Izraelskie wojsko, zabijając cywili w Gazie, nie trzyma się nie tylko prawa międzynarodowego, ale też bezpośrednio narusza własne zasady, których dochowania przyrzeka każdy żołnierz — mówi OKO.press prof. Asa Kaszer, główny twórca kodeksu etycznego izraelskiego wojska
Z prof. Asą Kaszerem, izraelskim etykiem, profesorem filozofii Uniwersytetu w Tel Awiwie, głównym twórcą Kodeksu Etycznego izraelskiej armii i jednym z najzagorzalszych przeciwników rządu Benjamina Netanjahu, rozmawiamy o wątpliwej etyce wojny w Gazie, doniesieniach o zbrodniach wojennych popełnianych przez IDF, pojęciu zemsty, stanie moralności w izraelskim społeczeństwie i dylemacie odmowy obowiązkowej służby wojskowej.
Kacper Max Lubiewski: Praktycznie od początku wojny w Gazie słyszymy o zarzutach zbrodni wojennych popełnianych przez izraelskie wojsko na palestyńskiej ludności cywilnej. Wielu naszych czytelników i czytelniczek zdziwi się pewnie, słysząc, że IDF ma jakikolwiek Kodeks Etyczny — czym on jest i jak powstał?
Prof. Asa Kaszer: Prace nad Kodeksem rozpoczęły się we wczesnych latach 90., a powód jego powstania był dosyć prozaiczny – Izrael po prostu dojrzewał jako państwo i różne jego instytucje, jak policja czy służby specjalne, opracowywały swoją tożsamość i standaryzowały swoją kulturę; nie inaczej było z IDF-em. Kodeks powstał we współpracy między środowiskiem akademickim i wojskowym i na pierwszy rzut oka wygląda podobnie do kodeksów Stanów Zjednoczonych, Kanady czy Australii.
Różnice są dwie – po pierwsze, izraelski kodeks etyczny wprost wartością nazywa ludzkie życie i jego ochronę; ludzie życie rozumiane jest szeroko, bo jako wartość daną samym żołnierzom, obywatelom Izraela oraz ludności cywilnej terytorium, na którym toczą się działania wojenne.
Drugą podstawową wartością jest ograniczenie siły (po hebrajsku nazwane czystością broni), które zakłada wstrzemięźliwe użycie broni – żołnierze powinni używać siły tylko, gdy wymaga tego misja, a nie dlatego, że po prostu mogą.
Krytycy oskarżają Izrael o ignorowanie właśnie tych dwóch wartości podczas obecnej wojny w Gazie.
Ciężko nie przyznać racji przynajmniej niektórym z nich. Oprócz wartości nasz zespół opracował też listę 34 norm, które determinowały, jak wartości IDF-u powinny być rozumiane i implementowane, ale podczas Drugiej Intifady wszystkie je wykreślono oraz zastąpiono dyrektywami i zasadami, które w dużej części są tajne, więc nie można ich całościowo analizować.
Z pewnością można natomiast powiedzieć, że izraelskie wojsko zabijając cywili w Gazie nie trzyma się nie tylko prawa międzynarodowego, ale też bezpośrednio narusza własne zasady, których dochowania przyrzeka każdy żołnierz.
Przestrzegałbym jednak przed uznaniem całej działalności w Gazie jako nieetycznej – bardzo trudnym jest przecież ocenić zachowanie 300 000 ludzi, którzy operują w różnych kontekstach, w różnych oddziałach i przy różnych zadaniach. Gdy widzę filmy, na których izraelscy żołnierze niszczą np. mienie w pustych domach i je na różne sposoby bezczeszczą, jestem przerażony. Stoją w sprzeczności wobec wszystkiego, czego byli uczeni na obowiązkowych kursach z etyki – zachowują się po prostu źle. Dochodzi też do sytuacji, w których nawet wysocy w hierarchii dowódcy mówią rzeczy niewyobrażalne, jak np. to, że w Gazie nie ma cywili. Takie wypowiedzi nie mieszczą mi się w głowie.
Dlaczego Kodeks Etyczny okazał się tak nieskuteczny podczas obecnej wojny w Gazie? Co zawiodło?
Po pierwsze należy zaznaczyć, że etyki się nie wymusza, a przekazuje za pomocą edukacji – tak jest w wojskach na całym świecie.
W niektórych skrajnych przypadkach wojsko wytoczyło proces dyscyplinarny wobec żołnierzy – wiadomo mi o ok. setce z nich, choć nie wszystkie są jawne.
Nie jest też tak, że w IDF-ie doszło do całkowitego rozkładu etycznego, bo np. wartość braterstwa, czyli współodpowiedzialności za swoich towarzyszy, jest zdecydowanie respektowana.
Ograniczenie siły jest dużo bardziej wrażliwe na naruszenia, chociażby dlatego, że większość żołnierzy izraelskiego wojska podczas wojny to rezerwiści, a więc ludzi, którzy wiele lat spędzili poza wojskiem i poza wojskową edukacją etyczną. Wiedzą, że niszczenia mienia cywili jest nieetyczne i niepotrzebne, ale są pod wpływem wielu sił na raz – na osąd rezerwistów wpływają ich rodziny, media, wypowiedzi autorytetów religijnych itd. Niemożliwe jest wdrożenie ich w etyczne wymogi armii w ten sam sposób, którego możemy wymagać od zawodowych żołnierzy.
Jest Pan najprawdopodobniej najwybitniejszym izraelskim etykiem, więc muszę zapytać wprost: jaka jest Pana etyczna ocena wojny w Gazie?
Musimy najpierw rozróżnić etykę od moralności – tę pierwszą charakteryzują różne wartości, które nie mają moralnych korzeni, jak dyscyplina, czy wspomniane przeze mnie braterstwo. To wartości, które wojsko jest w stanie przekazać żołnierzom.
Nie sposób natomiast w wojsku nauczyć kogoś moralności – ta zawsze zaczyna się dużo wcześniej. Nie dziwi mnie, że izraelscy żołnierze zachowują się niemoralnie, bo znam izraelskie społeczeństwo. Na jakimś fundamentalnym poziomie czuję jednak zawód, że systemowo nie byliśmy w stanie temu zapobiec. Nie usłyszysz ode mnie zdecydowanej oceny pozytywnej czy negatywnej, bo prawda jest taka, że o wojnie w Gazie wiemy tak naprawdę bardzo mało. Przecież Izrael wysłał tam 300 000 ludzi i przeprowadził setki tysięcy działań różnej wielkości – o ilu z nich słyszeliśmy? O ilu z nich wiemy? Jakie informacje wojsko zataiło z powodów bezpieczeństwa?
Ocena wojny, która trwa, i mówię to jako osoba, która na własne oczy widziała ogłoszenie Państwa Izrael i wszystkie jego wojny, jakby nie była kusząca, jest zawodna i zawsze oparta na impresjach, a nie wiedzy. Na ten moment mogę powiedzieć, że w tej wojnie zginęło zdecydowanie zbyt wielu cywili, że jest prowadzona nieprofesjonalnie, lekkomyślnie i w sposób oparty na zemście.
Zostańmy więc przy zemście – jak duży wpływ ma na decyzje polityczne i militarne w Izraelu? Co ze społeczeństwem?
Trudno powiedzieć, czy w Izraelu wszechobecna potrzeba zemsty pochodzi z góry czy z dołu – z jednej strony obecny rząd robi wszystko, co może, żeby podburzać społeczeństwo do niemoralnych działań i eksploatować traumę 7 Października. Najwyżsi ministrowie nie dostrzegają swojej odpowiedzialności w odbiciu zakładników, a już na pewno nie w ochronie gazańskich cywili. Z drugiej strony potrzeba zemsty nie jest sztucznie wytwarzana przez polityków – ta na pewno ma dużo głębsze podłoże.
Mściwość, chciwość i pogarda dla jakichkolwiek wartości nie są wynikami ostatnich dwóch lat – Netanjahu od lat robi co może, żeby wytępić w izraelskich instytucjach wszelki profesjonalizm i zastąpić go posłuszeństwem.
Tak padały po kolei różne bastiony odpowiedzialnej władzy, jak Knesset czy policja. Teraz na jego drodze stoją tylko niezależne sądy i społeczeństwo obywatelskie, więc aktywnie kultywuje potrzebę zemsty wśród obywateli nie tylko wobec Palestyńczyków, ale też wobec sędziów i aktywistów. A jeśli mu się uda, to po nas. Megalomania Netanjahu unicestwi to państwo.
O ile Izraelczycy od dłuższego czasu jednoznacznie opowiadają się przeciwko wojnie w Gazie, to nieczęsto ich sprzeciw opiera się na współczuciu wobec Palestyńczyków; raczej chodzi o los zakładników, bezpieczeństwo żołnierzy czy międzynarodową izolację Izraela. Czy to niskie zainteresowanie cywilami w Gazie jest formą jakiejś porażki moralnej?
Jeśli tak, to jest to przede wszystkim porażka izraelskiego dziennikarstwa – zwykłemu obywatelowi naprawdę ciężko zobaczyć skalę zniszczenia w Gazie, bo mainstreamowe hebrajskojęzyczne media nie informują o nim społeczeństwa, a te, które próbowały, szybko zostały zdyskredytowane.
Izraelczycy słyszą tylko analizy wojskowe, ale nigdy nie prawne czy etyczne.
Wielu ludzi zapadło też na pewien paraliż moralny – nie popierają wojny czy zbrodni przeciwko cywilom, ale są obojętni i chcą po prostu żyć swoim życiem. A to na pewno porażka moralna, bo, czy tego chcą czy nie, zbrodnie są popełniane w ich imieniu.
To pewnego rodzaju ironia, bo ojcowie założyciele wyobrażali sobie Izrael jako państwo-przykład dla całego świata, jak powinna wyglądać demokracja i poszanowanie praw człowieka. W latach 40., 50. i 60. tak właśnie nam się wydawało – Izrael każdego roku stawał się lepszym, bardziej egalitarnym i dojrzałym państwem, aż przyszła Wojna Sześciodniowa, która dała początek tej części społeczeństwa, która za nic ma demokrację i dla której ważne jest tylko terytorium i kolejne osiedla.
Wojna Sześciodniowa to też moment, kiedy narracja o izraelskim wojsku jako “najbardziej moralnej armii na świecie” trafiło do mainstreamu. Jak jest dziś? Czy IDF faktycznie nie ma sobie równych w tej kategorii?
Tak długo, jak jest to slogan, którzy mówią sobie żołnierze ku pokrzepieniu serc, to nie mam z tym problemu. To normalne, że różne instytucje mówią o sobie w kategoriach bycia najlepszymi, żeby budować poczucie dumy i przynależności. Staje się to jednak problemem, jeśli legitymizuje niewłaściwe zachowania i sprawia, że każdy zarzut przestępstwa jest bagatelizowany. Skoro jesteśmy “najmoralniejsi”, to jak mogliśmy postąpić niemoralnie? Takie podejście z czasem normalizuje niemoralność.
IDF nie jest ani bardziej, ani mniej moralną armią niż zachodnie armie, szczególnie jeśli porównamy ich zachowania na Bliskim Wschodzie. Jasnym jest natomiast, że IDF z każdym dniem jest moralnie gorsze, niż było wczoraj.
Dlaczego izraelscy żołnierze nadal są w Gazie? Przecież ich działania już od dłuższego czasu nie przyczyniły się do powrotu żadnego zakładnika, wręcz przeciwnie – ich życia są narażone przez trwające wojnę. Hamas został zniszczony w maksymalnym stopniu – jest teraz małą grupą partyzancką, którą najpewniej już zostanie. Izraelski żołnierz ma prawo pytać swojego dowódcę, dlaczego jego życie jest narażane bez większego sensu?
W tym momencie powinniśmy w Izraelu martwić się, nie co zrobić, żeby IDF był najbardziej moralnym wojskiem, ale żeby zachowywał się wystarczająco moralnie.
Odmowa służby w wojsku jest w Izraelu bardzo kontrowersyjna, ale czy to nie najlepszy sposób na wywarcie presji na rząd, żeby zakończył wojnę? Wielu obdżektorów [przyp. red. osób, które odmawiają obowiązkowej służby wojskowej] powołuje się właśnie na pobudki moralne.
Jest część mnie, która nie może w pełni zaakceptować odmowy służby wojskowej, bo tworzy to niebezpieczny precedens, w którym decyzje podejmowane są przez żołnierzy, a nie polityków z mandatem. Nawet jeśli wojna w Gazie jest niepotrzebna i destrukcyjna, to nie zmienia to faktu, że Izrael nadal znajduje się w położeniu egzystencjalnego zagrożenia, bo jest otoczony przez państwa i organizacje mu nieprzyjazne; nawet jeśli Hamas nie jest już głównym niebezpieczeństwem, to przecież musimy bronić się też przed Hezbollahem czy jemeńskimi Hutis. Izrael nie stanie się bardziej demokratyczny, jeśli na nielegalne działania rządu odpowiemy nielegalnymi działaniami żołnierzy, od których nie możemy też przecież wymagać, żeby to na ich ramionach spoczywała odpowiedzialność polityczna za działania kraju.
Prawdziwa i długofalowa zmiana przyjdzie tylko dzięki odsunięciu od władzy obecnego kryminalnego rządu przez obywateli. Tylko demokratycznym sprzeciwem zaprowadzimy w Izraelu prawdziwą demokrację.
Autor publikacji „Smolanim - Leftists. Voices of the Israeli Left in a post-October 7th world", aktywista klimatyczny i pokojowy, student historii i socjologii na Uniwersytecie Humboldta.
Autor publikacji „Smolanim - Leftists. Voices of the Israeli Left in a post-October 7th world", aktywista klimatyczny i pokojowy, student historii i socjologii na Uniwersytecie Humboldta.
Komentarze