0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja GazetaFot. Slawomir Kamins...

Autorzy projektu „Aborcja to zabójstwo" nie ukrywają, że ustawa wycelowana jest w grupy, które pomagają Polkom w aborcjach, szczególnie po drakońskim zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej (październik 2020 roku).

Ustawa zakazuje nakłaniania, propagowania i informowania o możliwości przerwania ciąży, także za granicą. Nie można także „produkować, utrwalać, sprowadzać, nabywać, przechowywać, posiadać, prezentować, przewozić oraz przesyłać" takich treści. Za posiadanie ulotki dotyczącej kliniki aborcyjnej w Wiedniu można będzie więc pójść do więzienia. Na dwa lata.

Zakazuje się:

a) publicznego propagowania jakichkolwiek działań dotyczących możliwości przerwania ciąży na terenie kraju i poza jego granicami;

b) publicznego nawoływania do przerwania ciąży na terenie kraju i poza jego granicami;

c) publicznego informowania o możliwości przerwania ciąży na terenie kraju i poza jego granicami za wyjątkiem informowania o przypadkach wymienionych w art. 4a ust. 1;

d) produkowania, utrwalania, sprowadzania, nabywania, przechowywania, posiadania, prezentowania, przewożenia lub przesyłania druku, nagrań lub innych przedmiotów lub nośników danych zawierających treści, o których mowa w pkt a) - c) powyżej.”

Całą ustawę znajdziecie tutaj.

Przeczytaj także:

Oddasz i po kłopocie

W uzasadnieniu projektu autorzy pokazują, że mimo zakazu aborcji grupy pomocowe i zwolennicy prawa do aborcji działają: „Daje się zaobserwować intensywną działalność grup, które w tym systemie znajdują luki i obchodzą prawo. Zwolennicy aborcji organizują dyżury telefoniczne, w czasie których udzielają porad, w jaki sposób dokonać aborcji poza granicami kraju lub przy pomocy środków chemicznych sprowadzanych do Polski pocztą i rozprowadzanych pomiędzy matkami w ciąży.

Prowadzone są także kampanie społeczne mające pokazać zabicie nienarodzonego dziecka jako czynność normalną, niepodlegającą negatywnej ocenie, potrzebną, przynależną każdej kobiecie (np. kampania «Aborcja jest OK»). Dochodzi więc do sytuacji, w której państwo toleruje obecność w przestrzeni społecznej mniej lub bardziej sformalizowanych grup, które zajmują się umożliwianiem dokonywania zabójstw na ludziach, a tym samym do łamania powszechnie obowiązujących przepisów prawa”.

Autorzy wymieniają m.in. Aborcyjny Dream Team: „Zwolennicy aborcji robią się coraz bardziej śmiali. W lutym 2022 r. na profilach organizacji Aborcyjny Dream Team pojawiła się informacja, że jej członkowie pomogli w aborcji na dziecku w 37. tygodniu ciąży".

Jednocześnie autorzy wskazują proste rozwiązanie w przypadku niechcianej ciąży:

„Wystarczyło przecież urodzić dziecko i natychmiast oddać je do adopcji, a sprawa zakończyłaby się pomyślnie i dla dziecka, i dla matki. Celem istnienia i działania grup proaborcyjnych jest osiągnięcie jak największej liczby wykonanych aborcji".

O co tu chodzi?

Projekt Kai Godek to inicjatywa obywatelska, dlatego musi być procedowany w Sejmie (jeżeli zbierze, a zebrał, odpowiednią ilość podpisów). Projekt jest absurdalny i niemożliwy do wprowadzenia na gruncie polskiego prawa – skoro dokonanie własnej aborcji nie jest karalne, zatem i informowanie o tym nie może być karalne. Nie mówiąc już o informowaniu o aborcji za granicą, która jest legalna niemal wszędzie poza Polską.

Drugim absurdem jest karanie za posiadanie materiałów, w których jest mowa o możliwości przerwania ciąży. Czy to oznacza, że za posiadanie w domu ulotek z kliniki aborcyjnej w Wiedniu, można iść do wiezienia na dwa lata? Przypomina to cenzurę i ustawodawstwo w okresie PRL, kiedy za posiadanie ulotek podważających ustrój można było iść do więzienia.

Projekt wycelowany jest faktycznie w grupy takie Aborcyjny Dream Team, które publicznie informują o tym, że pomagają w aborcjach. Dodatkowym kontekstem do sprawy jest proces Justyny Wydrzyńskiej, której kolejna rozprawa odbędzie się kilka dni po posiedzeniu Sejmu – 14 marca. Wydrzyńska, aktywistka ADT, jest oskarżona o pomoc w aborcji (przekazanie pigułek potrzebującej kobiecie) i grożą jej trzy lata więzienia.

Bo faktycznie pomoc w aborcji jest karalna – dlatego zarzuty dostała Wydrzyńska, a nie kobieta, która pigułki otrzymała. I prawdopodobnie pod to chce podłączyć swój projekt Godek. Przekonywać, że informowanie o aborcji jest pomocnictwem w aborcji.

Faktem jest też, że aktywistki nie kryją się ze swoją działalnością - mówią i piszą, że pomagają w aborcji, podają statystyki. W czerwcu Natalia Broniarczyk, członkini ADT, podała instrukcję przerwania ciąży tabletkami podczas przemowy w Sejmie.

Czy projekt przejdzie?

Do niedawna było prawdopodobne, że PiS – nie chcąc się narażać środowiskom fundamentalistów – projekt wsadzi do sejmowej zamrażarki, czyli w komisji, gdzie doczeka on wyborów. Jednak 23 lutego rzecznik PiS Rafał Bochenek napisał na Twitterze, że PiS projekt odrzuci w pierwszym czytaniu.

View post on Twitter

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze