Nowy sondaż opinii publicznej pokazał, że liczba osób gotowych bronić kraju drastycznie wzrosła – jest ich już ponad 37 proc. Kolejne 25 proc. zamierza bronić kraju „w inny sposób" na wypadek wojny. 7,5 proc. może wyjechać. Korespondencja z Ukrainy
Na Ukrainie w ostatnich dniach można natknąć się na historie i sceny, które jeszcze kilka tygodni temu były nie do pomyślenia. Jak ta historyjka z dzisiejszego Facebooka.
Dziesięcioletnie dziecko dzwoni ze szkoły.
„Mamo, czy wiesz, że jutro jest wojna?”
"Nie synu. Wojna odwołana"
„Ale wszyscy w klasie o tym mówią. Że jutro jest wojna".
Mama próbuje różnych argumentów, aby uspokoić syna.
Ten, rozczarowany: "Bo pomyślałem, że jeśli jutro będzie wojna, to może nie pójdę do szkoły?”.
Choć zapowiedzi zmasowanej ofensywy Rosjan 16 lutego 2022 nie wywołały paniki na Ukrainie, to spore napięcie już tak.
Jasne jest, że nawet jeśli jutrzejszy dzień minie spokojnie, nie będzie to wcale oznaczać końca eskalacji czy porzucenia planów Rosji.
Rosyjska Duma, zgodnie z oczekiwaniami, przegłosowała we wtorek 15 lutego apel do prezydenta Putina z propozycją uznania niepodległości utworzonych na wschodzie Ukrainy przez Rosję „republik ludowych” – Doniecka i Ługańska. Jeśli Kreml zdecyduje się pójść tą drogą, będzie to oznaczało wycofanie się z mińskich porozumień, które pozwoliły na zawieszenie broni w regionie. Podkreśla to w oficjalnych wypowiedziach Ukraina i inne kraje.
Najwyraźniej jednak nie będzie natychmiastowego uznania republik przez Putina.
„Wszyscy mamy w sercu tych ludzi, którzy mieszkają w Donbasie w tej atmosferze napięcia” – powiedział rzecznik Putina Dmitrij Pieskow. - "Ale jednocześnie Rosja wielokrotnie deklarowała, że jest zwolenniczką mińskich porozumień. Opowiadamy się za jak najszybszą realizacją całego mińskiego planu działania w ustalonej tam kolejności”.
To „tak, ale” rzecznika Kremla wskazuje, że Moskwa nie wyklucza jeszcze możliwości realizacji planów podporządkowania Ukrainy w najtańszy i najskuteczniejszy sposób: przez zmuszenie Kijowa do wykonania porozumień mińskich z 12 lutego 2015 roku.
Moskwa tradycyjnie nalega na polityczną część „pakietu środków”. Ma on polegać na:
Według planów Kremla obecna „milicja ludowa” powinna pozostać w „republikach”, a prokuratorów i sędziów powoływać będą lokalne „organy samorządowe”.
W rezultacie Ukraina otrzymałaby „kawałek Rosji”, który w rzeczywistości nie byłby przez nią w żaden sposób kontrolowany i który miałby wpływ na rozwój i na politykę zagraniczną całego kraju. Moskwa rozdała już na terytoriach „republik” ponad 700 tys. rosyjskich paszportów.
Kijów z kolei nalega na wypełnienie przede wszystkim tych punktów porozumień mińskich, które dotyczą bezpieczeństwa:
Dla Rosji taka realizacja „Mińska” jest nie do przyjęcia. Negocjacje ciągną się od ponad siedmiu lat. Moskwa chce zmusić do ustępstw władze w Kijowie i liczy na wsparcie Berlina i Paryża.
Wtorkowe głosowanie rosyjskiej Dumy może być krokiem w kierunku zerwania porozumień mińskich. Decyzja jest teraz na biurku Putina.
Z jednej strony dla Ukrainy korzystne jest pogrzebanie koszmarnych porozumień mińskich podpisanych w 2015 roku w sytuacji zaciekłych walk w Donbasie i przewagi militarnej wspieranych przez Rosję separatystów.
Z drugiej strony wycofanie się Rosji z negocjacji może oznaczać wznowienie konfliktu zbrojnego. Ukraiński wywiad poinformował we wtorek o wzmożonej aktywności Rosjan w obu „republikach”. Według tych informacji dowództwo Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej sprawdza lokalne jednostki wojskowe pod kątem gotowości bojowej i stanu osobowego.
W każdym razie Rosja nadal gra.
Ogromna liczba żołnierzy pozostaje na granicach Ukrainy – jednocześnie Kreml wyraża gotowość do dalszego dialogu na temat tak zwanych „gwarancji bezpieczeństwa” dla Rosji ze strony NATO i UE.
Być może nie do końca zrezygnowała z wariantu z „porozumieniami mińskimi".
Dziś zarówno minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow, jak i sam Putin ponownie podnieśli kwestię porzucenia przez Ukrainę idei członkostwa w NATO.
„Chcemy rozwiązać ten problem teraz, w niedalekiej przyszłości podczas procesu negocjacyjnego, w sposób pokojowy” – powiedział Putin na wspólnej konferencji prasowej z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. „Naprawdę mamy nadzieję, że nasi partnerzy usłyszą nasze obawy i potraktują je poważnie”.
Jeśli jednak wcześniej spełnieniem rosyjskich żądań byłaby kapitulacja samej Ukrainy, to po ostatnich miesiącach rosyjskiego szantażu oznaczałoby to potężny i upokarzający cios dla całej społeczności euroatlantyckiej.
Na Ukrainie 16 lutego, czyli w dniu zapowiadanej ofensywy rosyjskiej, będzie Dzień Jedności, ustanowiony ad hoc przez prezydenta Zełenskiego.
Mamy już kilka świąt wzmacniających ideę jedności narodu – nowe święto ma podnieść na duchu i rozładować napięcie.
„Od 08:00 do 10:00 i od 19:00 do 22:00 praktycznie wszystkie kanały telewizyjne będą nadawały wspólny program” - zapowiedział minister kultury Oleksandr Tkaczenko. „Zobaczymy wysokich urzędników, liderów opinii publicznej, wolontariuszy i innych – będą mówić o jedności”.
Na budynkach administracyjnych zostaną podniesione flagi państwowe, nabożeństwo modlitewne odbędzie się w katedrze św. Zofii w Kijowie, a w placówkach oświatowych odbędą się „lekcje jedności".
We wtorek wrócił na Ukrainę najbogatszy obywatel Ukrainy Renat Achmetow. Inny oligarcha, Wiktor Pinczuk, planuje powrót w środę. W ostatnich dniach zarówno oni, jak i dziesiątki, jeśli nie setki zamożnych biznesmenów masowo z rodzinami wyjeżdżały z kraju w obawie przed wojną i rosyjską okupacją – do bezpieczniejszych krajów odleciały dziesiątki prywatnych samolotów i czarterów.
„Wasza siła nie tkwi w pieniądzach, nie w waszych samolotach, ale w obywatelskiej postawie, którą możecie zaprezentować” – zwrócił się do nich w poniedziałek prezydent Zełenski. – „Wróćcie do swoich ludzi i swojego kraju, dzięki którym macie swoje fabryki i fortuny. Dziś przed każdym prawdziwy egzamin z poczucia obywatelstwa. Zdajcie go z godnością”.
Ukraiński dziennikarz, redaktor. Po ukończeniu Instytutu Dziennikarstwa Kijowskiego Uniwersytetu Krajowego im. Tarasa Szewczenka pracował w gazetach „Głos Ukrainy”, „Gazeta po-Ukraińsku”, na stronie „Prawda Europejska”.
Ukraiński dziennikarz, redaktor. Po ukończeniu Instytutu Dziennikarstwa Kijowskiego Uniwersytetu Krajowego im. Tarasa Szewczenka pracował w gazetach „Głos Ukrainy”, „Gazeta po-Ukraińsku”, na stronie „Prawda Europejska”.
Komentarze