0:000:00

0:00

W diecezji łowickiej biskupi od lat przymuszają księży-katechetów do dzielenia się szkolnymi pensjami z kurią. Pensji, za które płaci nie Kościół, lecz budżet państwa. Według ustaleń OKO.press zalegającym z opłatami duchownym kuria nalicza karne odsetki, a biskup ich szantażuje.

W praktyce wygląda to tak:

“Przyjeżdża do mnie biskup pomocniczy i mówi: proszę księdza, w czerwcu zmiany na parafiach będą. Ksiądz powinien zapłacić, bo inaczej zostanie na wikariacie, a tak ksiądz może zostać proboszczem” - opowiada OKO.press jeden z łowickich księży.

W teorii łowiccy katecheci mogą oddawać kurii część pensji, ale wcale nie muszą. W statucie diecezji czytamy:

„Księża proboszczowie i wikariusze połowę wynagrodzenia z tytułu nauczania religii w szkołach powinni odprowadzać do Kurii na utrzymanie Domu Księży Emerytów w Sochaczewie, a połowę wynagrodzenia mogą zatrzymać dla siebie”.

Zapis ten wprowadził pierwszy biskup łowicki Alojzy Orszulik. Jego następca Andrzej Dziuba w 2004 roku zarządził zmniejszenie obciążenia katechetów z 50 do 30 procent.

Przeczytaj także:

Zapytaliśmy o opinię Piotra Szeląga, teologa, prawnika kanonicznego i byłego księdza diecezji gdańskiej. Uważa on, że taki zapis zakłada dobrowolność. “»Powinni« to formuła otwarta. Przymus wyrażony byłby oznajmiającym »odprowadza« albo »zobowiązany jest«. Twardo zapisany obowiązek mógłby jednak okazać się dla niektórych księży obciążeniem nie do uniesienia, nieproporcjonalnym. A poza tym 30 procent na emerytów to dużo. Na przykład w diecezji gdańskiej każdy ksiądz katecheta płacił tylko 100 zł na seminarium duchowne” - mówi OKO.press Szeląg.

Jak dowiedzieliśmy się od łowickich księży, dobrowolne darowizny w praktyce są przez kurię bezwzględnie egzekwowane.

8 tys. zł zaległości, 12 tys. zł odsetek

“Co roku księżą otrzymują pisemne wydruki z wykazem zaległości wraz z odsetkami karnymi.

Ja na przykład dostałem niedawno pismo, że po kilkunastu latach niepłacenia zalegam z 8 tysiącami złotych, a odsetki karne wynoszą 12 tys. zł” - napisał nam jeden z łowickich księży.

Darowizny na dom księży emerytów wraz z odsetkami można wpłacać przelewem na konto kurii lub gotówką na ręce siostry zakonnej pracującej w kurialnym ekonomacie.

“Kiedy dowiedziałem się, że narósł procent, stwierdziłem, że nie mam szans tego spłacić. Pytałem, czy mogę oddać tylko to, co jestem winny, bez odsetek, ale okazało się, że nie ma takiej możliwości” - mówi OKO.press inny łowicki ksiądz.

“To tak, jakbym ściągał odsetki od parafian, którzy wrzucili na tacę mniej niż 200 zł rocznie” - denerwuje się kolejny łowicki duchowny.

Jeśli katecheta nie reaguje na monity, bp Andrzej Dziuba wyciąga konsekwencje.

“Księża, którzy mają te zaległości, nie zostaną proboszczami, dopóki ich nie uregulują. Biskup mówi to dość otwarcie do poszczególnych księży, choć nie jest to oficjalny warunek awansu” - słyszymy od naszych rozmówców.

Według naszych rozmówców z początku wielu księży ignorowało wezwanie do odprowadzania części pensji. “To pieniądze za niełatwą pracę w szkolę. Nikt ich nie ukradł. Dlaczego mamy je oddawać?” - tłumaczy jeden z nich. - “Z biegiem czasu koledzy jednak wszystko regulowali, bo kiedyś w końcu trzeba zostać proboszczem”.

Gdy jednak podobne ultimatum jesienią 2019 roku usłyszał od biskupa pomocniczego ksiądz, który wraz z odsetkami winien jest kurii 20 tysięcy złotych, nie poddał się bez walki.

Biskup przed prawem

Po wizycie biskupa ksiądz katecheta napisał do kurii list, w którym zapewnił, że spłaci całe 20 tysięcy „pod warunkiem, że jest to zgodne z nauczaniem Kościoła o wynagrodzeniu za pracę oraz z prawem polskim”. Żeby się co do tego upewnić, poprosił o rozstrzygnięcie tej sprawy watykańską Kongregację ds. Biskupów.

Ksiądz wysłał też Prokuraturze Krajowej prośbę, by wyjaśniła, czy działanie biskupa i diecezji wypełnia znamiona przestępstwa. Ta z kolei przekazała jego list Prokuraturze Rejonowej Łódź-Widzew.

Zapytaliśmy ją, czy zawiadomienie wpłynęło i na jakim etapie jest śledztwo. W odpowiedzi z 8 kwietnia poproszono nas o podanie podstawy prawnej pytania i przesłanie go wraz z ręcznym podpisem, co nigdy nie zdarza się w przypadku tego rodzaju pytań.

Zdaniem Piotra Szeląga, biskup zgodnie z Kodeksem Prawa Kanonicznego ma prawo nakładać na duchowieństwo zobowiązania finansowe, ale muszą być sprawiedliwe.

„Na gruncie prawa kanonicznego możemy o tej kwestii dyskutować. W mojej ocenie przymuszanie do oddawania części pensji jest jednak formą przemocy korporacyjnej. Bo taki Kościół nie jest wspólnotą, tylko korporacją. Biskup nie wytłumaczył, dlaczego zabiera pensje, nie poprosił o solidarność, tylko załatwił to w sposób dekretowo-urzędowy” - mówi OKO.press.- „Z drugiej strony to, że księża się buntują, pokazuje, że i z ich strony nie ma solidarności” - dodaje.

Biskupa można pozwać

A co może grozić biskupowi Dziubie ze strony prawa świeckiego? O opinię poprosiliśmy Pawła Osika z kancelarii Pietrzak, Sidor & Wspólnicy.

Jego zdaniem działań biskupa Dziuby nie można nazwać wymuszeniem (191 kk), bo warunkiem jest zastosowanie groźby bezprawnej, czyli zapowiedź popełnienia przestępstwa. Tutaj biskup grozi nieprzyznaniem awansu, co samo w sobie bezprawne nie jest.

Zdaniem mec. Osika księża nie znajdą wsparcia w kodeksie pracy. Co prawda ograniczenie szans awansu księżom niepłacącym dobrowolnych składek mogłoby być uznane jako mobbing, ale między duchownymi a diecezją nie zachodzi stosunek pracy. Sprawą raczej nie zajmie się więc ani sąd pracy, ani Państwowa Inspekcja Pracy.

„Największe szanse na powodzenie daje kodeks cywilny” - uważa mec. Osik. Przekazywanie kurii wymuszonych darowizn można uznać za spełnianie świadczeń nienależnych (art. 410 kc), czyli takich, do których w ogóle nie byli prawnie zobowiązani. Kodeks cywilny w takich przypadkach pozwala na ubieganie się o zwrot pieniędzy. Jeśli kuria by tego odmówiła, księża mogą biskupa pozwać.

Biskup rzeszowski chce połowy dochodów

Gdyby Watykan, prokuratura lub sądy uznały, że odbieranie katechetom pensji jest bezprawne, oznaczałoby to kłopoty także dla innych biskupów. Niektórzy z nich w ostatnich tygodniach zarządzili dodatkowe opłaty od duchownych na rzecz parafii i kurii, by ratować finanse Kościoła w czasie epidemii koronawirusa.

Na razie wiemy tylko o kilku takich przypadkach, ale na dłuższą metę sięgnięcie do kieszeni katechetów może być koniecznością. Ograniczenie do pięćdziesięciu, a następnie do pięciu liczby wiernych, mogących wchodzić do świątyń, gwałtownie obniżyło przychody z ofiar z tacy, intencji mszalnych i sakramentów. Pary przekładają śluby na lepsze czasy, odbywa się mniej chrztów. Tylko liczba pogrzebów pozostaje - przynajmniej na razie - bez większych zmian.

Z tego powodu metropolita przemyski Adam Szal - jak donosi Onet.pl - nakazał wszystkim księżom swojej archidiecezji wpłacenie połowy swoich dochodów do kas parafialnych, a w kolejnym miesiącu do kasy kurii. Zarządzenie w tej sprawie księża dostali mailem.

Jak wyjaśnił rzecznik archidiecezji, środki z marcowych darowizn „zostaną przeznaczone na pokrycie bieżących wydatków i opłat, pensje pracowników oraz prowadzoną działalność, w tym charytatywną”. Kwietniowe przelewy natomiast wesprą funkcjonowanie instytucji diecezjalnych.

“Zamiast ratować szpitale czy chorych na koronawirusa ludzi, trzeba ratować kurię biskupią. A ona od wielu lat ma się dobrze. No ale trzeba będzie zastosować się do poleceń arcybiskupa” - anonimowo skarżył się Onetowi jeden z przemyskich duchownych.

”Oburzenie budzi to, że biskup żąda połowy z dochodu, a nie z tego, co ci zostanie po opłatach” - mówi OKO.press anonimowo ksiądz z diecezji łowickiej. - „Taki przeciętny wikary dostaje dla siebie po 50 zł za mszę. W normalnych czasach jedna msza dziennie daje 1500 zł w miesiącu. Do tego dochodzi pogrzeb lub dwa za 400-700 zł. Po opłaceniu parafii, rachunków i podatku, na rękę zostaje mniej niż tysiąc złotych” - dodaje.

Biskup Ignacy Dec: 25 proc. od pensji

Podobny podatek pandemiczny tuż przed odejściem na emeryturę wprowadził biskup świdnicki Ignacy Dec. Wszystkim wikariuszom od 1 marca do odwołania nakazał odprowadzanie do kas parafialnych 25 proc. dochodów z „z tytułu zatrudnienia na stanowisku nauczyciela religii w szkołach, przedszkolach, innych instytucjach państwowych” oraz z ofiar za msze.

Jeśli nie chcą odprowadzać odsetka od dochodów, mogą po prostu przelać 1000 zł. Osobnym dekretem odroczył za to księżom płatności na rzecz kurii.

Oba dekrety zniknęły już ze strony diecezji, ale jak zapewnia OKO.press jej rzecznik, wciąż obowiązują. Egzekwowanie należności od wikariuszy biskup polecił poszczególnym proboszczom.

“Kiedy ofiary wiernych zostały zawieszone, jedynymi stabilnymi dochodami Kościoła są te, które pochodzą od państwa. Czyli np. pensje katechetów, kapelanów i wykładowców” - tłumaczy w rozmowie z OKO.press Piotr Szeląg, prawnik kanoniczny i były ksiądz diecezji gdańskiej.

Jest z czego czerpać. Jak wyliczyło OKO.press na podstawie analizy Biura Analiz Sejmowych, w 2018 roku 21 719 etatów katechetów kosztowało budżet państwa 1,485 mld zł.

W tym samym roku koszt pracy jednego katechety wynosił 5 691 zł miesięcznie, co oznacza, że nauczyciele religii zarabiali w 2018 roku średnio (na etat) 4724 zł brutto, czyli 3358 zł netto, a po podwyżce o 5 proc. od 1 stycznia 2018 roku 4 960 zł brutto, czyli 3523 zł netto.

W międzyczasie zarobek katechetów wzrósł wraz z podwyżkami wywalczonymi przez nauczycieli w 2019 roku, które obejmują ich w takim samym stopniu, jak innych pedagogów.

Trzeba jednak zaznaczyć, że większość katechetów to osoby świeckie. Według danych Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski w roku szkolnym 2017/2018 było ich 59 proc.

Nowe sposoby finansowania Kościoła?

W praktyce niewielu księży może sobie pozwolić na zadzieranie z biskupem. Wystarczy jeden jego podpis, żeby cofnąć katechecie tzw. misję kanoniczną, czyli pozwolenie na pracę w szkole. Jeśli jednak Watykan lub polska prokuratura uznałyby finansowanie kurii z pensji katechetów za bezprawne, biskupi będą musieli poszukać nowych źródeł utrzymania.

“Czkawką odbija się teraz Kościołowi to, że nie zdecydował się na sformalizowany i transparentny sposób finansowania. Biskupi woleli, żeby było mętnie, bo ludzie i tak dadzą. Nikt nie przewidział nagłego ograniczenia wstępu do Kościołów” - mówi OKO.press Piotr Szeląg.

Jak przewiduje w “Tygodniku Powszechnym” Artur Sporniak, jeśli kryzys finansów Kościoła będzie się pogłębiał, biskupi będą musieli zastanowić się nad sformalizowaniem swoich przychodów, czyli na przykład zgodzić się na dobrowolny podatek kościelny uiszczany przez wiernych.

Takie rozwiązanie funkcjonuje np. w Niemczech. W Polsce projekt zastąpienia Funduszu Kościelnego odpisem podatkowym w porozumieniu z Kościołem przygotowano za rządów PO-PSL. Biskupi ostatecznie go jednak odrzucili.

Drugą opcją według publicysty TP jest podzielenie się odpowiedzialnością za finanse ze świeckimi wiernymi z jednoczesnym podzieleniem się władzą.

Zanim do tego dojdzie, najprawdopodobniej jednak Kościół najpierw spróbuje uzyskać pomoc od państwa. Duchowni dostali już w ramach “tarczy antykryzysowej” możliwość ubiegania się o trzymiesięczne zwolnienie ze składek do ZUS na tych samych zasadach, co przedsiębiorcy. I to nawet pomimo tego, że w 80 proc. składki na ubezpieczenia emerytalne, rentowe i wypadkowe już wcześniej pokrywał księżom budżet państwa z Funduszu Kościelnego.

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze