0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Thomas COEX / AFPFot. Thomas COEX / A...

W lipcu 2023 w Hiszpanii odbyły się przyśpieszone wybory. Istniało ryzyko, że będzie to kolejny europejski kraj, w którym urośnie w siłę skrajna, postfrankistowska prawica. Tak się jednak nie stało, ale też głosowanie nie przyniosło wyraźnych zwycięzców. Ustępujący premier, socjalista Pedro Sànchez, prowadzi rozmowy koalicyjne, które na razie jednak utknęły na żądaniach katalońskich separatystów, by objąć amnestią polityków odpowiedzialnych za nielegalne referendum w sprawie niepodległości Katalonii.

O hiszpańskich problemach OKO.press rozmawia z Sergiem C. Fanjulem – poetą, dziennikarzem, felietonistą, scenarzystą i pisarzem, redaktorem hiszpańskiego „El País„. Jest on autorem książki „Niewidzialna Hiszpania”, poświęconej tym, o których nie czyta się na pierwszych stronach gazet – bezrobotnym, biednym pracującym, bezdomnym, osobom zagrożonym wykluczeniem społecznym. To aż jedna czwarta Hiszpanów i Hiszpanek.

Przeczytaj także:

Niewidzialny prekariat w nowoczesnej Hiszpanii

Krzysztof Katkowski, OKO.press: Hiszpania to kraj o dużej niestabilności zatrudnienia i ogromnym ubóstwie. Jeśli chodzi o najmłodszych, co czwarte dziecko jest zagrożone ubóstwem.

Sergio C. Fanjul: Także jedna czwarta dorosłych, których spotykasz, idąc ulicą, jest zagrożona wykluczeniem społecznym i ubóstwem. To szokujące, ponieważ jesteśmy nowoczesnym, demokratycznym krajem z historią wielkich sukcesów gospodarczych w ostatnich dziesięcioleciach. Mieliśmy modelową transformację, cud gospodarczy, sukcesy w sporcie itp. Hiszpania to jeden z najnowocześniejszych krajów na świecie, ale mimo to mamy problemy z niedopuszczalnym ubóstwem i wykluczeniem społecznym.

W mojej ostatniej książce pytam, dlaczego ten problem nie jest widoczny: dlaczego istnieje tak zniekształcona percepcja i dlaczego wszystko w Hiszpanii wydaje się takie piękne, takie nowoczesne, takie hipsterskie, ale w rzeczywistości jest niesprawiedliwe. Jest wiele niepewności, wiele ubóstwa w Hiszpanii. Niestabilność zatrudnienia jest również dużym problemem strukturalnym: to ona jest odpowiedzialna za tymczasowy charakter pracy, umowy na czas określony, wysokie bezrobocie i problem bardzo niskiej produkcji przemysłowej.

Ponadto związki zawodowe stają się coraz słabsze, a ludzie nie wstępują do nich, by walczyć o lepsze warunki pracy. Niektórzy myślą, że prekariat to coś romantycznego: życie w niestabilności, z pracą, która pozwala na większą elastyczność. Ale to nie jest prawda.

Prekaryzacja oznacza ryzyko ubóstwa, które nie jest już tak piękne.

Hiszpania nie jest tym, czym się wydaje. Dużo mówimy w naszym kraju o skrajnej prawicy, o feminizmie, o terroryzmie ETA (wiele lat temu), ale nie mówimy o niesprawiedliwości społecznej i niestabilności zatrudnienia. To nie były w ogóle ważne problemy w tej kampanii wyborczej. Dziwne, ponieważ ten rząd zrobił wiele dobrych rzeczy, aby to złagodzić: podniósł płacę minimalną, dotował firmy, żeby mogły wypłacać wynagrodzenia podczas pandemii.

„Niewidzialna Hiszpania” to więc kraj niesprawiedliwości społecznej, której nawet nie dostrzegamy?

Dokładnie. Tytuł jest bardzo podobny do książki mojego kolegi Sergia del Molina „La España vacía” – o terytoriach, które są prawie bezludne, nazywanych "La Siberia Española”.

Niewidzialna Hiszpania to bardzo liczna grupa ludzi. To osoby bezrobotne, pracujące w niestabilnych warunkach lub znajdujące się w sytuacji wykluczenia społecznego. Wykluczenie społeczne to szczególny rodzaj ubóstwa w Hiszpanii. Ludzie ci są nie tylko biedni, ale także cierpią na różne choroby lub mają pewne cechy, które wykluczają ich ze społeczeństwa. Są to więc na przykład migranci, którzy nie mogą odnaleźć się w hiszpańskim społeczeństwie, ponieważ nie mówią dobrze po hiszpańsku.

Wszyscy ci ludzie tworzą „niewidzialną Hiszpanię”. Hiszpanię, której nie chcemy widzieć.

Miasto nie dla mieszkańców

Jak to się stało, że Hiszpania znalazła się w takiej sytuacji?

Największe piętno odcisnął tutaj kryzys z 2008 roku, a następnie pandemia, inflacja i wojna w Ukrainie. Kolejne rządy prowadziły politykę mającą na celu ograniczenie konsekwencji tych wydarzeń, ale i tak wpłynęło to na klasy znajdujące się w najbardziej niekorzystnej sytuacji.

Kryzys bardzo dotknął w Hiszpanii rynek nieruchomości. A także turystykę, która jest bardzo wrażliwym sektorem z wieloma niestabilnymi miejscami pracy (wiele osób pracuje tylko latem). Są to słabo opłacane zawody, takie jak kelnerzy i kelnerki. „Dzięki” turystyce, czy raczej turystyfikacji na szeroką skalę myślimy o nieruchomościach jako o dobru finansowym, ale nie społecznym. W Hiszpanii jest około czterech milionów domów, w których nikt nie mieszka.

Wspomniałeś o turystyfikacji, ale w swojej książce piszesz również o gentryfikacji. Jak te dwa zjawiska wpływają na „niewidzialną Hiszpanię”?

Widzę te problemy każdego dnia, ponieważ mieszkam w madryckiej dzielnicy Lavapiés, gdzie jest wielu turystów, a także wiele przykładów gentryfikacji. Nie jest ona najbardziej dotknięta, ale problemy te są bardzo widoczne – poświęciłem im moją poprzednią książkę, „La Ciudad Infinita” („Nieskończone miasto”).

Oba te zjawiska wpływają na sektor nieruchomości. Gentryfikacja powoduje podnoszenie cen wynajmu mieszkań, a turystyka “produkuje” więcej mieszkań na wynajem krótkoterminowy – co uniemożliwia korzystanie z nich samym mieszkańcom. Gentryfikacja jest jednak również walką klasową na obszarach miejskich. Po jednej stronie są klasy posiadające: spekulanci i ludzie, którzy po prostu chcą tam mieszkać – po drugiej ci, których na to nie stać.

Bogaci i turyści, którzy chcą żyć jak bohema w centrum miasta, nie pozwalają tam mieszkać zwykłym ludziom. Turyści chcą też więcej hoteli i lokali wynajmowanych przez Airbnb, a nie mieszkań dla pracowników. Powoduje to wzrost cen wynajmu. Ostatecznie turystyka tworzy wiele miejsc pracy, ale niestabilnych: jak w hotelu, McDonaldsie czy Starbucksie.

Krótko mówiąc, miasto jest wykorzystywane jako miejsce, które nieustannie generuje zyski, ale nie dla jego mieszkańców.

Jak mawia mój znajomy, dziennikarz Jorge Dioni, “turystyka sprzedaje to, czego nie ma„. W tym przypadku miasto, które nie jest jej własnością. A to jest wyjątkowo krzywdzące dla mieszkańców ”niewidzialnej Hiszpanii".

Nowy proletariat nie głosuje

Wspomniałeś o walce klas – ale, jak piszesz w książce, w Hiszpanii nie ma „świadomości klasowej”. Nowy proletariat, który nazywasz „niewidzialną Hiszpanią” nie ma świadomości bycia wykluczonym.

W ostatnich latach dyktatury Franco i pierwszych latach demokracji związki zawodowe były bardzo silne. Na wszystkich etapach tworzenia nowego państwa hiszpańskiego odgrywały dużą rolę. Potem nastały jednak czasy globalnego neoliberalizmu, który nie interesował się pracownikami – a w Hiszpanii nie było siły, która mogłaby ich zorganizować w walce o ich prawa. Społeczeństwo stało się zatomizowane i indywidualistyczne. Dawniej w Hiszpanii około 50 proc. społeczeństwa uważało się za klasę robotniczą, obecnie – tylko 15 proc. Świadomość klasowa znacznie spadła. To dlatego, że ludzie nie są zorganizowani.

Istnieją inne, również ważne problemy, takie jak globalne ocieplenie czy tożsamość seksualna, których ludzie są bardziej świadomi. Nie ma jednak świadomości klasowej. Nie wiem dlaczego. Bo co z tego, że firma twierdzi, że jest inkluzywna i przyjazna środowisku, skoro źle traktuje zarówno środowisko, jak i swoich nieheteronormatywnych pracowników?

A gdzie jest lewica?

Rząd Pedro Sanchéza, z Yolandą Díaz jako ministrem pracy, zrobił wiele dobrego dla „niewidzialnej Hiszpanii”, ale nie da się jej zlikwidować ot tak.

Poprawiono warunki pracowników domowych – rząd ratyfikował konwencję Międzynarodowej Organizacji Pracy nr 189, dzięki czemu ta grupa ma dostęp do zasiłków dla bezrobotnych, płatnych urlopów, urlopów macierzyńskich itp. Uchwalono również – po raz pierwszy – prawo mieszkaniowe. Wprowadziło ono częściową regulację cen wynajmu, nową definicję dużych właścicieli, wskaźnik referencyjny czynszów, a także większą ochronę przed eksmisją osób znajdujących się w szczególnie trudnej sytuacji.

To nie wystarczy, ale jest to bardzo ważny krok.

W Polsce jest odwrotnie: wiele osób z klasy robotniczej głosuje na skrajną prawicę lub nie głosuje wcale. W Hiszpanii robotnicy wciąż jeszcze głosują na lewicę; w Polsce lewica to klasa średnia i intelektualiści.

Mieszkańcy niewidocznej Hiszpanii również na nikogo nie głosują, ale prawdą jest, że jeśli głosują, to na lewicę. Jednak bywa, że głosują i na prawicę – zwłaszcza ci sprowokowani przez wojny kulturowe lub wierzący w jedność Hiszpanii (prawica nienawidzi katalońskich lub baskijskich independentystów). W tym przypadku wybierają nie ze względu na warunki ekonomiczne, ale ze względu na wartości. Ich niestabilna sytuacja nie jest ważniejsza niż stan wyjątkowy w ojczyźnie, cokolwiek to może oznaczać.

Hiszpanie, nic się nie stało

Jak zdefiniowałbyś prekariat?

Najłatwiej pokazać to porównując prekariat z proletariatem. Proletariat był klasą robotniczą, która walczyła o swoje prawa. Ci ludzie mieli stałą pracę i byli z niej dumni jak górnicy z Asturii, historycznie awangarda klasy robotniczej w Hiszpanii.

Prekariat to ludzie, którzy nie mają stałej pracy, projektu na życie, utrwalonej świadomości klasowej, którzy nie mogą planować swojego życia i przyszłości – są niewolnikami tymczasowych umów. Często mają pracę lub kilka prac i jednocześnie są biedni, lub bezdomni. To straszne. Społeczną funkcją pracy jest przecież umożliwienie ludziom godnego życia. A tu są wykorzystywani jako narzędzia.

Film „Nomadland” trochę romantyzuje to zjawisko, ale dobrze pokazuje sytuację ubogich pracujących. Ludzie mieszkają w przyczepach kempingowych niedaleko magazynów Amazona. Pracują, ale nie mają pieniędzy na wynajęcie mieszkania. To praca, która jest celem samym w sobie. Pozbawiona godności. Świetny przykład alienacji pracy.

Napisałeś w swojej książce, że w Hiszpanii “proces dojrzewania obejmuje akceptację nierówności: akceptację tego, że rzeczy są takie, jakie są, że zawsze takie były i że trudno jest, prawie niemożliwe, aby to zmienić".

Mówi się, że „jesteś szalony, jeśli nie jesteś komunistą koło dwudziestki tak samo, jak jesteś nim po czterdziestce”. W społeczeństwie młodzi ludzie mają być idealistami, a ludzie dojrzali – „realistami”. Kiedy jesteś mały, wydaje ci się bardzo dziwne, że są ludzie biedniejsi niż twoja rodzina. Moja córka ma teraz dwa lata, ale kiedy będzie trochę starsza, myślę, że zapyta mnie, dlaczego tak wielu ludzi żyje na ulicy. I nie wiem, co jej odpowiem.

Dlaczego?

Wszystko to jest kwestią internalizacji „realizmu kapitalistycznego”, jak nazwał go Mark Fischer. Jest to koncepcja, zgodnie z którą neoliberalny kapitalizm jest ostatnią fazą cywilizacji i aby być “dojrzałym”, należy go zaakceptować. Lewica również wierzy w tego rodzaju „realizm”. Komunizm zawiódł, a lewica porzuciła przywiązanie do utopii. Jednak w polityce utopia jest ważniejsza, ponieważ daje siłę, która napędza zmiany społeczne.

Ale teraz wszyscy mamy swoje indywidualne utopie – jak bycie wielkim rockmanem lub pisarzem – ale nie wspólne.

Piszesz również o „hiszpańskim optymizmie”, którego ucieleśnieniem są słowa byłego premiera José Maríi Aznara: „Hiszpania ma się dobrze”. A może raczej: „Hiszpanie, nic się nie stało”?

Nie myślimy o złych rzeczach, o tragicznej rzeczywistości jednej czwartej mieszkańców naszego kraju. Myślimy tylko o pozytywach. Jesteśmy szczęśliwi, ale przecież to melancholia jest tym, co pomaga w zmianie społecznej – kiedy widzimy na świecie zło, chcemy go zmienić.

Bardzo ciekawy jest też wątek o stereotypie awanturnika, czy w ogóle o znaczeniu tradycyjnej “powieści łotrzykowskiej” w kontekście współczesnej Hiszpanii.

Łotr jest jednym z najbardziej typowych i najstarszych bohaterów w hiszpańskiej kulturze i literaturze. Upokarza władze lub szydzi z tego, co dla społeczeństwa święte. Jest to jednak również postać żyjąca w niestabilnym środowisku (a więc – prekaryjnie!), która ma szczęście: zawsze udaje się jej jakoś wygrać. Dziś Hiszpania akceptuje takie zachowania – ale nie biednych, tylko bogatych. Widzimy to w kontekście stosunku społeczeństwa do korupcji. Ludzie przyzwalają na kradzież „przy odrobinie szczęścia”. To też jest patologia.

Na zdjęciu: bezdomny śpiący w centrum Madrytu, 9 lipca 2023.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

;

Udostępnij:

Krzysztof Katkowski

publicysta, socjolog, student Kolegium MISH UW i barcelońskiego UPF. Współpracuje z OKO.press, Kulturą Liberalną i Dziennikiem Gazeta Prawna. Jego teksty ukazywały się też między innymi w Gazecie Wyborczej, Jacobinie, Guardianie, Brecha, El Salto czy CTXT.es. Współpracownik Centrum Studiów Figuracyjnych UW.

Komentarze