Od 2023 roku liczba migrantów przypływających z Afryki na Wyspy Kanaryjskie lawinowo rośnie. Hiszpania próbuje zamknąć szlak, a przemytnicy wymyślają kolejne trasy. Organizacje pozarządowe alarmują: na Atlantyku giną tysiące ludzi
W 2023 roku do Hiszpanii dotarło nieregularnymi szlakami ponad 55 tysięcy migrantów – prawie dwa razy więcej, niż rok wcześniej. Mimo wysiłków hiszpańskiego rządu i kolejnych umów podpisywanych z krajami afrykańskimi, sytuacja wydaje się być daleka od kontroli. Ośrodki dla uchodźców są przepełnione, przemytnicy obierają coraz dłuższe i bardziej niebezpieczne trasy, a organizacje pozarządowe alarmują, że liczba zaginionych i zmarłych znacznie przewyższa oficjalne statystyki.
Migranci przedostają się do Hiszpanii trzema drogami: przez Morze Śródziemne, przez lądowe granice z Marokiem (w eksklawach Ceuta i Melilla) oraz szlakiem atlantyckim, z wybrzeży Afryki Zachodniej na Wyspy Kanaryjskie.
W ostatnich latach liczby na dwóch pierwszych szlakach malały, głównie za sprawą Maroka, które wzmocniło kontrole na wybrzeżu i lądowych graniach. Jednocześnie, coraz więcej osób wybierało najdłuższą i najbardziej niebezpieczną drogę przez Atlantyk – tylko w styczniu 2024 roku na Wyspy Kanaryjskie przypłynęło ponad 4 tysiące migrantów.
Skala migracji do Hiszpanii wzrasta również dlatego, że domykają się inne szlaki. Migranci docierający do Grecji są zawracani do Turcji, a służby Tunezji i Libii przechwytują łodzie próbujące wypłynąć do Włoch.
Maroko, które jest nie tylko krajem emigracyjnym, ale też tranzytowym dla tysięcy ludzi z krajów Afryki subsaharyjskiej, również pełni rolę „bramkarza Europy”, za co Unia Europejska przekazała mu w latach 2014-2022 ponad 2 miliardy euro. Pieniądze mają być przeznaczane zarówno na utrzymywanie obozów dla uchodźców, jak i na wzmacnianie kontroli na granicach lądowych i morskich.
W lutym 2023 roku Hiszpania zawarła z Marokiem dodatkowe porozumienie o migracji. Maroko zobowiązało się do wzmocnienia kontroli lądowych i morskich i współpracy przy deportacjach, a Hiszpania obiecała poszerzenie ścieżek legalnej migracji, inwestycje rozwojowe i zacieśnianie współpracy gospodarczej.
Pod koniec roku 2023 Maroko pochwaliło się wynikami w kontrolowaniu nielegalnej migracji – służby powstrzymały ponad 75 tysięcy osób przed wypłynięciem do Europy albo zbliżeniem się do enklaw, rozbiły ponad 400 gangów przemytniczych, zablokowały kilka grupowych prób sforsowania płotów i przechwyciły ponad 16 tys. migrantów na morzu.
Porozumienie z Marokiem nieco ograniczyło ruch na szlaku atlantyckim, ale szybko wytworzył się jego nowy wariant. W poprzednich latach większość łodzi wypływało z wybrzeży Maroka lub Sahary Zachodniej i docierało na wyspy najbliżej afrykańskiego wybrzeża – Lanzarote, Gran Canarię, Teneryfę lub Fuertaventurę.
Jesienią 2023 roku ok. 5 tysięcy migrantów przybyło niespodziewanie na El Hierro, niewielką i najbardziej wysuniętą na zachód część archipelagu. Do tej pory łodzie dobijały tam tylko wtedy, gdy niechcący zboczyły z kursu. Nagła zmiana trendu to właśnie efekt zwiększonych kontroli – by uniknąć przechwycenia łodzi przez marokańską straż przybrzeżną, przemytnicy zaczęli wybierać trudniejszą i dłuższą trasę.
Od czerwca 2023 na Wyspy Kanaryjskie dociera też coraz więcej migrantów z Senegalu. Ten uważany za stosunkowo bezpieczny i stabilny kraj pogrąża się od kilku miesięcy w coraz głębszym kryzysie politycznym. Do problemów strukturalnych – prawie 40 proc. z jego 12,5 milionowej populacji żyje poniżej granicy ubóstwa – dochodzą pogłębiające się niepokoje społeczne i konflikty między rządem a opozycją.
Na początku czerwca prezydent Macky Sall zaatakował niezwykle popularnego wśród młodych ludzi lidera opozycji, Ousmane Sonko, rozwiązując jego partię i skazując go na karę więzienia pod zarzutem „spiskowania przeciwko państwu i podżegania do rewolucji”. W całym kraju wybuchły burzliwe protesty, zginęły 23 osoby (co najmniej kilka zastrzelonych przez policję) a ponad 500 aresztowano.
Po tych wydarzeniach tysiące młodych ludzi zaczęło uciekać z kraju. Jesienią i latem 2023 roku Senegalczycy byli najliczniejszą grupą narodowościową docierającą na Wyspy Kanaryjskie. Wielu z nich prosiło o ochronę międzynarodową, a jako powód wyjazdu podawali nie tylko warunki ekonomiczne, ale też represje polityczne.
Migranci docierają na Wyspy Kanaryjskie z Senegalu na drewnianych łodziach rybackich. Podróż kosztuje ok. 500-700 euro i jest wyjątkowo niebezpieczna – migranci płyną nawet tydzień, pokonując ok. 1600 km pod prąd. Coraz więcej lodzi wypływa też z Gambii i Mauretanii.
W poprzednich latach, za podróż z wybrzeży Sahary Zachodniej migranci płacili przemytnikom 1000-2000 euro.
Aby ograniczyć i ten wariant szlaku, w 2023 roku hiszpański rząd podpisał kolejne porozumienia o kontroli migracji, tym razem z władzami Senegalu i Mauretanii.
Napływ tak wielu ludzi budzi protest mieszkańców i władz Wysp Kanaryjskich, które nie mają zasobów, by zakwaterować wszystkich i procedować ich wnioski azylowe. Dotkliwie było to widać już podczas poprzedniego kryzysu, w latach 2020-2021, gdy przybycie tysięcy migrantów w krótkim czasie obciążyło i tak niezbyt wydolny system recepcyjny, a restrykcje związane z pandemią uniemożliwiły sprawne zarządzanie kryzysem. Migranci byli kwaterowani w hotelach, co spotkało się ze sprzeciwem ich właścicieli i lokalnych mieszkańców. Brakowało również miejsc, w których policja i służby graniczne mogłyby weryfikować ludzi i przyjmować ich wnioski.
Latem 2020 ponad 2,5 tysiące ludzi przez kilka tygodni koczowało w porcie na Gran Canaria, bo nie było ani funkcjonariuszy, którzy mogliby się nimi zająć, ani miejsc, w których można by ich zakwaterować.
Po tych doświadczeniach na wszystkich wyspach utworzono 30 miejsc recepcyjnych, które mogą przyjąć jednocześnie do 7000 osób. Większość z nich mieści się w dawnych hotelach, ale na Teneryfie i Gran Canarii powstały też duże obozy dla uchodźców. Latem i jesienią 2023 roku przypływało tam nawet kilka tysięcy osób tygodniowo.
Wyspy Kanaryjskie nie zamieniają się, tak jak wyspy greckie, w wieloletnie więzienia dla migrantów. Większość z nich jest szybko relokowana na kontynent hiszpański. Część trafia do ośrodków dla uchodźców w dużych miastach (które również szybko się przepełniają), inni po prostu dołączają do mieszkających w Hiszpanii rodzin, a wielu kontynuuje podróż do innych krajów europejskich.
W poprzednich latach migranci przekraczali granicę z Francją autobusami i pociągami, ale po coraz częstszych kontrolach zaczęli wybierać inne drogi. W 2022 roku pracownicy kolei mówili, że spotykają codziennie nawet kilkudziesięciu migrantów przechodzących podziemnym tunelem. W ostatnich dwóch latach francuska policja zwiększyła liczbę patroli, monitoruje obszar przygraniczny za pomocą dronów i helikopterów a w kolejowych tunelach zamontowała drut żyletkowy.
Migranci zmieniają trasy: w niektórych okresach wybierają drogę przez Kraj Basków, w innych – przez wschodnie Pireneje.
Według oficjalnych danych hiszpańskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, na szlakach do Hiszpanii zginęło w 2023 roku 1148 migrantów.
Jednak zdaniem organizacji pozarządowych, ofiar jest znacznie więcej. Stowarzyszenie Caminando Fronteras, analizujące ruch na granicach morskich i lądowych oraz na wybrzeżu od południa Senegalu do Algierii opublikowało w styczniu raport, w którym szacuje liczbę zmarłych lub zaginionych na ponad 6600. To dwukrotnie więcej niż w roku 2022 i najwięcej od 2007, gdy NGO-sy zaczęły rejestrować zgony i zaginięcia. Większość migrantów pochodziła z krajów Afryki Subsaharyjskiej, było wśród nich 363 kobiet i 384 dzieci.
Różnice w danych wynikają z tego, że większość śmierci na Atlantyku nie jest po prostu rejestrowana. Organizacje pozarządowe gromadzą informacje o zaginionych i zmarłych za pośrednictwem telefonicznej linii alarmowej dla migrantów i ich rodzin.
„Dane po raz kolejny potwierdzają, że szlak kanaryjski jest najbardziej niebezpieczny", skomentowała raport Helena Maleno z Caminando Fronteras. Maleno potępiła hiszpańską politykę ochrony granic, zwłaszcza ignorowanie wezwań o pomoc i opóźnienia lub zaniechania akcji poszukiwawczych i ratunkowych na morzu. „Na szlaku kanaryjskim codziennie ginie średnio 18 osób. To przerażające, nigdy do tej pory nie odnotowane liczby, których nie możemy normalizować” – mówiła Maleno.
Socjolożka, kulturoznawczyni i dziennikarka freelance. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Newsweeku" i "Balkan Insights". Na stałe mieszka w Madrycie.
Socjolożka, kulturoznawczyni i dziennikarka freelance. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Newsweeku" i "Balkan Insights". Na stałe mieszka w Madrycie.
Komentarze