0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: „Wiadomości” TVP„Wiadomości” TVP

Prorządowe media i politycy próbują na wyścigi zdyskredytować Joannę – kobietę, która dokonała aborcji i powiedziała o tym swojej lekarce. Lekarka, prawdopodobnie łamiąc tajemnicę zawodową, wezwała policję.

Przypomnijmy, co działo się dalej. O tym nie informują media prorządowe.

Celowo pomijają one kluczowe drastyczne aspekty tej historii, koncentrując się na dyskredytowaniu osoby Joanny.

Co zrobiła policja

„Policja sama przyznaje, że nie zamierzała ratować kobiety przed samobójstwem. Założyła, że ktoś pomógł jej w aborcji. Policja upokorzyła kobietę, zmusiła do rozebrania się” – mówiła OKO.press Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu 19 lipca.

Policja bezprawnie zabrała Joannie laptop i telefon. Policjantki kazały jej rozebrać się do naga i robić przysiady.

„Kilka razy odmówiłam. Miałam poczucie usuwającej się rzeczywistości. Każą mi robić te dziwne przysiady... Czy one myślą, że ukryłam telefon w pochwie?” – mówiła Joanna w wywiadzie dla OKO.press 20 lipca.

25 lipca w kilku miastach odbyły się demonstracje solidarnościowe. Relacjonowaliśmy je w OKO.press.

Przeczytaj także:

Jak szczuje prawica...

Media prorządowe podają personalia Joanny (my tego nie robimy). Wcześniej już ujawniły je inne media, m.in. „Super Express”.

Błyskawicznie w mediach społecznościowych oraz w TVP i portalach sprzyjających władzy rozpoczęłą się kampania dyskredytowania ofiary policyjnej przemocy. Wykorzystano np. to, że Joanna jest – jak się przedstawiała w wywiadzie dla OKO.press – „performerką queerową, aktywistką, dyrektorką muzeum”. Na Facebooku publikowała swoje zdjęcia m.in. w queerowym, wyrazistym makijażu.

…i jak szczują „Wiadomości”

Specjalnym przypadkiem agresji – nad którym zatrzymamy się dłużej – są poświęcone Joannie materiały „Wiadomości” z 26 lipca 2023 roku.

Materiał „Wiadomości” można obejrzeć tutaj, ale sugerujemy, aby wcześniej odpowiednio się przygotować.

Czego się dowiadujemy z flagowego programu informacyjnego TVP?

  • Że Joanna to „aktorka i performerka”, „rzekoma ofiara działań policji” – ale nie powiedziano, jakich działań. O tym „Wiadomości” się nie zająknęły!
  • Że Joanna jest „proaborcyjną aktywistką” i „atakuje lekarkę, która próbowała nieść jej pomoc”. Przekaz jest jasny – ona nie jest prawdziwą ofiarą, to tylko show.
  • Cała sprawa jest tylko grą Joanny – a skoro jest grą, to nie jest ona ofiarą. „Wiadomości” komentują, że na demonstracji „mówi beznamiętnie, podpierając się tekstem z kartki”, a publicystka „Sieci” Dorota Łosiewicz dodaje: „chodziło o to, żeby podgrzać emocje, ona się potem śmiała, była zachwycona” – to „rola życia”;
  • TVP wysyła więc jasny komunikat – policja wykonała swój obowiązek, lekarka też. I są teraz za to atakowani.

Opozycja może zyskać na sprawie Joanny – główna troska „Wiadomości”

Przekaz propagandowy często jest wewnętrznie sprzeczny. „Wiadomości” nie mogły się zdecydować, czy Joanna jest cyniczną aktorką i aktywistką, która atakuje policję (nie wiadomo, za co), czy też jest po prostu nieświadoma tego, co robi, a więc (w podtekście) nie orientuje się w świecie, w którym żyje.

Pracownik TVP – używam tego słowa, ponieważ trudno nazwać go reporterem – konkludował: „Kłamstw i manipulacji pod adresem policjantów nic nie usprawiedliwia, podobnie jak wprzęgania tej historii w kampanię wyborczą przez lidera PO”.

Drugi materiał poświęcony sprawie koncentrował się właśnie na tym zagadnieniu: na sprawie Joanny może zyskać opozycja. Współczujące słowa Donalda Tuska miały być świadectwem, że polityk „chce tym zmobilizować zwolenników przed wyborami”.

Przedstawiana jako „prawnik i psycholog” Magdalena Korzekwa-Kaliszuk, która w istocie jest działaczką pro-life i autorką mediów katolickich, o czym TVP się nie zająknęła, komentowała, że Joanna „jest wykorzystywana do walki o aborcję na życzenie mniej lub bardziej świadomie i bierze w tym udział”.

Wykorzystana performerka

Potem TVP przedstawiła kilkoro znanych aktywistów – Iwonę Hartwich (którą „rozsławił protest opiekunów osób niepełnosprawnych”), Mateusza Kijowskiego, Martę Lempart – twierdząc, że byli „bohaterami jednego roku” i że zostali wykorzystani oraz porzuceni przez opozycję. Pracownicy TVP musieli jednak przyznać, że Hartwich została posłanką, a Lempart cały czas jest aktywną działaczką. Do galerii „figur mocno znaczonych, w której zamiast asów dominują zwykłe walety” – tą osobliwą metaforą posłużyły się „Wiadomości” – zaliczono także Franka Sterczewskiego, posła Koalicji Obywatelskiej, nie tłumacząc jednak, z jakiego powodu.

Z punktu widzenia „Wiadomości” opozycji nigdy nie zależy na rozwiązaniu problemów społecznych: ona tylko „podpina się pod problem”.

Joanna pojawiła się w tym materiale jeszcze raz. „Wiadomości” wykorzystały dwa pocięte fragmenty jej wypowiedzi i skomentowały, że wypowiada się „w sposób, który budzi ogromny niesmak” oraz można ich słuchać tylko „z zażenowaniem”.

W „pasku” TVP podpisano Joannę „performerka”.

Minister sprawiedliwości: „proaborcyjna aktywistka”

Media prorządowe i politycy stosują więc wobec Joanny klasyczną technikę – oskarżają ofiarę o to, że jest nieautentyczna, nie zachowuje się i nie wygląda jak typowa, przeciętna osoba z Polski (jak gdyby usprawiedliwiało to przemoc ze strony policji). O samej przemocy policjantów nie wspominają w ogóle.

Dobrym przykładem takiego zabiegu jest wpis na Twitterze ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry:

View post on Twitter

„TVN w materiałach o aborcji Pani Joanny nie informuje widzów o tym, że jest ona proaborcyjną aktywistką. A jeśli do tego dodać, że także aktywistką LGBT, to w sumie się im dziwię. Bo przecież aborcja i LGBT to symbole, pod którymi będzie maszerował polityczny patron TVN, Donald Tusk. A przecież ta »urzekająca« wizja polskiej kobiety, bogato ilustrowana przez samą panią Joannę na jej instagramie najwyraźniej zachwyciła niemieckiego kolaboranta w polskiej polityce”.

Zebrane zdjęcia z Instagrama – elementy projektów artystycznych – mają oczywiście pokazać, że Joanna jest osobą inną niż większość Polek i Polaków, a więc nie zasługuje na empatię.

W dodatku piła

27 lipca portal wPolityce.pl opublikował materiał – powołując się na badania krwi Joanny, do których wyników uzyskał dostęp w nieznany sposób – że miała 1,5 promila alkoholu we krwi, kiedy trafiła na badania.

Sama Joanna mówiła, że wypiła wcześniej „dwie lampki wina”.

Zwróćmy uwagę, że nie ma to żadnego związku ani z zachowaniem lekarki, która wezwała policję, ani z zachowaniem policjantów. To tylko kolejny, nowy (ponieważ nie było o nim mowy wcześniej) element kampanii, który ma zdyskredytować Joannę w oczach opinii publicznej, bez względu na jej bezpieczeństwo. Ma pokazać, że jest niewiarygodna, a na przemoc, jakkolwiek strasznie to brzmi, „zasłużyła sobie” sama.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze