0:000:00

0:00

  • Nowy Sejm jest zdecydowanie bardziej reprezentatywny niż poprzedni. Wyjątkowo mało głosów oddano na komitety, które nie dostały żadnych mandatów - mniej niż jeden procent. Jednocześnie jest to parlament najbardziej politycznie rozdrobniony od czasu kadencji 1991-1993 - pisze socjolog Adam Gendźwiłł*, specjalista od systemów wyborczych.

Tekst powstał na podstawie wystąpienia na debacie "Wybory i co dalej?", zorganizowanej 16 października 2019 przez forumIdei Fundacji im. Stefana Batorego.

___________________________________

Nie przywiązywałbym się do myśli, że mamy w Sejmie pięć partii – w istocie to konglomeraty kilku ugrupowań ze swoją wewnętrzną dynamiką. Dopiero kiedy zaczną się tworzyć kluby i koła poselskie, okaże się, jak faktycznie będzie rozdrobniony nasz system partyjny.

Mówi się, że rozdrobnienie sprzyja reprezentowaniu różnych poglądów, bo ugrupowania próbują znaleźć swoje nisze. Ale to także nieoczywiste klincze, konieczność negocjowania i zawierania taktycznych porozumień.

To będzie dotyczyło zarówno bloku rządowego jak i opozycyjnego.

PiS-owi będzie trudniej, bo nowy układ systemu partyjnego jest niebezpieczny z perspektywy partii, która zdobyła sejmową większość. Prawo i Sprawiedliwość ma otwarte co najmniej dwa fronty: jest otoczone opozycją zarówno z jednej, jak i z drugiej strony spektrum lewica-prawica.

Przeczytaj także:

Trudno też będzie w tej kadencji „sprzedać” narrację mówiącą o dwóch wielkich siłach: PiS-ie i anty-PiSie. Otóż potencjalny anty-PiS pokazał się jako blok zróżnicowany, ugrupowania poszły jednak do wyborów oddzielnie, zachowując swoją specyfikę i konkurując ze sobą.

PSL silny, ale stoi na rozdrożu

Dobry wynik Polskiego Stronnictwa Ludowego zaskoczył większość komentatorów i badaczy, mimo iż sondaże przedwyborcze wskazywały na dosyć dobrą kondycję tego ugrupowania.

Poparcie wśród nowych głosujących i elektoratu PSL
Poparcie wśród nowych głosujących i elektoratu PSL

Kiedy się dokładniej zbada, co złożyło się na to poparcie, ciekawy jest nie tyle sam udział głosów oddanych na PSL, ale to, co się na niego złożyło.

Jeśli wierzyć deklaracjom respondentów w badaniu exit poll Ipsosu, obecny elektorat PSL jest konglomeratem wyborców różnych partii z 2015 roku. Najbardziej spektakularne są przepływy wyborców, którzy cztery lata temu wspierali PiS, Platformę i Nowoczesną.

Nawet jeśli założymy, że część ludzi nie pamięta, na kogo oddała głos, bądź twierdzi, że nie głosowała w poprzednich wyborach, widać, że PSL-owi udała się rzecz niesamowita: przyciągał znaczne grupy wyborców wspierających wcześniej konkurencję.

Po raz pierwszy od dawna PSL przekroczył próg 5 proc. głosów również w największych miastach.

Można się zastanawiać, na ile to rezultat „kroplówki”, jakiej wyborcy zaprzyjaźnionych partii opozycyjnych chcieli udzielić ludowcom, aby nie spadli pod próg wyborczy. To jedna z hipotez. Koniec końców okazało się, że ta „kroplówka” przypłynęła z różnych stron.

Ciekawe są również przepływy między wyborami do Parlamentu Europejskiego z wiosny 2019 roku i wyborami po polskiego Sejmu i Senatu z jesieni. Znaczna część wyborców Koalicji Europejskiej - przekraczająca udział PSL w elektoracie KE - wsparła w wyborach w 2019 roku właśnie ludowców.

Gdyby podsumować przepływy elektoratów na podstawie exit poll, wygląda na to, że więcej wyborców PiS z 2015 roku przepłynęło do PSL w 2019 roku niż wyborców PSL z 2015 roku przepłynęło do PiS. To ciekawy wynik, zwłaszcza w świetle tego, jak bardzo eksponowane było „podgryzanie” elektoratu PSL przez partię Jarosława Kaczyńskiego.

Sukces PSL rodzi pytanie, co dalej. Czy to pozycja, z której PSL będzie próbowało odbić elektorat wiejski (bo w nim obecnie PiS dominuje wyraźnie)? Czy raczej perspektywa, z której PSL będzie próbowało stać się partią chadecką, konserwatywną, zakorzenioną również w miastach.

Lewica wraca do Sejmu, ale jaka będzie?

Kolejna teza wiąże się z lewicą, której wynik mimo wszystko rozczarowuje. Oczywiście, obecność lewicy w parlamencie jest jakościową zmianą względem poprzedniej kadencji. Natomiast trzeba pamiętać, że lewica wchodzi do parlamentu podzielona, do tego zasilona głosami z nieoczywistych źródeł, także przez wyborców PO i Nowoczesnej z 2015 roku.

Z badania exit poll wynika, że dzisiejszy elektorat lewicy to w dużej mierze wyborcy PO i Nowoczesnej, a przynajmniej ludzie, którzy deklarują, że w 2015 roku ulokowali swoje sympatie właśnie tam.

Jeśli weźmiemy pod uwagę podział wyborców Lewicy z 2019 roku na kategorie społeczno-zawodowe, zobaczymy, że:

  • wsparło ją około 12 proc. spośród głosujących właścicieli i współwłaścicieli firm,
  • prawie 16 proc. głosujących dyrektorów, kierowników i specjalistów, czyli funkcji kierowniczych średniego i wyższego szczebla,
  • tylko 8 proc. głosujących bezrobotnych,
  • nieco ponad 10 proc. emerytów i rencistów.

To nakazuje zadać kilka pytań. Czy to jest lewica w tradycyjnym rozumieniu, apelująca do swojej typowej bazy społecznej? W jakim stopniu to lewica wielkomiejska, apelująca do klasy średniej?

To już wkrótce się zapewne wyjaśni, w miarę tego, jak podzielona lewica będzie musiała wyklarować swój przekaz.

Kukiz’15 - słabe perspektywy

Struktura bez struktur, jak Paweł Kukiz nazywał swoje ugrupowanie, nie może się długo utrzymać. Myślę, że lekcja ugrupowania Kukiz’15, które w istocie nigdy nie stało się w pełni tego słowa znaczenia partią, będzie istotna dla innych podmiotów politycznych, jeśli będą chciały trwale zaistnieć w polskim systemie partyjnym.

Wyniki exit poll pokazują, w jaki sposób rozpierzchł się elektorat Kukiz’15 w ostatnich wyborach: zasilili różne ugrupowania, w zasadzie od prawa do lewa, z dominującym udziałem PiS i Konfederacji.

To jasno pokazuje, że jeśli ktoś rzeczywiście chce zbudować partię i wejść na trwałe do polityki, zmienić jej funkcjonowanie i promować postulaty, musi zbudować struktury organizacyjne, a nie tylko odnieść wyborczy sukces i wejść do Sejmu.

Najmłodsi lubią radykalną politykę protestu

Ciekawe są wyniki dotyczące najmłodszych wyborców, zwłaszcza w perspektywie prognoz tego, co możemy zobaczyć w polityce w kolejnych latach.

Najmłodszych wyborców nadal – bo taki wzorzec był już widoczny wcześniej – ponadprzeciętnie mobilizuje radykalna polityka protestu. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że większość najmłodszych – od 18 do 29 lat – nie zagłosowała. Wyborcy z tej kategorii wiekowej w najmniejszym stopniu uczestniczyli w październikowych wyborach.

A jeśli uczestniczyli, to na kogo głosowali? Badania pokazują, że PiS ma w swoim elektoracie najmniejszy udział najmłodszych wyborców. 20-latkowie stanowią tu poniżej 10 proc., a dominującą grupą są najstarsi wyborcy powyżej 60 lat. Ta ostatnia grupa ma największe udziały, bo też ze względów demograficznych jest po prostu największa.

Poparcie dla komitetów wyborczych w pięciu grupach wiekowych
Poparcie dla komitetów wyborczych w pięciu grupach wiekowych

Gdybyśmy się skupili na różnicach, to widzimy, że lewica ma stosunkowo młody elektorat. To jest druga fala mobilizacji lewicy. Już nie wzorzec postkomunistycznej (jeśli mogę tak w uproszczeniu powiedzieć) mobilizacji, z którym mieliśmy do czynienia w późnych latach 90. ubiegłego wieku.

Te różnice między największymi partiami są znaczące, ale nikną w świetle tego, jak wygląda elektorat Konfederacji, który aż w połowie składa się z wyborców poniżej 30. roku życia. To każe nam się zastanawiać, z jaką opowieścią o Polsce wychodzą inne partie, chcąc trafić do tej grupy wiekowej, i co sprawia, że ich oferta jest mało atrakcyjna.

Trochę więcej kobiet w parlamencie

Ostatnia obserwacja, trochę z innego porządku: udało się poprawić wynik udziału kobiet w Sejmie - o 2 punkty procentowe.

Ale ten wynik nie rozkłada się równomiernie między poszczególne ugrupowania. Widać też wyraźnie, gdzie następuje podstawowa selekcja. Nie chodzi o to, że brakuje kandydatek, chodzi o to, że – ze względu na swój kapitał wyborczy – są wystawiane na miejscach, z których są w małym stopniu wybieralne.

Wyborcy próbują to korygować. Na przykład wyborcy lewicy skorygowali rozkład, jaki zaoferowały ich partie, i swoimi głosami zdecydowali, że dostało się więcej kobiet, niż gdyby wybory odbywały się według zasady tak zwanej listy zamkniętej. Jak widać, kluczowe przesunięcie jest widoczne na etapie układania list.

*Adam Gendźwiłł – doktor socjologii, adiunkt w Katedrze Rozwoju i Polityki Lokalnej na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego; członek Zespołu Ekspertów ds. Wyborczych Fundacji im. Stefana Batorego, autor publikacji dotyczących samorządów terytorialnych, polityki lokalnej, partii politycznych i systemów wyborczych.

;

Udostępnij:

Adam Gendźwiłł

dr hab., adiunkt na Wydziale Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, członek Zespołu Ekspertów Wyborczych Fundacji Batorego.

Komentarze