0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto ANGELA WEISS / AFPFoto ANGELA WEISS / ...

Powodem ucieczki z X/Twittera jest bezpośrednie wsparcie, jakiego Donaldowi Trumpowi udzielił w czasie wyborów w Stanach Zjednoczonych właściciel platformy, oligarcha Elon Musk (na zdjęciu u góry), oraz ze zmianą regulaminu usługi – pozwalającą na wykorzystywanie treści zamieszczonych na platformie do trenowania „sztucznej inteligencji”.

Swoje konta na portalu zamknęły m.in. brytyjski „The Guardian”, linie lotnicze Austrian Airlines, czy norweska policja.

Miliony kont przeniosły się na inne sieci społecznościowe: Bluesky, Fediverse (którego częścią jest Mastodon), czy uruchomiony przez operatora Facebooka Threads.

Wszystkie trzy promują się jako usługi (w jakimś sensie) zdecentralizowane. I wszystkie trzy są lub mogą być do pewnego stopnia kompatybilne ze sobą – osoby korzystające z jednej z nich (pod pewnymi warunkami i wciąż w bardzo ograniczonym zakresie) mogą komunikować się z użytkowniczkami i użytkownikami mającymi konta na pozostałych.

To mógłby być iście kopernikański przewrót w podejściu do tego, jak działają media społecznościowe.

Trump za mówinicą, a Musk zgięty w pół przed nią
Donald Trump i Elon Musk, 13 listopada 2024 roku na spotkaniu z frakcją Republikanów w Izbie Reprezentantów. Foto Andrew Harnik / Getty Images via AFP

Decentralizacja, czyli co?

Kiedy usługa jest zdecentralizowana? Wtedy, gdy żaden jeden podmiot (albo mała grupa blisko współpracujących podmiotów) nie kontroluje jej w pełni, nie ma dostępu do wszystkich wymienianych przez osoby z niej korzystające wiadomości i mediów, nie ma pełnej władzy nad tym, kto co widzi i kiedy.

Do takich usług należy na przykład stary dobry e-mail: z mojego konta mailowego na moim własnym serwerze pocztowym mogę korespondować z innymi osobami korzystającymi z poczty elektronicznej, niezależnie od dostawcy, z którego usług korzystają. Nie ma jednego podmiotu, który kontrolowałby przepływ informacji pomiędzy wszystkimi osobami korzystającymi z tego typu usługi.

„Media społecznościowe są miejscem, w którym ludzie nawiązują kontakty, dzielą się tym, co kochają, i co dzieje się wokół nich. Poznają sztukę, dowiadują się o najnowszych wydarzeniach, a czasem o niesprawiedliwości czy wojnie; wszystko to w skali całego świata” – zauważa Ben Werdmuller, starszy dyrektor ds. technologii w ProPublica, wielokrotnie nagradzanej amerykańskiej organizacji zajmującej się dziennikarstwem śledczym.

„Właściciele tych przestrzeni mają władzę wpływania na globalną debatę publiczną tak, by odpowiadała na ich potrzeby biznesowe. Zmiany modeli biznesowych w każdej ze scentralizowanych usług spowodowały, że trudniej pozostać w kontakcie z naszymi społecznościami, ale to nie wszystko. Ostatnio obserwowaliśmy, jak właściciel X mocno wpłynął na wybory w Stanach Zjednoczonych. Wcześniej, błędy Facebooka pomogły doprowadzić do ludobójstwa w Mjanmie. Te przestrzenie są zbyt ważne, by były prywatną własnością, lub by były zależne od potrzeb i widzimisię ich właścicieli”.

„Zdecentralizowane media społecznościowe przywracają kontrolę ludziom. Federowane sieci społecznościowe są kooperatywami małych społeczności, kontrolowanymi oddzielnie i z własnymi zasadami. Nie ma jednego właściciela, który może jednostronnie wpływać na wszystkie konwersacje”.

ProPublika od dwóch lat jest bardzo aktywna na swoim koncie w Fediwersie. W tym roku dołączyła też do Bluesky i Threads.

Przeczytaj także:

Twitter mógł być zdecentralizowany

Scentralizowane usługi, takie jak Twitter czy Facebook, to tak naprawdę dość nowa sprawa. Podejście twórców protokołów komunikacyjnych, na których budowano wczesne usługi w Internecie, początkowo opierało się na decentralizacji właśnie.

„W latach 2006–2008, gdy Twitter szybko rósł, idea zdecentralizowanych protokołów w Internecie nie była wcale taka obca. Przykłady takie, jak SMTP (e-mail) i XMPP były dość świeże” – mówi Blaine Cook, który w Twitterze był jednym z pierwszych inżynierów oprogramowania – a przez jakiś czas jedynym.

Przez dwa lata zarządzał tam zespołem technicznym (który stopniowo rósł do… 5 osób). W tym czasie Twitter osiągnął około 5 milionów osób korzystających. Cook ukuł termin „twit” (ang. „tweet”) i stworzył system @-wspomnień, który dziś kopiują w zasadzie wszystkie media społecznościowe.

Cook pracował też wówczas nad… projektem decentralizacji Twittera.

„Widziałem wtedy szereg stojących przed nami wyzwań związanych z centralizacją tej usługi. Zwłaszcza moderacja była istotnym zmartwieniem, byłem sceptyczny co do możliwości naszego małego zespołu skupionego w Kalifornii, jeśli chodzi o radzenie sobie z nieuniknionymi problemami spamu i zapewnienia bezpieczeństwa, nie mówiąc już o zadbaniu o spójne zasady moderacji dla globalnej publiczności”.

Obawy Cooka okazały się jak najbardziej uzasadnione. Przez ostatnie półtorej dekady Twitter (a później „X”) był wielokrotnie słusznie krytykowany za nieudolną moderację – i to jeszcze zanim Elon Musk kompletnie ją rozmontował po przejęciu tej platformy.

„Podejście zdecentralizowane oferowało inną ścieżkę, gdzie niezależne usługi przejęłyby odpowiedzialność za różne części całej sieci”. Cook mówi, że pomysł spotkał się z ciepłym przyjęciem części inwestorów oraz zespołu: „Pochodzili z pokolenia programistów, którzy z wielkim powodzeniem wykorzystywali zdecentralizowane protokoły”.

Cookowi udało się doprowadzić do tego, że ze swojego konta na Twitterze mógł śledzić konta na Jaiku, innej wczesnej sieci społecznościowej. „Gdy dwie sieci społecznościowe zaczęły się zdalnie komunikować, miałem wrażenie, że powstało nowe medium, w rozumieniu Marshalla McLuhana; obiecywało Internet, w którym innowacja nie była zamknięta w (wówczas) małych, scentralizowanych startupach, które konkurowały ze sobą o użytkowniczki, a zamiast tego możliwe była ewolucja i tworzenie rozwiązań odpowiadających na potrzeby małych społeczności”.

Twitter nie został jednak usługą zdecentralizowaną. „Niestety, naciski ze strony wczesnych inwestorów, kolejne rundy inwestycyjne i bardziej bezwzględny zarząd doprowadziły do tego, że Twitter porzucił tę ścieżkę i poszedł całkowicie w stronę centralizacji”. Niedługo potem Cook odszedł z firmy.

Bluesky i „wyjście godne zaufania”

Dziś, ze swojego konta w Fediwersie mogę śledzić wszystkie trzy konta ProPubliki – zarówno to fediwersowe, jak i konta na Bluesky oraz Threads. Nie oznacza to jednak, że usługi te są w pełni kompatybilne, ani w pełni porównywalne.

„Bluesky nazywa się zdecentralizowaną siecią i używają terminu federacja. Problem w tym, że ich technologia, z punktu widzenia dynamiki władzy, nie jest wcale zdecentralizowana” – podkreśla Christine Lemmer-Webber, ekspertka w dziedzinie zdecentralizowanych protokołów społecznościowych. – „Używają pewnych technik związanych z decentralizacją, ale sama usługa zdecentralizowana dziś nie jest. Jest jedna duża firma, która kontroluje przepływ informacji, i bez której ta sieć nie może obecnie działać”.

Nie oznacza to, że przenosiny z X/Twittera na Bluesky są złym pomysłem. „Doceniam to, że Bluesky chce zbudować usługę, która może szybko w pełni zastąpić Twittera. Ale uważam, że nie powinni twierdzić, że ta usługa jest zdecentralizowana, a zamiast tego skupić się na terminie »wyjście godne zaufania«”.

Nieco lepsze zdanie o Bluesky ma Blaine Cook: „Szczerze wierzę, że zespół Bluesky chce zbudować zdecentralizowany system, który z jednej strony jest się w stanie utrzymać finansowo, a z drugiej nie jest przez nikogo w pełni kontrolowany w tym sensie, że istnieje »wyjście godne zaufania« dla osób z niego korzystających w razie konfliktu między nimi a zespołem Bluesky”.

„Wyjście godne zaufania” (ang. „credible exit”; „wyjście” w sensie drzwi, drogi ucieczki) to termin, z którego sama w swojej dokumentacji i materiałach korzysta firma stojąca za Bluesky. Chodzi o to, że nawet jeśli usługa ta nie jest całkowicie zdecentralizowana, to przynajmniej osoby z niej korzystające mają „godną zaufania” możliwość wyjścia z platformy bez utraty opublikowanych treści, nawiązanych kontaktów itp.

Samo w sobie stanowi to już ogromny postęp w porównaniu z zamkniętymi, scentralizowanymi społecznościówkami, bo oznacza, że osoby korzystające z Bluesky mogłyby łatwiej (w porównaniu np. z porzucaniem X/Twittera) przenieść się do innego usługodawcy w przypadku, gdyby obecny operator okazał się problematyczny.

Threads pod kontrolą Mety

Threads to uruchomiona i zarządzana przez firmę Meta (operatora Facebooka) usługa częściowo zgodna z ActivityPub, z którego korzysta również Fediverse. Częściowo, bo nie wszystkie konta na Threads mogą komunikować się z kontami na serwerach będących częścią Fediverse. A nawet w przypadku tych, które mogą, komunikacja jest bardzo ograniczona.

„Meta obiecała częściowo zaimplementować federację w Threads, ale zdecydowała, że będzie ona tylko »opt-in«. W kontekście zasięgu usług tej firmy decyzja ta jest bardzo znacząca, a jednocześnie mało dyskutowana, i może mieć potężny negatywny wpływ na decentralizację tej usługi” – wyjaśnia Cook.

„Dla porównania, użytkownicy (lub usługodawcy) poczty elektronicznej nie muszą podpisywać żadnych wzajemnych umów czy regulaminów w celu umożliwienia wymiany maili, i jest to kluczowe dla tego, jak działa e-mail. Podobnie przeglądarki nie muszą być »certyfikowane« przez strony internetowe, aby mogły je wyświetlić. Ta zasada »bezkontraktowości« jest absolutnie fundamentalna, jeśli systemy te mają działać w otwarty sposób”.

„Opierając się na wypowiedziach Facebooka, wydaje mi się jasne, że federacja Threads jest zaprojektowana w taki sposób, by 1) powstrzymać instytucje regulacyjne przed uznaniem Mety za monopolistę, 2) stworzyć na bazie umów wymogi pozwalające zamienić istniejące monopole na kartel lub quasi-kartel” – zauważa.

Threads jest więc scentralizowaną usługą, która pozwala na ograniczony kontakt z osobami korzystającymi z faktycznie zdecentralizowanego Fediwersu. Mając konto na Threads, podlegamy pełnej kontroli firmy Meta, włącznie z osią czasu kontrolowaną przez nieprzejrzysty algorytm i brakiem możliwości łatwej zmiany operatora usługi.

Oraz – o czym trzeba pamiętać – naszą obecnością w jakimś stopniu wspieramy usługę firmy, która ma krew na rękach.

Fediverse

Fediverse, którego dużą częścią jest Mastodon, jest siecią faktycznie zdecentralizowaną. Pisałem już o niej w Oku dość obszernie. Osobiście uważam, że to obecnie najlepsze rozwiązanie, jeśli zależy nam na tym, by nie powtórzyć błędu zainwestowania czasu i pracy w zbudowanie swojego profilu w sieci społecznościowej kontrolowanej przez jeden, potencjalnie wrogi użytkowniczkom i użytkownikom podmiot.

„Może nie jesteśmy jeszcze najwięksi, jeśli chodzi o liczby [użytkowników – przyp.red.], ale Mastodon (i Fediverse) udowodniły w przeciągu ostatnich 8 lat, że są skuteczną i godną zaufania platformą komunikacji, która nie polega na pieniądzach inwestorów w celu przetrwania. Fediverse jest przyszłością” – napisał na swoim profilu główny architekt oprogramowania Mastodon, Eugen Rochko.

To notabene dłużej niż cała historia platformy społecznościowej Google+, stworzonej i promowanej przez jedną z największych firm technologicznych świata. Trudno o lepszą demonstrację przewagi usług zdecentralizowanych nad usługami w pełni kontrolowanymi przez jeden podmiot.

Fediverse nie jest jednak bez wad. Ponieważ za oprogramowaniem i usługami, które się nań składają (jak Mastodon czy Pixelfed) nie stoją giganci jak Meta ani grube portfele inwestorów jak w przypadku Bluesky, pracują nad nimi znacznie mniejsze zespoły specjalistek i specjalistów, często hobbystycznie. To oznacza, że doświadczenie korzystania z tej sieci nie zawsze jest tak płynne, jak w przypadku pozostałych dwóch usług.

Zakładając konto, musimy na przykład wybrać instancję (dobrą polską instancją jest pol.social). Brakuje rozwiązań ułatwiających blokowanie złośliwych lub problematycznych instancji. Nie ma globalnego wyszukiwania, nie dostajemy też podanych na talerzu rekomendacji.

„Te rzeczy są naprawdę trudne do zaimplementowania w faktycznie zdecentralizowanej sieci” – zauważa Lemmer-Webber. Coś o tym wie: jest współautorką wcześniej wspomnianego protokołu ActivityPub, na którym Fediverse się opiera.

Podkreśla jednak, że Bluesky również nie rozwiązał tych problemów – ominął je, centralizując pewne aspekty usługi. „Jeśli Bluesky wprowadziłby podobny zakres decentralizacji, te problemy również tam by się pojawiły, i mogłyby być nawet trudniejsze do rozwiązania, biorąc pod uwagę to, w jaki sposób zbudowali swoją platformę”.

Nie ma ideału, ale jest postęp

Nie ma więc ideału – ale sam fakt, że wszystkie trzy poważne alternatywy dla X/Twittera są dziś albo w pełni, albo przynajmniej w jakimś stopniu zdecentralizowane oznacza duży postęp. Jeszcze kilka lat temu było to nie do pomyślenia.

„Moja główna rada: bądź tam, gdzie są Twoi odbiorcy” – czytam w mailu od Bena Werdmullera z ProPubliki. – „To oznacza Mastodona i Bluesky – na obu widzieliśmy bardzo mocne zaangażowanie. Zachęcaj swój zespół do zakładania indywidualnych kont. Dzięki temu, że korzystaliśmy z nowych platform mediów społecznościowych i nie baliśmy się wcześnie eksperymentować, ProPublice udało się uniknąć trendu spadkowego, którego doświadczają inne publikacje”.

„Sieci społecznościowe są »monopolami naturalnymi« w tym sensie, że podstawową ludzką potrzebą jest komunikowanie się, więc użytkownicy zwykle wybiorą tę usługę, z której korzysta już najwięcej innych osób” – zauważa Blaine Cook. – „Zdecentralizowana sieć, która może obsłużyć najwięcej osób, a jednocześnie umożliwia różne podejścia i polityki moderacji, jak również najróżniejsze źródła dochodu, ma największe szanse stać się taką największą usługą”.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Na zdjęciu Michał rysiek Woźniak
Michał rysiek Woźniak

Specjalista ds. bezpieczeństwa informacji, administrator sieci i aktywista w zakresie praw cyfrowych. Studiował filozofię, był członkiem Rady ds. Cyfryzacji, jest współzałożycielem warszawskiego Hackerspace’a. Pracował jako Dyrektor ds. Bezpieczeństwa Informacji w OCCRP – The Organised Crime and Corruption Reporting Project, konsorcjum ośrodków śledczych, mediów i dziennikarzy działających w Europie Wschodniej, na Kaukazie, w Azji Środkowej i Ameryce Środkowej. Współpracuje z szeregiem organizacji pozarządowych zajmujących się prawami cyfrowymi w kraju i za granicą. Współautor „Net Neutrality Compendium” oraz “Katalogu Kompetencji Medialnych”.

Komentarze