Wyniki głosowania w sejmowej komisji pokazują, że Lex Czarnek, a razem z nim ten polityczny klaun Jarosława Kaczyńskiego, wiszą na włosku. Porażka dwoma głosami bardzo boli, ale martwi mniej. Dzięki aktywistkom i polityczkom odkryliśmy, że edukacja się liczy
Dwa głosy, których zabrakło we wtorek 4 stycznia do zawetowania Lex Czarnek w połączonych komisjach sejmowych edukacji i obrony narodowej - to bardzo boli, ale martwi mniej.
Po pierwsze, okazało się, że PiS może liczyć wyłącznie na własnych posłów i posłanki, których zresztą trzeba było dyscyplinować, używając tricku o rzekomej awarii systemu i z trudem gromadząc ich w komplecie przy domowych komputerach. Prodemokratyczna opozycja stawiła się in gremio na miejscu.
Tekst publikujemy w cyklu „Widzę to tak” – od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik.
Jest paradoksem, że nowoczesna technika na miarę XXI wieku uratowała projekt Lex Czarnek, który wyrasta z myślenia o szkole według modelu XIX/XX wieku, a mimowolnie nawiązuje do epoki realnego socjalizmu, kiedy edukacja miała kształtować odpowiednie poglądy polityczne i nastawienia ideowe. Tyle że w PRL szkoła miała wykorzenić religię, a teraz ma ją raczej zakorzenić.
Jeden z głównych doradców Czarnka, odpowiedzialny za programy i podręczniki, niejaki dr Górecki biadoli, że "orientację teologiczną zastąpiła dziś w edukacji antropologiczna. Tymczasem nie da się w oderwaniu od Pana Boga usensownić życia człowieka". Towarzystwo, które wypracowało podstawę programową Historii i Teraźniejszości jest równie historyczne.
Po drugie, ruch Wolnej Szkoły odniósł wielki sukces doprowadzając do największego w polskiej historii (sic!) sojuszu w obronie edukacji i na rzecz jej zmiany tak, by odpowiadała potrzebom XXI, a nawet XXII wieku, bo sporo dzieci, które zaczynają teraz naukę, dożyje roku 2200.
Wiedza o żołnierzach wyklętych, różnicy między alkenami, alkanami i alkinami, a także demaskowanie pułapek "ekologizmu" do niczego im się nie przyda, a może nawet zaszkodzić. Powinni uczyć się kreatywności, działania w grupie, myślenia krytycznego, otwartości na nowe doświadczenia. Powinni mieć porządną edukację obywatelską, którą odebrali im najpierw Zalewska, teraz chce dokończyć Czarnek.
Koalicji organizacji społecznych, stowarzyszeń samorządowych, związkowców z ZNP, organizacji nauczycielskich, a także aktywnych obywatelsko rodziców i samych uczniów i uczennic udało się zaistnieć w przestrzeni publicznej. Świetne, bo proste i syntetyczne hasło „Wolna Szkoła”, i sugestywny symbol czerwonej ekierki przebiły się wreszcie do masowej wyobraźni, jako temat równie mocny, jak wolne media, czy wolne sądy.
Szkoła była w świadomości Polek i Polaków "sprywatyzowana", rodzice i dzieci ponosili ogromny wysiłek, by sprostać jej absurdalnie rozbudowanym wymogom, ale nie poruszała masowej wyobraźni. Wypalenie rodzicielskie - rekordowo w Polsce wysokie - nie zamienia się jeszcze w protest przeciwko zabytkowemu systemowi edukacji.
Dopiero się uczymy, że wolna, nowoczesna szkoła to wartość, której zagrożenie jest społecznie tak samo ryzykowne, uderza w podstawy demokracji. Z całym szacunkiem dla TVN (OKO.press brało udział w organizowaniu dziennikarskiego protestu przeciwko Lex TVN), Lex Czarnek uderzyłoby jeszcze boleśniej, bo w dzieci i młodych ludzi narażając ich na ryzyko indoktrynacji i/lub życie w hipokryzji, a przede wszystkim zabierając im bezcenny czas, ograniczając rozwój i radość uczenia się.
Po trzecie, sukcesem ruchu jest też doprowadzenie do zgody i współpracy opozycji prodemokratycznej i do mobilizacji posłów i posłanek KO, Lewicy, Polski 2050 i PSL, no może z drobnymi wyjątkami, przepraszam, że wytykam, posłów PSL, których trzech nie głosowało w pierwszym posiedzeniu komisji 14 grudnia, a jednego zabrakło w drugim 4 stycznia.
Z drugiej strony, nie udało się uzyskać masowego odruchu protestu. Na ulice wyszli przede wszystkim aktywiści i aktywistki, szersza publiczność została w domach. Być może bylibyśmy w innym punkcie, gdyby we wtorek pod Sejmem zamiast 120 osób znalazło się 12 tysięcy, albo 120 tysięcy. A przecież zainteresowanych dobrą edukacją są setki miast, miliony rodziców i dziadków, nie mówiąc o samej młodzieży.
Dziwne, że środowiska samorządowe (cztery duże zrzeszenia) nie potrafiły zorganizować masowego wiecu, że tak duży związek zawodowy, jakim jest ZNP, nie był w stanie przywieźć ludzi na protest.
Zdalna obecność, czy nawet protest hybrydowy, w którym internauci przysyłają serduszka i wyrażają zachwyt, że ktoś protestuje w ich imieniu, to, proszę państwa, trochę za mało.
Po czwarte, ruch w obronie edukacji, merytoryczny, oparty na uzgadnianiu interesów i poglądów różnych grup, nie byłby możliwy, gdyby nie to, że tworzą go przede wszystkim kobiety. Teza, że kobiety lepiej radzą sobie z problemami społecznymi (np. z epidemią) znalazła tu wyraziste potwierdzenie. To aktywistki tworzyły programy, pisały manifesty, organizowały petycje i konferencje, wymyślały hasła i spoty akcji Wolna Szkoła. To polityczki przede wszystkim z KO i Lewicy, pokazały, że potrafią ze sobą współpracować i potrafią wytłumaczyć, na czym polega ryzyko Lex Czarnek. To nauczycielki wreszcie i dyrektorki nadają ton polskim szkołom i bronią edukacji. Teza o genderowej przewadze kobiet, np. liderek politycznych, w rozwiązywaniu najtrudniejszych problemów (np. walce z epidemią) - czasem uważana za feministyczną fantazję - znalazła wyraziste potwierdzenie.
Wyniki głosowania w komisji pokazują, że Lex Czarnek, a razem z nim sam pan Przemysław, polityczny klaun Jarosława Kaczyńskiego, wiszą na włosku. W połączonych komisjach PiS miał równo 50 proc. głosów, 39 na 78, w Sejmie nie ma już połowy. Może ciułając głosy PiS, będzie musiał wydzielić jeszcze jedno ministerstwo z Piotra Glińskiego i dać komuś stanowisko ministra dziedzictwa narodowego? Ale komu? Kukizowi, bo ten wszystko kupi?
Rzecz w tym, że posłowie i posłanki PiS i okolic widząc słabnące centrum w osobie Jarosława Kaczyńskiego i jego spektakularną porażkę w bitwie o Lex TVN, zaczynają myśleć o swojej przyszłości politycznej.
Może zaczęli się zastanawiać, czego oczekują od nich wyborcy i jaką edukację chciałaby mieć większość Polek i Polaków? Ostatnie sondaże wyraźnie wskazują, że pożądany jest model szkoły autonomicznej, w której dyrekcja i nauczyciele z udziałem rodziców i władz samorządowych kształtują swoje szkoły, a nie model centralnie sterowanej szkoły indoktrynacji i bogoojczyźnianego pustosłowia.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze