0:000:00

0:00

Demonstracje i zamieszki w USA trwają od dwóch tygodni. Wybuchły po śmierci 46-letniego George’a Floyda, który zginął - a w istocie został zamordowany - podczas próby zatrzymania 25 maja 2020 w Minneapolis. Mężczyzna został posądzony o próbę zapłacenia w sklepie sfałszowanym banknotem, nie był uzbrojony, miał też czystą kartotekę. Wychowywał dwie córki. Pracował jako ochroniarz, posadę stracił w ramach zwolnień spowodowanych kryzysem wywołanym przez epidemię COVID-19. Na filmach nakręconych z komórek przez świadków wydarzenia widać, że funkcjonariusz dusi człowieka do nieprzytomności. Nagrania obiegły cały świat.

Tłem demonstracji i zamieszek jest historia rasowej przemocy i brutalności amerykańskiej policji. Ale oczywisty jest też kontekst ekonomiczny. W kwietniu stopa bezrobocia w USA sięgnęła 14,7 proc - najwięcej od II wojny światowej. Wg opublikowanych wczoraj danych Departamentu Pracy w maju nieco spadła (do 13,3 proc.), ale wśród samych Afroamerykanów wciąż rosła (do 16,8 proc., 0.1 pkt proc. więcej niż miesiąc wcześniej).

Tymczasem bogaci się bogacą się bez względu na wszystko. Pomiędzy rokiem 1990 a 2020 majątki miliarderów w Stanach Zjednoczonych wzrosły o 1 130 proc., podczas gdy przeciętnego gospodarstwa domowego – zaledwie o 5,37 proc. Majątki najbogatszych powiększają się 210 razy szybciej, niż statystycznego Amerykanina.

I nie przestają rosnąć nawet w okresie pandemii koronawirusa i gospodarczego kryzysu, który sprawia, że miliony amerykanów tracą pracę.

Przeczytaj także:

Kto zarabia na kryzysie?

Jak wyliczyli analitycy z Institute for Policy Studies, od 18 marca 2020 roku do 19 maja majątki amerykańskich miliarderów wzrosły o 16,5 proc. – co równa się 485 miliardom dolarów.

Najwięcej zarobił w tym czasie Jeff Bezos, CEO Amazona i najbogatszy człowiek na świecie, którego majątek na przestrzeni dwóch miesięcy wzrósł z 113 miliardów dolarów do 147 miliardów.

To wzrost bezprecedensowy w najnowszej historii świata.

Mark Zuckerberg powiększył swój majątek niemal o połowę – z 54,7 miliarda dolarów do 83 miliardów. W tym samym momencie, w którym majątki nielicznych rosną w zawrotnym tempie, niemal jedna czwarta gospodarstw domowych w Stanach Zjednoczonych nie posiada niczego – ich długi przekraczają lub równoważą wartość wszystkiego, co mają. Dane na ten temat ukazują systemowy rasizm Ameryki – wśród rodzin białych ten odsetek to 15,5 proc., wśród czarnych 37 proc. a wśród rodzin pochodzenia latynoamerykańskiego – 32,8 proc.

Bogaci się bogacą, choć gospodarka Stanów Zjednoczonych jest w kryzysie – w pierwszym kwartale tego roku skurczyła się o 4,8 proc.

Jeżeli majątki miliarderów rosną o 16,5 proc., kiedy cała gospodarka się kurczy, znaczy to, że majątki miliarderów rosną kosztem wpędzania w ubóstwo całej reszty społeczeństwa.

Takie też wnioski płyną z badań Zachary Parolin i Christophera Wimera z Columbia University. Autorki wskazują, że w wyniku kryzysu związanego z pandemią stopa bezrobocia w Stanach Zjednoczonych może osiągnąć poziom nawet 30 proc. – co spowoduje, że ubóstwo wzrośnie z 12,4 proc. do 18,9 proc. – poziomu najwyższego od 50 lat.

Nawet jeżeli na jesieni sytuacja na rynku pracy zacznie się poprawiać, poziom ubóstwa wciąż będzie porównywalny do tego, który był skutkiem Wielkiego Kryzysu z 1929 roku. Najbardziej narażeni na ubóstwo są dorośli w wieku produkcyjnym i dzieci.

Kto płaci podatki?

Na przestrzeni ostatnich 4 dekad podatki płacone przez miliarderów (liczone jako procent ich majątków) spadły o 79 proc. W tym samym czasie same majątki wzrosły o tysiące procent. Jak ujmują to autorzy i autorki raportu Billionaire Bonanza:

“Miliarderzy niszczą nasze siatki zabezpieczenia społecznego. (…) Po republikańskich obniżkach podatków, o które lobbowali najbogatsi, Amerykanie z klasy pracującej płacą w tej chwili w podatkach większy procent swojego dochodu niż miliarderzy”.

Częściowo problem unikania opodatkowania przez najbogatszych, jest wynikiem istnienia Przemysłu Ochrony Bogactwa – jak ujmują to analitycy – a więc opłacanych przez miliarderów armii prawników, księgowych czy doradców podatkowych, którzy skrupulatnie ukrywają majątki w odległych rajach podatkowych – w tej chwili ukrytych w ten sposób może być nawet 21 bilionów dolarów. Wszystko to sprawia, że kosztami walki z epidemią i działań antykryzysowych w nieproporcjonalny sposób obciążeni są przeciętni amerykanie, podczas gdy miliarderzy unikają płacenia obniżanych od dekad podatków.

Autorzy raportu proponują cztery rozwiązania, które pozwolą Ameryce przetrwać kryzys gospodarczy i odwrócą obecny trend, w ramach którego miliarderzy bogacą się kosztem pogrążonej w kryzysie reszty społeczeństwa.

  1. Utworzenie w kongresie komisji, która będzie monitorować przypadki spekulacji i nieuczciwego wzbogacania się na pandemii i kryzysie, na wzór Komisji Trumana powołanej po II wojnie światowej. Podobnie jak działo się to w przeszłości, nieetyczne zyski powinny zostać dodatkowo opodatkowane, a przychody z opodatkowania wykorzystane do walki z kryzysem.
  2. Walka z ukrywaniem majątków w rajach podatkowych i praniem pieniędzy. Szacuje się, że nawet 21 bilionów dolarów pozostaje schowanych na odległych wyspach po to, żeby unikać opodatkowania. Przerzuca to koszty wszystkich działań antykryzysowych na barki najuboższych obywateli. Pierwszym krokiem do celu jest uchwalenie Ustawy o Przejrzystości Korporacji (Corporate Transparency Act).
  3. Wprowadzenie awaryjnego 10 procentowego podatku dla tych, którzy zarabiają ponad 2 miliony dolarów rocznie. Taki podatek obejmowałby dochody zarówno z pracy, jak i zyski z inwestycji. Dotyczyłby najbogatszych 2 promili społeczeństwa i szacuje się, że na przestrzeni dekady pozwoliłby zebrać 635 miliardów dolarów na walkę ze skutkami kryzysu.
  4. Zmuszenie fundacji do wydawania środków. Przez lata miliarderzy tworzyli prywatne fundacje po to, żeby wspierać je finansowo i korzystać z rozmaitych ulg podatkowych. Rzecz w tym, że pomimo przyznanych i zrealizowanych ulg, bardzo wiele z tych fundacji nigdy nie wydało otrzymanych pieniędzy – w tej chwili na ich kontach zalega 120 miliardów dolarów. Należy stworzyć narzędzia, które sprawią, że prywatne fundacje będą zmuszone do wydania zgromadzonych, środków na przestrzeni trzech lat od dokonania darowizny.

Zdaniem autorów raportu, w długim okresie konieczne jest również wprowadzenie progresywnych podatków spadkowych, podatków majątkowych od ogromnych fortun, i ostateczne rozwiązanie problemów związanych z rajami podatkowymi, w których miliarderzy ukrywają majątki i piorą pieniądze.

Rozwiązania, o których jeszcze dekadę temu mówili nieliczni lewicowi politycy i publicyści, trafiają dziś do głównego nurtu. W podobnym duchu do autorów raportu wypowiada się kolegium redakcyjne konserwatywnego Financial Timesa. W artykule otwierającym odsłonę sprzed kilku tygodni pisali, że w odpowiedzi na pandemię i związany z nią kryzys “konieczne będzie zaakceptowanie radykalnych reform, odwracających kierunek polityki gospodarczej przeważający w ostatnich czterech dekadach. Rządy będą musiały bardziej przyjąć bardziej aktywną rolę w gospodarce. Postrzegać usługi publiczne jako inwestycje, a nie obciążenia, oraz szukać sposobów, by zwiększyć poziom zabezpieczeń na rynku pracy. Na stół wrócą tematy takie jak redystrybucja, pod znakiem zapytania staną przywileje najbogatszych. Pomysły do niedawna uważane za ekscentryczne, takie jak dochód podstawowy czy podatki majątkowe będą składowymi rozwiązań, których potrzebujemy”.

;

Udostępnij:

Hubert Walczyński

Ekonomista, redaktor Magazynu Kontakt, działacz OZZ Inicjatywa Pracownicza.

Komentarze