Od kilkunastu godzin krążą w sieci tzw. „lekcje TVP”. Państwowa telewizja, realizując za nasze miliardy edukacyjną i kulturalną misję, postanowiła włączyć się w organizację nauczania zdalnego.
Wydawałoby się, że lekcje w telewizji to krok w dobrą stronę. Jakiś gest – nawet jeśli pozorowany – skierowany do uczniów i nauczycieli. Nauczyciele i dyrektorzy nie dostali przecież merytorycznego ani logistycznego wsparcia, a na branżowych grupach w mediach społecznościowych wrze od wieści, że pensje są ucinane z uwagi na brak „godzin ponadwymiarowych”, chociaż każdy, kto przechodził w ostatnich tygodniach przyśpieszony kurs edukacji zdalnej, wie, że tych godzin uczenie się na odległość robi się dokładnie dwa razy więcej. Nie pierwszy raz politycy nie przejmują się tym, w jaki sposób się w szkole pracuje i nie pierwszy liczą pracę nauczycieli w minutach spędzanych przy tablicy.
Lekcje TVP jednak nic tu nie pomogły. Stały się za to powodem grozy, kpin, frustracji i fali oburzenia, która przechodzi przez sieć. Te emocje są oczywiście zrozumiałe.
To, co ujrzeliśmy, to miks koszmarów, w których śni nam się szkoła z dzieciństwa, zwłaszcza jeśli jej nie lubiliśmy — szara, smutna, groteskowa i absurdalna.
Postacie rodem z Ferdydurke, chociaż nawet od nich dużo bledsze i mgliste, serwują przekaz będący miksem późnego PRL-u, wczesnych lat dziewięćdziesiątych i wszystkich stereotypowych memów na temat edukacji, jakie możemy znaleźć internecie. Miks drętwego wykładu z pogadanką, tyle że bez obecności dzieci. „Dialog” polegający na dopowiadaniu wyobrażonych wypowiedzi uczniów brzmi jak parodia parodii szkolnej rzeczywistości.
Bez reżyserii, bez uczniów, bez sensu
„Lekcje” TVP zostały wrzucone – dosłownie 1:1 – do telewizji bez żadnej reżyserii i montażu, bez scenografii, która przypominałaby szkołę chociaż trochę inną niż tę z XIX wieku. Bez żadnych elementów, które stanowią sedno zdalnej edukacji – chociażby prezentacji multimedialnej, klipu, animacji. Wreszcie – bez najważniejszego elementu w szkole – uczniów. To tak jakby wrzucić w przestrzeń telewizyjną jakieś inne nieprzekładalne na to medium zjawisko: teatr, demonstrację czy performans, który wymaga cielesnej i namacalnej obecności wszystkich uczestników.
W końcu przyjmujemy za oczywiste, że teatr telewizji i wyjście do teatru to nie są równorzędne przeżycia estetyczne, a koncert na żywo i transmisja z Opola nie dostarczą nam tych samych wrażeń.
Tymczasem: tablica umieszczona gdzieś w rogu studia, przemieszczająca się niepewnie pedagożka przyklejająca magnesem kartki, mówiące do koszmarnych ścian. Trudno uświadczyć tu jakiegokolwiek elementu z porządku lekcyjnego.
To specyficzne przedstawienie, jakim jest lekcja, jest bowiem aktem, w którym biorą udział różni uczestnicy, nie tylko sam prowadzący.
I nawet jeśli założymy, że lekcje prowadzi najprzeciętniejszy nauczyciel świata, to w przestrzeni tego wydarzenia są obecne emocje, jakaś rozmowa, dzieją się rzeczy nieprzewidziane.
A telewizja jako medium ma za sobą lata dobrych edukacyjnych praktyk. Kiedyś także przecież całe pasmo było poświęcane programom historycznym czy matematycznym, które oglądało się podczas lekarskich zwolnień. Takie zaś klasyki światowej telewizji jak „Ulica Sezamkowa” — mogą jedynie przypominać jak fascynująca, zabawna i żywa może być szkoła wrzucona w telewizyjne ramy.
Pokolenie, które oglądało w sobotę do śniadania „Sezamkową”, do dziś zachwyca się animacjami skierowanymi do dzieci na wszystkich poziomach, filmami, które uczyły czytać lub liczyć, wreszcie — pokazywania idealnej szkoły, na przykład w tym odcinku, w którym uczniowie pewnej placówki wymyślają swój własny plac zabaw, który według ich wskazówek zostaje później odtworzony przez architektów.
Żenada na korzyść rządzących
Jednak mamy rok 2020, Polskę i pani od plastyki prowadzi lekcje przy biurku, czytając z kartki życiorys Van Gogha. To jest oczywiście smutne i przerażające. Te obrazy częściowo odpowiadają na nasze lęki o stan publicznej edukacji. Myślimy: o tak, tak wygląda teraz szkoła.
Tylko dziwnym trafem większość rozsianych po sieci reakcji wcale nie skupia się o dziwo na analizie stanu oświaty, a mało kto przypomina sobie – chociaż to było tylko rok temu! – postulaty strajku nauczycieli, którzy domagali się przecież nie tylko podwyżek.
Wokół strajkowego ruchu powstało wtedy wiele grup nauczycielskich postulujących, żeby w końcu przy okazji kryzysu porozmawiać o edukacji na poważnie. Jak się to skończyło — wszyscy pamiętamy. Pomimo autentycznego heroizmu polskich nauczycielek i nauczycieli, ten bunt i ferment został bezwzględnie stłumiony.
Wydawało się jednak, że tamte dyskusje zostawiły jakiś efekt. I kiedy rok później telewizja publiczna raczy nas kolejną fuszerką, do której zdążyła nas mimo wszystko przyzwyczaić,
większość hejtu skupia się właśnie na „paniach ze szkoły”, na które naskoczyć najłatwiej, w końcu to one się mylą, mówią nieśmiało i z kartki i wydają się takimi, które nie słyszały o żadnych poza kredą, tablicą i heurezą metodach nauczania.
Ci sami, którzy rok temu udostępniali z dumą strajkowe teksty, dyskusje i memy, dziś rzucają się do gardła „głupim i niedouczonym nauczycielkom”. Piszą o prowadzących jako o „typowej zarazie polskiej kadry pedagogicznej” czy „stadku katechetek” z TVP.
Reakcja na te lekcje jest dziś rządzącym na rękę jak nigdy. Zawsze przecież tak można uzasadnić brak podwyższenia pensji początkującej nauczycielki przedszkolnej, która wynosi około 2 tysiące złotych — nie mamy tym okropnym ludziom za co płacić.
Nikt nie zastanowi się nad tym, kto odpowiada nie tylko za telewizyjne lekcje, kto je właściwie wyprodukował, zmontował, wyreżyserował, oświetlił i wypuścił, ale w jaki sposób politycy od lat odpowiadają za to co właściwie dzieje się z polską szkoła?
Dlaczego nikt nie zadał pytania o celowość tego przekazu i o to co się za nim kryje, skoro zazwyczaj analizujemy skrupulatnie przekaz TVP godzinami?
Jak PiS widzi szkołę?
Bo jaka szkoła pojawia się w tym przekazie? To oczywiste, że nie jest szkoła, o jakiej marzymy, pełna interakcji, krytycznych narzędzi, współpracy, fermentu, pytań, na które nikt nie ma jednoznacznych odpowiedzi. To nie jest szkoła z naszego dzieciństwa – pamiętam z niej więcej kolorów i życia, mimo że chodziłam do zwykłej publicznej podstawówki. To nie jest też szkoła, jaką widzę wokół, szkoła z grup nauczycielskich, które wymieniają się nie tylko swoją frustracją, ale edukacyjnymi doświadczeniami, linkami i tekstami, szkoła ludzi, którym naprawdę zależy.
To jest, drodzy czytelnicy, szkoła wyjęta z głów ludzi, którzy nami rządzą. Tak właśnie ją widzą. Tablica, kreda, jednostronny przekaz, błędy, które nie są błędami – ten który mówi zasadniczo się nie myli.
Scenografia odzwierciedla to, w jaki sposób zadbane jest politycznie szkolne otoczenie — przecież to wspaniała aluzja do nieremontowanych latami ścian, niedoinwestowanych pracowni. Nauczyciele — posłuszni i nieco zestresowani uczestnicy tego smutnego przekazu, pozbawieni swojej mocy, woli i zdania. I brak uczniów, o ich zdanie i potrzeby nikt przecież nie pyta.
Dlatego tym bardziej trudno mi się pogodzić ze spychaniem odpowiedzialności za ten dramat na jedne z uczestniczek projektu — a są nimi same kobiety, zupełnym przypadkiem, jak gdyby to właśnie im łatwiej było przypisać omylność i niekompetencję, jakby łatwiej się na nie zrzucało własne frustracje i lęki.
Trudniej natomiast szukać tu prawdziwych winnych i prawdziwych reżyserów tego mrocznego spektaklu, który doprowadzili nas wszystkich właśnie do miejsca, gdzie widać tablicę, kredę, szarość i smutek.
JustynaDrath – absolwentka polonistyki i filmoznawstwa UJ, nauczycielka, działaczka społeczna. Publikowała w „Krytyce Politycznej” i „Dialogu”. Mieszka w Warszawie, uczy w Liceum Chocimska.
To przykład, jak PiS potrafi cynicznie dokopać każdej grupie zawodowej. Tak okładał przez ostatnie 5 lat sędziów, medyków i nauczycieli także. Do nauczycieli powrócił, ciekawe kiedy wróci do sędziów i medyków i za którą grupę się jeszcze weźmie. Ja stawiam na dziennikarzy i media. Schemat jest bardzo prosty, z jednej strony okładanie niepokornych grup społecznych, a z drugiej produkowanie kolejnych \"plusów\" dla wyznawców.
Teraz aktualnie zbiera się przedsiębiorcom
Trzeba być ślepym, żeby winić za te lekcje nauczycieli, a nie TVP która właśnie tych nieudaczników wybrała.
Zgadzam się. Moja żona przez 30 lat była nauczycielką matematyki. I broni tych prowadzących, gdyż taka jest dzisiejsza szkoła.
„To jest, drodzy czytelnicy, szkoła wyjęta z głów ludzi, którzy nami rządzą. Tak właśnie ją widzą.” Dodałabym: takie mają kompetencje do decydowania, żałosnego zarządzania i w ogóle takie pojęcie o roli i znaczeniu edukacji w XXI wieku.
Nauczycielka emerytka rocznik 57 ma swoiste déjà vu czasów, kiedy władza sobie, a życie było gdzie indziej…
Żyliśmy wtedy, pochlebiam sobie, w niezłym zdrowiu psychicznym, bo w każdych warunkach decydujący o relacjach jest czynnik ludzki. Tak będzie i teraz, bo jest „szkoła ludzi, którym naprawdę zależy”.
Nie mam jednak litości dla „uczestników tego projektu” – pojawili się też panowie – prawdziwe nauczycielki i nauczyciele to ludzie wykształceni i refleksyjni, nie wyobrażam sobie, żeby dali się tak zmanipulować.
Jest jeden plus tej sytuacji – dla zmęczonych, zestresowanych, z poczuciem braku sensu i lękiem o swoje dzieci i uczniów – uśmiali się i pomyśleli, że są przecież lata świetlne dalej od „lekcji TVP”.
Biorąc pod uwagę, że takie telewizyjne lekcje to dobrze płatna fucha i że misiewicze-pisiewicze bez kwalifikacji, ale za to z układami wypełniają obecnie wszystkie lepiej płatne stanowiska w państwowych instytucjach czy firmach – nie wierzę, że osoby prowadzące ten kabaret są nauczycielkami. Bo nie wierzę, że osoba ucząca matematyki w szkole nie wie, że średnica koła to nie jest pół jego obwodu, bo nie słyszała o liczbie π. Ani że nie umie sensownie wytłumaczyć co to jest liczba parzysta.
No właśnie, ja też nie wierzę.
Obejrzałam w "Szkle" lekcję angielskiego i uznałam to to za prima aprillis.Przecież tam był bląd na błędzie i to tak nachalne, że musiało to być specjalnie pokoślawione. nie tylko język angielski ale i nasz, ojczysty kuleją w narodzie. Dzisiaj dziennikarz TVN-u był łaskaw zakończyć słowo zamiast "om" to "ą" tak jak onegdaj prezydentka Gdańska "mieszkańcom" powiedziała "mieszkańcą". Pochrzaniło się ze strachu przed kaczyzmem i wałęsizmem. Że zacytuję, nie pamiętam kogo: "there's nothing more dangerous than a little learning."
Po "aprillis" powinna być kropka i spacja. Błąd, nie bląd. Nie nachalne, ale nachalnie – w składni tego zdania. Nowe zdanie zaczyna się dużą literą – nie od "nie…" Przed "ale"przecinek. Przed "tak jak onegdaj" – też przecinek. Jak nie pamiętasz, kogo cytujesz, to nie cytuj. Trzeba się pilnować, na ile to możliwe – "Choć głos kłamie głosowi, a głos myślom kłamie". Pozdrawiam
Zacytuję, ale nie wiem kogo… Po pierwsze, szacunek nakazuje, by- zwracając się do polskiego czytelnika z cytatem w języku obcym- w nawiasie podać tłumaczenie. Po wtóre- jak się nie wie kogo się cytuje, to albo się nie cytuje, albo używa dyplomacji, nie kompromitując się… Np.: "cytując klasyka", "jak mówi znane powiedzenie"…
Nie wspomnę o zasadach interpunkcji. Jeśli wytyka się komuś błędy, należy się postarać, by samemu ich nie robić.
Amen.
Drogi Mariuszu, Ty również poprawiasz, a sam robisz błędy… Jak to o Tobie świadczy? Przed wszystkimi dywizami powinny być spacje.
A ja wierzę, że w polskich szkołach pracują nauczyciele, którzy robią tak koszmarne błędy i są totalnie nieświadomi własnej niekompetencji. W 2015 roku w badaniach IBE wyszło, że ponad połowa nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej uważa, że można dzielić przez zero. Nauczyciele matematyki robili błędy rozwiązując zadania przeznaczone dla ich uczniów
To właśnie wiedza matematyczna kuleje najbardziej…
Jestem tym przerażona.
sądzę, że lekcje prowadzą kobiety, znajome królika, które kiedyś kończyły studia pedagogiczne, ale dawno nie stały z kredą przy tablicy.
Teraz doceniam lekcje, które miałam w latach 60. Moi nauczyciele byli pasjonatami swojej pracy, ale sam nauczyciel miał autorytet. Dziś wielu takich pasjonatów zniszczono, szczególnie od 2015 roku
Oni po prostu tworzą nową pisowską "elitę". Ilu potrzeba pisowców do wkręcenia żarówki? Ani jednego Kaczyński mówi,że świeci i wszyscy klaszczą po ciemku.
Kaczyści perfidnie ośmieszają nauczycieli. Dla aktorów tych spektakli piszą scenariusze,które mają pokazać że obecni nauczyciele to matoły i półgłówki. Propaganda kuwizji
działa.
Pis najpierw cofnął szkołę do 19 wieku czasu który opisywał Żeromski i kazał pisac rozprawki na temat Łysek z Pokładu Idy lub Timur i Jego Drużyna a teraz przeskoczył do 21 wieku i chce realizowac naukę zdalnie tylko wszystko sie sypło .Tak wygłada zarządzanie szkolnictwem przez tego pana z ptasim móżdzkiem a ta która zrobiła największy burdel w szkolnictwie siedzi w Strasburgu i szczerzy ząbki.
Ona szczerzy sztuczną szczękę sfinansowaną z naszych pieniędzy. Teraz będzie ad rem: mały gnom jakoś prześliznął się przez LO i studia na UW. Wielka w tym była zasługa jego ojca a nie wiedzy rzeczonego gnoma. On i jego kamaryla wyznaczyli sobie szczytne zadania rozwalenia edukacji. Im głupsze społeczeństwo tym łatwiej będzie można nim kierować i wmawiać, że np. Ziemia jest płaska. Wszyscy rodzice zapuszkowani teraz w domach powinni się sami wziąć za edukacje potomstwa.
PiS-owska telewizja i edukacja
— "Dwie typy cukrzycy",
— insulina produkowana jest w śledzionie,
— na cukrzycę typu 1 chorują tylko dzieci i nastolatki.
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Czy ktoś powstrzyma tę głupotę? Mają dwa nowe miliardy – niech zatrudnią wreszcie nauczycieli.
https://streamable.com/pp8jg
niema na to lekarstwa gdyż głupota nie ma poczatku ani konca a to co opowiadaja w pisowskiej tv to jak by psu na budzie napisał to by całą noc wył a rano z rozpaczy zdechł- Przepraszam ale tego nie mozna ani słuchać ani ogladać
A kto głosował na pis? to dla nich te lekcje .
Czy te panie prowadzące słynne już lekcje matematyki są nauczycielkami?
Jest w tym cyrku jeden pozytyw – że nie udało się #kurwizji namówić żadnego nauczyciela, który byłby jednocześnie kompetentny i gotowy stracić resztki przyzwoitości
Spektakl teatru TVP pokazał w groteskowym świetle to co ma rzeczywiście miejsce w polskich szkołach. Właśnie tak wyglądały moje lekcje w podstawówce czy w liceum. Ba! Nawet niektóre na studiach. Co więcej, właśnie tak wyglądają lekcje mojego syna w szkole… Możemy się obrażać na TVP bo jest o co. Ale obecnie polska szkoła, tak jak w latach 90,jak jeszcze wcześniej, ciągle jest taka sama.
Wasza strona to syf nad syfami. Mam nadzieję że ją syzbko usuną
po co czytasz?
Największym syfem nad syfami, to takie jak ty i tobie podobne…
Od czasu ubiegłorocznego strajku żaden nauczyciel w tzw. TVP nie wypada dobrze!
Błędny wpis.
Błędny wpis.
Cel takiej edukacji jest raczej oczywisty- wykształcenie społeczeństwa debili, osobników pozbawionych zdolności do samodzielnego myślenia, posłusznego elektoratu, którym można bezproblemowo sterować.
Obawiam się, że wkrótce wrócimy do ery "tajnych kompletów", "edukacji podziemnej"…
Celem tego spektaklu niewątpliwie jest przedstawienie poziomu nauczania w szkołach gminnych, niechęć do tych szkół dzieci – tak tłumaczą rodzice nieobecność w szkole.
Sięgając głębiej jest to usprawiedliwienie Opozycji która nauczycieli zawiodła.
Bez wątpienia są to działania nie koniecznie wspierające nauczanie on-line, ale umiejętnie uniemożliwiające emisję programów promujących innych kandydatów w wyborach prezydenckich.
Kraj znajduje się w tak przerażającym krachu – bo stan epidemii, jeszcze nie właściwą wersja tarczy antykryzysowej – przecież to już krok do transformacji ustrojowej, ale czy konieczna jest do tego zmiana ustawy zasadniczej, czy raczej zespół ekspercki zaproponowany przez A. Zandberga wraz z grupą doradców z USA.
Działania te wymagają czasu i stanu wyjątkowego, który także mobilizuje do sprawnego działania ekspertów – polityków – anglistow.
Ależ tylko o to chodzi – teraz przy jakichkolwiek postulatach płacowych itd. nauczycieli PiS powie: Kochani wyborcy, czy chcecie dać podwyżkę tym paniom ze Szkoły z Kurwizją? A wyborcy stwierdzą chórem: NIEEEE!!!! I w ten sposób rząd na całe lata ustawił społeczeństwo w kontrze do nauczycieli.
Teraz już o niebo lepiej. Na początku oglądałem z synem, później przestaliśmy a teraz znów oglądamy. Lekcje bardzo się poprawiły. Na początku zabrakło chyba czasu, teraz ten program z lekcjami naprawdę się sprawdza.