0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Piotr Skornicki / Agencja Wyborcza.plFot. Piotr Skornicki...

„Uczniowie, którzy nie uczęszczają na religię i nie będą uczestniczyć w mszy św. proszeni są o przedstawienie pisemnych zwolnień od rodziców” – taką wiadomość przed rozpoczęciem roku szkolnego wystosowała do uczniów i uczennic dyrekcja Szkoły Podstawowej nr 2 im. J. Kochanowskiego w Lublinie.

W sprawie interweniowała Fundacja Wolność od Religii. W piśmie skierowanym do dyrekcji lubelskiej SP podkreśla, że żądając udzielenia informacji o uczestniczeniu lub nieuczestniczeniu w wydarzeniu o charakterze religijnym, szkoła de facto domaga się ujawnienie światopoglądu, przekonań religijnych lub wyzwania.

A takiego działania zakazuje organom władzy publicznej Konstytucja.

Nawet oficjalna interpretacja przepisów oświatowych przez Ministerstwo Edukacji i Nauki nie pozostawia złudzeń. To wszelkie zajęcia wykraczające poza realizację podstawy programowej. Czyli m.in. udział uczniów w uroczystościach kościelnych powinny odbywać się za zgodą rodziców. Nie na odwrót.

Przeczytaj także:

Przymuszanie do religii

Tej podstawowej lekcji z doktryny prawa wciąż nie odrobiło wiele szkół w Polsce.

Powszechną praktyką jest zmuszanie uczniów do uczestniczenia w szkolnej katechezie lub praktykach religijnych. Przykład? Szkoła Podstawowa nr 33 m. Stanisława Ligonia w Katowicach tegoroczne rozpoczęcie roku szkolnego podzieliła na dwie części. W przerwie zorganizowała wspólne wyjście do kościoła. Uczniowie niezapisani na lekcje religii mieli przez godzinę czekać w szkole.

Na podobnej zasadzie działa umieszczanie lekcji religii w środku planu lekcji, pomiędzy zajęciami obowiązkowymi. „Chcąc uniknąć bezproduktywnego spędzania czasu samotnie w świetlicy uczniowie wolą być z rówieśnikami w klasie i traktują religię jak przedmiot szkolny” – zauważa Fundacja Wolność od Religii.

Co więcej, już sam udział w lekcjach religii traktowany jest jako deklaracja wiary. Zajęcia z katechezy nie są jednak automatycznym wyrazem zgody na udział w praktykach religijnych. „Nie jest to bezpośrednio powiązane i uczniowie mają prawo do uczestniczenia w lekcjach religii bez jednoczesnego obowiązku uczestniczenia w mszach czy w rekolekcjach. W przeciwnym razie działanie szkoły przyjęłoby formę zmuszania do udziału w praktykach religijnych, która wprost byłaby naruszeniem Konstytucji RP” – stwierdza Fundacja.

Chodzi dokładnie o art. 53 ust. 6 ustawy zasadniczej: „Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych”.

Zmienia się mentalność i religijność

Duże znaczenie dla dyskusji o obecności religii w szkołach ma postępująca laicyzacja społeczeństwa. Z badań CBOS wynika, że w ciągu ostatnich 20 lat odsetek Polek i Polaków deklarujących się jako wierzący spadł o 10 pkt proc., z 94 do 84 proc. Praktykujących regularnie jest już mniej niż połowa, spadek z 70 do 42 proc.

Zmianę najbardziej widać wśród najmłodszych. W 1992 roku regularny udział w praktykach religijnych deklarowało prawie 3/4 osób w wieku 18-24 lata. Dziś jest to mniej niż jedna na cztery osoby.

CBOS badał też deklarację uczestnictwa w szkolnej katechezie wśród uczniów szkół ponadpodstawowych. W 2010 roku, w grupie 17-19 lat aż 93 proc. badanych uczęszczało na lekcje religii.

W 2018 roku ten odsetek spadł do 70 proc., a w 2022 – do 54 proc.

W warszawskich szkołach średnich na katechezę uczęszcza co piąty uczeń. Rekord pobił jednak Wrocław, gdzie odsetek uczniów szkół ponadpodstawowych chodzących na lekcje religii spadł do 18,5 proc.

Trend sekularyzacyjny widać też na wcześniejszych etapach edukacji, szczególnie w największych miastach. Z danych stołecznego magistratu wynika, że w 2022 roku na lekcje religii w Warszawie uczęszczało:

  • w klasach 1-4: od 70 do 77 proc. uczniów;
  • w klasach 5-8 od 49 do 66 proc.;
  • w liceach: 29 procent uczniów,
  • w szkołach branżowych: 23 procent.

Nic dziwnego, że na grupach rodzicielskich trwają zażarte dyskusje.

„Religia powinna być w kościele, a szkolnictwo powinno być świeckie i koniec tematu” – pisze jedna z mam.

„Teraz będę miał batalię u syna w szkole, że religia jest w środku lekcji, zawodowy przedmiot mają na 7 rano. Niech zamienią to miejscami. Zobaczymy ilu uczniów przyjdzie na religię. I nie odpuszczę” – dodaje tata ucznia technikum.

Kto domaga się świeckiej szkoły?

Skargi o nieprawidłowościach spływają lawinowo do Fundacji Wolność od Religii.

Odbiera je też warszawska radna Agata Diduszko-Zyglewska, która kandyduje do Sejmu z list Lewicy. „Znowu w środku planu znalazły się nieobowiązkowe zajęcia z religii” – mówiła 4 września podczas konferencji prasowej zorganizowanej z okazji rozpoczęcia roku szkolnego. „A to jest szkodliwe dla wszystkich uczniów, bo dla każdego z nich lepiej jest, żeby w środku planu – kiedy najlepiej jest się uczyć – była matematyka. Ale dla wygody księdza jest na odwrót: matematyka o 15:30” – dodała.

Diduszko-Zyglewska odniosła się też do zmuszania uczniów do uczestniczenia w praktykach religijnych. "To łamanie prawa, wolności i sumienia oraz łamanie konstytucji. Nikt nie może być zmuszany do ujawniania swoich przekonań religijnych. A umieszczanie religii w środku planu to właśnie łamanie prawa.

Populistyczna prawica zniszczyła świeckość państwa.

Dlatego Czarnek musi odejść. Proponujemy, by religia wróciła do salek katechetycznych, by chodzili na religię ci, którzy chcą, dla których jest to przeżycie duchowe" – mówiła.

Art. 53 ust. 4 Konstytucji RP regulujący obecność religii w szkołach brzmi dziś tak:

„Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób”.

Minister Czarnek aplikowałby młodym chrześcijaństwo

Zaledwie tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek wygłosił wykład na temat wartości chrześcijańskich w wychowaniu dzieci i młodzieży. Podczas uroczystości odznaczenia medalem „Zasłużony dla Nauki Polskiej Sapientia et Veritas„ biskupa Antoniego Pacyfika Dydycza, mówił o ”kryzysie cywilizacji, która zjeżdża po równi pochyłej".

Na te wyzwania, w tym kryzys demograficzny, odpowiedzią według Przemysława Czarnka mają być „kwestie kulturowe oparte na chrześcijaństwie”. A te winny być „aplikowane młodym ludziom, by wyzbyli się egoizmu”.

Szef MEiN uznał, że to nie jest tylko misja polityczna Prawa i Sprawiedliwości, ale obowiązek wynikający z prawa oświatowego.

„Przepis prawa ignorowany przez wszystkich tych, którzy nie każą nam w przestrzeni publicznej wypowiadać zdań związanych z chrześcijaństwem i odwoływać się do symboli chrześcijańskich w przestrzeni publicznej” – stwierdził Przmysław Czarnek. Te symbole według ministra edukacji i nauki „nakazują mądrą miłość każdego bliźniego, a nie głupawe przyzwolenie na wszystkie możliwe dewiacje, zboczenia i zachowania nieetyczne”.

Czarnek grzmiał, że tolerancję stawia się dziś wyżej od „zachowań pożądanych”.

„Błogosławmy pary homoseksualne, błogosławmy te zboczenia, dewiacje i wynaturzenia, bo wszyscy są piękni i wszyscy są wspaniali. Nikt nie może być krytykowany, wszyscy jesteśmy równi. Równi jesteśmy w godności osoby ludzkiej, równi jesteśmy w godności dziecka Bożego. Ale nie jesteśmy równi w uczynkach. Ktoś, kto zabija, nie jest równy temu, który broni przed zabijaniem. Ktoś, kto nawołuje do cudzołóstwa, nie jest równy temu, który mówi, że to jest cudzołóstwo” – mówił.

Jak religia trafiła do szkół?

Jak pisał w OKO.press Piotr Pacewicz, religia została wprowadzona do szkół instrukcją ministra edukacji, prof. Henryka Samsonowicza z 1990 roku. Był to jeden z gestów wdzięczności demokratycznych elit za popieranie opozycji przez Kościół w czasach PRL i pomoc w porozumieniu Okrągłego Stołu, a także nadziei na wsparcie Kościoła dla integracji Polski z Unią Europejską.

Tę decyzję rządu Mazowieckiego próbowała zablokować ówczesna rzeczniczka praw obywatelskich, prof. Ewa Łętowska, lecz Trybunał Konstytucyjny oddalił jej skargę. Stwierdził, że religia w szkołach nie będzie miała wpływu na świeckość państwa ani na jej egzekwowanie.

Trzech sędziów TK zgłosiło wtedy jednak zdania odrębne, a sama rozprawa przed Trybunałem była słynna także z innego powodu. Otóż reprezentujący rząd przed TK zastępca Prokuratora Generalnego Janusz Eksner powiedział: „Jedną z przyczyn patologii społecznej jest skażenie ducha ateizmem, najgorszą z religii, pustoszącą umysły i serca”. W tamtych czasach sprzed Twittera było to przekroczeniem norm debaty publicznej. Eksner został zdymisjonowany przez premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego.

Znowelizowana ustawa o systemie oświaty z 1991 roku mówiła o organizacji religii przez publiczne placówki „na życzenie rodziców”. Rozporządzenie ministra edukacji z 1992 roku przyklepało obecność religii w planie lekcji. I formalnie potwierdziło możliwość wieszania krzyży w salach szkolnych.

Na mocy Konkordatu, który w 1993 roku Polska zawarła ze Stolicą Apostolską:

  • „Szkoły publiczne podstawowe i ponadpodstawowe oraz przedszkola, prowadzone przez organy administracji państwowej i samorządowej, organizują zgodnie z wolą zainteresowanych naukę religii w ramach planu zajęć szkolnych i przedszkolnych.
  • Program nauczania religii katolickiej oraz podręczniki opracowuje władza kościelna i podaje je do wiadomości kompetentnej władzy państwowej.
  • W sprawach treści nauczania i wychowania religijnego nauczyciele religii podlegają przepisom i zarządzeniom kościelnym, a w innych sprawach przepisom państwowym”.

Zapis konkordatu gwarantuje dokładnie, że jeżeli są chętni, to państwo musi zapewnić naukę religii w szkole.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze