0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Na Ukrainie w ostatnich dniach można natknąć się na historie i sceny, które jeszcze kilka tygodni temu były nie do pomyślenia. Jak ta historyjka z dzisiejszego Facebooka.

Dziesięcioletnie dziecko dzwoni ze szkoły.

„Mamo, czy wiesz, że jutro jest wojna?”

"Nie synu. Wojna odwołana"

„Ale wszyscy w klasie o tym mówią. Że jutro jest wojna".

Mama próbuje różnych argumentów, aby uspokoić syna.

Ten, rozczarowany: "Bo pomyślałem, że jeśli jutro będzie wojna, to może nie pójdę do szkoły?”.

Choć zapowiedzi zmasowanej ofensywy Rosjan 16 lutego 2022 nie wywołały paniki na Ukrainie, to spore napięcie już tak.

Przeczytaj także:

Jasne jest, że nawet jeśli jutrzejszy dzień minie spokojnie, nie będzie to wcale oznaczać końca eskalacji czy porzucenia planów Rosji.

Kreml: tak, ale...

Rosyjska Duma, zgodnie z oczekiwaniami, przegłosowała we wtorek 15 lutego apel do prezydenta Putina z propozycją uznania niepodległości utworzonych na wschodzie Ukrainy przez Rosję „republik ludowych” – Doniecka i Ługańska. Jeśli Kreml zdecyduje się pójść tą drogą, będzie to oznaczało wycofanie się z mińskich porozumień, które pozwoliły na zawieszenie broni w regionie. Podkreśla to w oficjalnych wypowiedziach Ukraina i inne kraje.

Najwyraźniej jednak nie będzie natychmiastowego uznania republik przez Putina.

„Wszyscy mamy w sercu tych ludzi, którzy mieszkają w Donbasie w tej atmosferze napięcia” – powiedział rzecznik Putina Dmitrij Pieskow. - "Ale jednocześnie Rosja wielokrotnie deklarowała, że jest zwolenniczką mińskich porozumień. Opowiadamy się za jak najszybszą realizacją całego mińskiego planu działania w ustalonej tam kolejności”.

To „tak, ale” rzecznika Kremla wskazuje, że Moskwa nie wyklucza jeszcze możliwości realizacji planów podporządkowania Ukrainy w najtańszy i najskuteczniejszy sposób: przez zmuszenie Kijowa do wykonania porozumień mińskich z 12 lutego 2015 roku.

O co chodzi z porozumieniami mińskimi

Moskwa tradycyjnie nalega na polityczną część „pakietu środków”. Ma on polegać na:

  • przeprowadzeniu wyborów samorządowych na terytoriach okupowanych bez ukraińskiej kontroli nad granicą z Rosją;
  • ułaskawieniach i amnestiach dla lokalnych separatystów i bojowników;
  • przeniesieniu zniszczonego, splądrowanego i pogrążonego gospodarczo regionu na utrzymanie Ukrainy;
  • przeprowadzeniu przez Kijów reformy konstytucyjnej i ustawodawstwa, które faktycznie nadadzą temu regionowi specjalny status.

Według planów Kremla obecna „milicja ludowa” powinna pozostać w „republikach”, a prokuratorów i sędziów powoływać będą lokalne „organy samorządowe”.

W rezultacie Ukraina otrzymałaby „kawałek Rosji”, który w rzeczywistości nie byłby przez nią w żaden sposób kontrolowany i który miałby wpływ na rozwój i na politykę zagraniczną całego kraju. Moskwa rozdała już na terytoriach „republik” ponad 700 tys. rosyjskich paszportów.

Kijów z kolei nalega na wypełnienie przede wszystkim tych punktów porozumień mińskich, które dotyczą bezpieczeństwa:

  • zawieszenia broni,
  • rozbrojenia nielegalnych formacji,
  • wymiany więźniów,
  • przywrócenia kontroli nad granicą.

Dla Rosji taka realizacja „Mińska” jest nie do przyjęcia. Negocjacje ciągną się od ponad siedmiu lat. Moskwa chce zmusić do ustępstw władze w Kijowie i liczy na wsparcie Berlina i Paryża.

Wtorkowe głosowanie rosyjskiej Dumy może być krokiem w kierunku zerwania porozumień mińskich. Decyzja jest teraz na biurku Putina.

Czy to grozi wznowieniem walk na wschodzie?

Z jednej strony dla Ukrainy korzystne jest pogrzebanie koszmarnych porozumień mińskich podpisanych w 2015 roku w sytuacji zaciekłych walk w Donbasie i przewagi militarnej wspieranych przez Rosję separatystów.

Z drugiej strony wycofanie się Rosji z negocjacji może oznaczać wznowienie konfliktu zbrojnego. Ukraiński wywiad poinformował we wtorek o wzmożonej aktywności Rosjan w obu „republikach”. Według tych informacji dowództwo Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej sprawdza lokalne jednostki wojskowe pod kątem gotowości bojowej i stanu osobowego.

W każdym razie Rosja nadal gra.

Ogromna liczba żołnierzy pozostaje na granicach Ukrainy – jednocześnie Kreml wyraża gotowość do dalszego dialogu na temat tak zwanych „gwarancji bezpieczeństwa” dla Rosji ze strony NATO i UE.

Być może nie do końca zrezygnowała z wariantu z „porozumieniami mińskimi".

Dziś zarówno minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow, jak i sam Putin ponownie podnieśli kwestię porzucenia przez Ukrainę idei członkostwa w NATO.

„Chcemy rozwiązać ten problem teraz, w niedalekiej przyszłości podczas procesu negocjacyjnego, w sposób pokojowy” – powiedział Putin na wspólnej konferencji prasowej z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. „Naprawdę mamy nadzieję, że nasi partnerzy usłyszą nasze obawy i potraktują je poważnie”.

Jeśli jednak wcześniej spełnieniem rosyjskich żądań byłaby kapitulacja samej Ukrainy, to po ostatnich miesiącach rosyjskiego szantażu oznaczałoby to potężny i upokarzający cios dla całej społeczności euroatlantyckiej.

Dzień Jedności, oligarchowie wracają do kraju

Na Ukrainie 16 lutego, czyli w dniu zapowiadanej ofensywy rosyjskiej, będzie Dzień Jedności, ustanowiony ad hoc przez prezydenta Zełenskiego.

Mamy już kilka świąt wzmacniających ideę jedności narodu – nowe święto ma podnieść na duchu i rozładować napięcie.

„Od 08:00 do 10:00 i od 19:00 do 22:00 praktycznie wszystkie kanały telewizyjne będą nadawały wspólny program” - zapowiedział minister kultury Oleksandr Tkaczenko. „Zobaczymy wysokich urzędników, liderów opinii publicznej, wolontariuszy i innych – będą mówić o jedności”.

Na budynkach administracyjnych zostaną podniesione flagi państwowe, nabożeństwo modlitewne odbędzie się w katedrze św. Zofii w Kijowie, a w placówkach oświatowych odbędą się „lekcje jedności".

We wtorek wrócił na Ukrainę najbogatszy obywatel Ukrainy Renat Achmetow. Inny oligarcha, Wiktor Pinczuk, planuje powrót w środę. W ostatnich dniach zarówno oni, jak i dziesiątki, jeśli nie setki zamożnych biznesmenów masowo z rodzinami wyjeżdżały z kraju w obawie przed wojną i rosyjską okupacją – do bezpieczniejszych krajów odleciały dziesiątki prywatnych samolotów i czarterów.

„Wasza siła nie tkwi w pieniądzach, nie w waszych samolotach, ale w obywatelskiej postawie, którą możecie zaprezentować” – zwrócił się do nich w poniedziałek prezydent Zełenski. – „Wróćcie do swoich ludzi i swojego kraju, dzięki którym macie swoje fabryki i fortuny. Dziś przed każdym prawdziwy egzamin z poczucia obywatelstwa. Zdajcie go z godnością”.

;
Na zdjęciu Anatolij Marcinowski
Anatolij Marcinowski

Ukraiński dziennikarz, redaktor. Po ukończeniu Instytutu Dziennikarstwa Kijowskiego Uniwersytetu Krajowego im. Tarasa Szewczenka pracował w gazetach „Głos Ukrainy”, „Gazeta po-Ukraińsku”, na stronie „Prawda Europejska”.

Komentarze