0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: JEAN-FRANCOIS MONIER / AFPJEAN-FRANCOIS MONIER...

"To jest ogromna ulga i radość. Sprawiedliwość zwyciężyła" - mówi Małgorzata Bednarek, mieszkanka śląskiej wioski Kośmidry. "Wyrok pokazuje, że obrona przyrody jest ważna, że nie można się poddawać" - dodaje. Małgorzata i jej mąż Rafał zostali oskarżeni przez myśliwych o utrudnianie polowania. W pierwszej instancji zostali uznani za winnych. Odwołali się.

24 lutego 2023 zapadł prawomocny wyrok w tej sprawie: Bednarkowie są niewinni.

"Utrudnianie polowania" na stawach

Do "utrudniania" polowania miało dojść w sierpniu 2020 roku, kiedy koło łowieckie Żbik Katowice przyjechało na stawy w Kośmidrach, żeby strzelać do ptaków. Małgorzata przybiegła na miejsce, kiedy usłyszała pierwsze strzały. Widziała, że myśliwi polują w obszarze, gdzie są chronione gatunki ptaków oraz matki z nielotnymi młodymi, zaczęła nagrywać film.

Udostępniła go później OKO.press. Słychać na nim częste strzały. Widać przerażone ptaki, krążące po niebie w panice. „Nie macie prawa! Nie zabijaj, nie strzelaj, zostaw je! Są tu matki z młodymi!” - krzyczy Małgorzata. Jej mąż przyszedł sprawdzić, czy żona jest bezpieczna.

Lex Ardanowski w praktyce

Rok później Małgorzata została oskarżona przez jednego z myśliwych o zniesławienie. Sąd tę sprawę umorzył. Jednak myśliwi postanowili również skorzystać z przepisu lex Ardanowski (od nazwiska byłego ministra rolnictwa), czyli punkt 8 art. 52 prawa łowieckiego: „[Kto:] celowo utrudnia lub uniemożliwia wykonywanie polowania – podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”.

Zawiadomili prokuraturę w Lublińcu o możliwości popełnienia przestępstwa przez Bednarków.

Przeczytaj także:

20 września 2022 w Sądzie Rejonowym w Lublińcu zapadł wyrok: warunkowe umorzenie sprawy z okresem próby wynoszącym rok. Do tego 300 zł nawiązki na rzecz oskarżyciela posiłkowego, Krystiana Kosytorza. Bednarkowie mieli zapłacić również 2016 zł myśliwemu „z tytułu ustanowienia pełnomocnika”.

Małgorzata Bednarek komentowała wtedy, że wyrok jest krzywdzący. Mimo że Bednarkowie nie usłyszeli kary pozbawienia wolności czy grzywny, to zostali uznani za winnych. A winni - jak mówili w OKO.press - nie są.

Zapowiedzieli, że się od wyroku odwołają.

Sąd w Częstochowie: Nikt niczego nie utrudniał

Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Częstochowie.

"Sąd wziął pod uwagę wszystkie dowody zgromadzone podczas tego postępowania, zapoznał się z nagraniami, dał nam możliwość wypowiedzenia się" - opowiada Małgorzata Bednarek. "Sędzia powiedziała, ogłaszając wyrok, że w całym materiale dowodowym nie znalazła potwierdzenia zarzucanych nam czynów. Oczywiście - krzyczałam, ale to nie było płoszenie ptaków, a próba dotarcia do myśliwych z informacją, jakie gatunki ptaków są na stawach i że są tam nielotne młode. Było to, jak mówiła sędzia, emocjonalne wyrażenie mojego poglądu na temat myśliwych. Zauważyła, że płoszenie ptaków nie może być utrudnianiem polowania, skoro poluje się na ptaki już spłoszone. Nie znalazła w materiale żadnych dowodów, żebyśmy nie chcieli opuścić terenu polowania. Nikt ani mi, ani mężowi, nie powiedział, że mamy ten teren opuścić. Tym samym zarzucane nam czyny po prostu nie miały miejsca" - dodaje.

Sąd w Częstochowie całkowicie uniewinnił Bednarków.

"Nie spodziewałam się takiego zakończenia sprawy" - mówi pani Małgorzata. "Myślałam, że sąd podtrzyma wyrok. Lobby łowieckie jest silne, wydawało mi się, że zbyt silne. Dlatego ten wyrok cieszy podwójnie. Tamtego dnia na stawach wiedziałam, że stając w obronie zwierząt robię słuszną rzecz. Sąd to potwierdził" - podkreśla.

Utrudnianie polowania odc. 2

Przed Bednarkami jednak jeszcze jedna sprawa również dotycząca "utrudniania polowania", także przed Sądem Okręgowym w Lublińcu, prowadzona przez tę samą sędzię, która wydała nieprawomocny wyrok. Tym razem jednak chodzi o początek sezonu polowania na ptaki we wrześniu 2021 roku. Bednarkowie razem z kilkorgiem ornitologów, aktywistów i mieszkańców spotkali się w pobliżu stawów, tak, żeby mieć widok na polowanie i monitorować jego przebieg.

Jak mówią, nie wchodzili na teren polowania.

Poza Małgorzatą i Rafałem na ławie oskarżonych zasiada również ornitolog Rafał Świerad. „Jechałem na polowanie uprzedzony o tym, że sprawa może skończyć się w sądzie. Nie jestem zaskoczony, a jednocześnie wiem, że nie zrobiłem nikomu nic złego. Uważam, że trzeba zmieniać świat, ja go chcę zmieniać w ten sposób i się tego nie wstydzę” - komentował.

Zarzuty usłyszeli również także obecni na miejscu adwokat i operator kamery OKO.press.

„Nie słyszałem do tej pory o takiej sytuacji, żeby wytoczono sprawę dziennikarzowi, który po prostu nagrywał wydarzenia” – komentował Seweryn Blumsztajn, prezes Towarzystwa Dziennikarskiego, który został dopuszczony do obserwowania procesu przed sądem w Lublińcu w charakterze męża zaufania. „Jest to naruszenie wolności mediów. Szczególnie że dziennikarz miał przy sobie legitymację. Dodatkowym kuriozum jest wyłączenie jawności procesu" - mówił.

Rozprawy są niejawne, przez co nie mogą w nich uczestniczyć media i inne osoby postronne. Ci, którzy biorą udział w procesie, do jego zakończenia nie mogą relacjonować przebiegu sprawy. Nie wiemy więc, co dzieje się za drzwiami sądu w Lublińcu.

Małgorzata i Rafał Bednarkowie założyli zbiórkę na prawników, którzy pomogą im w dalszej walce o sprawiedliwe wyroki. "Sprawy te, poza dużym wydatkiem finansowym, są ogromnym obciążeniem psychicznym dla nas i naszych rodzin. Myśliwi nie odpuszczają nam nawet w życiu prywatnym pisząc donosy na policję na naszą działalność i sprawy związane z życiem codziennym, zakładając kolejne sprawy cywilne i tworząc prowokacje. Jesteśmy jednak pewni, że kiedyś dobro zwycięży, że ochrona dzikiej przyrody nie będzie ścigana przez prokuraturę i sądy w Polsce, a osoby angażujące się w jej ochronę nie będą traktowane jak przestępcy" - piszą.

Myśliwi polują na ptaki, choć ich nie rozróżniają

W Polsce można polować na 13 gatunków ptaków: kaczki krzyżówki, cyraneczki, głowienki i czernice, gęsi zbożowe, białoczelne i gęgawy oraz łyski, gołębie grzywacze, bażanty, kuropatwy, jarząbki i słonki.

Koalicja Niech Żyją!, która wspierała Bednarków w sądowej walce, od lat apeluje o objęcie ochroną wszystkich gatunków ptaków. W piśmie złożonym do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska z 2013 roku aktywiści wskazywali: "Możliwość polowania na trzy gatunki dzikich gęsi oraz na cztery gatunki dzikich kaczek jest podstawową przyczyną omyłkowego zabijania podobnych ptaków chronionych, co może istotnie zagrażać również najrzadszym gatunkom ptaków".

Przykłady? Krzyżówka może być mylona z krakwą lub płaskonosem, czernica z ogorzałką, a cyraneczka - z cyranką.

Podczas polowania trudno zidentyfikować dokładnie, do jakiego ptaka się strzela. Zresztą myśliwi często nie odróżniają ptaków łownych od niełownych, nawet gdy mają je już przed sobą.

Kilkukrotnie opisywaliśmy takie przypadki:

"Jest to ewidentna nieścisłość prawna; jak można obejmować ochroną ptaki, a jednocześnie pozwalać na strzelanie do nich. Każdy, kto widział, jak wyglądają polowania na ptactwo wodne, potwierdzi, że myśliwi nie są w stanie rozróżnić z odległości, czy strzelają do ptaka łownego, czy do chronionego. Śrut to nie jest inteligentna rakieta, zaprogramowana na jeden cel. Śrut wali we wszystko, co ma na drodze. Po wystrzale może zginąć nie tylko ptak, do którego celuje myśliwy, ale też ten, który leci obok” - komentował w OKO.press ornitolog Rafał Świerad, również oskarżony o "utrudnianie" polowania na stawach w Kośmidrach.

Unia zakazuje amunicji ołowianej

Problemem jest także to, że maleją populacje niechronionych gatunków. Dramatycznie wygląda sytuacja głowienki. Przez ostatnie trzydzieści lat jej populacja zmalała o 75 proc. Głowienka znajduje się na Czerwonej Liście Gatunków Zagrożonych Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody.

W ciągu ostatnich 30-40 lat wielkość populacji łyski spadła aż o 70-90 proc.

Eksperci zwracają również uwagę szkodliwość amunicji ołowianej. W 2021 roku Komisja Europejska wydała rozporządzenie, które zakazało używania takiej broni na terenach wodno-błotnych. Ta decyzja jednak nie spodobała się środowisku europejskich myśliwych. Organizacja Firearms United Network wniosła do Trybunału Sprawiedliwości UE skargę przeciwko KE. TSUE jednak ją oddalił.

To ostateczna decyzja, a rozporządzenie zaczęło obowiązywać 15 lutego 2023 roku.

Naukowcy z koalicji Nauka dla Przyrody wyjaśniali w 2020 roku: "W Europie każdego roku myśliwi wystrzeliwują do środowiska ponad 20 000 ton ołowiu. Znaczna część tego toksycznego metalu ciężkiego koncentruje się we wrażliwych siedliskach ptaków wodno-błotnych, w miejscach ich rozmnażania i żerowania.

Każdego roku zatruciu ołowiem ulegają 4 miliony ptaków, a milion z nich umiera.

Tylko bardzo niewielka część wystrzeliwanego w amunicji myśliwskiej śrutu ołowianego trafia w cel. Reszta śrucin rozpraszana jest w środowisku i zostaje zdeponowana w osadach dennych zbiorników wodnych, gdzie przypadkowo połykana jest przez ptaki, które mylą ją z pokarmem (...)".

Eksperci zaznaczają: nie ma żadnego racjonalnego wytłumaczenia dla polowań na ptaki. Koalicja Niech Żyją! w swojej petycji w sprawie moratorium na ptaki pisze:

"Polowania na ptaki są niepotrzebnym i antyhumanitarnym zabijaniem tysięcy żywych istot, dla których śmierci nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego ani przyrodniczego".
;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze