0:00
0:00

0:00

1 lipca 2022 ma wejść w życie ustawa o wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. Prace nad nią trwają od kilku miesięcy. Lekarze od dawna postulowali, by specjalista zarabiał trzy, a lekarz bez specjalizacji dwie średnie krajowe. Podwyżek domagały się praktycznie wszystkie grupy zawodowe – pielęgniarki, ratownicy medyczni, diagności laboratoryjni, fizjoterapeuci, technicy.

Próby podjęcia dialogu na ten temat przez przedstawicieli Białego Miasteczka jesienią 2021 spełzły na niczym. Ostatecznie rząd prowadził rozmowy z przedstawicielami pracodawców i tylko niektórymi reprezentantami środowiska. Rezultat mało kogo zadawala.

Przeczytaj także:

Ponadto ustawa będzie uchwalana dosłownie w ostatnim momencie, tj. podczas najbliższego posiedzenia Sejmu 22-23 czerwca.

Sejm prawdopodobnie odrzuci poprawkę Senatu, zgodnie z którą wszyscy pracownicy ochrony zdrowia mieliby otrzymać wyższe wynagrodzenia niż te zawarte w finalnej propozycji Ministerstwa Zdrowia. Senatorowie zaproponowali podwyższenie współczynników dla wszystkich grup o 0,25.

Wyjaśnijmy, że rząd w nowelizacji ustawy podał tabelę, w której wszystkie nowe zarobki odnoszą się do przeciętnego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej w roku 2021, które wyniosło 5662,53 zł.

I tak minimalne wynagrodzenie lekarza lub lekarza dentysty ze specjalizacją nie może według nowej propozycji ustawy wynieść mniej niż przeciętne wynagrodzenie z roku 2021 pomnożone przez współczynnik 1,45, co daje 8210,67 zł brutto. Gdyby przeszła poprawka Senatu, minimalne wynagrodzenie zasadnicze wyniosłoby w tym wypadku 9626,30 zł.

  • Farmaceuta, fizjoterapeuta, diagnosta laboratoryjny, psycholog kliniczny, inny pracownik wykonujący zawód medyczny inny niż określony z wymaganym wyższym wykształceniem na poziomie magisterskim i specjalizacją, pielęgniarka z tytułem zawodowym magister pielęgniarstwa albo położna z tytułem magister położnictwa z wymaganą specjalizacją w dziedzinie pielęgniarstwa lub w dziedzinie mającej zastosowanie w ochronie zdrowia – współczynnik 1,29, wynagrodzenie 7 304,66 zł brutto;
  • Lekarz albo lekarz dentysta, bez specjalizacji – współczynnik 1,19, wynagrodzenie 6 738,41 zł brutto;
  • Lekarz stażysta albo lekarz dentysta stażysta – współczynnik 0,95, wynagrodzenie 5 379,40 zł brutto;
  • Farmaceuta, fizjoterapeuta, diagnosta laboratoryjny, pielęgniarka, położna, technik elektroradiolog, psycholog, inny pracownik wykonujący zawód medyczny inny niż określony z wymaganym wyższym wykształceniem na poziomie magisterskim; pielęgniarka, położna z wymaganym wyższym wykształcenie, (studia I stopnia) i specjalizacji, albo pielęgniarka, położna ze średnim wykształceniem i specjalizacją – współczynnik 1,02, wynagrodzenie 5 775,78 zł brutto;
  • Fizjoterapeuta, pielęgniarka, położna, ratownik medyczny, technik elektroradiolog, inny pracownik wykonujący zawód medyczny inny niż określony z wymaganym wyższym wykształceniem na poziomie studiów I stopnia; fizjoterapeuta, ratownik medyczny, technik analityki medycznej z wymaganym średnim wykształceniem albo pielęgniarka albo położna ze średnim wykształceniem, która nie posiada tytułu specjalisty w dziedzinie pielęgniarstwa lub dziedzinie mającej zastosowanie w ochronie zdrowia - współczynnik 0,94, wynagrodzenie 5 322,78 zł brutto;
  • Technik elektroradiolog albo inny pracownik wykonujący zawód medyczny inny niż określony w lp. 1-6 wymagający średniego wykształcenia oraz opiekun medyczny - współczynnik 0,86, wynagrodzenie 4 869,78 zł brutto;
  • Pracownik działalności podstawowej, inny niż pracownik wykonujący zawód medyczny z wymaganym wykształceniem wyższym – współczynnik 1, wynagrodzenie 5 662,53 zł brutto;
  • Pracownik działalności podstawowej, inny niż pracownik wykonujący zawód medyczny z wymaganym wykształceniem średnim - współczynnik 0,78, wynagrodzenie 4 416,77 zł brutto,
  • Pracownik działalności podstawowej, inny niż pracownik wykonujący zawód medyczny z wymaganym wykształceniem poniżej średniego - 0,65, wynagrodzenie 3 680,64 zł brutto.

Apelujemy o ustawę i nowe wyceny

Podwyżka dla medyków, jak każda podwyżka, zawsze budzi kontrowersje i niezadowolenie, większe wśród jednych grup, mniejsze u innych. Ale tym razem na jeden z sektorów naszego życia społecznego padł prawdziwy strach.

Chodzi o opiekę długoterminową, tj. opiekę nad przewlekle chorymi, niepełnosprawnymi i niesamodzielnymi, która w Polsce od dawna już ledwo przędzie, a tej zmiany wynagrodzeń może już nie przeżyć.

13 czerwca 2022 roku przedstawiciele kilku organizacji, w tym m.in. Krajowej Izby Domów Opieki, Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych, Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Dyrektorów Samorządowych Domów Opieki Społecznej, Polskiego Towarzystwa Opieki Długoterminowej i Koalicji „Na pomoc niesamodzielnym” wystosowali dramatyczny apel o ratunek do prezydenta, premiera, marszałków Sejmu i Senatu, ministra zdrowia i minister rodziny, a także liderów i przewodniczących klubów parlamentarnych największych partii politycznych.

„Opieka długoterminowa jest na skraju przepaści, a zapowiadany od 1 lipca br. kolejny wzrost minimalnych stawek wynagrodzeń w ochronie zdrowia, doprowadzi do jej upadku” – alarmują sygnatariusze apelu. (…)

I dalej: „Od ostatniego wzrostu minimalnych płac minął niespełna rok i dzisiaj wiemy, że drugiej, tak gwałtownej zmiany na rynku pracy, opieka długoterminowa już nie wytrzyma. Dlatego apelujemy do Państwa o pilne podjęcie prac legislacyjnych popartych wzrostem finansowania świadczeń pielęgnacyjno-opiekuńczych i opiekuńczo-leczniczych, bez względu na miejsce pobytu świadczeniobiorcy”. (…)

„Apelujemy o zainicjowanie nowej taryfikacji świadczeń realizowanych w ramach opieki długoterminowej stacjonarnej oraz domowej, w oparciu o realne koszty i możliwości systemu usług opiekuńczych i zdrowotnych wraz z wprowadzeniem indeksacji. Wnosimy również o podjęcie działań zapobiegających dyskryminacji płacowej pracowników w jednostkach organizacyjnych pomocy społecznej”.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze

Skąd mowa o różnych miejscach pobytu świadczeniobiorcy?

Otóż system opieki długoterminowej w Polsce jest dość skomplikowany. Jego częściami są m.in. zakłady opiekuńczo-lecznicze (w skrócie ZOL-e), zakłady pielęgnacyjno-opiekuńcze (ZPO), domy pomocy społecznej (DPS-y) oraz całodobowe domy opieki (CDO).

Do systemu należy również pielęgniarska opieka długoterminowa domowa (PODD), a także zespoły długoterminowej opieki domowej dla pacjentów wentylowanych mechanicznie, nie mówiąc już o nieformalnej opiece domowej prowadzonej na ogół przez rodzinę i bliskich, bądź zatrudniane prywatnie opiekunki/opiekunów.

System ten dodatkowo skomplikowany jest przez to, że podlega dwóm ministerstwom: zdrowia oraz rodziny i polityki społecznej. Dawniej zdrowie i opieka były pod jednym szyldem - do 1999 roku działało Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej.

„Funkcjonowało to znacznie lepiej, z korzyścią dla pacjentów” – mówi OKO.press Hanna Chwesiuk, dyrektor Centrum Opieki Długoterminowej i Rehabilitacji w Olsztynie, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Opieki Długoterminowej. - „A dziś jest podzielone – ochrona zdrowia odpowiada wyłącznie za świadczenia zdrowotne, a pomoc społeczna za sprawy społeczne.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze” – dodaje pani dyrektor Chwesiuk.

W ten sposób dochodzimy do dyskryminacji płacowej pracowników w ośrodkach pomocy społecznej. O ile np. pielęgniarki pracujące w podlegających pod Ministerstwo Zdrowia ZOL-ach dostały w ubiegłym roku podwyżkę, bo NFZ miał na to pieniądze, o tyle pielęgniarek wykonujących często tę samą pracę w podległych Ministerstwu Rodziny i Polityki Społecznej i będących na garnuszku samorządów DPS-ach, już ta regulacja płac nie objęła.

Po 1 lipca czeka nas katastrofa

Dlatego zbliżająca się podwyżka dla pracowników medycznych budzi szczególny niepokój właśnie w sektorze pomocy społecznej. O ile bowiem z ust urzędników padają zapewnienia, że na podwyżki w sektorze „zdrowie” są zabezpieczone na ten rok fundusze w NFZ (ma być to ok. 7 mld zł.), o tyle Ministerstwo Rodziny i Pomocy Społecznej w ogóle nie wspomina o dodatkowych pieniądzach na płace.

„Mamy 122 podopiecznych” – mówił kilka dni temu „Gazecie Wyborczej” Rafał Marek, szef DPS-u w Gliwicach. „Kiedyś zatrudniałem 14 pielęgniarek, dziś już tylko 4. Inne poodchodziły. Po 1 lipca czeka nas katastrofa”.

O trudnej sytuacji kadrowej w DPS-ach mówi się od dawna. Poseł Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Truskolaski alarmował ostatnio, że jeśli w ośrodkach tych zabraknie wykształconego i wyspecjalizowanego personelu, będą się po prostu zamykać.

Rząd nie wydaje się być specjalnie przejęty taką perspektywą. Wiceminister polityki społecznej Stanisław Szwed w odpowiedzi na interpelację Truskolaskiego poinformował, że w obu ministerstwach (zdrowia oraz rodziny i pomocy społecznej) toczą się prace legislacyjne umożliwiające DPS-om uzyskanie statusu podmiotu leczniczego.

„Po wejściu w życie tych zmian będzie możliwe stworzenie przez NFZ odpowiednich produktów finansowych i zawieranie umów na świadczenia opieki zdrowotnej” – czytamy w serwisie samorządowym PAP.

Zdaniem wiceministra, po uregulowaniu statusu pielęgniarek powinna się zmniejszyć liczba pracowników finansowanych przez samorządy lokalne i świadczących usługi medyczne w DPS-ach.

Kiedy jednak to nastąpi i czy DPS-y do tego czasu przetrwają nie wiadomo. Dodajmy, że z tej formy pomocy korzysta w Polsce ponad 100 tys. osób.

Nie zgadzamy się na "szpitalocentryzm"

Jak zabezpieczyć się przed upadkiem opieki długoterminowej? Sygnatariusze wspomnianego apelu uważają za niezbędne jak najszybsze podniesienie jej finansowania z obecnego 2,1 proc. do co najmniej 4 proc. budżetu NFZ. Postulowany wzrost powinien ich zdaniem obejmować także świadczenia zdrowotne realizowane w domach pomocy społecznej i całodobowych domach opieki.

„Nie zgadzamy się na postępujący w Polsce »szpitalocentryzm«, którego najlepszym przykładem jest ostatnie rozdysponowanie wzrostu planu finansowego NFZ na 2022 rok” – czytamy w apelu.

Plan ten wzrósł o 9,1 mld, z czego opieka długoterminowa dostała jedynie 114 mln, co stanowi zaledwie 1,3 proc. tej kwoty. „Przy blisko 57 proc. przekazanych środków na leczenie szpitalne jest to dla nas, naszych pacjentów, a także mieszkańców DPS-ów i całodobowych domów opieki wyraźnym sygnałem, że w Polsce publiczny system ochrony zdrowia coraz bardziej będzie koncentrował się na powtarzających się hospitalizacjach z powodu zaniedbań pielęgnacyjnych i opiekuńczych. To prosta droga do bankructwa!” (…)

„Miarą poziomu cywilizacyjnego nowoczesnego państwa jest umiejętność systemowego zaopiekowania się najsłabszymi, dbając przy tym o publiczne finanse i satysfakcję zawodową osób, które zdecydowały się na pracę w opiece długoterminowej” – kończą autorzy apelu.

Brak pieniędzy i brak kadr

Dyrektor Centrum Opieki Długoterminowej i Rehabilitacji w Olsztynie Hanna Chwesiuk, choć na większość łóżek ma podpisany kontrakt z NFZ i teoretycznie powinna dostać fundusze na mające wejść w życie podwyżki, też nie czuje się bezpiecznie.

„W ubiegłym roku, kiedy również podnoszono wynagrodzenia dla pracowników medycznych, było wyraźnie powiedziane, że dostaniemy dodatkowe pieniądze” – mówi Chwiesiuk. - „A dziś minęła połowa czerwca i ani słowa. NFZ nic nie wie. W naszej fundacji »Koalicja na pomoc niesamodzielnym« jest mnóstwo podmiotów świadczących usługi i też nikt nic nie wie. A jest okres urlopowy.

Tragicznie jest teraz funkcjonować. Powinnam działać 24 godziny na dobę, nigdzie nie wyjeżdżać”.

„Jeżeli my teraz będziemy mieli tę podwyżkę i znikąd nie dostaniemy finansów, to opieka długoterminowa w Polsce padnie" – dodaje Hanna Chwesiuk. - „I pacjent, który kiedyś był pchany do szpitala, a teraz ma opiekę czy to w domu, czy w zakładzie, będzie umierał ze swoimi wielkimi odleżynami. Nikt w Polsce nie interesuje się przewlekle, obłożnie chorym człowiekiem”.

„Mnie nie przeszkadza NFZ” – zaznacza Chwesiuk. - „Płatności zawsze dostaję na czas, mamy dobrze uporządkowaną współpracę. Problemem jest wysokość płatności, ale to nie oddział NFZ ustala stawki, tylko rządowa Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Współpracowałam z Agencją w 2016 r. Liczyłam koszty, ale powiedziałam, że więcej nie będę. Dlaczego? Bo te koszty były liczone za 2015 i tak nas »dziubią« od tego czasu małymi stawkami, a czasami w ogóle ich nie podnoszą, wiec to ma się nijak do naszych kosztów.

Dziś nikt nas nie słucha, bo kiedyś chociaż nas proszono, żeby podawać różne informacje, a teraz nic. Z dnia na dzień rząd coś ustala. Jeszcze trochę i będziemy likwidować zakłady”.

- Co jest najpoważniejszym problemem naszej opieki długoterminowej – dopytuję panią dyrektor.

- Brak pieniędzy i brak kadr. Naturalnie te oba czynniki są ze sobą powiązane – słyszę w odpowiedzi.

Czas oczekiwania na pomoc - 1,5 roku

Wspomniany brak pieniędzy doprowadził do tego, że w 2020 roku Caritas Archidiecezji Warszawskiej był zmuszony zawiesić pielęgniarską opiekę długoterminową domową (PODD). Wycena świadczeń nie pokrywała kosztów pracy personelu, biura i dojazdów do chorych. „Osobodzień opieki nad pacjentem w PODD był wyceniony na 17 zł” – mówiła podczas niedawnej konferencji w biurze RPO "Współcześnie wykluczeni na terenach wiejskich" dr n. med. Magdalena Dowgiałło, specjalistka medycyny rodzinnej, lekarka POZ, pracująca m.in. w Hospicjum Domowym w Błoniu.

Jak wyglądają realia pielęgniarskiej opieki długoterminowej domowej na Mazowszu?

„W roku 2021 było nią objętych 6,5 tys. osób w 131 jednostkach” – wskazała dr Dowgiałło, tymczasem liczba seniorów na tym terenie wynosi 1 mln 085 tys.

Czas oczekiwania na przyjęcie do PODD to półtora roku.

„Jeśli my młodzi, zdrowi, mamy oczekiwać 1,5 roku na wizytę – załóżmy – u diabetologa, a w międzyczasie mamy dobrze prowadzoną cukrzycę przez lekarza rodzinnego, no to właściwie OK, damy radę. Jeżeli jednak jest to człowiek, którego dni, tygodnie są policzone, to półtora roku jest terminem absolutnie zaporowym” – mówiła lekarka. - „Taki człowiek jest skazany na śmierć. Kropka”.

Pan Jan jest zbyt zdrowy

Innym problemem jest kto w ogóle zasługuje na pielęgniarską opiekę długoterminową domową. Dr Dowgiałło opowiedziała następującą historię.

Pan Jan Kowalski, lat 80, jest po udarze niedokrwiennym mózgu, prowadzi tryb życia fotelowo-łóżkowy. Ma niedowład lewostronny. Żona (lat 80) przygotowuje posiłki, które pan Jan zjada samodzielnie. Głównie leży w łóżku, ale z pomocą żony może przesiąść się na wózek inwalidzki, którym porusza się po domu.

Codzienne ubieranie się, mycie, golenie, korzystanie z toalety, odbywa się z pomocą żony. Pan Jan nosi pieluchomajtki, ponieważ zdarza mu się nie utrzymać moczu. Kąpiel – raz w tygodniu. Przyjeżdża syn i kąpie ojca w wannie (żona nie jest w stanie poradzić sobie sama). Niestety, syn jest kierowcą ciężarówki i często wyjeżdża, wtedy pan Jan nie jest kąpany.

Żona zauważyła u pana Jana małą rankę w okolicy krzyżowej [odleżynę]. Czy pana Jana przyjmiemy do PODD?

Otóż nie. Okazuje się, że pan Jan nie spełnia kryteriów. Uzyskał bowiem w skali Barthel [jest to ocena funkcjonowania codziennego takiego jak mycie, ubieranie się, pielęgnacja, załatwianie potrzeb fizjologicznych] aż 50 punktów na 110.

Tymczasem według wymogów NFZ opieka pielęgniarska należy się, gdy punktów ma się 40 lub mniej.

„A zatem pan Jan jest zbyt zdrowy, żeby uzyskać pomoc. Ale nie traćmy nadziei, może jego stan się pogorszy i będziemy mogli się nim zaopiekować” – podsumowała dr Dowgiałło.

Słowo wytrych „deinstytucjonalizacja”

Opieka senioralna w Polsce zdaniem dr. Dowgiałło zmaga się z:

  • niedofinansowaniem
  • brakami kadrowymi
  • system jest nieprzyjazny i skąpy
  • wreszcie jest niedostateczne powiązanie opieki medycznej i społecznej.

Według danych portalu www.prawo.pl w Polsce żyje dziś ok. 9,7 mln osób w wieku powyżej 60 lat. Ok. 33 proc. seniorów wymaga opieki codziennie, część z nich kilka razy na dzień, ok. 15 proc. tej grupy potrzebuje opieki całodobowej, a 10-20 proc. wymaga pomocy raz w tygodniu. Z tym, aż 90 proc. spośród tych seniorów jest pod opieką wyłącznie najbliższych, też często osób starszych, które przez to narażone są na pogorszenie stanu zdrowia.

Co gorsze, wszyscy wiemy, że potrzeby w tym zakresie będą coraz większe. To wynika ze zmian demograficznych, które są nieuniknione. Pisaliśmy o tym wielokrotnie w OKO.press.

„Obecnie na 11 osób zdrowych przypada 1 osoba zależna w znacznym stopniu” – wskazywała dr Dowgiałło. „Za 30 lat takich osób będzie zaledwie 5. Więc jeśli można coś zrobić, żeby poprawić sytuację, trzeba to robić teraz, a nie za 30 lat, bo wtedy będzie już za późno” – przekonywała lekarka.

Podobnego zdania jest dyrektor Hanna Chwesiuk. „Obserwuję rodziny, które umieszczają u nas pacjentów, bo bardzo dużo rozmawiam z rodzinami i mam wrażenie, że nami nie będzie się miał już kto opiekować”.

A co na to rząd?

„7 czerwca br. Rada Ministrów przyjęła uchwałę w sprawie przyjęcia polityki publicznej pod nazwą Strategia rozwoju usług społecznych, polityka publiczna do roku 2030 (z perspektywą do 2035 roku) – czytamy na stronie Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej.

Słowem wytrychem na wszystkie bolączki ma być „deinstytucjonalizacja” wsparcia.

Głównym celem Strategii rozwoju usług społecznych jest deinstytucjonalizacja, czyli przechodzenia od opieki o charakterze instytucjonalnym do opieki świadczonej w środowisku rodzinnym i społeczności lokalnej” – podaje dokument.

„Zależy nam na tym, by osoby starsze, osoby z niepełnosprawnościami, a także osoby z zaburzeniami psychicznymi, mogły tak długo, jak tego zechcą, bezpiecznie i niezależnie funkcjonować w swoim miejscu zamieszkania” – tłumaczy minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg.

Bez kapitału społecznego się nie uda

Hanna Chwesiuk: „Jestem za tym, żeby człowiek jak najdłużej funkcjonował w swoim własnym domu, bo jemu jest tam najlepiej. Ale nie jestem za tym, żeby zamknąć tego człowieka samego w domu, do którego ktoś przychodzi dopiero o godzinie 19-20. Dla mnie to niepoważny kraj, który chciałby coś takiego zrobić”.

„Nie wiem czy w tej strategii brany jest pod uwagę człowiek, który potrzebuje pomocy. Jeżeli ktoś mówi o deinstytucjonalizacji, to nie wie, że ludzie w poszukiwaniu pieniądza pracują dziś nie do godz. 15, tylko bardzo długo".

"O pomoc pielęgniarską w domu bardzo trudno, bo pielęgniarek nie ma. Opiekunka, opłacana z pomocy społecznej? Przyjdzie najwyżej na 2 godz. dziennie. A proszę mi powiedzieć, jak człowieka, który jest nielogiczny, chodzący, drepczący, bo ma wczesnego alzheimera, można zostawić w domu?”.

„Szansa na to, że deinstytucjonalizacja stanie się remedium na narastające problemy z funkcjonowaniem opieki długoterminowej oraz narastające wyzwania demograficzne związane z procesem starzenia się społeczeństwa, jest całkiem spora, musi ją jednak poprzedzić rzetelna analiza, dialog społeczny i skoordynowanie prac resortów zdrowia i polityki społecznej” – czytamy na stronie Niepełnosprawni.pl.

„Nie po raz pierwszy prace odbywają się resortowo, a dobór uczestników zapraszanych do konsultacji jest nie tylko z góry ograniczany, ale i mało transparentny" – mówiła w ubiegłym roku prezes Koalicji "Na pomoc niesamodzielnym" Magdalena Osińska-Kurzywilk. - „W ten sposób nie zbudujemy kapitału społecznego, bez którego wsparcia ten projekt się po prostu nie uda. A szkoda, bo najbliższa, 7-letnia perspektywa unijna oferuje Polsce aż 25 mld euro na ten cel”.

;
Na zdjęciu Sławomir Zagórski
Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze