz Niezgoda, dyrektor zarządzający agencją, przekonywał nas, że nie kojarzy tego aktora, bo mają ich 3 tys. w bazie. „Nikt nie wynajmuje od agencji aktorskich ludzi do takich zadań. I na pewno nie od nas dostał takie zlecenie – nie obsługujemy takich. Może od jakieś innej agencji”, twierdzi. Po chwili oddzwonił dodając, że Rydzelewski jest w wielu agencjach, a SKENE usunęło właśnie podstronę o nim, bo „mieliśmy stare materiały”.

Nie znaleźliśmy Rydzelewskiego w innej agencji aktorskiej.

„Codziennie jeżdżą motorami po chodniku. Policja nie reaguje”

Pikieta pod TVP od lat jest nękana przez telewizję publiczną i instytucje podległe PiS.

W lutym 2019 tuż po śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, gdy rozpoczęły się codzienne pikiety pod TVP, „Wiadomości” ujawniły twarze i dane pikietujących twierdząc, że „zaatakowali” Magdalenę Ogórek. TVP przegrała proces z tymi aktywistami w I instancji w kwietniu 2022. Sama Ogórek przegrała proces z piątką aktywistów jeszcze w 2020 roku.

W 2019 roku youtuber Mikołaj Janusz „Jaok” w przebraniu, peruce i ze sztuczną brodą prowokował uczestników protestów. Stacja odcięła się od tej akcji.

W lutym 2020 roku reporter TVP Łukasz Miąsik, jadąc motorem po chodniku wjechał celowo w grupę protestujących i uderzył Grabskiego kołem. Policja, która widziała to z odległości kilku metrów, zarzuciła aktywiście tamowanie i utrudnianie ruchu. Sąd zmiażdżył zarzuty policji i uniewinnił Grabskiego. W grudniu 2022 roku Miąsik został szefem TVP3 Katowice.

Aktywiści twierdzą, że od czasu „przypadkowego przechodnia” Rydzelewskiego mają więcej dziwnych przypadków prowokacji podczas pikiety. „Od kilku dni codziennie jeżdżą przy nas motorami po chodniku. Na bezczelnego. Zgłaszamy to policji, ale ta nie reaguje” – opisuje Grabski. „Szykują coś, by złapać nas kamerą” – uważa Łowkis.

8 lipca Grabskiego potrącił „jakiś napakowany bambek”, kilka razy przychodzili do nich ludzie próbując ich zniechęcić do protestowania.

Dotychczas aktywiści nie protestowali przeciwko propagandzie i hejtowi TVP tylko w czasie pierwszej fali pandemii, kiedy zgromadzenia były zakazane, a potem tylko w wyjątkowych okolicznościach. Od pewnego czasu co 5 dni robią sobie jednodniową przerwę.

10 lipca demonstrację pod TVP Łowkis i Grabski poprowadzą 1266. raz.

Na zdjęciu: protest w obronie wolnych mediów przed siedzibą TVP na placu Powstańców Warszawy w Warszawie, 10 lutego 2020.

;

Udostępnij:

Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Komentarze