PiS oraz Konfederacja oskarżają obóz rządzący o to, że ten gotowy jest oddać decyzje w sprawie polskich sił zbrojnych i przemysłu obronnego Komisji Europejskiej. KE ma też uzurpować sobie kompetencje w obszarze obronności. Czy to prawda?
„Maski opadły! Właśnie PE odrzucił możliwość przegłosowania poprawki pozwalającej na finansowanie inżynieryjnych przygotowań terenu krajów graniczących z Federacją Rosyjską – tzn. Tarczy Wschód! Co z tego, że w postulatach popiera ten projekt, skoro nie zgadza się na jego finansowanie?! Zapisy, o których mówi Platforma Obywatelska, nie stanowią prawa – są tylko zasłoną dymną, która pozwala im tłumaczyć, dlaczego głosują za oddaniem decyzji w sprawie polskich Sił Zbrojnych i przemysłu obronnego Komisji Europejskiej. Dziś wyszły na jaw prawdziwe intencje UE o Tarczy Wschód” – napisał w środę 2 kwietnia na X Michał Dworczyk, europoseł PiS, członek Komisji ds. Bezpieczeństwa i Obrony w Parlamencie Europejskim.
Post podało dalej wielu polityków PiS, w tym były premier Mateusz Morawiecki, który napisał na X:.
Chodzi o głosowanie 2 kwietnia w sprawie wytycznych dotyczących budżetu UE na rok 2026, których sprawozdawcą był szef delegacji PO do PE Andrzej Halicki. To rezolucja, w której Parlament przedstawia swoje priorytety dla budżetu UE na 2026 rok. Sam projekt przedstawi w ciągu najbliższych miesięcy Komisja Europejska. Europoseł PiS Michał Dworczyk zaproponował poprawkę dotyczącą Tarczy Wschód, ale Parlament nie zgodził się na jej rozpatrzenie. PiS wykorzystał to do ataków na PO i PE.
To nie pierwszy raz, gdy z ust polityków PiS, i nie tylko PiS, pojawiają się oskarżenia o to, że Platforma Obywatelska jest gotowa scedować na UE kompetencje w zakresie obronności.
Takie zarzuty pojawiły się już przy okazji głosowania z 12 marca nad rezolucją w sprawie białej księgi o przyszłości europejskiej obrony. W ramach tej rezolucji Parlament Europejski wzywał m.in. do utworzenia europejskiej unii obronnej, zniesienia wymogu jednomyślności przy podejmowaniu na forum UE decyzji nt. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz włączenia obronności do obszarów polityki UE. Tam też pojawiła się poprawka PO dotycząca uznania Tarczy Wschód za „sztandarowy projekt europejski", który może liczyć na europejskie finansowanie.
Platforma Obywatelska poparła rezolucję, a PiS i część Konfederacji zagłosowała przeciwko. PO wykorzystała to do atakowania tych partii jako „popleczników Rosji".
Posłowie PiS i Konfederacji tłumaczyli, że nie mogli poprzeć tego dokumentu, bo postuluje przeniesienie kompetencji w sprawach obronności z państw członkowskich na Komisję Europejską.
Mówił o tym m.in. europoseł Stanisław Tyszka z Konfederacji oraz poseł PiS Marcin Horała w programie „Kawa na ławę" TVN 24 16 marca.
Czy zatem rezolucja PE z 12 marca postuluje przeniesienie ważnych kompetencji w zakresie obronności na organy UE?
Czy w głosowaniu z 2 kwietnia Parlament Europejski, odrzucając rozpatrzenie poprawki Michała Dworczyka, dał wyraz temu, że nie popiera idei europejskiego finansowania dla Tarczy Wschód?
Sprawdzamy.
Parlament Europejski udziela poparcia dla projektu Tarczy Wschód, ale nie zgadza się na jej finansowanie – sugeruje Michał Dworczyk w swoim wpisie. Jego zdaniem, Tarcza Wschód jest dla PO jedynie „zasłoną dymną" dla oddania kompetencji w dziedzinie obronności UE.
Dowodem na to, według Dworczyka, ma być odrzucenie przez Parlament zgłoszonej przez niego poprawki do rezolucji ws. wytycznych budżetu UE na 2026 rok, przygotowanej przez Andrzeja Halickiego, szefa delegacji PO do PE.
Chodzi o poprawkę ustną zgłoszoną przez Dworczyka w środę 2 kwietnia w trakcie bloku głosowań, czyli absolutnie na ostatnią chwilę.
Dworczyk zaproponował, aby do artykułu 12 rezolucji ws. wytycznych do budżetu UE na 2026 rok dodać zapis o rozszerzeniu możliwości finansowania z funduszy europejskich, w tym funduszu zintegrowanego, zarządzania granicami, przygotowania inżynieryjnego terenów przygranicznych w państwach zagrożonych działaniami hybrydowymi oraz konwencjonalną agresją zbrojną ze strony państw trzecich. Chodzi więc o Tarczę Wschód.
Artykuł, do którego Dworczyk zaproponował poprawkę, mówi o tym, jak istotne są fundusze europejskie na ochronę granic, lecz porusza jedynie kontekst ochrony przed nielegalną migracją, a nie obronności. Parlament Europejski w ten sposób podkreśla, że w budżecie na 2026 rok powinno się znaleźć finansowanie na te cele.
Zgłaszając poprawkę ustnie, Michał Dworczyk wybrał tryb, który daje najmniejsze szanse na powodzenie.
Taka poprawka nie jest przetłumaczona na wszystkie języki urzędowe, co jest wymogiem dla dokumentów głosowanych w PE, więc europosłowie nie mają się z nią jak zapoznać. Nie mają też czasu jej rozważyć.
Zgłaszanie poprawek w trybie ustnym często jest wykorzystywane przez europosłów do dwóch rzeczy: zwrócenia uwagi na kwestie, które są np. ważne dla danej partii, grupy politycznej czy kraju członkowskiego, ale nie mają szansy przebić się przez głosowanie w komisjach, albo zrobienia politycznego spektaklu. Zgłoszenie poprawki ustnej daje szanse zabrania głosu na forum, a ponadto bycia sfilmowanym i sfotografowanym.
Dokładnie z tej szansy skorzystał europoseł PiS, który nagranie z momentu zgłoszenia poprawki opublikował od razu w swoich mediach społecznościowych.
Dużo lepszym sposobem zgłaszania poprawek jest zgłoszenie ich na piśmie na etapie przygotowywania tekstu do głosowania. Michał Dworczyk miał wiele okazji, by to zrobić. Prace nad tekstem trwały przez wiele miesięcy. Wytyczne dot. budżetu były konsultowane w komisji spraw zagranicznych, w której zasiada Dworczyk. Poza tym ogólny termin zgłaszania poprawek minął 26 marca.
Poprawka ustna może zostać rozpatrzona, ale muszą się na to zgodzić posłowie. Wobec rozpatrzenia poprawki Dworczyka był sprzeciw.
Poprawka nie została więc w ogóle poddana pod głosowanie.
Parlament nie zgodził się na jej procedowanie. Tego faktu nie można interpretować jako wyrazu braku poparcia Parlamentu Europejskiego dla idei europejskiego finansowania Tarczy Wschód. Parlament w żaden sposób nie odniósł się do zawartości merytorycznej tej poprawki.
„PE odrzucił możliwość przegłosowania poprawki pozwalającej na finansowanie (...) przygotowań terenu krajów graniczących z Federacją Rosyjską — tzn. Tarczy Wschód! Co z tego, że (...) popiera ten projekt, skoro nie zgadza się na jego finansowanie?”
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Wątpliwości co do intencji zgłoszenia poprawki na ostatnią chwilę przez Dworczyka dodatkowo podbija fakt, że jeszcze w poniedziałek 31 marca podczas debaty plenarnej nad tą rezolucją raport Halickiego polecił poprzeć europoseł PiS Bogdan Rzońca, który wypowiadał się w imieniu całej grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, a więc także w imieniu PiS. Rzońca z uznaniem wspomniał, że w tekście „została uwzględniona" poprawka PiS dotycząca barier na granicy.
„Trzeci raz zgłaszamy teraz poprawkę dotyczącą płotów [...], barier na granicy. Ale jest to uwzględnione, trzeba to powiedzieć, te fizyczne zapory na granicy są uwzględnione. Wobec tego to też nas cieszy, bo Europa musi być przede wszystkim bezpieczna” – mówił Rzońca.
Wydaje się więc, że środowa akcja Michała Dworczyka to jedynie polityczny teatr i robienie gruntu pod ataki na rząd i Platformę Obywatelską, czego dowodem są krytyczne wpisy w mediach społecznościowych. Niewykluczone też, że to rodzaj politycznej zemsty za podobną aferę wywołaną trzy tygodnie temu przez PO.
Platforma Obywatelska w podobny sposób, czyli do krytykowania PiS, wykorzystała fakt, że europosłowie tej partii nie poparli rezolucji ws. białej księgi obronności. To była duża i ważna rezolucja, w której Parlament podsumowuje swoje podejście i postulaty ws. współpracy na forum UE w obszarze obronnym.
W rezolucji tej Parlament wzywa m.in. do utworzenia europejskiej unii obronnej, zniesienia wymogu jednomyślności przy podejmowaniu na forum UE decyzji nt. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz włączenia obronności do obszarów polityki UE. Tam również znalazła się poprawka dotycząca Tarczy Wschód, zgłoszona na wniosek PO na piśmie, przez jedną z autorek rezolucji, Rasę Juknevičienė z Litwy.
Poprawka znalazła się w art. 12 rezolucji i dotyczyła tego, jak kluczową dla bezpieczeństwa UE jest ochrona granic, w tym projekt Tarczy Wschód i Bałtyckiej Linii Obrony. Mówiła o tym, że oba te projekty „powinny być sztandarowymi projektami UE służącymi wspieraniu odstraszania i przezwyciężaniu potencjalnych zagrożeń ze wschodu". Taki zapis to postulat uznania tych projektów za tzw. projekty wspólnego zainteresowania, które będą mogły liczyć na europejskie finansowanie.
Prawo i Sprawiedliwość zagłosowało za poprawką, ale nie poparło całości rezolucji. Premier Donald Tusk wykorzystał to do ogłoszenia w mediach społecznościowych do zasugerowania, że partia Jarosława Kaczyńskiego to „poplecznicy Rosji”.
„Robimy wszystko, żeby Polska była bezpieczna, żeby Tarcza Wschód była wspólnym zadaniem dla całej Europy. W Parlamencie Europejskim tylko poplecznicy Rosji zagłosowali przeciw. W tym… PiS! Koniec złudzeń” – czytamy w poście.
Dwa dni później Tusk wrzucił do mediów społecznościowych jeszcze wideo, w którym mówił: „Prezesie Kaczyński, naród Wam tego nie wybaczy".
Utrzymane w podobnie krytycznym tonie posty pojawiły się w mediach społecznościowych wielu innych posłów KO.
Kamila Gasiuk-Pihowicz napisała: „To duży sukces, że udało się przegłosować uznanie Tarczy Wschód za wspólne europejskie zadanie. Wróg nadciąga ze wschodu. Najwyraźniej pisowcy nie chcą go powstrzymać”.
Posłanka na Sejm Agnieszka Pomaska wrzuciła na X „listę szkodników”, gdzie wymieniła nazwiska wszystkich europosłów PiS, którzy zagłosowali przeciwko rezolucji.
Tłumacząc decyzję ws. głosowania nad rezolucją, politycy PiS przekonywali, że nie mogli jej poprzeć, bo oprócz zapisu o Tarczy Wschód, który popierają, w rezolucji znalazł się szereg zapisów, pod którymi PiS nie jest w stanie się podpisać. Ich zdaniem rezolucja postuluje przeniesienie kompetencji w sprawach obronności z państw członkowskich na Komisję Europejską.
Podobnie sprawę tłumaczyła Konfederacja, której połowa zagłosowała przeciwko rezolucji, a połowa wstrzymała się od głosu.
Jak w Kawie na Ławę 16 marca tłumaczył europoseł Stanisław Tyszka z Konfederacji: „[Rezolucja] postuluje przeniesienie ważnych kompetencji w zakresie obronności na dysfunkcyjne organy UE [...] oraz oddanie decyzyjności w sprawie polskiej obronności Komisji Europejskiej".
Marcin Horała z PiS argumentował, że „nie możemy oddawać decyzyjności w sprawach dotyczących naszej obronności i niepodległości na poziom europejski„ oraz że jeśli zniesiona zostanie zasada jednomyślności w sprawach bezpieczeństwa, to ”nie będzie pełnej decyzyjności w Polsce w sprawach obronności".
Poseł sugerował wręcz, że Polska nie będzie miała jak bronić się przed ewentualnym zagrożeniem ze strony Rosji, bo jeśli decyzje w tej sprawie będzie podejmować UE większością kwalifikowaną, to pewnie przeważą głosy państw zachodnich, które nie będą chciały „umierać za Białystok czy Gdańsk”.
To samo sugerował Michał Dworczyk w przywoływanym na początku tekstu wpisie na X.
Aby zweryfikować prawdziwość tych zarzutów, musimy przeanalizować, co dokładnie znalazło się w rezolucji z 12 marca ws. białej księgi obronności UE. Dokument ma 19 stron i składa się z 89 artykułów. To głos Parlamentu Europejskiego w sprawie publikowanej w środę 19 marca przez Komisję Europejską białej księgi obronności, która ma być mapą drogową dla rządów i przemysłu, diagnozującą:
Rezolucja składa się z dwóch części: diagnozy najważniejszych wyzwań bezpieczeństwa i postulatów co do tego, jak na te wyzwania odpowiedzieć.
Diagnoza zwraca uwagę zarówno na sytuację w bezpośrednim sąsiedztwie Europy, jak i dalej, na Chiny, Arktykę i Afrykę.
W skrócie stawia takie tezy:
Co wobec tego postulują europosłowie w rezolucji?
Czy te zapisy oznaczają chęć przekazania na poziom UE kompetencji obronnych państw? Nie. Te zapisy oznaczają wzmocnienie koordynacji i współpracy na forum UE w dziedzinie obronności. Żeby to zrozumieć, musimy przyjrzeć się temu, jaki jest status obronności w podziale kompetencji między instytucjami UE a państwami członkowskimi.
Ogólnie w systemie europejskim mamy trzy rodzaje kompetencji podstawowych i kompetencje szczególne.
Kompetencje podstawowe to:
Poza tym jest obszar kompetencji szczególnych. Do nich należy właśnie wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa, której składową jest wspólna polityka bezpieczeństwa i obrony.
W tym obszarze Unia Europejska może podejmować kroki w celu zapewnienia, by państwa członkowskie koordynowały swoje polityki i dzięki temu działały sprawniej. Ale w przypadku kompetencji szczególnych traktaty UE stanowią, że instytucje UE, przede wszystkim Komisja Europejska, działają na wyraźne polecenie państw członkowskich, czyli Rady Europejskiej (w składzie szefów rządów) lub Rady UE (w składzie ministrów).
Polityka bezpieczeństwa i obrony jest więc określana i wdrażana przez rządy państw członkowskich.
To szefowie rządów mogą więc wydać polecenie Komisji Europejskiej, by ta przygotowała jakieś rozwiązania wspierające obszar obronności.
I dokładnie tak dzieje się co najmniej od 2022 roku i tzw. deklaracji z Wersalu, w ramach której przywódcy europejscy wezwali KE do przedstawienia planu na rzecz wzmocnienia europejskiej gotowości obronnej. Podczas kolejnych szczytów ze strony przywódców pojawiały się kolejne „zamówienia" do KE: o stworzenie programu wsparcia europejskiego przemysłu zbrojeniowego, zaproponowanie innowacyjnych metod finansowania wydatków obronnych, czyli poprzez zaciąganie wspólnego długu, czy stworzenie kompleksowej strategii dla wzmacniania europejskiej obronności, czyli przygotowania białej księgi obronności.
Komisja Europejska, gdy już przygotuje propozycję w danej sprawie, przedstawia ją przywódcom podczas szczytów UE, a oni je akceptują, odrzucają lub domagają się modyfikacji.
Parlament Europejski wzywa do wzmocnienia tej współpracy i podjęcia na forum UE jeszcze większej liczby zadań w dziedzinie obronności, co zdaniem europosłów może wydatnie wzmocnić bezpieczeństwo Europy.
W rezolucji PE zwraca uwagę apel o „włączenie wymiaru obronności i bezpieczeństwa do obszarów polityki UE". Dokładnie takie zdanie pojawia się w paragrafie 9 tekstu. Czy to ten zapis oznacza plan uczynienia obronności wyłączną kompetencją UE? Nie. To zapis, który odnosi się ściśle do regulacji w Traktacie z Lizbony, który jest obecnie obowiązującym traktatem.
Traktat z Lizbony daje duże pole manewru, jeśli chodzi o rozwój wspólnej, europejskiej polityki bezpieczeństwa i obrony. Taki był zresztą zamysł jego twórców. Mówi on, że z jednogłośnym poparciem Rady Europejskiej możliwe jest opracowanie pełnej, europejskiej polityki obrony jako wspólnej polityki unijnej. Taka polityka stałaby się wówczas obowiązująca dla państw członkowskich, ale odbyłoby się to za ich zgodą.
Zapis ten nie wzywa jednak do oddania przez państwa członkowskie kompetencji do decydowania o swoich siłach zbrojnych czy możliwości reagowania w sytuacji zagrożenia. O tym musieliby wyraźnie zdecydować szefowie rządów państw członkowskich, a to jest bardzo mało prawdopodobne. W żadnym państwie UE nie ma politycznej woli do takiego działania. Państwa zgadzają się co najwyżej na przeznaczenie części swoich wojsk na wspólne misje wojskowe UE, których organizacja jest także możliwa na mocy Traktatu z Lizbony. Ale tu każdorazowo także państwa muszą wyrazić na to zgodę.
I teraz, jeśli doszłoby do zniesienia jednomyślności w podejmowaniu decyzji ws. obronności, a jednocześnie państwa podjęłyby decyzję o opracowaniu takiej wspólnej, europejskiej polityki obrony, to istniałby prawny obowiązek dostosowania się do prawa UE przez państwa temu niechętne, jeśli nie uda im się zablokować danej decyzji dzięki mniejszości blokującej. Ale scenariusz, w którym państwa cedują na UE prawo do decydowania o działaniach swojej własnej armii i podejmowania działań obronnych, jak sugeruje Marcin Horała i Stanisław Tyszka, to polityczna fikcja.
Żadne państwo UE się na to nie zgodzi.
„[Platforma Obywatelska] głosuje za oddaniem decyzji w sprawie polskich Sił Zbrojnych i przemysłu obronnego Komisji Europejskiej”
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Także propozycja utworzenia Rady Ministrów Obrony mieści się w obecnych traktatach i nie oznacza rozszerzenia kompetencji UE.
W tej sprawie skontaktowaliśmy się zarówno z autorami rezolucji PE, jak i Radą UE, by sprawdzić, czy możliwe jest utworzenie takiej Rady bez zmiany traktatów, w ramach obecnego podziału kompetencji. Odpowiedź brzmi: tak. Państwa członkowskie mają możliwość podjąć decyzję o utworzeniu takiej dodatkowej rady, która działałaby obok stałych konfiguracji rad, w ramach których spotykają się ministrowie odpowiadający za ten sam obszar polityki.
Podobnie zgodne z treścią Traktatu z Lizbony jest postulat utworzenia Europejskiej Unii Obronnej. Po pierwsze, Unia Europejska już dziś jest w pewien ograniczony sposób sojuszem obronnym. W Traktacie z Lizbony znajduje się bowiem zapis zobowiązujący państwa członkowskie do wzajemnego wsparcia na wypadek agresji. Chodzi o artykuł 42 Traktatu o Unii Europejskiej.
„W przypadku gdy jakiekolwiek Państwo Członkowskie stanie się ofiarą zbrojnej agresji na jego terytorium, pozostałe Państwa Członkowskie mają w stosunku do niego obowiązek udzielenia pomocy i wsparcia przy zastosowaniu wszelkich dostępnych im środków, zgodnie z artykułem 51 Karty Narodów Zjednoczonych” – czytamy w artykule.
Artykuł 51 KNZ mówi o niezbywalnym prawie do samoobrony, w tym zbiorowej.
Takie zobowiązanie, połączone z działaniami na rzecz budowy wspólnego rynku zbrojeniowego, koordynacją działań na rzecz wzmacniania i uzupełniania zdolności obronnych, europejskim finansowaniem niektórych inwestycji zbrojeniowych, częściowo wspólnych zakupach itp., składają się na to, co dziś rozumie się przez pojęcie Europejskiej Unii Obronnej.
Choć trzeba podkreślić, że pojęcie to nie jest nigdzie zdefiniowane i jest rozumiane na różny sposób. Np. niektórym marzy się jeszcze europejska armia (tu znowu są różne pomysły na to, jakby to miało być zorganizowane i jakby się miało mieć względem NATO), o której rezolucja PE z 12 marca jednak w ogóle nie wspomina.
Podsumowując: zarówno postulaty zawarte przez Parlament Europejski w rezolucji z 12 marca, jak i podejmowane dotąd przez Komisję Europejską działania na rzecz wzmocnienia współpracy w dziedzinie obronności, które na ten moment ograniczają się do wspierania europejskiego przemysłu obronnego, tworzenia kolejnych funduszy na rzecz obronności czy wprowadzania ułatwień administracyjnych i harmonizacji przepisów celem budowy wspólnego rynku obronnego, mieszczą się w granicach obowiązującego obecnie Traktatu z Lizbony i nie stanowią rozszerzenia kompetencji UE.
Komisja Europejska działa na wyraźne zlecenie państw członkowskich wyrażane w postaci konkluzji szczytów UE.
Świat
Michał Dworczyk
Marcin Horała
Donald Tusk
Stanisław Tyszka
Komisja Europejska
Parlament Europejski VIII kadencji
Unia Europejska
obronność
przemysł obronny
Rosja
wojna w Ukrainie
zbrojenia
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze